Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

historia mojego upadku po acodinie

historia mojego upadku po acodinie

Historia mojego upadku po Acodinie.

 

Raport z ponad 6 lat ćpania.

 

 

 

Witajcie, dzisiaj a dokładnie dnia 17 stycznia 2019 roku spisuję ten raport. Jest to bardzo dziwny okres mojego życia i w związku sam raport może wyjść mi dosyć chaotyczny ale na pewno nie będzie bezwartościowy. Będzie to też dość intymne ale mam ogromną chęć podzielenia się swoimi doświadczeniami.

 

Postaram się tutaj opisać ostatnie 6 i trochę lat mojego życia. Stosunkowo niedawno skończyłem 22 lata więc jestem dość młody ale niech was to nie zrazi. Przez te kilka lat zdążyłem zwiedzić przedziwne zakamarki mojej psychiki i czuję, że cienka linia dzieli mnie od samego dna.

Postaram się to zrobić dość zwięźle i zależy mi aby ten raport był przestrogą dla osób które jeszcze nie wpadły w silne uzależnienie psychiczne od tych magicznych tabletek.

 

Zaczęło się u mnie dość niewinnie chwilę przed tym jak wybiło mi 16 lat. Szukałem czegoś w internecie i tak trafiłem na hyperreal’a a tu z kolei przeczytałem o dxm. Spróbowałem na pierwszy raz 150mg i już wiedziałem, że na jednym razie się nie skończy ale jeszcze wtedy wierzyłem, że na pewno nie dam się uzależnić.

 

I tak wpadłem od razu w swój pierwszy ciąg dexowy który trwał około 6 miesięcy(1 klasa technikum). Brałem maksymalnie do 5 razy w tygodniu praktycznie co tydzień. Bardzo powoli zwiększałem dawki. Zacząłem, jak już wyżej wspomniałem, od 150 mg i średnio po kilku tygodniach podnosiłem ilość o 5 tabletek aż doszedłem do ilości 30/35 czyli do ok 500 mg.

Takich cugów było jeszcze wiele ale o tym później.

 

W tamtym okresie brałem w przeróżnych okolicznościach. Chodziłem naćpany do szkoły nawet po 300-450mg. Do dziś nie rozumiem jak osoba ważąca w okolicach 53kg mogła bez żadnych przeszkód funkcjonować w szkole w takim stanie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o dorzucaniu które niweluje wymioty więc często też w szkole chodziłem wymiotować do toalety.

 

Naćpany chodziłem do kumpli, naćpany nawet byłem u babci. Chciałem w tym stanie zwiedzać i doświadczać. Nie chciałem być trzeźwy.

 

Zmiana jaka pojawiła się w moim zachowaniu na pewno była zauważalna ale i tak nikt z początku nie interweniował. Dopiero po 6 miesiącach gdy już nawet nie sprzątałem opakowań po tabletkach z pokoju moi rodzice zobaczyli, że coś jest nie tak i skończyło się na poważnej rozmowie, moim płaczu i na obietnicach poprawy.

Poza dxm próbowałem też marichuany parę razy więc poza opakowaniami rodzice znaleźli też fifki ale skupię się tu tylko na acodinie bo to on zdominował moje życie.

 

Doświadczyłem wtedy wielu dziwnych mistycznych dla mnie wydarzeń. Zdarzało mi się w miejscach publicznych wychodzić z ciała i obserwować wszystko z góry. W moim mniemaniu wychodziłem z jakiegoś matrixa ale możliwe po prostu, że traciłem kontakt z rzeczywistością.

 

Gdy wspominam tamte czasy mam wrażenie, że to był najpiękniejszy okres mojego życia.

Jeśli ktoś zastanawiałby się skąd miałem na to ćpanie tyle pieniędzy to odpowiedź jest bardzo prosta. Od wielu lat oszczędzałem jakbym podświadomie wiedział, że pieniądze do czegoś będą mi potrzebne. Na tabletki wydawałem wszystko. Przez te wszystkie lata wydałem na nie lekką rękom wiele tysięcy, które pochodziły także z moich późniejszych pracy zarobkowych.

 

Stopniowo miałem coraz mniejszą motywację do zewnętrznych aktywności i coraz bardziej się izolowałem. Interesowałem się duchowością, rozwojem i chciałem poznać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Acodin miał mi w tym pomóc.

 

W czasach technikum miałem jeszcze kilka takich już mniejszych prób zażywania gdzie dużo lepiej się kryłem tak, aby nikt się nie zorientował. Jednak były to tylko jakieś pojedyncze razy. Więc miałem wrażenie, że nałóg mnie opuszcza, aż do podjęcia moich pierwszych studiów gdzie przypomniałem sobie o moim kochanym leku na kaszel.

 

Na mojej pierwszej sesji popłynąłem i zacząłem znów regularnie brać i wpadłem tym samym w stan jakiejś dziwnej manii(oczywiście jest to tylko moja autodiagnoza).

Olałem studia całkowicie i przez jakiś miesiąc oszukiwałem rodziców, że radzę sobie okej gdy ja w tym czasie traciłem poczucie realności. Rzuciłem studia, rodzice się dowiedzieli, ja zacząłem szukać pracy.

Znalazłem ją i w międzyczasie oddawałem się wielu nowym pasjom, o których nigdy nie miałem pojęcia. Oczywiście cały czas przy tym będąc pod wpływem dxm.

 

Muszę wam powiedzieć, że zanim spróbowałem tego leku byłem dość nieśmiałą i skrytą osobą. Jednak dzięki niemu nabywałem pewności siebie i przełamywałem schematy w swojej głowie.

Zacząłem chodzić na imprezy, kontakty z ludźmi mi się polepszały. Wszystko szło do góry. Malowałem, pisałem książkę i opowiadania, uczyłem się nowych rzeczy, czytałem masę książek, trenowałem tak jak nigdy wcześniej. Acodin był moim lekiem na wszystko. Czułem się jak bohater filmu „Jestem Bogiem” albo bohaterka „Lucy”. Latałem ponad ziemią.

Flirtowałem z kobietami. Nie czułem kompletnie żadnych ograniczeń.

 

Czułem się coraz silniejszy, aż do wakacji, kiedy to wszystko runęło.

W pracy było coraz gorzej,parę razy byłem tam na afterglow po dxm i miałem dziwne schizy. Znów mentalnie byłem na dnie. . W końcu rzuciłem pracę, zacząłem mieć myśli samobójcze i w końcu targnąłem się na swoje życie.

 

I tak trafiłem do psychiatry i psychologa gdzie zacząłem terapię indywidualną. Najlepsze jest to, że od czasu tej sesji na studiach praktycznie dxm towarzyszy mi wciąż i nawet podczas terapii ćpałem. Oczywiście nikt się tego nie domyślił, a brałem ilości trochę większe niż kiedyś. Podchodziły one już do 900 mg co na moją masę ciała która podczas ćpania spada do 50 kg to jest sporo. Brałem takie ilości często. Stwierdzono mi zaburzenia osobowości ale to nie jest ważne ponieważ i tak gadałem jakieś pierdoły, ponieważ kłamanie wychodzi mi bardzo łatwo. Chyba nabyłem jakiegoś rodzaju niewrażliwości i mogę mówić cokolwiek komukolwiek patrząc się prosto w oczy i nawet nie mrugnąć. Przypominam że kiedyś byłem tak nieśmiały, że nie potrafiłem w ogóle patrzyć się ludziom w oczy.

 

Mam za sobą np. miesiąc ćpania dzień w dzień znacznych ilości bez ani dnia przerwy. Takie cugi to dla mnie normalna rzecz.

 

Moją ówczesną terapeutkę wspominam bardzo miło ale wiedząc, że raczej mi ona nie pomoże załatwiłem sobie miejsce na terapii grupowej. W sumie przerobiłem 6 intensywnych miesięcy takiej terapii(po 5 dni w tygodniu) i tam również oddawałem się swojemu nałogowi. Podczas tej terapii poznałem wiele interesujących osób i stałem się jeszcze bardziej śmiałą i komunikatywną osobą.

Zrozumiałem wiele schematów swojej psyche i na pewno trochę mi ta terapia pomogła.

 

Nikt mnie nie nakrył na braniu ponieważ bardzo się wycwaniłem. Nie brałem już w ciągu dnia, tylko w większości nocami. Bardzo dbałem o to aby sprzątać po sobie wszystko i, żeby nie zostawić ani jednego dowodu. W pewnym sensie śmieszy mnie to jak wszyscy wokoło są zaślepieni i jak nikt wciąż tego nie zauważył. Chyba złapałem też jakieś zaburzenie obsesyjno-kompulsywne ale to w sumie bardzo mi się przydaje.

 

Jestem przekonany, że bardzo duże znaczenie w tym wszystkim ma fakt, że ćpałem w okresie gdy dojrzewał mój organizm i z pewnością jakoś musiałem zaburzyć cały ten proces. Jestem tego pewien ponieważ to czuję i widzę. Widzę jak z osoby wrażliwej i ludzkiej stałem się osobą która praktycznie wszystko i wszystkich ma gdzieś. Stałem się osobą której w życiu bym nie zaufał.

 

Podczas ostatnich lat ćpania zacząłem dochodzić do bardzo dziwnych wniosków. Mam głębokie przekonanie, że żyjemy w jakieś symulacji. Zwiedzałem bardzo dziwne astralne miejsca i widziałem dziwne istoty.

Pod wpływem dxm podpisywałem pakty z szatanem, które oznaczałem własną krwią(piszę poważnie), bawiłem się tabliczkami ouija. Robiłem dziwne rytuały.

Często miewałem halucynacje i wrażenie, że ktoś jest przy mnie. W tym momencie mam silne wrażenie, że naprawdę zrobiłem coś czego robić nie powinienem ale nie cofnę czasu.

 

W tym momencie wciąż zażywam ten środek i w żaden sposób nie jestem w stanie przestać. Jestem na kolejnym kierunku studiów który prawdopodobnie także porzucę. Mam w planach spakować plecak i zostawić wszystko za sobą. Ten raport jest swego rodzaju próbą zamknięcia pewnego etapu. Już zacząłem się szykować do podróży więc prawdopodobnie skończę nie wiem gdzie. Nie wiem co się będzie ze mną działo ale wiem, że nie czuję się już zdolny do życia w tym systemie.

 

Być może zniszczyłem sobie psychikę, a być może w końcu przejrzałem na oczy.

Wczoraj po dxm poszedłem pod prysznic i dostałem dziwnych drgawek. Słyszałem głosy dochodzące ze ścian mówiące coś o tym, że jedzie pogotowie. Wkręciłem sobie, że zaraz umrę. Nic takiego się nie stało. Robotycznym krokiem wróciłem do pokoju. Usiadłem i kolejne głosy rozbrzmiały w mojej głowie.

Nie wiem czy to się często zdarza aczkolwiek już gdzieś obiło mi się o oczy, że nie tylko ja mam takie schizy po acodinie.

 

Myślę, że prawdopodobnie skończę jako jakiś kryminalista okradający apteki w poszukiwaniu kolejnych opakowań tego ścierwa. Czuję się po części oszukany, że dałem się nabrać na coś takiego. Że dałem się omamić tabletkom. Ale wiem, że to ja jestem za to odpowiedzialny.

Mam nadzieje, że kogoś zainspiruję tym raportem do zmiany swojego życia.

 

Wstępnie zaplanowałem, udać się na północ polski pieszo/autostopem. Wiem, że może to być kolejna nastrojowa górka gdzie czuję się nie wiadomo kim i po której może przyjść dół. Ale czuję, że jest to mi dość obojętne.

 

W tym momencie piszę będąc trzeźwym, ale za niedługo dorzucę 600 mg dxm i być może coś dopiszę. Na ten moment to tyle. Dziękuję za uwagę.

 

Jednak już was pożegnam. Cześć.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
22 lat
Set and setting: 
Różne
Ocena: 
Doświadczenie: 
Dxm wiele razy, marichuana sporo razy, amfetamina kilka razy, alkochol sporo razy, parę razy tramadol, kodeina, pseudoefedryna
Dawkowanie: 
Do 900 mg

Odpowiedzi

Warte przeczytania, bardzo ciekawe, ponieważ nie usłyszy się takiej opowieści w telewizji.

W telewizji nie usłyszysz 99% historii, o których tutaj przeczytasz.

To tylko sen samoświadomości.

Wcześniej napisałem komentarz w którym zaznaczyłem, że już dobrze sobie radzę. Tak naprawdę to nie. Czułem moralny obowiązek żeby powiedzieć, że jestem na dnie mentalnym a moje życie to chaos. Nie mam nikogo z kim mógłbym pogadać więc chociaż tutaj się wyżalę. Jakby co to korzystam z pomocy psychiatry, chyba miałem jakiś epizod hipomanii(nie autodiagnozuję się). Odczuwam tak mocny psychiczny głód, że bywały chwile gdy ostatnie pieniądze wydawałem zamiast na jedzenie - na używki. Piszę to jako przestrogę, pozdro. Może ktoś będzię chciał pogadać to zapraszam. 

Kto by pomyślał, dragi nie leczą, surprice!

Nic sie stary nie martw. Ja żarłem lata. Chyba 5 kierunków po jednym semestrze odwiedziłem. Teraz mam 33, dyplom, egzamin państwowy na rzeczoznawcę niedawno zdałem. Dojrzejesz. Tylko ogarnij sobie coś po czym można normalnie funkcjonować. I za czym nie trzeba latać jak kot z pęcherzem. Osobiście polecam tramal. Dok dopisze ci SSRI, da się żyć.

Ło kuuuu nie zazdroszczę. Sam zacząłem brać w okolicach 2005 kiedy zdjęli receptę a kończyłem przy okazji ustawy 2015. Wtedy to się kupowało za 3,80 kilkadziesiąt paczek po 450mg. Robota weekendowa wystarczyła na niekończący ciąg. Teraz to jest prosta droga do finansowej ruiny.

Jestem pod wrażeniem, że udało Ci się wyjść. Mam nadzieję, że się trzymasz. To co napisałeś zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Miałam moment jedzenie sporych ilości DXM przez tydzień... nigdy nie więcej i od dawna tego nie robie. Myślę jednak, że dużo mi to dało. ŻYJ TAK JAK CHCESZ. Bądź szczęśliwy, oczywiście bez tego bo to złudne szczęście. Niech się układa dalej. Twój raport uzmysłowił mi, żebym do tego nie wracała. 

Skaczę na śmierci swoich rąk
GG : 69292936

Sancho, daj znak życia, chciałoby się z tobą skontaktować.

sancho żyjesz jeszcze? Co się z Tobą dzieje?

 

Wychodzę z roboty, bo kiedyś muszę, nie? Wsiadam w tramwaj to się ode mnie odsuwają, bo śmierdzę trupem… nawet nie wiem jaka to linia. I samotność to jest wtedy, jak każdy tramwaj jest dobry, bo gdziekolwiek nie pojedziesz to samo cię czeka

Strony

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media