Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

bieluń dziędzierzawa, czyli gaz bojowy

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
5 nasionek solidnego, dorodnego, dojrzałego kasztana
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Neutralne a nawet pozytywne, podniecenie związane z chęcią przeżycia czegoś niezwykłego
Wiek:
25 lat
Doświadczenie:
- Benzodiazepiny (klonazepam, alpra, estazolam)
- Marihuana (w tym haszysz i przetwory)
- Paracetamol
- Amfetamina
- Metamfetamina (jednorazowo)
- Efedron
- GBL
- DXM

bieluń dziędzierzawa, czyli gaz bojowy

Chęć przeprowadzenia crashtestu z bieluniem w roli głównej pojawiła się na kompletnym spontanie po znalezieniu dorodnego okazu szyszki z dwoma przegrodami pełnymi czarnych nasion. Wiele czasu poświęciłem na szukanie dawkowania tejże piekielnej rośliny, jedyne co udało mi się wyczytać to to że nie ma dawki progowej ogólnej, dla każdego kasztana może być inna i należy zwracać uwagę na kolor, czy jest suchy i dojrzały. Także na nasiona, czy są czarne czy przechodzą w brąz.

UWAGA: Wiele rzeczy z tej ''podróży'' nie pamiętam, niektóre pamiętam a niektóre pochodzą z relacji mojego anioła stróża.

Nasiona które we mnie trafiły pochodziły z dorodnego kasztana, wyglądał na strasznie dojrzałego to też chyląc czoło przed majestatem datury przyjąłem tylko 5 nasionek w zaciszu mieszkania, była ze mną tylko koleżanka która miała mnie ''ubezpieczać''. Dla jasności nie miała mi przerywać tego co będę odpierdalał chyba że byłby to ciężki zamach na moje, jej lub mieszkańców bloku życie lub mienie. Nie pamiętam dokładnie ile czekałem na załadowanie się deliriantu, może godzinkę czy dwie... Wedle tego co piszą na neurogroovie towarzyszył mi kurewski kapeć w ryju (jeszcze bez efektów). 

Gdy jadłem paluszki prawie się nimi zapchałem, a uczucie suchoty w gardle w ogóle mnie nie opuszczało. No więc po jakichś 1-2h zaczęło się, ten moment oznaczę jako T.

T+1

Kurewsko rozmazał mi się wzrok, atropina zaczęła robić swoje. Szybkie spojrzenie w lustro, póki jeszcze umiem siebie w nim rozpoznać pozwala zauważyć ogromne źrenice. Nagle w kuchni, obok mnie na ławie pojawił się kolega którego nie widziałem już parę lat (cierpiał na ChAD którego dorobił się ćpaniem). Kurewsko przestraszyłem się jego obecnością, mój mózg kleił i przypominał sobie że słuchanie go po paleniu mogło skutkować wymiotami, tak teraz w początkowej fazie deliry zacząłem drzeć mordę żeby sobie poszedł, żeby wypierdalał z domu. Głos wydawał mi się niesamowicie zniekształcony, taki szyderczy głos kogoś kto gardło zalane tłuszczem i mocno akcentuje SZ CZ. Kolega siedział, o dziwo z tęgą miną taką jak przed laty zanim ujawniła się jego dolegliwość. Coś do mnie mówił, ale ja widziałem tylko ruszanie ustami, wkurwiłem się strasznie, z tego powodu postanowiłem przespacerować się po mieszkaniu. W drodze z kuchni do dużego pokoju wydarzyła się rzecz jeszcze bardziej niepokojąca. Usłyszałem za plecami jakiś krzyk, ktoś autentycznie krzyczał moje imie. Obróciłem się spowrotem w stronę kuchni, nikogo tam nie było tylko okna wydawały się jakieś... no nie wiem, świeższe? Gdy chciałem kontynuować pochód w stronę dużego pokoju ujrzałem że ściany w przedpokoju są obdarte i wiszą na nich czerwone plakaty. Gdy próbowałem je odczytać to wydawało mi się że była na nich swastyka z napisem wykonanym cyrylicą, a po rozejrzeniu się jeszcze raz po przedpokoju był już na niej tylko sierp i młot. Po wejściu do dużego pokoju zaczęło się robić kurewsko nie miło, podłoga była jakimś składowiskiem żużlu pełnym insektów. Insekty były jakieś przerysowane, muchy wielkości chomików, ''mady'' ale takie grubsze. Pełzły po podłodze nurkując co chwile w ziemi żeby zaraz się wynurzyć. Ze strachu skuliłem się na wersalce i ukryłem twarz w dłoniach, co było błędem gdyż zaraz potem to kanapa była zgniła i pełna pluskw.

T+3

Czułem się jakbym oglądał film w którym sam gram jedną z ról (?) wydaje mi się że to było coś w stylu zawodów o ileś tam pieniędzy, zawody odbywały się jedne po drugim i w każdym zawodzie ginął jeden uczestnik. Uczestnicy byli różni, widziałem tam osoby z podstawówki i innych szkół, by zaraz ujrzeć mordy które widuję w pracy. Kompletnie zero logiki, dokładnie tak jak w śnie. Najbardziej w pamięć wryły mi się dwa momenty:

Pierwszy z nich, siedzę na brzegu drogi krajowej prowadzącej z mojej mieściny do pobliskiego większego miasta, widzę punto (chyba) w którym jadą uczestnicy ''zawodów'', zaraz potem widzę ciężarówkę z zestawem, tylko że zestaw jest na całą szerokość drogi. Ostatnia rzecz jaka się wtedy wydarzyła to dosłownie starcie z powierzchni ziemi tego punto, bezpośrednio po tym poczułem takie ''pierdolnięcie'' w nogach, tak jak w snach np. robiłem wślizg i czułem interakcje co skutkowało przebudzeniem, tak tutaj poczułem ten wstrząs. ale się nie otrząsnąłem (hehe).

Drugi moment który pamiętam to wielki basen rozłożony przed ratuszem mojego miasta, z megafonu pierdolą coś o półfinale, widzę 5 osób które stają ze mną w szranki żeby wygrać te absurdalne zawody chuj wie o co. Do teraz rozpierdala mnie ten obrazek, wielki basen z wodą, jakieś dmuchane pontony (ale takie mniejsze, coś w stylu przeszkód z wipeout), dmuchane obręcze i końcowy ponton który oznaczał że idziesz dalej (nie wiem skąd to wiedziałem, tak po prostu). Obok mnie stali moi dobrzy kumple ze szkoły których znam do dziś i mam stały kontakt, zatrwożyłem się strasznie że nie dam rady i umrę tutaj. Koledzy okazali mi wspaniałomyślność, wyjęli nie wiem nawet skąd dmuchany ponton, postawili pod sam brzeg basenu i kazali mi skakać na drugi. To ułatwiło zadanie, nawet nie pamiętam momentu jak znalazłem się dalej. Mimowolnie przebiłem ponton na którym znajdowali się moi koledzy, chciałem płakać ale nie byłem w stanie, zacząłem po prostu zawodzić. Najbardziej rozjebało mnie to jak wpadli do tej wody i centralnie umknęło z nich życie. Zniknęli, ale ja czułem że umarli.

((Z perspektywy osoby obserwującej wyglądało to tak: wlazłem na krzesło, przyciągnąłem stojąc na krześle pufek spod ściany bliżej krzesła, wlazłem na niego i skoczyłem na drugi stojący pod ścianą. Potem zgiąłem się stojąc na nim i zacząłem wydawać nieartykułowane dźwięki))

T+??? 7h?

Wydawało mi się że wróciła mi na sekundę logika, która sugerowała że zrobiłem w domu niesamowity rozpierdol. Nie wiem co mną kierowało, ale zdjąłem z wieszaka w przedpokoju dwie parasolki, rozłożyłem je na podłodze w dużym pokoju i zacząłem się krzątać po domu. Wlazłem do łazienki i nagle coś mnie tknęło. Ujrzałem parasolkę pod prysznicem, suszyła się po deszczu. Wywołało to u mnie coś w stylu agresji, tylko że podobno na twarzy bardziej wyglądałem jak obłąkany. Zaniosłem parasolkę do dużego pokoju, rozłożyłem ją. Zacząłem targać z łazienki różne środki czystości. Przyniosłem proszek do prania, jakieś mydła, szampony i chyba kreta (boże dzięki ci kurwa za to zabezpieczenie przeciwko dzieciom przy krecie).

Do jednej parasolki wjebałem jakiś kilogram viziru, proszku do prania. Do drugiej chciałem chyba wpierdolić kreta, ale powstrzymało mnie zabezpieczenie. Zirytowany powrzucałem do pozostałych parasolek po parę rzeczy, pozamykanych. ( i bardzo gurwa dobrze, nie trzeba odkupować)

T+13h??

Siedzę w lesie, wokół mnie pełno połamanych i osmolonych drzew, dodatkowo leje po pociskach. Nie mogę się ruszyć, ani wydać dźwięku. Nie mogę zamknąć oczu, po prostu kurwa nie mogę nic oglądam film w mojej głowie!

Moim oczom ukazuje się droga do amfiteatru w pobliskim większym mieście, siedzę po turecku po jej środku a wokół mnie przebiegają ludzie z flagami. Nie umiem dokładnie określić jakimi, znowu przebłyskiwały mi flagi III Rzeszy, ZSRR, Polski i inne w jakichś dziwnych wzorach których nie potrafię opisać. Po chwili niekończący się tłum przebiegających obok mnie ludzi z flagami wzbogaca się o osoby niosące płonące kartki. Po chwili poza osobami z flagami i płonącymi kartkami widzę żołnierzy, chyba w uniformach Armii Czerwonej. Bojąc się spojrzeć do tyłu, tam gdzie płynie rzeczka i przechodzący przez nią most siedziałem w takiej pozycji nie wiem dokładnie ile. Po jakimś czasie, bez obracania głową moja perspektywa się zmieniła. Już nie patrzę prosto na biegnących ludzi, teraz patrzę w stronę którą biegną. Zamiast rzeki widzę ogromne pęknięcie w ziemi, zieje z niego dym. Most jest zrujnowany a ludzie których wyżej opisałem spadają w dół tego pęknięcia. Wszystko w akompaniamencie krzyków i bijących ze szczeliny łun ognia i wydobywającego się dymu.

T+ ????

Nie pamiętam dokładnie późniejszego okresu ''tripu''. Najbardziej kojarzy mi się nerwowe wstawanie. Co zdążyłem zasnąć, przed moją twarzą pojawiał się jakiś dziad, chwytał mnie za koszulkę i wymierzał cios pięścią w twarz co powodowało moje przebudzenie. W pewnym momencie w rogu pokoju ujrzałem postać. Wydawało mi się że mówiła coś w stylu ''Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem'' a ja nie mogąc wydobyć z siebie słowa tylko kiwałem głową.

Ale to było najlżejsze, zdarzały się pobudki podczas których widziałem na kołdrze pluskwy i inne robale ją przeżerające. Wyjebałem kołdre i poduszke z tapczanu. Potem wyjebałem prześcieradło bo wydawało mi się że jest na nim pełno owadów. Po przeleżeniu w takim stanie nie wiem w sumie ile czasu, poczułem ''poprawę''. Poprawa ta polegała na tym że postanowiłem raz na zawsze pokonać owady nękające mój tapczan, szukałem noża tapetowego znowu nie pamiętam ile, ale jakiś dłuższy czas. Wydawało mi się że leżał w paru miejscach na raz, w końcu po wymacaniu go zabrałem się do cięcia poszewki tapczanu, zdjąłem ją, pierdolnełem na środek pokoju i położyłem się na samej piance. W tym momencie film mi się urwał.

Zdecydowanie nie polecam, to nawet nie jest kurwa podróż. To delirium, tak samo jakby podtruli was gazem bojowym na polu walki. Całe szczęście wzrok szybciutko wrócił do normy, na psychice nadal czuje się wyczerpany, ba bezpośrednio po zejściu peaku który trwał w nieskończoność wkręciłem sobie coś w stylu zespołu pourazowego, trząsłem się nerwowo rozglądając po pokoju.

Ja dopiąłem swego, przeżyłem próbując jednego z najgorszych ścierw na tej planecie. Wam tego nie doradzam, szczególnie osobom z kruchą psychiką gdyż to może was przerosnąć.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
25 lat
Set and setting: 
Neutralne a nawet pozytywne, podniecenie związane z chęcią przeżycia czegoś niezwykłego
Ocena: 
Doświadczenie: 
- Benzodiazepiny (klonazepam, alpra, estazolam) - Marihuana (w tym haszysz i przetwory) - Paracetamol - Amfetamina - Metamfetamina (jednorazowo) - Efedron - GBL - DXM
Dawkowanie: 
5 nasionek solidnego, dorodnego, dojrzałego kasztana

Odpowiedzi

Nie przestanie mnie dziwić fakt, że mimo wielu raportów na temat tej rośliny zdecydowanie pokazujących, żeby tego nie tykać i tak znajdą się chętni. 

Jeśli chodzi o sam raport to całkeim dobry, pozdrawiam. 

Marek Edelman

Pamiętam wątek z tym na grupie facebookowej Hyperreal. Cieszę się, że autorowi nic się nie stało. Raport ciekawy

 Dlaczego przyjąłeś te substancje mimo że widziałeś jakie to niesie ze sobą konsekwencje ? Bardzo ciekawy TR

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media