Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

green is the colour

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
1/5 kartonika (200mg), 30 minut później ok. 1/5 kartonika (100-200mg)
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Las na niewielkich wzgórzach, dom, ławka na ogrodzie. Nastawienie pozytywne.
Wiek:
20 lat
Doświadczenie:
marihuana, alkohol

green is the colour

 Swoją przygodę z psychodelikami rozpocząłem od NBOMe 25c. Z racji wielu przypadków hospitalizacji po NBOMach oraz tego że jestem bardzo podatny na wszystkie używki postanowiłem zacząć od bardzo małej dawki stopniowo ją zwiększając. Na pierwszy raz w domu zarzuciłem około 1/6 kartonika 1mg. Poczułem wtedy tylko lekkie wyostrzenie i nasycenie kolorów, niewielką euforię i empatię do członków rodziny i zwierząt.

Chciałbym jednak głównie opisać swoją drugą próbę z 25c. Byłem wtedy u rodziny w małej wiosce położonej w dolinie, gdzie po 2 stronach na niewielkich wzgórzach jest las.

T+0  

Postanowiłem pójść do lasu po przeciwnej stronie drogi, było około 9.00. Przeszedłem mały potok, zatrzymałem się i włożyłem pod górne dziąsło ok 1/5 blottera. Nie chciałem mocnego tripa gdyż nie byłem na niego przygotowany, po prostu chciałem poczuć to samo co za pierwszym razem, tylko że w lesie. Wspinając się pod górę patrzyłem na otaczający mnie las, robiąc kilka zdjęć aparatem po drodze.

T+20min

Wszedłem w część lasu gdzie było mało drzew i widać było niebieskie niebo z kilkoma chmurami. Czuję już podekscytowanie i takie lekkie ogłupienie, zaczynam nucić sobie piosenki, później stwierdzam że założę słuchawki.

T+30min

Nic więcej nie czuję, nawet metalicznego posmaku ani odrętwienia w okolicach ust. Nie zważając na tolerancję postanawiam dorzucić jeszcze ok. 1/5 kartona. W sumie na dziąśle miałem ok. 300-400mg.

T+45min

Czuję już metaliczny posmak i odrętwienie prawie całej górnej wargi. Kolory się wyostrzyły i nasyciły, patrzę na wysokie jodły na tle nieba. Robię kilka zdjęć. Czuję się szczęśliwy. Zaczyna boleć mnie brzuch a w głowie coraz większy mindfuck.

T+1h

Siedzę na ułożonym pociętym drzewie, słucham muzyki, głównie Porcupine Tree. Jak na razie jest fajnie, obserwuje las. Postanawiam przejść przez gęsty młodnik za którym znajdują się pola uprawne i są fajne widoki. wchodzę w krzaki, błądzę, chodzę ścieżkami wyrobionymi przez zwierzęta, nie mogę odnaleźć przejścia. Wychodzę z jednego miejsca i próbuję przejść innym. Tam też mi się nie udaje, do tego pokłułem się pokrzywą w łydkę (bardzo piekło). Wychodzę z krzaków do punktu wyjścia, czyli do normalnego lasu. Przypatruję się między drzewami i zauważam mały drewniany port, wydaje mi się że tam jest woda, może bagno i małe drewniane budynki, statki. To było podobne do tych chatek na drzewie w Cytadeli z gry Heroes III, jeśli ktoś grał powinien wiedzieć o co chodzi.

T+1,20h

Zacząłem się śmiać z tego co zobaczyłem, byłem bardzo podekscytowany tym że w końcu substancja działa. Postanawiam zejść na dół w stronę strumienia bo czuję się nieswojo. Las jest przepiękny, widzę tak, jakbym patrzył przez obiektyw szerokokątny, rzeczy które są blisko wydają się daleko (miałem tak jeszcze przez ok. 3h). Zieleń aż razi mnie w oczy, schodząc zatrzymuje się na leśnej lekko bagnistej drodze, czuję bardzo silną euforię, nie mogę ustać w miejscu, chodzę tam i z powrotem ciesząc się z tego co widzę. Pobieram energię z drzew stojąc na środku drogi i głęboko oddychając. Postanawiam przytulić drzewo, zjednoczyć się z nim, czuję że to drzewo żyje, tak samo jak ja. Patrząc, czując, słysząc otaczający mnie świat pod wpływem tej substancji dobitnie stwierdziłem, że nie da się tego opisać słowami, trzeba to po prostu przeżyć.

 

T+1,30h

Schodzę dalej w dół, dochodzę do strumyka gdzie robię kilka zdjęć i przechodzę przez niego. Wychodząc do cywilizacji lekko nie poznaje okolicy chociaż w miarę ją znam. Postanawiam przejść na drugą stronę drogi i przejść drogą gruntową przez las na polanę, tam nie mam szans się zgubić gdyż droga jest bardzo dobrze widoczna i nie ma odgałęzień. Przechodzę drogą między kilkoma budynkami (w tym obok domu gdzie tymczasowo mieszkałem lecz nie wstąpiłem do niego) i wchodzę w las. Wszystkie kolory są bardzo nasycone, jestem szczęśliwy na maksa, nigdy czegoś takiego w życiu nie widziałem. Postanawiam zrobić zdjęcie tego co widzę. Pstryk, zdjęcie zrobione, patrzę na wyświetlacz i wybucham śmiechem. Zdjęcie w ogóle nie przypomina tego co widzę, tego piękna, wspaniałych kolorów i tej przestrzeni. Rozśmieszyło mnie to. Zastanawiam się nad tym dlaczego człowiek nie widzi takiego świata jak po psychodelikach. Postanawiam do zapisać w małym notatniku. Pisząc słyszę że ktoś schodzi z góry do wioski. Był to jakiś młody facet a 20 metrów za nim kobieta. Przestraszyłem się, szybko schowałem notatnik i postanowiłem jak najnormalniej minąć się z nimi mówiąc im tylko dzień dobry. Idę, zbliżam się do faceta, mówię mu dzień dobry. Jednocześnie zauważam lekki ruch jego ręki stwierdzając że chce mi ją podać w geście przywitania. Wysuwam swoją rękę na całego, on lekko zmieszany podaje mi swoją i idzie dalej. Czas na kobietę, mówię dzień dobry zauważając jej wieeelkie zdziwienie, odpowiada dzień dobry i pędzi dalej. Zaczynam szybciej iść, jestem przerażony tym co zaszło. W głowie roiło się od myśli typu: teraz cała wioska będzie wiedzieć że jestem naćpany, później że cała rodzina się dowie i tak dalej.. Jestem cały spocony, coraz szybciej idę pod górę.

T+1,45h

Kamienna droga wygląda wspaniale. Do tego po bokach drogi faluje zielona trawa a dalej drzewa, wszystko faluje. Mocne niebieskie niebo z chmurami dopełnia piękno tego miejsca. Jednak ten widok jeszcze bardziej pogrąża mnie w złych myślach. Dochodzi do mnie że nie znam tego miejsca, jednocześnie uspokajając się że wiem gdzie jestem. Droga się dłuży i to bardzo, wydaje mi się że jestem gdzieś wysoko w górach. Później przychodzą myśli że mi tak już zostanie do końca życia. Postanawiam usiąść pod drzewem i posłuchać muzyki. Włączam jakąś piosenkę, zamykam oczy gdzie pojawia się fraktalny jeleń, tak jakby pikselowy, powielający się i obracający. Otwieram oczy, boję się. Postanawiam wrócić do domu.

T+2h

Schodzę na dół ciągle myśląc o tej podanej ręce facetowi, męczy mnie to bardzo. Wyszedłem z lasu, lekko nie poznaje otoczenia jednak kiedy otwieram drzwi do domu zła aura znika. Nikogo nie ma na szczęście, robię sobie herbatę z dużą ilością cukru, puszczam Pink Floydów na głośnikach, brzmi wybitnie. Wraca ciocia z dwoma małymi synami (ciocia nic nie zauważa, mówię jej tylko że źle się poczułem), którzy zaczynają się bawić lego. Wszystko faluję a ja przysłuchuję się ich rozmowie i jestem zdumiony wyobraźnią dzieci. Stwierdzam że wyobraźnia dzieci powinna być natchnieniem dla ludzi, artystów. Czuję odrętwienie kończyn i duży szczękościsk który towarzyszy mi do nocy stopniowo zanikając. Dotyk jest bardzo wrażliwy dotykam koca, czuję jego strukturę. Postanawiam wziąć słuchawki i wyjść na ławkę skrytą za drzewami.

T+2,30h

Jest mega, oprócz tego że chce mi się bardzo pić i co 15 minut robię siusiu (bardzo dziwne uczucie). Świeci słońce, jest niebieskie niebo, małe drzewa przed ławką śmiesznie uginają się pod naporem wiatru. W słuchawkach Shine On You Crazy Diamond Floydów, stwierdzam że ta piosenka jest tak naprawdę o słońcu, a tym diamentem jest słońce. Muzyka brzmiała jak nigdy, ta głębia każdego dźwięku.. nie do opisania.

 

T+3h

Leżę na ławce. Patrzę na chmury, widzę jak opadają w dół, wygląda to wspaniale. Przypatruję się im i zauważam fraktale, chmury przy podmuchach wiatru rozwarstwiały się na miliony małych fraktali, coś niebywałego. Przylatują następne chmury i nad moją głową rozwarstwiają się. Uważam że to sprawka słońca, uważam je za fabrykę chmur.

 

NBOMe powoli schodzi, lekkie falowanie i nasycone kolorki czuję do wieczora, dalej nic ciekawego się nie działo więc oszczędzę sobie opisywanie tego. Na następny dzień bolała mnie głowa.

Podsumowując trochę mnie to przerosło, nie myślałem że aż tak mnie weźmie. Tripa przyćmiło trochę spotkanie tych ludzi, gdyby nie to byłoby o wiele lepiej. Stresowałem się tym spotkaniem do końca dnia. Ale ogólnie jestem zadowolony, nie zniechęciło mnie to do dalszych eksperymentów tylko przestrzegło, żeby uważać i zawsze być przygotowanym. Dorzucam to zdjęcie, z którego się śmiałem, jedno jest nieprzerobione, takie jakie widziałem na wyświetlaczu. Drugie postarałem się przerobić tak, żeby oddać jak najbardziej to co widziałem oczami.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
20 lat
Set and setting: 
Las na niewielkich wzgórzach, dom, ławka na ogrodzie. Nastawienie pozytywne.
Ocena: 
Doświadczenie: 
marihuana, alkohol
chemia: 
Dawkowanie: 
1/5 kartonika (200mg), 30 minut później ok. 1/5 kartonika (100-200mg)
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media