mdma najmocniejsza piguła na świecie
detale
raporty marcik0210
mdma najmocniejsza piguła na świecie
podobne
Moja przygoda z narkotykami trwa już kilka miesięcy, być może dziwnie to zabrzmi, ale bardzo lubię ćpać sama w nocy. Nie muszę się wtedy obawiać kaca moralnego związanego z moim zachowaniem, każdy objaw zażycia substancji czuję bardzo dokładnie i potrafię się na nim skupić. Z kolei w towarzystwie, nie zwracam uwagi na szczegóły mojej fazy i czuję tylko, że mi przyjemnie. Kupiłam jedną niebieską tabletkę o nazwie punisher. Kilka osób ostrzegało mnie, że jest mocna, ale nie przejmowałam się tym bo jej degustacja miała odbyć się samotnie w domu. Trochę poczytałam i dowiedziałam się, że jest to jedna z najmocniejszych lub najmocniejsza pixa na świecie. Postanowiłam jak co tydzień zarwać jedną noc za pomocą amfetaminy, ale tym razem w towarzystwie mdma. Guzika zarzucilam o godzinie 1.10, ale wcześniej wzięłam około 3 średniej wielkości kreski fety.
1.10:
Rozkruszam pigułę w soku i piję. Wyjątkowo niedobra w smaku, ale dla takich rzeczy warto się poświęcać. Zgasiłam światło ponieważ za ścianą miałam innych domowników i niekoniecznie chciałabym, żeby widzieli mnie w takim stanie. Przykryłam się kołdrą, obok siebie miałam gumy i wodę. Podłączyłam słuchawki i włączyłam moje dwie ulubione piosenki do podjazdu. Na snapchacie czekała moja koleżanka, której miałam zdawać relacje.
1.20:
Wysłałam koleżance zdjęcie, że właśnie podjeżdża.
1.30:
Zrobiło mi się bardzo niedobrze, czułam, że gdy tylko drgnę to zwymiotuję. Byłam już pewna, że dywan będzie do wyprania, aby się czymś zająć zaczęłam pisać do mojego kolegi. A raczej próbowałam. Napisanie jednego zdania zajmowało mi 2 minuty, a koniec końców zdanie to przypominało kliknięcie losowych liter na klawiaturze. Strasznie wirowało mi w oczach, ale nie było to nieprzyjemne.
2.00:
Czas uciekał, a ja nawet nie wiem gdzie. Próbowałam wyrazić to co czuję koleżance i koledze, ale oczy odmawiały mi posłuszeństwa więc wysłałam po prostu zdjęcie, żeby widzieli że nie jestem zdatna do pisania. Wkurwilam się na klawiaturę i zadzwoniłam do kolegi mówiąc mu, że strasznie mi niedobrze i, że nie wiem co z tym zrobić. Podobno rozłączyłam się w trakcie jego zdania mówiąc miłym głosem „hejka”.
2.45::
W tym momencie odzyskałam świadomość gdy znalazłam się po drugiej stronie łóżka, głową w miejscu w którym powinnam mieć stopy. Nie wiem co robiłam przez pozostałą godzinę, film kompletnie mi się urwał. Sapalam i uderzalam nogami w łóżko nie potrafiąc tego opanować. Bałam się, że któryś z domowników mnie przyłapie. Na szczęście nie było mi już niedobrze.
3.00:
Przypomniało mi się, że nie włączyłam żadnej muzyki. A co to za faza bez muzyki? Odblokowałam telefon, na górze ekranu migały mi wiadomości od koleżanki „żyjesz?! odpisz bo będę do ciebie wydzwaniać!” Zaczęłam szukać odtwarzacza, który znajdował się tam gdzie zawsze obok innych ikonek. Nagrałam przyjaciółce wiadomość głosową, że strasznie chciałabym posłuchać muzyki, ale nie mogę dostać się do odtwarzacza co było nieprawdą bo po prostu nie widziałam na oczy i nie mogłam go znaleźć. Mój głos brzmiał jakbym umierała, a przecież było mi tak dobrze.
3.30:
Po równych 30 minutach poszukiwania odtwarzacza muzyki (co na trzeźwo musiało wyglądać komicznie bo po prostu patrzalam się w ekran telefonu) znalazłam i puściłam piosenkę (z tego czasu mam niestety tylko urywki). Okazało się, że w którymś momencie odłączyłam słuchawki i piosenka zaczęła lecieć z głośnika. Byłam pewna, że ktoś wejdzie mi do pokoju, ale tak się (chyba?) nie stało. Niestety włączenie drugiej piosenki zbyt wiele mnie kosztowało więc zaczęłam robić sobie zdjęcia.
3.45:
Znów straciłam świadomość i odzyskałam ją gdy siedziałam na łóżku przodem do ściany. Byłam przerażona bo nie wiedziałam jak się tam znalazłam i miałam wrażenie, że się nie ruszam a jestem coraz dalej od poduszek. Prawie spadłam z łóżka co musiało oznaczać, że po prostu się poruszałam. Źle mi teraz na myśl, jakiego musiałam narobić hałasu.
4.00:
Moje umiejętności pisania wiadomości wciąż były zerowe i przypominały: „heidbpwjdndksp”. Rozlałam 5 razy wodę z butelki na łóżko i w konsekwencji nie miałam czego pić. Nie wiem co robiłam resztę czasu, podejrzewam, że patrzalam się tylko w ekran telefonu, a czas mijał jak przyspieszony.
4.30:
Zaczęłam trzeźwieć, ale wciąż miałam mocno. Poszłam do łazienki i miałam swoje pierwsze w życiu halucynacje. Widziałam motylki oraz mój telefon sam falował. Jednak wiedziałam, że są to tylko haluny i nie były one nieprzyjemnym doświadczeniem, wręcz przeciwnie.
5.00:
Wzięłam kolejnego szczura fugi i przeglądałam galerię moich zdjęć. Była to najmocniejsza pizda w moim życiu bo połowa gdzieś mi uleciała a kolejną połowę nic nie ogarniałam. Pierwszy raz również faza trzymała mnie tak długo bo około 3.5h gdzie zawsze są to 2 godziny. Gdyby nie fakt, że przez trochę czasu było mi niedobrze to naprawdę oceniam to doświadczenie jako pozytywne chociaż może się takie nie wydawać. Co prawda pierwszy raz urwał mi się film, nie czułam żadnej euforii, popędu i różnych takich. W zasadzie czułam tylko jeden wielki nieogar, ale czasami fajnie odlecieć w kompletnie inny świat. Nie jestem lekarzem, ale podejrzewam, że było to lekkie przedawkowanie. Ważę 52kg i to było chyba dla mnie zbyt wiele. Mimo to oceniam tego tripa jako dobrego, ale uważajcie na te pigułki :)
- 49297 odsłon