Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

indoeuropejska procesja twarzy

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
8 mg rozpuszczonych w niewielkiej ilości wódki
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
spotkanie ze zdołowanym znajomym, z którym znamy się jak stare konie. Chęć otwarcia się na niecodzienność, wyabstrahowanie się z zelżałych wglądów. Całość tripa: bezpiecznie mieszkanie, dobra muzyka, park nocą.
Wiek:
25 lat
Doświadczenie:
LSD - często
grzyby - często
euforyki - rzadko

indoeuropejska procesja twarzy

Shulgin pisał, że 8 mg to mało, że się wymęczył fizycznie, ale zaskoczony był łatwością komunikacji z drugą osobą w trakcie tripa. Z grubsza potwierdzam.

Spotkaliśmy się wieczorem, zrobiliśmy zakupy, w tym jakiś nabiał na czas "po". Od znajomego dostaliśmy wcześniej 32 mg 2-CP. Proszek w domu rozpuściliśmy zgodnie z regułami sztuki w małej wódeczce, podzieliliśmy na pół, i znów na pół, co dawało 8 mg w ćwiartce płynu (nie w ćwierce wódki, bo nie chcieliśmy się najebać, tylko w jednej czwartej tego, co było, a było jakieś 100 ml). W smaku wódka oczywiście obrzydliwa.

+1h Nuda straszliwa. Wódka działa. Brzuch pobolewa. O możliwych problemach z żołądkiem informował znajomy. Można rzygnąć to dla mnie to żaden problem. Od czasów aptecznych wojaży pogodziłem się z realiami ;) Z resztą rzyganko nie jest złe, zwłaszcza po świętych miksturach z Amazonii itp. Nasza nie święta, powszednia mikstura nie doprowadziła w ostateczności do rzygania, ale uczucie ciężkości, ściśnięcia, słabości w brzuchu nie opuszczało mnie przez cały czas. Muzyka do tripowania w odbiorze - smutna. 

+2h Intensyfikacja bodźców wzrokowych. Polaryzacje, przepływy, ruch w miejscach, gdzie ruchu być nie powinno. Umysł nadal jasny, mogę mówić i pamiętam, o co mi chodzi. Zmieniam muzę na wesołą, Trio z Bellville. O dziwo - akceptuję bez zastrzeżeń. "Co za głupi psychodelik", myślę sobie.

+3h Twarz przyjaciela młodsza o jakieś 20 lat. Patrząc na niego, zauważam zmianę rysów. Ostrość widzenia się zmienia, uwaga przenosi się z czubka nosa na głębię ucha, a wraz z nią zmienia się odbiór twarzy. Jakby spod codziennej twarzy ukazywały się kolejne, inne. Na stelażu czaszki inne chrząstki. Róż, biel, czerwień wędrują po skórze przyjaciela jakby wokół jego głowy tańczyła niewidoczna żaróweczka. Wśród twarzy zauważam gniewne i radosne, jakby jego przodków, albo genetycznie możliwości innych twarzy. Bardzo przyjemne.

+4h Powinno już jebnąć, a tu nic. Wciąż te same wzrokowe zabawki. Zdarzają się zawiechy, których treści nie mogę przekazać. Niby mądre, ale w gruncie rzeczy banalne. Próby systemowego myślenia? Nie podoba mi się to. Za to interakcja wychodzi wyśmienicie, mam jednak wrażenie, że to jakaś iluzja. Iluzje nie są złe, ale od psychodelików powinny się rozpadać jedna po drugiej, nie pozostawiając z-łudzeń. A tu się mocno trzyma jedna, przyjacielsko-powierzchowna. Nu nu nu. Wykonuję próbę lustra: czy podobam się sobie w odbiciu? Pozytywnie. W lustrze widzę hinduskie bóstwo emanujące energią. To taki mój sprawdzian dla psychodelików - jeśli w lustrze nie widzę piękna (nie mówię o urodzie, ale odczuciu harmonii ze sobą), to coś jest nie tak. Zatem jest dobrze. Każdy może mieć inny "swój sprawdzian" albo żadnego. Ann Shulgin mówiła o uprawieniu miłości. To był (jest? ;p) jej sprawdzian "jakości" substancji. Ogólnie trzeba iść w tę stronę - miłość/piękno/harmonia/siła. Jeśli osiągalne - a nawet narzucające się jak bóstwo z lustra - to psychodelik gra. A co jeśli nie? Nie wiem. Medytuj. Nie panikuj;)

+5h Pogodziliśmy się z nudą tego syntetyku. Doskierwa brzuch, ogólna słabość i sporadyczne drżenie. Wychodzimy z domu do parku. Panuję nad sobą doskonale. Shulginowskie 2+. W parku drzewa przypominają krzyże, które z resztą też tam stoją (kogoś kiedyś oczywiście rozstrzelali). Śmiejemy się, że drzewa znalazły w Polsce świetną strategię przetrwania: upodabniają się do krzyży, wtedy Polacy podświadomie zostawiają je w spokoju, nie ścinają.

+6h Chcemy iść spać, ale nic z tego. Wrażenia ciała - słabo. Decyduję się na kąpiel - wyśmienicie. Znów łóżko - słabo. Przy zamkniętych oczach widzę to i tamto. Wszędzie biagają grube dzieci. Coś między dziećmi a pączkami. I chcą czegoś ode mnie. Domagają się słodyczy, cmokają pulchnymi dziubkami. Me ne gusta. Dzieci urywają się od ziemi i wirują w powietrzu, a ja idiota zafiksowany na jakichś dziwnych wizjach śmieję się, próbując zasnąć. R. donosi o rybach, które żyją bez wody na suficie. Rybach-liściach, żeby było ciekawiej.

Następny dzień łażę rozdrażniony, chcę bić staruszki. To typowe działania fenetyloamin w moim przypadku. Jeśli zdecyduję się na powtórkę z 2-CP, to na pewno przy wyższej dawce. Choć łatwo to przedawkować i się męczyć pół dnia. Wolę tryptaminy;)

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
25 lat
Set and setting: 
spotkanie ze zdołowanym znajomym, z którym znamy się jak stare konie. Chęć otwarcia się na niecodzienność, wyabstrahowanie się z zelżałych wglądów. Całość tripa: bezpiecznie mieszkanie, dobra muzyka, park nocą.
Ocena: 
Doświadczenie: 
LSD - często grzyby - często euforyki - rzadko
chemia: 
Dawkowanie: 
8 mg rozpuszczonych w niewielkiej ilości wódki
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media