spontaniczny truffel abend
detale
Marihuana - niezliczona ilość blantów
Miejscówka fantastyczna - wolna, wielka chata! Towarzysze idealni - S i M - lecz niespodziewanie został z nami X ze swoim kumplem i przez to musiałam walczyć z demonami.
Amfetamina i inne nieznane mi jej odmiany - dużo za dużo
Tytoń - nadal palę
Marihuana - jej nigdy za wiele ;)
raporty reisfladen
spontaniczny truffel abend
podobne
Napierw małe wyjaśnienie. Do punktu 4 pisałam, gdy byłam jeszcze w pełni "świadoma". Póżniej przelewałam na papier co mi ślina na język przyniosła. Starałam się wyrwać z galopujących myśli parę sensownych zdań aby kleiły się jakoś do kupy.
Raport napisany jest w oryginale, nie zmieniałam nic, więc z góry ostrzegam na składnię i takie tam ;)
* Jest moimi przemyśleniami parę dni po tripie.
Skrót wydarzeń - sobotnie popołudnie
1. Niespodziewanie przyszła moja przyjaciółka ( S ) z dobrym kumplem ( M ) do mojego chłopaka, gdzie nocowałam. Planujemy wypad do Aachen na jakąś imprezę.
2. U mnie w domu, już tylo we trójkę, ja, S i M, zmienilośmy plany. Truffel abend? Czemu nie.
3. Problemy przy planowaniu całego tripa pojawiły się i zostały natychmiast przeanalizowane, gdy z S czekałyśmy na M pod jego domem. Po już kilku ciekawych blantach owe problemy zostały szybko rozwiązane. Wszystko przez to że S zostawiła telefon u mojego chłopaka, a musieliśmy dość sporo rzeczy przygotować. No nic. Gdy tak czekałyśmy, S wytłumaczyła mi, przynajmniej się starała, jak to jest po trufflach. Jakie to uczucie. Zrozumiałam ją doskonale, a wcześniejsze blanty rozbudziły mą ciekawość. Dała mi parę wskazówek, które zapamiętałam. Jako nowicjuszce przydadzą mi się takie informację, a nie mam ochoty przy pierwszym razie na bad tripa.
4. Pojechaliśmy w trójkę do S, aby poinformowała mamę, że robimy skromną imprezę u mnie w domu i że jest bez telefonu, więc aby mama się nie martwiła, to przyjechaliśmy specjalnie jej powiedzieć. Taką oto ma dobrą córkę. Cóż za słodkie kłamstewko.
Jest jescze wcześnie - 18:15. Zakupy --> Maastrich
5. Po szybkim make-up'ie wyruszyliśmy na zakupy. W między czasie, kiedy to ja poprawiałam swój wygląd w łazience u S, ona zadzwoniła do swojego przyjaciela ( nazwijmy go X ) aby spytać się o idealną miejscówkę na truffel abend. Miał zobaczyć jak sprawy stoją i się odezwać. Mały, niebieski Reno mknie autostradą, w środku unosi się zapach marihuany, a rozbawione w nim 3 osoby czekają w napięciu na planowanego, porządnego tripa.
6. Zakupy udane. 15 g Dragons Dynamite. Przedostatnie najmocniejsze truffle na trufflowej liście w sklepie. Będzie ciekawie! W emocjach wracamy do Belgii.
Oczekiwanie
7. 21:21. Jesteśmy na miejscu. Wcześniej zajechaliśmy do wspólnego kumpla ( nazwijmy go K ) aby S mogła zadzwonić do X z pytaniem jak sprawy stoją z miejscówką. Po dwóch blantach u K pojechaliśmy w planowane miejsce. Dom rodziców X. Kiedyś wynajmowany. Wielka chata z mnóstwem miejsca, dostosowana do tego typu tripów, które już wcześniej parokrotnie miały tu miejsce, teraz idealna dla nas. X powinien zaraz przyjechać z kluczami.
8. 22:56 Czekaliśmy wystarczająco długo na X więc pojechaliśmy szybko do Night Shop'u aby kupić kakao idealnie pasujące do truffli. Mieliśmy nadzieję że gdy wrócimy, X będzie na nas czekał. Niestety nie. Wkurzeni długim czekaniem, zjedliśmy truffle przed chwilą. Obrzydliwe! Na szczęście kakao łagodzi ich okrutny posmak :)
Tripolot
9. Nie wiem która godzina.
Jesteśmy w końcu w środku
Czuję jak truffle zabierają świat realny.
Słyszę muzykę dobiegającą zza ścian. Chyba sąsiedzi. Muzyka jest dziwna i jakaś stara.
Siedzimy wszyscy w salonie wraz z X i jego kumplem.
M niestety za dużo się najarał i nie wytrzymał, wyrzygał wszystko.
Pozostałam ja i S.
Po moich rękach przechodzą miliardy malutkich "mrówek". Czuję ich "nóżki", każdą z osobna i wszystkie jednocześnie. Cudo!
10. Zostałam sama.
X z kuplem są dziwni. Obserwują mnie strasznie. Cały czas, wiercą mi dziury w całym ciele! Boże!
M jest super, on mnie jakoś rozumie :)
S niestety też nie wytrzymała i wszystko zwróciła, a my przysłuchiwaliśmy się jej synfonii w toalecie. Jakby jelity zwymiotowała!
A ja nie mogę przestać się uśmiechać :)
11. Rozkręca się coraz bardziej. Wszystko jest takie oddalone i pojawił się efekt "rybiego oka". Hmmyy... ciekawe.
Najgorsze, że oni wszyscy są na górze, na pięterku, a ja na dole. Ja zgrzybiona, a oni upaleni. Lekka paranoja.
Na górę nie idę, nie ma mowy.
S i M mnie rozumieją.
X mnie stresuje, a jego kumpel mi się nie podoba.
Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Przed Tobą około 8 godzin spaceru w .... Gdzie?? Gdzie tylko zapragnę! Zaczyna się.... :)
12. Trzęsę się cała, to chyba z zimna.
Głosy!! Tak bardzo głośnie. I te wszystkie śmiechy. Nie rozumiem żadnego słowa no i chyba wcale nie muszę, albo raczej nie chcę rozumieć. To w mojej głowie, że to tak głośno?! Ufff, nie, to przecież oni na górze.
Widziałam niedawno moje oczy. PRZEPIĘKNE!
Oni wszyscy na górze, palą blanta za blantem. Ja na dole. Znalazłam sobie właśnie miłą sofę i strasznie grubą kołdrę.
Pisanie jest teraz dość dziwne.
Mogę to wszystko kontrolować .
X bardzo mi się nie podoba i wydaję mi się, że mnie nie lubi.
Wyszli! Po jedzenie czy coś. Jestem sama! Super!!
13. No dobra. Jest tak że.... JESTEM WSZĘDZIE!
Ale wolałabym być sama, chodź z drugiej strony jest to bardzo ciekawe być właśnie tutaj.
Ty kierujesz jak to wszystko dalej się potoczy.
X próbuje ....
Niedzielny poranek
14. Chyba spałam. Nie wiem jak długo. Jestem jeszcze dość oszołomiona :) Dość ciężko było się z nimi porozumieć bo oni nie byli "na moim poziomie", ale właśnie to sprawiało mi największą frajdę :) Będąc z nimi, tam u X, czułam się trochę jak ich małpka. Później zaczeła się gra gdy S, M i X przyszli do mnie na dół. Heh, przenieśli "imprezę" z góry na dół, w sumie to dla mnie :)
15. Napewno zrobię to jeszcze raz! Ale już nie sama w otoczeniu innych "trzeźwych". Samej, czujesz się zbyt obserwowana albo wydaje Ci się, że jesteś.Trzeba umieć to kontrolować, starać się przynajmniej. To było coś niesamowitego bawić się z tą 3. Z ich umysłami. Dostrajałam się do każdego, przy czym robiłam to w granicach rozsądku i niekiedy POOF!, wyłączałam się kompletnie, zanurzając się w moim świecie i wracałam do nich zaskakując wszystkich. Posiadałam niesamowicie przejrzyste myśli, moje zmysły były pobudzone do maksimum, byłam wszędzie a jednocześnie nigdzie. Byłam poza wszystkim. A każda najmniejsza rzecz mnie cieszyła.
16. Była możliwość bad tripa. Opanowało mnie parę razy to uczucie, że ten wieczór właśnie tak się dla mnie skończy. Ale tak jak S mi powiedziała, trzeba zawsze znaleźć coś pozytywnego i tak właśnie robiłam. X mnie bardzo stresował, przy nim czułam się taka wyalienowana, miał bardzo złą energię. S była trochę zła, bo wszystko zwymiotowała gdy zapowiadało się na udany wieczór. Ona to wszystko zaplanowała, udało jej się, tak jak chciała mimo wszystkich napotkanych przeszkód a później BAM! i już nie było tak kolorowo jak miało być. Cieszy mnie natomiast bardzo fakt, że mimo wszystko cały czas się mną "opiekowała" :) M, no cóż, jak zawsze wspaniałomyślny i przemiły. On był na swoich dragach ( MJ, Extasy i co tam jeszcze), ale najbardziej chciał być na "moim poziomie".
17. Halucynacje pojawiły się, ale nie mocne jak przypuszczałam i w gruncie rzeczy oczekiwałam. Niewidoczne, "mokre" coś rozlało mi się na rękę z "pozyczonej" przeze mnie od X, naftowej lampy, podczas powrotu do domu S. W domu u X łazienka zawsze się "kurczyła" gdy byłam w środku, co pobudzało uczucię klaustrofobiczne, przy czym łazienka sama w sobie była naprawdę mała. Niespodziewane blaski kolorowych świateł. Jakby w powietrzu mikroskopijny atom uderzał o atom powodując spięcie, które ja widziałam w postaci skrzystych blasków o rożnorodnych barwach. Motyw "rybiego oka" został zastąpiony oddechem domu. Patrząc prosto przed siebie, kontem oka ciągle wydawało mi się, że dom oddycha. No i moje oczy! Tego widoku nigdy nie zapomnę! Chciałabym mieć zawsze tak niesamowite oczy! Patrząc w lustrzane odbicie moich oczu, wydawało mi się, że mogę w nie wejść, przedostać się na drugą stronę, niewiadomo gdzie. One błyszczały się, mieniły, moje źrenice wielkości talerzy były wypełnione turkusowymi okręgami. Można było zatracić się w moim oczach.Poczułam się również niewyobrażalnie mała, niczym ziarenko piasku na pustyni gdy wyszliśmy z domu X a ja spojrzałam w górę. Miliardy gwiazd upstrzyły ciężko granatowe niebo. Nie mogłam wyjść z wrażenia jakie ono jest piękne, było naprawdę fantastyczne! A ja, taka malutka, tycia.
18. Wydaje mi się, że nie poczułam, raczej nie dałam się ponieść na 100% trufflowej fantazji, zawsze myślałam o moich towarzyszach, najbardziej o S i M i skoncetrować się nie mogłam dobrze na jednej, prostej rzeczy gdyż inni wywierali na mnie presję i nie chciałam się zbytnio odrealnić przy nich. Na X musiałam uwazać i trochę go przerazić. S i M,no cóż, chcieli być w tym samym wszechświecie co ja, dlatego było mi tej dwójki szkoda.
19. Gdy bylismy u S w domu (nad ranem??), co później musimy jej mamie wytłumaczyć, miałam straszną ochotę coś porobić. Muzyka, rysunki, nie wiem, fantazyjna kreatywność. Oni spali, a ja nie byłam pewna, czy nie narobiłabym zbyt dużo hałasu, dlatego po włączeniu "Hanover" przełączyłam się na tryb "chilli". Mimo to zmysły wariowały jak szalone, analizowałam każdy szczegół filmu aby nie eksplodować ! I muszę przyznać że MJ bardzo ciekawie komponuje się z grzybkami ;)
20. Znów zasnęłam. Nie wiem na jak długo. Nie wiem o której zasnęłam. Nie wiem która jest godzina. Czuję się fantastycznie. Zmysły mam nadal wyostrzone. Wszystko jest takie wyraziste i o wyostrzonych konturach. S i M właśnie wstali. S kręci właśnie porannego blanta. Śniadanie ^^
21. Już się cieszę na kolejny raz! To była podróż w głąb siebie, dostrajanie się do innych i psychiczna wymiana zdań.
22. Zabrałam również kilka pamiątek, jak zawsze podczas tripowania :)
Stara, piękna lampa naftowa, którą wyniosłam z domu X, stoi teraz na szafce u S w pokoju.
Karta do gry. 8 karo. Podczas podróży, zarzyczyłam sobie dostać kartę. X wręczył mi 7 karo, pierwszą, lepszą kartę jaką miał pod ręką. Poprosiłam go o 8 karo gdyż 8 jest moja szczęśliwą liczbą. Znalazł ją o dziwo natychmiast i mi wręczył. Ładna karta :)
Różowy balon pomalowany w kosmate wzorki z datą tripa oraz małe, białe piórko, podarowane mi przez S.
Kartka z napisem "Amy Winehouse" napisana przez S podczas gry. Krótko o grze: osoba kręcą nożem piszę na kartcę osobę z telewizji, show bissnesu, bajki, filmu, obojętnie, która ma pasować do osoby którą wskazało ostrze noża. Gdy wszyscy maja swoje kartki, zaczynamy zadawać pytania kim jesteś na kartcę :) Nie dałam rady grać z nimi w tą grę, chyba wiadomo dlaczego ;)
* Chciałabym aby kolejny raz nie był taką bitwą, jak za pierwszym razem. Chodż było to całkiem ciekawe wyzwanie. Dość długo przed tym tripem zastanawiałam się, czy gdybym miała możliwość i okazję, odważyłabym się, bo po MJ mam czasem dobre fazy. No i proszę! Nadażyła się okazja. Spontanicznie - najlepiej! Zdecydowałam się bo wiedziałam, że z S i M będzie super. Jednak pojawiły się pewne komplikację, z kórymi byłam zmuszona walczyć gdy byłam już w innym wymiarze. Musiałam uporać się z bardzo negatywną energią. Musiałam uporać się z X, źródłem owej złej energii. Z jego sposobem bycia, z jego gestami, mową, z jego osobowością. Wrażenie jakie na mnie czasem wywierał było paraliżujące i przerażające, czułam jakby jego negatywna energia i sposób bycia porzerały mnie, moją aurę i wysysały ze mnie szczęście. Czułam się taka pusta, zimna w środku, wyczyszczona z uczuć gdy nasze spojrzenia się spotykały. Trwało to zawsze parę sekund gdy ja zawsze uciekałam w bok wzrokiem, ale to uczucie było tak silne jakby trwało wieki. Niczym piekło. Na początku było to dość trudne, zawsze uciekałam, od razu znajdowałam sobie jakieś zajęcie aby tylko nie mieć z nim kontaktu, jakiegokolwiek. Póżniej, już bardziej wyluzowana i pływająca w przestrzeni gdy zrozumiałam na czym to polega, zaczęłam po prostu być jak on. Zawsze patrzyłam mu prosto w oczy gdy coś mówił, obserwowałam go mymi fantastycznymi oczami ale gdy kontakt był zbyt długi, bawiłam się to balonem, to piórkiem od S, to czymkolwiek innym. Jakbym weszła w jego głowę i powiedziała - Koleś, mogę być jak Ty, kiedy tylko chcę!
Strach minął. Jego zła aura zniknęła. Zmienił nastawienie do mnie. W pewnym momencie po prostu się zrozumieliśmy. Nie wiem kiedy i jak to się stało ale stało się :) Może to przez tą kartę o którą go poprosiłam, a może przez to, że na niego nawrzeszczałam, (co go przeraziło i zdziwiło, widziałam w jego oczach) gdy chiał wyrzucić kartkę z imieniem, które napisała dla mnie S podczas tej gry, w którą nie podołałam grać. Nie wiem. Najważniejsze, że poskutkowała, a ja czułam się wspaniale, bez stresu i złej energii. Moja dusza unosiła się w zachwycie, a z twarzy nie znikał uśmiech :) Wydaje mi się; że wszyscy to odczuli w jakiś sposób, bo właśnie wtedy, gdy między mną a nim napięcie spadło, kiedy to się z tym uporałam, oni zaczeli grać w karty, a ich zielona gadka wkońcu lepiej się kleiła ( gdy przyszli do mnie na dół, było dość sporo momentów niezręcznej ciszy). No i zaczeli więcej gadać ze mną ^^
Cała filozofia w tym, że to Ty kierujesz tym co będzie. Czy w życiu osobistym, w pracy, karierze czy będąc na jakichś dragach. Nikt za Ciebie życia nie przeżyje. Nikt za Ciebie nie stworzy Ci dobrego tripa.
Obojętnie jakie komplikacje, zawsze znajdź wyjście! :)
Pozdro z Belgii grzybowicze i inne ludziska lubiące wędrówki w nieznane!
Peace!
- 9895 odsłon