Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

moje ukraińskie las vegas parano

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Dawkowanie:
1 Blotter (ok.1,5x1,5 cm), wiadro, piwka
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Nowe miejsce, starzy koledzy, nastrój mocno przygodowy, luźny :)
Wiek:
21 lat
Doświadczenie:
Nikotyna, Alkohol, Marihuana, Gałka Muszkatołowa, DXM, Kodeina, Amfetamina, Mieszanki Ziołowe(shiva), Psychodeliczne Trufle, Salvia Divinorum

moje ukraińskie las vegas parano

Siemanko! Będzie to mój pierwszy TR z wyprawy do mojego dobrego kumpla na Ukraine, która odbyła się jakieś 2 lata temu (wakacje, 2014)

 Mój kumpel O. mieszka tam już od kilku dobrych lat, poznał żonę i rozkręcił biznes, byliśmy zawsze dobrymi ziomkami a nie widzieliśmy się baaardzo długo. Mieszka w mieście nie dużym ale bardzo przyjemnym. Po latach zaproszeń i obiecywanek dałem mu się namówić na trzydniowe odwiedziny, jechał do niego inny nasz wspólny koleżka B, więc transport miałem załatwiony, jeszcze tylko zwolnienie z roboty i nic nie stało na przeszkodzie.

 

Dzień 1

 8:00 Wyjazd do naszych wschodnich przyjaciół! Już od początku czułem, że będzie to udany trip, piękna pogoda, fajna furka, nawet palić można w samochodzie!

Zacząłem spokojnie od piwerek, bo zamierzeniem naszego wyjazdu było upić do nieprzytomności tanią ruską wódą i chodzić po barach, jakże się pomyliłem...

Podróż przebiegła bez większych przygód oprócz 3h postoju na granicy, ale nawet to nie zepsuło nam dobrego humoru. Małe pieski wyglądajce na bezdomne już po ukraińskiej stronie granicy okazały się antynarkotykowe, w życiu byście nie podejżewali kundelka o takie akcje, nie to co nasze owczarki. Byliśmy czyściuteńcy, więc wiechaliśmy na obce tereny. Mieliśmy jakieś 250 km do pokonania, 100 normalną drogą do Lwowa (elegancka autostradka wybudowana na euro 2012) i następne 150 po okrucieństwie. No nic, jak już wspominałem furka była niezła, więc dojechaliśmy do celu bez większych utrapień. Przywitał nas O. z małżonką, która tylko czekała żeby nas poznać, przywitaliśmy się i szanowna koleżanka pojechała na weekend do mamusi na wieś, ale się złożyło! ;) O. zaprosił nas na górę, ja i B. zgarneliśmy klamoty i wbijamy do mieszkanka które od razu mi się spodobało. Dostaliśmy z B. wspólny pokój, zrzuciliśmy graty i idziemy do salonu. Opis tego miejsca jest ważny, bo było to moje pierwsze "psychodeliczne gniazdo". Pokój był ciemny, bordowa tapeta z falistym złotym wzorem, czarna kanapa i fotel, ciemnoczerwone zasłony i stół z palet. oczywiście pomalowany na czarno. Oprócz tego standardzik, książki, tv magnetofon i mnóstwo kaset które O. dostaje za grosze na ukraińskim rynku, wiele z tych kaset towarzyszyło nam w podróży, od Wu Tang, Paktofonike przez Charliego Parkera kończąc na Jefferson Airplane. Gdy już rozsiadliśmy się wygodnie, O. wyciągnął po szklaneczce, nalał nam wódeczki i poszedł do swojego pokoju, po chwili wrócił wręczajać mi samarkę majeranku. Pytam się OCB a on mówi, że to "plan"(czy jakoś tak) i że to się normalnie tam pali, że to normalna trawka. Pokruszone na proszek zielone gówno?! Podobno są to zmielone łodygi, liście i topki. Dałem się przekonać i w smaku rzeczywiście smakowało jak liście (czyli CH****O),  spaliliśmy po 5 wiader (naprawde słabe gówienko) i już połączenie browarków z podróży, szklaneczki wódeczki i "planu" dało całkiem fajny efekt, mógłbym nawet powiedzieć, że sie delikatnie upaliłem. Do końca dnia piliśmy wódeczke i paliliśmy to dziwne zielone.

 

Dzień 2

Poranek był ciężki ale po piwku od razu jakoś przyjemniej. Gdy wstałem z B. nikogo nie było w domu, puściliśmy kaseciaka i zrobilismy śniadanko gdy nagle wpadł O. cieszący się jak debil, zaczął krzyczeć "MAM MARKI, MAM MARKI!" Zdziwiliśmy się trochę skoro w niemczech euro, ale po krótkim wyjaśnieniu okazało się, że chodzi o kartoniki. Powiedział, że to 25i nbome, poczytaliśmy trochę i niewiele myśląc już siedzieliśmy z kartonikami pod jęzorami. O. puścił Wu Tang, odpalił kadzidełka, zasłonił firanki i zaczęliśmy rozmawiać. Był to mój pierwszy prawdziwy psychodeliczny trip, miałem już jakieś doświadczenia z szałwią, ale chyba jakąś trefną widząć co goście wyprawiają na filmikach na YT. Miesjce było idealne, bezpieczne i ze świetną muzą. Była godzina koło południa (to było dawno, mogą być drobne nieścisłości czasowe ale chronologia zostanie zachowana ;))

T  0h - Przyjeliśmy pod język każdy po blotterku, dziwny smak.

T  +1h - Nic. Zaczeliśmy się zastanawiać czy to nie jakieś gówno wćiśnięte w ręce obcokrajowca, ale jestśmy cierpliwi więc siedzimy i czekamy.

T +2h - Kiedy już prawie zwątpiliśmy w nasze kartoniki, paląc fajeczke na balkonie zacząłem czuć się dziwnie smęczony. Nie chciało mi się spać ale zacząłem ziewać, rozciągać się, jak bym co dopiero wstał, chłopaki nadal nic nie czuli, może tylko B. był trochę bardziej markotny.

T +2:15h Myśli! W trakcie rozmowy z chłopakami zaczął mi się delikatnie plątać język, nie pamiętałem co chciałem powiedzieć bo już miałem kilka nowych pomysłów w głowie. Myślałem, że pierwszy mój raz z taką substancją będzie tylko fajnymi halunami przy dobrej muzie a ja nie mogłem się uspokoić, cały myślałem. O. coś się tam podśmiechiwał a B. zamilkł totalnie.

T +2:30 - 3:00h Cały czas się nad czymś zastanawiałem, byłem całkiem zlany potem, poszedłem do łazienki, zobaczyć jak wyglądam, nie mogąc się uwolnić od myśli, zobaczyłem że jestem lekko blady, oczy w normie. Wróciłem do ciemnego salonu i wtedy O. zrobił najlepszą rzecz jaką mógł. Puścił album Jefferson Airplane "Surrealistic Pillow". Siedzieliśmy i po chwili zacząłem dostrzegać falujące złote fale na bordowej tapecie. No ku**a, cieszyłem się jak dziecko, pierwsze w życiu prawdziwe halucynacje! Mętlik w głowie niemiłosierny, ale mogłem kontaktować. Rozmowa ze mną prawdopodobnie wyglądała jak rozmowa z gościem któremu znieczulili język i tak śmiesznie sepleni, wpadłem na pomysł! Idziemy na miasto! O. przyjął wiadomość entuzjastycznie a B. siedział na fotelu i nawet nie zareagował, dopiero po kilku minutach udało mi się ustalić, że on nigdzie nie idzie i że jest mu tu dobrze. No ok pomyśleliśmy! Patrząc z persperktywy było to strasznie głupie zostawiać kumpla, prawdopodobnie najbardziej porobionego na wysokim piętrze wierzowca w obcym kraju, no ale wtedy o tym nie myśleliśmy.

T +3:30h Gdy w końcu wypełzliśmy z pieczary, oczywiście po skończonym albumie Jefferson Airplane, byłem wniebowzięty! Kupiliśmy po piwku regionalnym (plastikowa butla 1,5l, właściwie nie wiem jak on to zrobił bo ja byłbym w stanie dogatać się pewnie tylko z...(polecam zapoznać się z Panią Bixa Muda na yt;)) i poszliśmy jakieś 500m od mieszkania O. nad ZAJEBISTE jeziorko w środku miasta! Piękne, duże miejsce i dużo ludzi, nie bardzo mi się to uśmiechało zwłaszcza, że dookoła jeziorka śmigała sobie Milicja. O. tylko się uśmiechnął i po kilku minutach siedzieliśmy przy piwku nad jeziorkiem na mniej zaludnionym brzegu. Piwerko mi nie wchodziło niemiłosiernie, chciało mi się trochę żygać po kilku pierwszych łykach. Wypaliłem przez cały dzień tylko kilka papierosów, utkwiło mi to w głowie bo normalnie palę jak Hummer H3, wracająć do jeziorka, jak można było się domyślić zaczepiła nas milicja słysząc obce akcenty. Zaczęli z nami gadać, ZE MNĄ również, co napędziło mi sporego stresa, musiałem wyglądać jak zombie bo gość się pytał O. czy wszystko ze mną w porządku. Jednak po chwili gadania (byliśmy w podobnym wieku) zacząłem luzować, nadal milion myśli na sekundę ale już trzeźwiej, tak mi się wydawało do momentu gdy nie zaczęły im się wydłużać głowy, wyglądali jak elfy. Zapomniałem już o tamtych falujących złotych wężach z przed ponad godziny (wydawało mi się jak by minęło co najmniej kilka), ale byłem na to przygotowany, cały czas wiedziałem, że to tylko urojenia, mocno zabawne, ale tylko, więc nie zacząłem się śmiać ani histeryzować, po porstu już na nich nie spoglądałem. O. pożegnał stróżów prawa po czym poszliśmy na miasto bo czułem, że mi lepiej.

T +4:00h Droga się ciągnęła tak jak ciągnęły sie mi obrazy przed oczami i mój mózg pociągany w różne strony. To był zły pomysł, główna zamknięta ulica miasta, taki krótki deptak, bary srary itp. Mnóstwo ludzi bo sobota, siedliśmy obok chłopaków grających na bębnach, swoją drogą nie spodziewałem się spotkać dredziarzy w UA, myślałem, że to dużo bardziej restrykcyjny kraj no ale na moje szczęście się przeliczyłem.

T +4:30h Ponowny natłok myśli już trochę uspokojonych i kolejna rozciąganka w oczach, dziwne a zarazem przyjemne uczucie odrealnienia ale bycia w centrum społeczeństwa, siedziałem, rozmyślałem i wymyśliłem! Dawaj O. wrócimy do mieszkania sprawdzić co się dzieje z B. To była taka trochę wymówka bo czułem się już troche za dziwnie i chciałem wrócić do bezpiecznego, ciemnego pokoju z elegancką muzą.

T +5:00h Upocony jak świnia, zmęczony jak nigdy (przeszliśmy max 2 km) wdrapywałem się na któreśtam piętro (5-6, nie pamietam) schodami bo jeszcze winda nie zdążyła być zainstalowana. Wbijamy do mieszkania i widzę jak B. maluję na pudełku po pizzy. Malował oczywiście długopisami i zakreślaczem, bo więcej przyborów artystycznych O. w domu nie miał. Nawet nie zauważył jak weszliśmy ale musiał trochę ożyć skoro zmienił kasete. Przywitaliśmy się a B. zaczął się cieszyć jak by nas nie widział lata! O. przyniósł obrzydliwego "plana" i to był strzał w dziesiątke! Po wiaderku nastąpiło apogeum wieczoru, nigdy się tak nie zdziwiłem jak wszystko zaczęło się kołysać, usiadłem na fotelu i zasłuchałem się w potęge jazzu. Wszystko tak falowało, złote węże po ścianach jeszczę bardziej wyzwolone, myśli, myśli. To było to co najbardziej mi się spodobało w tym tripie, inne myślenie. Zawsze myślałem, że bardziej będę zwolennikiem halucynacji, fraktali itp. ale to nic w porównaniu z tym co mamy w głowach. Byłem bardzo zdumiony tak dobrym samopoczuciem, zwłaszcza gdy jak usłyszałem że O. ma te marki to coś jakby mi stanęło w gardle i poczułem się delikatnie zesrany.

T +6:00h Dalsza część podróży wyglądała podobnie, przez kilka godzin gadaliśmy aż do wykończenia przypalając zielonym gównem, kontemplowaliśmy obrazek B. Czułem się strasznie przedmuchany całym tym szalonym dniem ale byłem bardzo szczęśliwy, cieszyłem się, że moja inicjacja odbyła się w gronie najlepszych ziomków, w niesamowitym, nieznanym miejscu, przy pięknej pogodzie i ludziach.

T +x Po położeniu się do łóżka, jeszcze długo, choć nie wiem jak bardzo krzątały mi się myśli w głowie nie dające mi zasnąć ale nie było to nic strasznego, po prostu sobie długo leżałem i rozmyślałem aż obudziłem się następnego ranka gdy już nie czułem się tak świetnie. Jednak piwko z rana jak zwykle pomogło ;)

 

 Największe wrażenie to zmiana myślenia, na szersze, inne, gęste. Same halucynacje wzrokowe zrobiły na mnie wrażenie ale nie aż takie jak bym się tego spodziewał, myślałem że zobaczę rzeczy nowe a nie porozciągane, co i tak przyniosło mi sporo frajdy. Użyję pewnie jeszcze kiedyś tego specyfiku, żeby znowu tak pomyśleć.

 Pozdrawiam wszystkich! Shampan elo!

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
21 lat
Set and setting: 
Nowe miejsce, starzy koledzy, nastrój mocno przygodowy, luźny :)
Ocena: 
Doświadczenie: 
Nikotyna, Alkohol, Marihuana, Gałka Muszkatołowa, DXM, Kodeina, Amfetamina, Mieszanki Ziołowe(shiva), Psychodeliczne Trufle, Salvia Divinorum
Dawkowanie: 
1 Blotter (ok.1,5x1,5 cm), wiadro, piwka

Odpowiedzi

O co Wam chodzi z tymi gwiazdkami w wulgaryzmach? W szkole Was tak teraz uczą?

Nie, w szkole powinni człowiekowi gładko wklepać, że "chuj" piszemy przez "ch". :D Ja myślę, że to efekt telewizji i filmów z napisami.

Fear and loathing in Las Vegas najlepszy film ever

Skąd wytrzasnąłeś taką płachtę?

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media