lsd i dzieci kwiaty
detale
raporty qukson
lsd i dzieci kwiaty
podobne
Siedzimy z M. (moją ukochaną) w piątkowy wieczór w naszym domu. Z radia ospale sączy się muzyka. My na łóżku rozmawiamy o życiu, o przeszłości o ideałach i upadku moralności. W pewnym momencie proponuję, żebyśmy wzięli LSD które od dłuższego czasu zalega w lodówce. Rozpuszczamy po 2 krople w drinku. Zapalamy świece i w oczekiwaniu na efekt włączamy film. Nastrój mamy dobry a holiwoodzkiego obrazu filmu tylko poprawia ten stan. Po 40 minutach M. pyta czy dobrze się czuję. Odpowiadam lekko zawiedziony, że tak i że chyba nic z tego. M. milknie enigmatycznie na co nie zwracam uwagi dalej skupiając się na końcówce filmu.
50 minut od wypicia drinka czuje śmieszne drętwienie nogi. Nie kojarząc tego objawu bezpośrednio z kwasem ignoruję go. Chwilę po tym w mojej głowie następuje eksplozja. Najpierw delikatny błysk, ognik radości, zaraz potem żar kolorów i muzyki uderza w moją świadomość. Czuję, radość, niczym nie skrępowaną, czystą radość. Głupio mi, jednak nie mogę powstrzymać uśmiech. M patrzy na mnie swoimi wielkimi szarymi oczami i dobrotliwie kiwa głową uśmiechając się, ona też czuje już działanie LSD. Film kończy się właśnie w tym momencie. Robi nam się chłodno. Czuję zimno, jednak nie przeszkadza mi to. Nie odbieram niskiej temperatury jako czegoś złego. Stwierdzam fakt jej bytności. Zaczynam rozumieć, że zimno jest po to by mogło być ciepło, zimno jest częścią ciepła, tak jak noc jest po to by mógł istnieć dzień a śmierć to element życia. Dualna natura rzeczy wydaje mi się oczywista. Patrzę za okno. Termometr pokazuje -14 stopni. M. głaszcząc mnie po włosach mówi, że musimy otworzyć okno bo gwiazdy chcą na nas popatrzyć. Bez chwili namysłu wpuszczamy do domu tony lodowatego powietrza. Oboje głęboko oddychamy. Płuca aż bolą od kolejnych wdechów jednak obojgu nam sprawia to radość. Kładziemy się pod wełnianym kocem przywiezionym z wyprawy do Bługarii. Stajemy się jednością. Koc jest granicą oddzielającą nas od nicości. Pod nim kryje się siła miłości która sprawia, że jesteśmy bezpieczni i silni. Czujemy zjednoczenie, ze sobą, naturą i powietrzem.
W radiu które lecą stare rockowe kawałki. Nagle obojgu nam wpada w ucho Janis Joplin. Muzyka staje się hipnotyzująca. Pasja w głosie legendy pokolenia dzieci kwiatów niesie nasze duszę ku nieskończoności. Dotykamy własnych ciał czując każdą komórką miłość i dobro które przepływa między nami. Bawię się włosami M. które w dotyku przypominają jedwab. Naglę płynę w jej włosach, otaczają mnie jak trawy na wiosennej łące. M. patrzy mi w oczy i uśmiecha się słodko. Rozmawiamy o życiu i radości. O tym, że miłość to siła która nie może równać się z niczym innym. W radiu kolejne kawałki z lat 60. Rozmawiamy o pokoleniu dzieci kwiatów, o ich misji i przesłaniu. Robi mi się smutno. Zdaję sobie sprawę, jak skrzywdzono tych ludzi. Ci którzy nieśli na transparentach deklaracje pokoju, jedności i akceptacji zostali zdeptani przez policyjny but władzy. M. puszcza Jefferson Airplane. Słuchamy tekstu pogrążając się w nieco nostalgicznym nastroju. Przypominamy sobie historię ruchu hipisów. Brzemienny staje się dla nas dzieło "Lęk i odraza w Las Vegas" Huntera S. Thompsona.Rozmawiamy o momencie w którym bohater porównuje ruch dzieci kwiatów do fali która rozbija się o skały pieniędzy, korupcji i interesów politycznych.
Łzy zaczynają nam lecieć po policzkach. Jak można na miłość odpowiadać policyjną pałką? Zastanawiam się jakie my mamy prawo podejrzewać że jesteśmy w stanie ich zrozumieć. Czuję się, jak bym taplał się w truchłach idoli których podeptał konsumpcjonizm którego bezwolnie staje się częścią. Dobijam się fragmentem teledysku "born to be wild" w którym słyszę
"- Nie boją się was, tylko tego co sobą reprezentujecie
- Co sobą reprezentujemy? To, że mamy za długie włosy?
- Reprezentujecie sobą... wolności"
Przypominam sobie fragment w którym giną bohaterowie tej epopei drogi. Ten film przestaje być dla mnie obrazem drogi a staje się manifestem i biografią pokolenia. Widzę teraz wyraźnie, że świat w zamian za dobro dawał nienawiść a zamian za wolność strach.
Zastanawiam się nad „Ucieczką do wolności” Formma która spogląda na mnie z półki. Myślę, czy jestem wolnym człowiekiem. Pytam M. co sądzi o nas, o tym czy możemy być wolni. M. mówi "miłość nas uwolni, wyzwoli, doda nam siły". Opadam pogrążony w smutku i zadumie. M. puszcza "Lucy in the Sky with Diamond". Śmiejemy się z opisu który kiedyś czytaliśmy. Jeden z recenzentów który mówił, że inspiracją do tej piosenki był rysunek dziecka ze szkoły. Ten teledysk i piosenka to wręcz hymn pochwalny na cześć LSD. Patrzymy na obraz jak zahipnotyzowani. Zwracam uwagę na koniec teledysku w którym głowę pełną kolorowych wizji wizji zamyka gwiaździsty sztandar. Nie mówię o tym M. Czuję smutek.
Słuchamy mercedes-benz w wykonaniu Janis. Staje się on dla nas kolejnym odkryciem i krytyką konsumpcjonizmu. Zmęczeni kładziemy się spać. Myślę o moich rodzicach i o tym, jak rzadko mówię im, że ich kocham. Zastanawiam się czy rzeczywiście tak trudno to powiedzieć i przypominam sobie sytuację gdy dryfuję ocierając się o te słowa jednak nie mam jednak odwagi ich wypowiedzieć. Dziwie się sam sobie i postanawiam, że muszę to zmienić. Teraz wiem, że ludzie powinni mówić sobie, że się kochają, bo być może dzięki temu przetrwała pamięć o hipisach, dzięki ich miłości i temu, że o tym mówili i mieli odwagę kochać. Mimo bólu jaki im zadano. Życie jest śmieszne, właśnie w momencie gdy miliony skandowały hasła pokoju ich kraj poszedł na wojnę. Długą bezsensowną i brutalną. Zastanawiam się, czy tak wiele się zmieniło. Politycy dalej pociągają na za sznurki kalkulując tylko swoje interesy. Zabijają w imię ropy, władzy czy zysku. Mimo tego zła, wiem, że miłość jest ważniejsza, że jest siła niezniszczalną. Miłość można zdeptać, ale nie można jej pokonać. Życie musi nieść ze sobą miłość i dobro, bo inaczej jest bezwartościowe, puste. Nie władza, nie pieniądze świadczą o wartości człowieka, ale miłość którą może obdarzyć innych. Nawet najbiedniejszy i najskromniejszy człowiek może być bogaczem.
Odwracam się do M. i mówię - Dobrze, że jest życie, nie moje, nie twoje, ale życie w ogóle. Zasypiamy.
czas trwania +/- 4h
objawy uboczne: potliwość, wizje przy zamkniętych oczach, chłodne dłonie, zmęczenie na 2 dzień
- 21161 reads
Comments
no pięknie :)
Ogólnie jeden fajniejszych opisów, bardzo dobrze oddający ideę lsd. Super raport, poza tym zgadzam się prawie z każdą tezą w nim zawartą. Lsd otwiera oczy, dlatego jest najlepszy. Psychodeliki uber alles! :)
Pozdrawiam!
U mnie terza b cieżko dostać
U mnie terza b cieżko dostać lsd :/ osobiscie miałem okazje spróbować tylko 1 raz :'( ale przeżycia sa niezapomniane :D:D
Nie ćpam ja degustuje i tripuje :)