meksykańskie pestki i nabru drzewiec
detale
raporty nabru
meksykańskie pestki i nabru drzewiec
podobne
Dobra, to na starcie osoby, które mi dzisiaj towarzyszyły :D:
- -ziomek S
- -ziomek K
- -ja = Nabru
- -kolezanka O
- -kolezanka D
14;30
Koniec lekcji, zawijam w chate autobusem z S'em, kminimy co by dzisiaj podziałać wykorzystując okazje ze S zostaje dzisiaj na noc u ciotki w tej samej miejscowości co ja. Kontaktujemy się z ziomkiem K i jako, że tego osobnika nie trzeba namawiać do tematu to postanawiamy ogarnac kwit i kupic lokalne palto, w tym wypic jakis %.
15:00
Dojezdzamy do domów, czekam na powrót mamy z pracy i tym samym na jakas szame.
16:00
W oczekiwaniu na przyjazd K do nas na rewiry w międzyczasie szmam obiad i pykam mecz w csa, trochę się przedluza bo schodzi prawie godzinka i dopiero po ogarnieciu siebie i kwitu lece do S i K.
17:00
Suszy chłopaków , dzwonimy po kolezank D i kupujemy sobie pare dzikich sadów, pare żubrów i jeszcze jakis jeden droższy browar. Pogoda robi się coraz to chujowsza i szukamy cichego, spokojnego miejsca gdzie moglibysmy sobie na chillku popalic i wypic %.
17;35
Odpalamy pierwszego jeffa, K siedzi w tym najwięcej, więc mimo zjebanych warunków korzystajac z OCB Slim kreci na luzie dwa baty. Jako, że nie jaralem 2 tygodnie mialem nadzieję, że powolutku delektując się wyjebie nas z butów. Chłopaki S i K narzucają konkretne tempo, w międzyczasie zerują już dwa dzikie sady (bodajze wisniowy,a drugi nie pamiętam jaki). Ten wiśniowy w chuj przypominał mi amarene, smieje się i mowie chlopakom i D, ze na drugi raz to lepiej amerene bo cena podobna a kopie zdecydowanie mocniej (haha). Po kilkunastu buchach zaczynam odczuwac jak to wchodzi, momentami az przechodza mnie dreszcze.
17:45
Odpalamy drugiego bata, chłopaki wychwalają piwko i obydwaj dają po na spróbowanie jak to smakuje. K daje dla D ten zajebisty browar, mialem się napic zaraz po niej ale spada na beton i nie przechodzi pozytywnie droptestu :D. Nie mialem ochoty wypic tego mojego zubra, wiec po prostu go tam zostawiam i na wyjebaniu lecimy na stację paliw w poblizu zeby D odkupila dla K browar. Na dworzu zimno w chuj, więc pozostajemy troche w srodku na czerwonej kanapie zeby sie zagrzac. Na stacji dosc sporo osob, momentami nie moge powstrzymac sie smiac. Odnosze wrazenie jakbym za glosno rozmawial z S, ale chuj mnie to obchodzi i mimo, ze jakis gosciu patrzyl na nas przez dluzszy czas, na wyjebaniu siedzimy dalej i smieszkujemy. Z kazda chwile coraz gorzej u mnie z orientacja co sie dzieje dookola, czuje sie jakbym byl tylko ze swoimi ludzmi, nie zwracam uwagi na ludzi i na to co sie dzieje wokol.
18:20
Lecimy na cos w stylu altanki niedaleko pobliskiego hotelu, siedzimy tam przez dluzszy czas i oprocz smiania sie i bujania w rytm dobrych nutek puszczanych z JBL Extreme to w sumie nie wiem zbytnio co sie dzieje, próbuję rękoma szukać dookoła ścian i jakiś filarów, o które mógłbym się oprzeć. S rozkrecil sie w chuj i napierdala jakies tance robota, a ja tylko zawracam dupe dla K zeby podglosnic muzyke i w sumie to się nie dogadalismy przy tym stanie tak czy siak :D. W miedzyczasie poszedlem sie odlac a chlopaki zryci w chuj mowili, ze mysleli ze jestem drzewem bo sie nie ruszalem ahaha :D
18:40
Czas tak wolno leci, nie moge uwierzyc ze tylko 20 minut tam bylismy. W miedzyczasie D musiala sie zwijac w chate podobnie jak K, który niedlugo zawija sie w fure i tez wraca. My z S lecimy szukac wrazen dalej, po drodze zachodzimy do sklepu, ja kupuje paczke jakis ciastek wygladajacych jak croissanty, a on pestki. Idziemy pod pobliska szkole, S wykazujac sie miloscia do srodowiska, nagle zatrzymuje sie kilkanascie metrów przed wejsciem do szkoly i postanawia jesc pestki przy smietniku aby nie zasmiecac terenu, dal mi troche pestek i ja sam lece przed siebie zeby usiasc przed szkola. Jest ciemno w chuj a jako ze jestem daltonista (dichromatyzm) spizgany fest praktycznie malo co widze, nogi same ida przed siebie a ja tylko daje im wolne pole do popisu. Jakies 2/3 metry przed wejsciem do szkoly po schodkach jest lawka, nie moge na niej usiasc bo jest mokra od deszczu, wiec staje obok niej tylem do wejscia do szkoly. Zdziwilem sie w chuj czemu S nie idzie ze mna, zerknalem za siebie i juz sam nie wiedzialem czy jestem na takim haju, ze juz mam schizy i wydaje mi sie ze kogos widze siedzacego obok mnie przy wejsciu do szkoly, czy faktycznie ktos tam siedzi. Stoje w miejscu i opierdalam te ciastka i pestki, co pare minut zerkam za siebie czy ktos tam się rusza, jest w chuj cicho i nikt nic nie mówi, więc tymbardziej zaczyna mi się pierdoilc w glowie i nie mam pojecia czy ktos tam jest czy nie. Po kilkunastu minutach opierdalania ciastek postanawiam po prostu podejsc tam z odpalona latarka w telefonie i zobaczyc czy ktos tam siedzi. Odwracam się, robię dwa kroki do przodu i ku moim oczom swiece latarka z dwóch metrow na twarze jakies parce, ktora siedzi sobie przed wejsciem do szkoly na jakims dywaniku. Randomowy gościu mówi do mnie cos w stylu zebym zgasil ta latarke, dochodzilo do mnie juz serio prawie nic, wiec tylko odwracam sie znowu, mowie: "aa przepraszam" i biore ciastka i lece do S. Ten zryty smieje sie i mowi: przeciez mowilem Ci, ze ktos tam siedzi, ja mówie ze nic takiego nie przypominam sobie. Dopiero po krótszej rozmowie z nim zdalem sobie sprawe jakie to bylo pojebane, jakas para siedzi sobie na randce a ja upierdolony jak widly w gnoju stoje 3 metry plecami do nich przez kilkanascie minut i wpierdalam ciastka, rewelacja.
19:00
S mówi zeby gdzies sie przejsc, no to lecimy na najblizszy przystanek. W chuj policji kręci się w okolicy, na sygnale pojechalo pare lodówek, straz pozarna i bodajze karetka. Siedzimy zryci w chuj, ja próbuje wyciagnac kogos na dwór do nas i udaje mi sie namowic O(pewnie tymi meksykanskymi pestkami, które nazwalem "muchachos" XD). Nie chcialo nam sie czekac na nia wiec idziemy w kierunku jej domu.
19:20
Lecimy na chwilę schowac sie pod daszek sklepu, bo deszcz napierdala niemlilosiernie. Zajezdza do nas fura na torunskich rejestracjach i jakis gosciu (ok. 25-30 lat) wraz z towarzyszem (40lat+) pytaja nas czy znamy Kaliego, bo typek zgubil jego numer telefonu, a chcialby ogarnac palenie. Ja pojebany chwale sie ile to nie spalilismy i mowie otwarcie w jakim stanie jestesmy. Typek wypytuje nas czy mamy skad ogarnac, czy znamy tego goscia i czy bysmy mu odsprzedali. Ja mówie, ze nic z tego bo nic juz nie mamy a lokalnie nie mamy jak ogarnac (wkrecam kit). Typek odjezdza i mimo wszystko wraz z towarzyszem dziekuja nam za checi.
19:28
Wychodzi do nas O, a S tlumaczy mi ze odjebalem mega lipe bo mogly byc to psy. Ja w sumie rozkminiam, ze moze to byc prawda i nadzialismy sie na przypal. Troche obsrani wracamy ponownie pod szkole, na szczescie nikogo juz tam nie ma. W okolo kreci sie non stop jakies auto(bądź auta). widzimy tylko swiatla między drzewami i w glowie rozmyslamy najgorsze mozliwe opcje (glownie, ze to psy). W tle non stop leci jakas muzyka z fona O (jakas ameryczka, Lil Peep i troche polskich rapsow tez), S stoi na schodach i raptem sie wypierdala a ja rozkminiam sens zycia i wyzywam dupy przez fona na snapchacie bo daje mi to mega frajde.
21:00
Jest zimno w chuj, non stop od kilku godzin napierdala deszcz i zawijamy się do domów. Zjebany jak pies jeszcze po drodze spotkałem na podwórku wujka, cos tam mnie zapytal jak dzisiejszy mecz reprezentacji Polski (win 1:6 z Armenia). odpowiedzialem jakos w chuj niewyraznie, nie otrzymalem juz odpowiedzi i jak najszybciej caly mokry wchodze do domu po dniu pelnym wrazem i dopiero czuje jak wszystko ze mnie schodzi.
Zajebisty dzien, nic dodac nic ujac :D Pozdro swiry - Nabru.
- 6603 odsłony