depersonalizacja po dxm
detale
raporty slepy
depersonalizacja po dxm
podobne
-S&S: Własny pokój, dobre samopoczucie, ekscytacja na myśl o całkiem nowych doznaniach psychodelicznych.
-Dawka: 450mg DXM
-Wiek/Waga/Doświadczenie: 19lat/65kg/ MJ, gałka muszkatołowa, grzybki, amanita muscaria, benzydamina, LSD,LSA, dimenhydrynat, pełno mieszanek ziołowych, funnybunny, fungezz, KOKO.
-T+00:00 (20:10)
Dzięki małym gabarytom tabletek i przy pomocy soku pomarańczowego 30 tabletek Acodinu ląduje w żołądku, w ciągu niecałych 2 minut. Jest to mój pierwszy trip na DXM, nie wiem dokładnie jak na mnie zadziała, ani ile i w jaki sposób będzie się ładował. Z ekscytacja i zniecierpliwieniem wypatruje pierwszych efektów.
-T+ 01:20
Czuć pierwsze efekty. Lekkie trudności przy poruszaniu się i problemy z koncentracją, jednak tylko ja wyczuwam te zmiany i nikt nie jest w stanie się połapać, że coś we mnie siedzi.
-T+ 01:40
Wchodzi naprawdę niezłym kopnięciem. Przeglądam forum i z ciekawości zadałem pytanie do kogoś kto ma już za sobą spotkanie z DXM ile orientacyjnie będę musiał jeszcze czekać.
Kiedy tylko wysłałem pytanie, poczułem naprawdę silne zawroty głowy. Ładnie mna zakręciło pomimo tego iż siedziałem na krześle. Uczucie jak po kilku dobrych piwach. Problemy z koncentracja już naprawdę zauważalne. Po pewnym czasie przyzwyczaiłem się do tego stanu. Czuć, że Acodin ma naprawdę potężny potencjał.
-T+ 02:00
Wolę mieć zamknięte oczy, czuję się wtedy jakbym odlatywał. Dopadły mnie mdłości, czasami są naprawdę silne. Z ciekawości sięgam po książkę i sprawdzam jak u mnie z umiejętnością czytania. Ku mojemu zdziwieniu łączę litrery w wyrazy płynnie chociaż nieco wolniej, za to mam problemy z ogarnięciem historii, którą właśnie czytam. Wyrzucam książkę poza granicę wzroku i za radą wielu deksiarzy sięgam po moją mp3. Nie dotrwałem jednak do końca pierwszego kawałka. Muzyka drażni mnie i sprawia, że nie mogę się na niczym skupić. Postanawiam zgasić światło i wygodnie się położyć.
-T+ 02:30-06:30
Po zgaszeniu światła straciłem poczucie czasu i przestrzeni. Krótkie przebłyski świadomości były prawie natychmiast zdławiane przez kolejne wizje i podróże w coraz bardziej abstrakcyjne miejsca. Postaram się jednak opisać to co się ze mną działo jak najbardziej logicznie(o ile jest to możliwe) i z zachowaniem chronologii.
Chwilę po położeniu się do łóżka, coś kazało mi wstać i usiąść na jego brzegu. Jednak to nie ja wstałem. Osoba ta była mi całkowicie i pod każdym względem obca. Nigdy wcześniej się z nim nie spotkałem i nic nas nie łączyło. Okazało się, że jest to Król Kotów(???). Król postanowił pójść do toalety. Szczęście mój pokój(lub jego, sam już nie wiem) jest blisko łazienki i pomimo problemów z chodzeniem Król bez większych przygód dociera do sedesu. Stojąc nad muszlą postanawia zwymiotować. Nigdy w życiu nie widziałem kogoś kto tak mechanicznie i bez większych emocji wymiotuje, po czym przechodzi nad tym jak gdyby nigdy nic do porządku dziennego. Po zwymiotowaniu Koci Król siada na sedesie. W tym momencie na chwilę odzyskałem ego. Posiadanie świadomości nie trwa długo, tym razem utraciłem płeć(??!!??). Nie w sensie fizycznym, pod tym względem wszystko było na swoim miejscu, ale mentalnie byłem bezpłciowy do granic możliwości. Naprawdę trudno opisać to uczucie. Po chwili udałem się z powrotem do swojego łóżka i położyłem się w nim już jako mężczyzna z pełnią swojej osobowości. Co z tego skoro po chwili umarłem. Śmierć nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Przyjąłem ją jako coś bardzo logicznego i właściwego. Od tej pory stałem się biernym świadkiem, czy raczej uczestnikiem zdarzeń kierowanych przez siły o których nie mam pojęcia, a motyw ich działań do tej pory jest dla mnie zagadką. Nie było ,,Mnie" coś takiego jak ,,Ja" odeszło i coś czym się w tamtym momencie stałem nie mogło być w najmniejszym stopniu cząstką czegokolwiek związanego ze mną. Nie posiadałem ciała, a pomimo to rozciągałem się na wiele kilometrów. Miejsca i przestrzeń przestały istnieć, ale nadal gdzieś podróżowałem. Czas się nie tyle co zatrzymał, co zniknął, a pomimo to potrafiłem ocenić w przybliżeniu ile trwają poszczególne okresy w mojej podróży np: od momentu położenia się do łóżka, a ta chwilą, minęło jakieś 5 min, a jedna podróż wliczona w ten czas trwa jakieś 100lat( tak to jest nielogiczne). Kolejne podróże były jeszcze bardziej abstrakcyjne i sprzeczne ze sobą. Nic nie układało się w jakąkolwiek całość nie mówiąc juz o chociaż odrobinie logiki. Ok 2:30 skończyłem swoje podróże i jedyne co po nich zostało to straszny nieogar i chęć na sen.
Ogółem rzecz biorąc DXM dostarcza mnóstwa ,,wrażeń". Jednak z szacunku do swojego mózgu nie mam zamiaru w najbliższym czasie znowu się z nią spotykać. Chyba jeszcze nie jestem w stanie w pełni ogarnąć tego co się ze mną dzieje pod ej wpływem. Po za tym osobiście wolę 1g benzydaminy niż 450mg DXM.
- 8830 odsłon