Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

po tamtej stronie (bill)

detale

Substancja wiodąca:
Apteka:
Dawkowanie:
Dużo za dużo
Rodzaj przeżycia:
Wiek:
20 lat
Doświadczenie:
tytoń, kofeina, tripolidyna, hydroksyzyna, hiperycyny, rysperydon, tioradyzyna, valeriana, narkoza, adrenalina, alkohol, marihuana, haszysz, pseudoefedryna, efedryna, kodeina, dxm, dimenhydrinat, benzydamina, temazepamum, diazepam, klonezapam, zolpidem, tramadol, kratom, gałka, klej, bieluń, muchomor, metkatynon, xtc, amfetamina, lsd, dob

po tamtej stronie (bill)

11.03.2008

Słowo wstępu:

Kursywą będą opisane fragmenty, których nie pamiętam, a znam z opowieści.

Opis tripa jest opisem fragmentu brutalnie przerwanego ciągu opoidowego, na który składał się kratom, kodeina i tramadol, którego zażyłem niecałe 5 gram w ciągu 2 dni, tego dnia pół grama w pracy i niecałe 2g jednorazowo po powrocie do domu (1,7g bodajże). Tak duże dawki nie wynikały (tylko) z mojej wrodzonej głupoty, ale z tego, że rzeczona substancja działa na mnie nad wyraz słabo.

Po spożyciu tej końskiej dawki tramadolu tradycyjnie zasiadłem przed komputerem w oczekiwaniu na „high”. Po ok. godzinie od spożycia poczułem (bardzo mizerne) efekty. W sumie to zmuliło mnie i poszedłem spać. Miałem coś na kształt noda.

Spałem jak zabity kilka godzin. O bliżej nieokreślonej (późnej) porze zaczęło się dziać coś niedobrego. Dostałem drgawek i zacząłem toczyć piane z buzi. Moi współlokatorzy (wiedzący o moim „hobby”) zareagowali natychmiast (czemu prawdopodobnie zawdzięczam to, że mogę się teraz podzielić z Wami tą historią). Zadzwonili na pogotowie i przewrócili mnie na bok. Pogotowie przyjechało w ciągu kilku minut. Cały czas miałem bardzo silne drgawki i 5 dużych i silnych mężczyzn (3 sanitariuszy i 2 lokatorów) nie było w stanie mnie utrzymać na tyle spokojnie, żeby wbić mi wenflon.

Ocknąłem się otoczony przez sanitariuszy, nie wiedziałem co się dzieje i zacząłem się szarpać, jednemu podobno dałem w mordę, ale pamiętam to jak przez mgłę. Tak samo zresztą jak podróż do szpitala, a właściwie do akademii medycznej. Pewnie to przez dożylnie podany diazepam, po którym poczułem się boooosko.

Po dotarciu do akademii dostałem kolejnego ataku padaczki, tym razem z zatrzymaniem oddechu i pracy serca (na kilkanaście sekund). Krótko mówiąc umarłem na te kilkanaście sekund. Ale dzielni pracownicy naszej wspaniałej służby zdrowia się spisali i nie pozwolili mi umrzeć (chociaż zapewne najchętniej by pozwolili).

Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem po odzyskaniu świadomości, była skrzywiona twarz młodego lekarza wyrażająca skrajne obrzydzenie. Nie omieszkał mnie poinformować, że byłem trupem przez kilkanaście sekund i jak się nie zmienię skończę jako brudny narkoman na dworcu i że w sumie i tak bez sensu było ratowanie mnie i lepiej by było dla mnie gdybym zdechnął. Nie raczyłem na niego nawet spojrzeć i kazałem mu przynieść wypis ze szpitala. On powiedział, że zostaje 24h na obserwacji. Ja powiedziałem, że nie ma prawa mnie trzymać wbrew mojej woli i ma w tej chwili przynieść wypis. On palnął coś w stylu „Nigdzie nie idziesz, ćpunie!”. Tego mi było za wiele … Nie byłem w najlepszej formie, a ten pierdolony konował doprowadził mnie do pasji … Zerwałem się z łóżka, stanąłem tuż przed nim, spojrzałem mu głęboko w oczy i powiedziałem, że wyjdę z tego szpitala, czy tego chce czy nie i rozpierdol wszystko i wszystkich, którzy spróbują mi w tym przeszkodzić. Pan doktor z lekka pobladł i kazał (już wyraźnie grzeczniej) mi chwilkę poczekać. Po chwili przyszła Pani psychiatra, zadała mi kilka debilnych pytań, podpisałem parę papierków i wyszedłem na ulice. Było już po 24, więc jedynym sposobem na dotarcie do domu był buting. Dotarcie do domu zajęło mi ok. 1,5 godziny szybkim marszem (dzięki bogu którego nie ma, ale o tym za chwilę bez dalszych przygód). W domu byłem ok. 3 w nocy, na chwile w kime i rano o 6 pobudka do roboty. Po robocie metkatynon z DXM,  ale to już inna historia …

Kilka słów refleksji:

Czy ta przygoda mnie czegoś nauczyła? Tak. Tego, że opiaty zdecydowanie nie są dla mnie. Zamierzam spróbować jeszcze tramadolu dożylnie, spróbować heroiny (morfiny jak uda się zdobyć i poppy tea jak uda się zdobyć mak) czasami nagrzać się ogromną ilością kodeiny i to tyle, jeśli chodzi o opiaty. Zostanę przy psychodelikach i stymulantach. Najbardziej mi żal prawie 15 gram tramadolu, które mi zniknęły z szuflady (razem z pierdołami typu bletki, filtry, itd.) Pierdolone, skurwysyńskie, szpitalne, złodziejskie kurwy. Pewnie się wszyscy wesoło nagrzali jak świnie.

Najgorsze, że o wszystkim dowiedzieli się moi rodzice, którzy robią mi teraz problemy (oczywiście jestem dorosły i niezależny, ale wiecie jak jest). Rodziców poinformowali moi lokatorzy. Nie mam im oczywiście za złe, bo uratowali mi życie i zrobili to dla (wg nich przynajmniej) mojego dobra. Kilka osób mnie pytało, czy widziałem tunel, światło, Boga, boga, cokolwiek. Odpowiedź brzmi nie. Bzdury, bajki, pierdoły. Nie ma żadnego światła, tunelu, boga, Boga, sroga. Jest pustka. Idealna, piękna pustka. Próżnia. Nie da się tego stanu opisać. Trzeba go „przeżyć” (albo i nie). Nie ma totalnie nic. Eh i tak nie zrozumiecie.

To by było na tyle, jak mi przyjdzie jeszcze coś do głowy to dopiszę. Jak ktoś ma zamiar pisać, że to co zrobiłem było głupie, że ja jestem głupi, itd. może sobie śmiało darować – i tak mam to w piździe.

Pozdrawiam
Bill

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
20 lat
Ocena: 
Doświadczenie: 
tytoń, kofeina, tripolidyna, hydroksyzyna, hiperycyny, rysperydon, tioradyzyna, valeriana, narkoza, adrenalina, alkohol, marihuana, haszysz, pseudoefedryna, efedryna, kodeina, dxm, dimenhydrinat, benzydamina, temazepamum, diazepam, klonezapam, zolpidem, tramadol, kratom, gałka, klej, bieluń, muchomor, metkatynon, xtc, amfetamina, lsd, dob
Dawkowanie: 
Dużo za dużo

Odpowiedzi

Prawdziwy psychonauta, który napisze raport nawet ze swojej śmierci. ^^
Może tr posłuży innym jako przestroga.
Dziwię się tylko Hennessy, że pomimo takich niemiłych przygód zamierzasz kontynuować "zabawę" z opioidami...

nie hennessy, kiedyś na [h] były TR, a potem powstało neuro, a te pierwsze raporty trzeba było przenieść, a hennessy tylko przekopiował i napisał w tytule (w nawiasie) nazwę autora ;)

a trampek ma właściwości padaczkowe, dlatego może kontynuować zabawę z opio (żeby zaprzestać brania opio trzeba naprawdę ostro pierdolnąć o dno, żeby się dało jakoś odbić) 

też podobnie wylądowałem w szpitalu xD ale wtedy to chciał ponoć pobić wszystkich xD

ale to nie po tamadolu tylko po antydepresantach 

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media