Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

sąd ostateczny

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Apteka:
Dawkowanie:
DXM - 225 mg
amfetamina - łącznie ok. 1g
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
polana obok którejś z wiosek, 4-6 osób zależnie od momentu, atmosfera dobra, tj. wszyscy nafurani, nikt przesadnie napity
Wiek:
24 lat
Doświadczenie:
etanol, thc, dxm, mxe, lsd, dmt, mieszanki ziołowe, leki psychotropowe, dopalacze, research chemicals, itd.

sąd ostateczny

Jako że miało to miejsce w tamtym roku i nie jestem w stanie opisać wydarzeń chronologicznie, skupię się na samym doświadczeniu, gdyż było unikalne, i pomimo dwóch prób odtworzenia wygląda na to, że raczej nie daje się powtórzyć eksperymentalnie. Było to w listopadzie 2012, miałem jechać w pewne miejsce, w które ostatecznie nie pojechałem, sfrustrowany i z nadmiarem gotówki w portfelu zaproponowałem kumplowi wspólne ćpanie. Nie miałem ochoty na alko (jak zawsze), ani palenie(jak nigdy), po chwili negocjacji postanowiliśmy udać się do apteki celem zakupu Acodinu. Był tylko jeden. To stanowczo za mało na dwie osoby ;) Na szczęście drugi kumpel miał wolne od pracy, więc zapakowaliśmy się w auto celem pojechania w plener zapalenia zioła (które to z DXM komponuje się wybornie).

Na miejscu okazało się, że zioło dojedzie dopiero za 1-2h, my już 40 min po zażyciu, brak efektów, kumpel wyjmuje amfetaminę. "Nigdy nie łączyłem dxm z fuką, to tak się da w ogóle? Słyszałeś żeby ktoś to łączył?" - pytam kumpla jednego, potem drugiego, nikt nic nie wie. "No cóż, zostanę pionierem." To, że mieszanka ta jest wysoce kardiotoksyczna i może zakończyć się zejściem doczytałem dopiero następnego dnia - no cóż ;)

Około godziny po za życiu aco wciągam pierwszą kreskę. Nie pier**limy się, na początek giet na 4 po 250 mg na osobę. Mija pierwsza minuta. Mija druga. Czuję "ładowanie" fuki. Czuję "wejście" aco. Perfekcyjny timing - wchodzą dokładnie w tym samym czasie...

 

W tym momencie stanełem jak wryty. Niebo zrobiło się fioletowe. Świeciło. Czas zwolnił. Strumienie fioletowego światła padały na mnie oraz wszystkich zgromadzonych. "Zaczęło się!" - pomyślałem; a na myśli miałem sąd ostateczny. Serio, w tym momencie byłem święcie przekonany, że świat właśnie się kończy, to czego doświadczam doświadczają wszyscy. Czas zwolnił niemal do zera. W przeciągu kilku sekund przeszedłem przez wszystkie raje, czyśce i piekła wszystkich religii, wszystkie mistyczne krainy pośmiertne, od Hadesu po Valhallę. Następnie obrazy zaczęły wizualizować się przed oczami, niezależnie od tego czy były otwarte czy zamknięte - a wizualizowały się w formie pixelart'ów - jak ktoś widział kiedyś sprite'y ze starych gier 2d z jednokolorowym tłem, klatki animacji obok siebie na jednym rysunku - wie co mam na myśli. To były symbole. Skojarzenia, odniesienia, przedmioty, idee - było tam chyba wszystko, z czym w życiu miałem do czynienia. Zaczęły łączyć się ze sobą; w parę sekund, może minut (maksymalnie - nie byłem w stanie określić upływu czasu realnego) mój umysł przeszedł przez wszystkie możliwe połączenia tych elementów, każde połączenie dawało inny i logiczny wynik; nie sposób tego określić, ale to jak "przelecenie życia przed oczami" w trybie extended, z uruchomionym trybem diagnostycznym i rzecz jasna wszystko sudo ;)

Przez kilka sekund znalazłem się w znajomym miejscu. To ciemne pomieszczenie z ogromną konsoletą, do której podłączone jest mnóstwo "kabli". Poznałem to miejsce, byłem tu przecież już wcześniej (po potężnym przedawkowaniu Metoxetaminy - 250 mg). To centrum sterowania organizmu. Centrum dowodzenia umysłu. Miejsce bardzo niebezpieczne, idę o zakład, że przełączenie jednego kabelka zaowocować może stanem warzywka, paraliżem, czy nawet  fizycznym uszkodzeniem mózgu. Tym razem spędziłem tu więcej czasu, na tyle dużo, że udało mi się zgadnąć znaczenie jednego z suwaków ;)

Ten "suwak" to jakby częstotliwość pracy mózgu. Nie wiem jak dobrze to opisać, więc aby wszyscy zrozumieli odwołam się do powszechnie znanego i lubianego przykładu - muzyki :) Kiedy słuchasz jakiegoś kawałka (a jeszcze lepiej - tańczysz), szczególnie muzyki elektronicznej o stałym określonym bpm, mózg zaczyna w pewnym sensie pracować w rytm bitu, na tej częstotliwości. Nie wiem czy wszyscy tak mają, ale u mnie nowe myśli i przejścia pomiędzy implikacjami czy porównaniami następują szybciej przy szybszej, a wolniej przy wolniejszej muzyce. W przypadku tańca efekt tej "częstotliwości pracy" udziela się na cały organizm i jest szczególnie dobrze widoczny.

Po opuszczeniu tegoż "centrum sterowania" przez bite kilka godzin mogłem... płynnie regulować częstotliwość pracy swojego mózgu! Częstotliwość odświeżania. Od jednego cyklu na kilka sekund, do kilkudziesięciu odświeżeń na sekundę, płynnie i wedle uznania. Nigdy, przenigdy bym się nie spodziewał, że coś takiego w ogóle jest możliwe. Owszem, mechanizm jest mi znany i dzień w dzień go reguluję za pomocą muzyki, ale wtedy... to coś zupełnie innego. Nowego, świeżego, bez żadnego wysiłku. Nigdy wcześniej ani później nie doświadczyłem nic choć trochę podobnego.

Kolejnym efektem był ekstremalny wprost wzrost dopaminy. Tak mi się wydaje, tak być nie powinno. W pewnym momencie zobaczyłem konsolę. Czarną konsolę z napisem "cheats 1". Wygrałem.

Przeszedłem życie. Przeszedłem tą grę. Zaczęły wizualizować mi się listy wyników, high-score, na każdej jednej byłem wpisany na pierwszym miejscu z 9999999999+ punktami. Widziałem innych oszustów. Widziałem miliardowe, milionowe wyniki, przewagi rzędów wielkości między drugim a trzecim, pierwszymi trzema a czwartym miejscem; ale wszędzie byłem najwyżej. Z takim oszustem jak ja nikt nie miał szans; aco z fetą, serious business :P Przewaga była miażdżąca. W międzyczasie wciągnąłem kolejną kreskę. Zapuściłem muzykę - każdy dźwięk powodował skojarzenie z którymś z uprzednio widzianych pixelart'ów, był np. krab, był dźwig... I z każdym jednym dźwiękiem, jeśli tylko chciałem (a chciałem - kto by nie chciał? ;) moje ciało układało się w idealne odwzorowanie tego pixelart'a. Że też nie było mi dane pójść w tym stanie na balet - chyba rozku**iłbym parkiet... I ściany, i sufity, i sąsiednie budynki... nvm ;)

Tak czy inaczej jeszcze przez parę godzin moje serce osiągało w porywach do 200 obrotów na minutę. Uważam, że nie powinienem tego przeżyć. Takich rzeczy się nie przeżywa. Od tego dnia mam dziwne poczucie, jakbym grał w jakiś dodatek. Dodatek do życia, nie wiem, może DLC? Ja już tą grę przeszedłem. Na cheatach. Nie jestem z siebie dumny, powinienem latami zaciskać zęby i dążyć do przejścia życia uczciwie; z drugiej strony, to jedno z najistotniejszych przeżyć w moim życiu. Zarówno korelacje między symbolami, jak i "regulacja częstotliwości", dały mi potężną wiedzę na temat funkcjonowania umysłu, pozwoliły lepiej zrozumieć coś, nad czym głowiłem się już od dawna. Były w pewnym sensie brakującymi elementami układanki - do tego właśnie tymi, których w tamtym momencie najbardziej mi brakowało. Uważam, że doświadczenie to w pewien sposób mnie zmieniło. Rozwinęło, choć z perspektywy czasu myślę, że do wyciągniętych wniosków doszedłbym i bez tego, choć zajęłoby to z pewnościa o wiele więcej czasu.

 

Wygląda na to, że efekt daje się uzyskać jedynie jeśli obie substancje "wejdą" w tym samym czasie. Miewałem CEV'y po aco (np. wizualizację DNA), brałem psychodeliki, w tym DMT, lecz nawet tamte fraktaliczne wzory nijak się mają do wizjii, czy też objawienia, jakie spotkało mnie tamtego dnia. Nie polecam eksperymentować z tym mixem na własną rękę; jeśli jestem kotem, śmiało mogę odjąć sobie jedno życie. Po wszystkim dowiedziałem się, że kumpel który brał ze mną aco miał bardzo podobne przeżycia, również odczuł je silnie jako "przejście gry na cheatach". Inni widzieli mnie jedynie jako "gadasz od rzeczy, ale tak nasterowanego cię jeszcze nie widzieliśmy".

Być może jeszcze kiedyś spróbuję to powtórzyć, lecz nawet jeśli - to tylko w okolicy szpitala bądź karetki zaopatrzonej w zestaw do reanimacji. Kilkukrotnie już ślizgałem się po ciękim lodzie, ale tego dnia było naprawdę blisko.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
24 lat
Set and setting: 
polana obok którejś z wiosek, 4-6 osób zależnie od momentu, atmosfera dobra, tj. wszyscy nafurani, nikt przesadnie napity
Ocena: 
Doświadczenie: 
etanol, thc, dxm, mxe, lsd, dmt, mieszanki ziołowe, leki psychotropowe, dopalacze, research chemicals, itd.
chemia: 
Dawkowanie: 
DXM - 225 mg amfetamina - łącznie ok. 1g

Odpowiedzi

Kozackie TR! Zauważyłem że z tą muzyką jest dokładnie tak jak opisujesz - to czego słuchasz wpływa na to w jaki sposób myślisz. Np. jeśli słuchałem kiedyś powolnych i głębokich melodii, moje nastroje trwały długo, i głęboko we mnie siedziały, ciężko było mi je zmienić. Za to gdy słuchałem hip-hopu, często miałem tak że kilka razy w ciągu dnia, w bardzo szybkim tempie do głowy przychodziły mi tysiące myśli, mimo że nic nie odczuwałem szczególnego w ciągu ostatni kilku godzin, tak samo jak w utworze rapowym - dużo tekstu w krótkim czasie. Zamieszczaj więcej takich, bo naprawdę fajnie się to czyta!: )
Pozdro

Wszystko jest jednym, a jedno jest wszystkim.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media