Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

padaczka, urwany film i kara za głupotę

padaczka, urwany film i kara za głupotę

Przeżycie to było naprawdę niesamowite... Znalazłem na ulicy paczkę tramadolu 200 mg retard. Napaliłem się na "opioidowy trip życia" i całkowicie zapomniałem o "padaczkogennym" działaniu tramadolu.

Tabletki kruszyłem, aby wchłaniały się szybciej. Najpierw zjadłem 800 mg, ponieważ miałem tolerancję na opioidy (kodeina poniżej 480 mg mnie nie robi, pomimo przerw i abstynencji).

Mało co czułem po tych 800 mg. Choć je skruszyłem, postanowiłem bezpiecznie poczekać dwie godziny do dorzutki (200 mg, jedna tabletka). Upewniłem się, że do godziny w pełni "wchodzi" i mogę dorzucać bezpiecznie. Spożyłem więc trzy dorzutki co godzinę – 200, 200 oraz 400 mg.

W sumie w ciągu 5-6 godzin zjadłem 1600 mg tramadolu o powolnym uwalnianiu, pokruszonego i spożytego w formie zawiesiny (mała ilość wody).

Przez ten cały czas leżeliśmy z X przytuleni, przysypiając, przeżywając krótkie nody, zatapiając się i bawiąc w świecie opioidów. X wzięła tylko 200 mg i czuła się źle, nie lubi opioidów, więc wypiła piwko i leżeliśmy dalej.

Tutaj zaczyna się koszmar.

Leżę, nodduje, nic się nie dzieje... Nagle... To było jak teleport. Leżę, leżę i nie mija mrugnięcie okiem i wszystko się zmienia. Siedzę i jestem cały zarzygany, łóżko jest zarzygane na czterech rogach dokładnie (WTF?) a ja jestem wycieńczony, dalej rzygam, ledwo trzymam przytomność...

Nie wiem co się stało!

Oczywiście X była obok i wszystko widziała. Nagle, bez powodu, podniosłem się do pozycji siedzącej i złożyłem ręce w pięści. Zacząłem je z całej siły wgniatać w policzki, a z ust leciała mi piana... Po chwili upadłem do tyłu i zaczęła się padaczka. Czwarta w moim życiu, na szczęście wszystkie były po narkotykach i na trzeźwo nic takiego się nie dzieje..

Drgałem podobno 10 minut (znając X, to zapewne było maksymalnie 2-3 minuty). Krzyczałem jakieś losowe słowa, przeklinałem, itd. Potem drgania ustały, a ja podnosiłem się co jakiś czas i rzygałem w różne miejsca. "Przykleiłem się" dopiero w trakcie tych wymiotów. 

Nie pamiętam z tego ataku nic, dosłownie nic. Nie mam ani jednej klatki obrazu w umyśle... W poprzednich atakach epilepsji pamiętałem cały początek i minimum połowę ataku. Tutaj nie ma NIC! Zero wspomnień, nic!

Cóż, jestem głupi i nie zabezpieczyłem się przed padaczką, mimo, iż środki do tego nie są wcale trudne do zdobycia...

Przez niecałe trzy dni miałem problemy gastryczne oraz nie mogłem schylać głowy ani szybko nią ruszać, bo padałem na ziemię szybko, jakbym zasłabł na zawołanie... To było dziwne, ale na szczęście minęło. Poza tymi problemami nic więcej się nie stało, choć oczywiście takie wydarzenie zostaje z człowiekiem na stałe i zawsze coś zmienia...

UCZCIE SIĘ NA CUDZYCH BŁĘDACH
OGRANICZAJCIE RYZYKO
CZYTAJCIE ULOTKI
POSZERZAJCIE WIEDZĘ
BĄDŹCIE BEZPIECZNI!

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
28 lat
Set and setting: 
super
Ocena: 
Doświadczenie: 
w sumie... wszystko poza większością rc
apteka: 
Dawkowanie: 
1600 mg "na raty"
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media