2in1
detale
Pora dnia - wieczór
Pora roku - Późna jesień
raporty aspire
2in1
podobne
Kilka słów o mnie : nie paliłem dobre pół roku. W międzyczasie miałem chwiejne nastroje. Co do syntetycznego THC to nie jestem zwolennikiem.
Kumpel P. wpada po mnie. Przed wyjściem wypijam jedno piwko - okazyjnie. Do tego łykam 1g lecytyny - nie wiem dlaczego to uwzględniam, po prostu podczasz tripu przypomniałem sobie o tym myśląc ze miało to wpływ na całość. Kupujemy co mamy kupić. Czekamy na K. który podjeżdza samochodem. Razem udajemy sie na miejsce które miało być ustronne. Najlepiej czuję się w miejscach które znam tak więc wypadło na moje osiedle. Raczymy się jednym głebszym wdechem sTHC. Jeden i jak dla mnie za dużo. Wiem już o tym po 5 minutach. Skupiłem sie wyłącznie na sobie. Czuje że mi zimno chociaż siedze w kurtce i rękawiczkach. Stop klatki.. spoko przecież to już przeżywałem. Dużo myśle (taka już moja natura) tylko że teraz myśle o wszystkim z perspektywy dobra i zła. Zastanawiam się nad tym wszystkim czym wypchałem umysł, tym wszystkim czyli wiary w całej mojej karierze bycia człowiekiem na ziemi. Obojętnie o czym pomyśle widzę to 2xdwojako. 1x złem, dobrem i 1x wiarą, doświadczeniem życiowym. To dopiero był początek. Teraz gdy to analizuje wydaje mi się że straciłem pamięć długotrwałą. Zapomniałem kim jestem. Wiedziałem tylko jak mam na imię. Miałem trudności z przypomnieniem sobie imion rodziców, siostry, całej rodziny. Nie wiedziałem co mnie z nimi łączy. Rozpłakałem się przy towarzyszach mojej krzywej jazdy którzy pierw się śmiali z mojego nieogaru lecz później P. zaczął myśleć podobnie do mnie. Towarzysz K. wyłączył się od nas - tak mi sie wydawało i myślałem że to dobrze chociażby dla niego samego bo tematy były naprawde chore. Zacząłem z czasem znów rozumieć że ja to moja przeszłość, ten czas w którym własnie się obracam i przyszłość która mieści sie w marzeniach. Dochodziłem powoli do siebie. Pojechaliśmy po coś do przekąszenia. Jak zawsze miałem ochote na smakołyki tak wtedy wcale, jedynie hydro to było to czego mi potrzeba. Raz ciepło raz zimno - przyzwyczaiłem się. W czasie całej podróży było wiele przemyśleń ale były na tyle osobiste że nie chce ich tutaj opisywać. Postanowiliśmy w końcu udać się do domów. Towarzysz K. odjechał a ja razem z P. szliśmy w kierunku jego mieszkania. Problem był taki że jego rodzice najprawdopodobniej mieli być w domu. Mnie zawsze taka świadomość intryguje. Plan prosty : wejść w spokoju do pokoju, nie cieszyć pyska i w miare możliwości poważnie sie przywitać. Myk do pokoju (dziwnego - jak sie później okazało). Ok możemy sie już cieszyć nowym miejscem i zapasem czasu jaki nam został bo zegarki wskazywały godzine 23:00. Nie opisywałem kim jest towarzysz P. Mamy podobne podejście do życia a zarazem odwrotne. Rozumie go a on mnie w każdej płaszczyźnie zrozumienia. Po prostu wiedziałem np co myśli gdy jego wzrok utkwił w obraz monitora - bo przy kompie delektowaliśmy się szybszym taktowaniem naszych mozgów - a jego oczy i mimika twarzy zupełnie ze sobą nie wspołgrały. Wtedy postanowiliśmy znów raczyć się szarym dymem. Ja i P. nie pamiętamy podobnego dialogu między sobą. Był nim smiech. Obojętnie co byśmy do siebie powiedzieli, odezwem był śmiech którego nie było rady opanować !! A jego parents za scianą. Czym bardziej chcieliśmy sie uspokoić tym bardziej było to trudniejsze. P. często myślał o dziewczynie z którą bardzo sie poróżnił niedawno. Rozmawialiśmy o tym często w tamten dzień i wcale mi to nie przeszkadzało, rozumiałem go, jak zawsze. Kilka zastrzyków wdechowych. Śmiech napełnia jego pokój ale już potrafimy nad nim panować. Techniczny nokaut był godziną 2;00, poszliśmy spać. Pogadaliśmy jeszcze chwile tzn.. pośmialiśmy się :D i zapadłem w głęboki sen.
Chce dodać ze ten raport to zaledwie maleńki procent opisu całej podróży.
- 12270 reads