alive
detale
Marihuana, LSA, gałka muszkatołowa, Salvia Divinorum, DXM, dimenhydrynat, amfetamina, metamfetamina, MDMA, metkatynon, mefedron, metedron, metylon, butylon, 3-fmc, bufedron, MDPV, DMT, 4-ACO-DMT, 4-HO-MET, 4-ho-det, 4-aco-dipt, 2C-E, 2C-I, 2C-P, 2c-t-4, 2C-T-7, 25C-NBOMe, 25D-NBOMe, DOI, DOM, LSD i kilka innych;p
raporty brighteststar
alive
podobne
Sobotnie popołudnie. Nic nadzwyczajnego. Jak co tydzień tamtymi czasy postanowiliśmy umilić sobie weekend psychodelikiem. Ulubiona substancja, zarówno moja jak i jej. Szybkie odmierzenie, bach do szklanki. Zamieszane, wypite, przepłukane, przepite. Mimo tego, że doskonale wiemy czego się spodziewać zawsze pojawia się jakaś niepewność. Możliwości tych środków są niesamowite, potrafią poważnie zaskoczyć niejednego użytkownika.
Wychodzimy na dwór, padła opcja żeby iść do Parku Szczytnickiego. Przystanek, autobus. Wchodzimy do zatłoczonego pojazdu. Pogoda niezbyt dopisywała, w końcu to koniec października. Lekki deszcz i dosyć mocny chłód. Jedziemy autobusem i powoli zaczynam odczuwać działanie. Delikatne wejście na ciało. Robi się trochę ciepło, mięśnie się rozluźniają. Szybki obrót głowy ostatecznie utwierdza mnie w przekonaniu, że to już jest to. Szybkie wejście. Od wypicia roztworu nie minęło więcej jak 10-12 minut. Twarze ludzi coraz mniej mi się podobają. Za dużo osób w tak małym obszarze. Dźwięki dochodzące z ulicy robią się coraz ciekawsze. Rozmowy pasażerów coraz to mocniej zaczynają mnie jednak drażnić. Na szczęście to ostatni przystanek. Wychodzimy.
Stanąłem jak wryty. Nie spodziewałem się takiego uderzenia. Nigdy nie byłem w takim stanie. W myślach pojawia się krzyk: „Jest za mocno, nie wytrzymam, po co ja to robiłem?!”. Chwila niezdecydowania, pytanie: „Gdzie idziemy”? Park czy jej akademik tuż obok? W akademiku jej siostra i koleżanka, osoby kompletnie nie rozumiejące tego gdzie właśnie się znajduję.
Zmiany percepcji są przytłaczające. Widzę budynki na niebie, dźwięk przejeżdżającego samochodu wwierca mi się prosto w mózg. To wręcz boli, nie jest przyjemne. Nie wiem co robić, zakładam kaptur. Cisza. Spokój. Wszystko ustało, tak jakby substancja przestała działać. Lekkie odcięcie bodźców wystarczyło aby mnie trochę uspokoić. 5 minut drogi w ciszy i ściągam kaptur. Tym razem wiem, czego się spodziewać. Jestem przygotowany. Znowu start. Nie boję się, czuję się żywy bardziej niż kiedykolwiek. Przepełnia mnie euforia. Najmocniejsze uczucie jakiego kiedykolwiek doznałem. Żyję, chodzę, biegam. Nie czuję się bogiem, nie poznałem natury wszechświata. Nie dostałem odpowiedzi na żadne pytanie, ponieważ o nic pytać nie chciałem. Ta chwila, teraźniejszość. Akcja. Idąc przez mostek mówię jej: „Żałuj, że wzięłaś mniej. To jest niesamowite”. Ona jeszcze trzeźwa. Wchodzimy do parku. Pełno złotych i pomarańczowych liści. Drzewa. Wysokie i stare, stojące niewzruszenie na wietrze i deszczu. Podchodzę i łapię za gałązkę. Przyglądam się jej, jakbym pierwszy raz w życiu ją widział. Zachwyt nad naturą istnienia nie pozwala mi jej puścić. Stoję przy drzewie kilka minut. Zero myśli. Tu i teraz. Patrzę na nią. Jej twarz w tle liści wyglądała nieziemsko. Nie można tego namalować, nie można zrobić zdjęcia. W rzeczce pływają kaczki, nie mamy jednakże nic do jedzenia więc tylko idziemy wzdłuż brzegu. Chodzimy cały czas rozmawiając, czuję się jednością z nią i ze światem. Zawsze staram się wyczuwać możliwe niebezpieczeństwa. Tego dnia ich nie było. Dobro i miłość, nie było zła ani cierpienia. Mijamy grupkę pijanych osób. Totalna awersja do alkoholu i stanu po nim. Robi mi się ich żal, dlaczego to robią. Dlaczego na własne życzenie otępiają się zamiast spróbować czegoś innego? Nie wyglądali na smutnych więc wykluczyłem chęć zapomnienia. Zostaje zabawa, w końcu to sobota a oni nie wyglądali na więcej niż 20 lat. Strach przed nieznanymi, zaszufladkowanymi jako „złe” narkotykami? Może tak, może nie. Nie wiem. Wyczuwam w niej zmianę. Nie widzę jej jeszcze, ale doskonale czuję, że coś w jej zachowaniu zmieniło się. Minęło 1.5h. Schodzę ze szczytu, u niej dopiero pojawia się działanie. Robi się ciemno. W głębi parku robi się nieprzyjemnie. Ona spięta i zdenerwowana całkowicie zmieniła atmosferę. Nie jest już miło, nie ma już tej euforii. Wychodzimy na ulicę. Nie pamiętam o czym już rozmawiamy. Po 20 minutach wchodzimy do sklepu, jestem strasznie głodny. Uderza mnie fala kolorów i zapachu. Czuję się jakby ktoś obdarował mnie węchem psa. Potrafię rozróżnić mieszaninę zapachów, wiem skąd dobiega każda jego nuta. Wychodzimy ze sklepu, spacerujemy ponad godzinę. Niezbyt mocne u niej działanie ustępuję. Wchodzimy w nieznaną nam uliczkę, na końcu której wręcz uderza we mnie napis na ogromnej tablicy „Szanuj życie”
Trip życia. Nie pamiętam już wszystkiego co się wtedy działo a w szczególności przemyśleń, które i tak byłyby zbyt osobiste na ich publikację. Nie zostałem podłączony do kosmicznego serwera, nie zjednoczyłem się z Bogiem, Ra czy inną postacią. Poczułem się jednym z milionów otaczających mnie cudów. Żyjących i świadomych organizmów. Dotychczas wszelkie przeżycia na psychodelikach były dość mechaniczne. Piękne, podobały mi się bardzo. Lecz ten jeden, jedyny do tej pory raz stanowiłem jedność ze światem. Mimo usilnych prób nie udało mi się tego powtórzyć. Tęsknię za tym, często wraca to we wspomnieniach. Psychodeliki to nie tylko zabawki, wiedziałem o tym doskonale. Jednakże ta sobota wiele mnie nauczyła.
- 14573 odsłony
Odpowiedzi
Dzięki Brightest. Inspirujące
Dzięki Brightest. Inspirujące..
" Stoję przy drzewie kilka
" Stoję przy drzewie kilka minut. Zero myśli. Tu i teraz."
To właśnie zjednoczenie z bogiem, zrozumienie natury wszechświata. Teraz.
Również brak strachu i nienawiści. Współczucie i zrozumienie.