plan prawie... zrealizowany
detale
raporty stachuj
plan prawie... zrealizowany
29.01.2020
Wstałem około 15, dzięki 20 telefonom mojej mamy, która wpadła w schizę, że coś mi się stało.
Zrobiłem sobie śniadanie; wcześniej wrzucając multum witamin, sertre, pregabe i armodafinil. Zacząłem coś tam patrzeć na chemie medyczną z której jutro mam egzamin, ale postanowiłem zarzucić ćwiartkę klona, żeby się rozluźnić, dodać trochę przyjemności fizycznej do procesu jakim jest nauka. Znalazłem fajny i treściwy skrót materiału i ogarnałem się, że egzamin jest dopiero 31. Był to swego rodzaju wyzwalacz i zacząłem wymyślać jakiś przyjemny miks i przeglądać hyperreala. Dodatkowo N napisał czy może przyjechać jakoś wieczorem na fajkę.
Było trochę po 20. Ułożyłem sobie plan:
Jadę na zakupy wracam i uczę się do przyjazdu N i potem ,,Nagroda”
1 cel zrealizowany, mimo turbulencji w postaci wyczerpującego się telefonu, kupiłem 2 antki, 1 thiosyrop, 2 soki z grejpfruta, fajki, spritea i acodin.
W międzyczasie zadzwoniła mama, że po powrocie do domu rodzinnego muszę koniecznie zrobić badanie krwi na tarczyce i cukrzycę, myślę jednak, że moje objawy są związane z politoksymanią, ale zawsze miałem problemy w odróżnianiu przyczyn i skutków.
Obmyśliłem plan, że muszę zdać tą chemie i wracam do rodziny i tam przez 10 dni uczę się do poprawki z fizyki i równolegle do histologii z której mam kolosa na początku lutego. Następnie jak zdam ten szajs to przez tydzień będę się uczył anatomii powtarzając równocześnie histologię.
W ostatniej aptece miałem tylko 1% baterii i po zakupie antka zapytałem czy byłaby możliwość podładowania telefonu i o dziwo aptekarka się zgodziła. Przy najbliższej okazji, czyli podejrzewam niedługo muszę jej kupić jakąś czekoladę.
Umówiłem się z N na 22 i niestety trochę się spóźniłem. Pogadaliśmy trochę i kilka razy wytykał mi, że gadam jak narkoman. Straszył mnie, że jeżeli nie zdam to dzwoni do mojej mamy i wysyłają mnie do ośrodka. Powiedział, że poprawiło mi się samopoczucie i nastrój. Uświadomił mi w sumie, że stopniowych zmian się nie dostrzega i dopiero osoba z którą nie miałem kontaktu może to obiektywnie ocenić.
Nie wiem czy spowodowane jest to ciągłą narkomania i mieszaniu wszelakich depresantów, czy może sertralina w końcu coś polepszyła.
O 23 wróciłem do pokoju i zacząłem szukać odpowiedniego miksu na hypku. Skończyło się na tym, że koło północy zjadłem 120 mg DXM; substancji która mnie niewiarygodnie zniechęciła po 3 próbach, ale to tylko do wzmocnienia działania kody, potem wrzuciłem 1 mg klona i wypiłem antka i thiosyrop. Jak byłem mniej więcej na peaku to wciągnąłem jeszcze pregabaline.
Czyli 3 z 4 planów zrealizowane szkoda tylko, że ten jeden któremu wszystkie inne były podporządkowane nie został spełniony...
Zauważyłem, że codzienne pisanie jest jednak bardzo istotne, bo mogę bardziej szczegółowo opisać dany dzień i mam większy porządek w głowie, gdyż ostatnio wszystkie dni mi się mieszały.
Jestem wyjebany niesamowicie, ale są dwa ale:
Po pierwsze zaraz pewnie zasnę, a chciałbym tego uniknąć, gdyż rzadko się tak ugrzewam
Po drugie mam symptomy depresji oddechowej, więc przydałaby się jakaś kofeina plus jakiś ruch. Dodatkowo chciałbym dodać do tego miksu jeszcze 7,5 mg zopiklonu.
Idealnym rozwiązaniem jest pójście na spacer do sklepu po kofeinę z wcześniejszym wciągnięciem Z-druga . Jest 3:21
Wróciłem jest 4:30, jak wychodziłem to musiałem oddać kluczyk Pani na portierni, a ona już spała, więc zrobiło mi się jej szkoda i kupiłem czekoladę w ramach przeprosin.
Więcej grzechów niestety nie pamiętam. (z tego dnia)
- 2408 odsłon