nieświadoma autodestrukcja
detale
Codziennie gram lub dwa gramy Ur 144 (dopalacz).
raporty nauferi
nieświadoma autodestrukcja
podobne
Dziś postanowiłam rzucić to gówno. Zerwałam z moim chlopakiem A. To on mi pierwszą lufe podał, pokazał cały ten narkotykowy świat.
Na początku zabawa, poznawanie narkotyków, znajomi, imprezki, wspomnienia, szalone życie. Nie zauważyłam kiedy coraz częściej chodziło już tylko o narkotyk. Kiedy znajomi już przestali mieć znaczenie. Zaczęłam widywać się tylko z tymi co jarają. Najpierw Ci od zioła, potem i tych zostawiłam. Wplątałam się w związek z A. i dopalacze. Próbowałam podczas mojego związku kilka substancji. Cztery typy dopalaczy, dxm, kodeine. Cieszyłam się ,że tyle nowych doświadczeń, będzie co opowiadać. Byłam głupia i naiwna. Najbardziej spodobała mi się koda, od razu wiedziałam ,że gdybym spróbowała silniejszych opiatów, byłabym już stracona. Więc po tym jedynym razie, więcej tego typu eksperymentów nie było. Został już tylko ten dopalacz.
Środowisko znajomych zmniejszyło się do dwóch osób. Straciłam obydwie przyjaciółki, bo jedna nie chciała mieć znajomej ćpunki a z drugą już nie miałam o czym rozmawiać. Kłamanie mamy dlaczego nie wracam na noc, wmawianie jej ze głos mam zmęczony a nie zamulony przez całotygodniowe odurzanie się. Schudłam 8 kg przez nałóg. Nie chodzi o to że miałam jadłowstręt, po prostu nie miałam siły wstać sobie zrobić. Zaczął mi się żołądek zmniejszać, w ogóle przestałam odczuwać głód. A czasem zbiera mnie na wymioty jak przeżuwam jedzenie. Organy protestują. Serce krzyczy najgłośniej, nawet po ganji boli. Kłuje, dziwnie skacze, nie równo bije, zaszumi w nim, czasem coś odskoczy. Kręgosłup boli nieubłaganie, najbardziej gdy się położę do łóżka po całym dniu. Głowa, nerki, wątroba, jelita, płuca. Telefon mam w lombardzie, mama jest przekonana ze jest zepsuty i schowany. Przestała mnie sprawdzać, bo to i tak już nie ma sensu. Ona się denerwuje, ja robię swoje.
Wszyscy w szkole już wiedzą ,że jestem tą ćpunką od dopalaczy. Ludzie mijają mnie z głupim uśmiechem, z litością na twarzy a zdarzało się ,że mówili żebym już nie jarała bo się zniszcze.
Dawniej inaczej czułam działanie dopalacza. Zanim się tak uzależniłam, paliłam raz na miesiąc, potem troszkę częściej. Odczuwałam to mocno, porównywalne do uderzenia młotem. Nogi jak z waty, czujesz się jak w nie swoim ciele, oddech trudniej złapać, jesteś jak w innym świecie. Szczęśliwy, pełen euforii, ale jednocześnie masz mnóstwo lęków. Boisz się ludzi i bardzo łatwo złapać bad tripa. Kilka razy miałam wrażenie ze umieram. Ze mam zawal, lub wylew. Położyłam się na ziemi i prosiłam A. żeby zadzwonił na pogotowie. Ale jakoś się uspokoiłam po godzinie.
Teraz, odczuwam to zupełnie inaczej. Już po pierwszym buchu czuje jak substancja rozchodzi sie po ciele. Czuje mrowienie w rękach, w nogach. Przyjemna ciężkość głowy, ciała. Jest tak dobrze ze boisz sie poruszyć lekko żeby tego nie zepsuć. Ciężko sie odezwać, nie masz w ogóle myśli, patrzysz w dal, jesteś gdzie indziej. Nic już nie ma znaczenia. Ludzie mogą do ciebie mówić, sapać sie, a ty siedzisz i trwasz. Niestety taki stan szybko spada, trwa to do 20 min, potem gdy zostaje już tylko otępienie masz ochotę na więcej i więcej. Niestety kolejne lufki już ci nic nie dają. Odczuwam różnicę później jak już przesadzę, paląc dwie solo pod rząd. Wtedy mam haluny, łapię paranoje, mam dreszcze, trzepie mnie pomimo ze mam na sobie dwie bluzy i kaloryfer na full. Robie sobie przerwę na godzinkę, kładę się na drzemkę z nadzieja ze sie wybudzę i zawsze cudem przezywam. I oczywiście zaraz po przebudzeni żeby to uczcić pale znowu. Ostatnio miałam dziwną halucynacje, ale to było tylko po 4 buszkach. Nie wiem czym była spowodowana. Ale była straszna, chwilowo tak realna, a teraz zastanawiam się czy to na pewno prawda. Świat zaczął mi się zmniejszać. Poczułam się jak w akwarium, że ludzie się na mnie gapią, a ja jestem starą, brzydką ćpunkom. Potem sufit się obniżył, ja byłam jak z plasteliny i chodziłam po tym malutkim pokoju.. Booom. I znowu normalnie. Tak na prawde cały czas leżałam na łóżku w dużym, pustym salonie.
Pale już wszędzie. Nawet w moim świętym domu, w domu gdzie mieszkam z mama. Tak czystym i pachnącym. Codziennie rano zanim wyjdę do szkoły, na przystanku, na przerwach miedzy lekcjami, po szkole do A. na cały wór, u niego zostaje na noc zazwyczaj. Rano znowu pale, A. wyprawia mnie do szkoły z połowom drugiego wora, żebym jakoś przetrwała, bo na ciśnieniu nie wysiedziałabym ni jednej lekcji.
Rzuciłam A. tydzień temu, nadal jaram. Od jutra, ta obietnica którą daje sobie codziennie.. Od jutra 6 podejście detoksu. W końcu musi się udać.
- 59403 odsłony
Odpowiedzi
Dzięki za raport, choć krótki
Dzięki za raport, choć krótki. Trzeba nam tu takich więcej. Życzę powodzenia w postanowieniu. Nie myślałaś żeby na tydzień-dwa wyjechać w miejsce, w którym nie da się nic skołować?
Myślałam nie raz
Dwa tygodnie nie wiele by pomogły. Raz już wyjechałam i nic to nie dało, powróciłam do tego i tak. W dodatku słabo z kasą i nadal się uczę.
Hrrr...
N / Kato / 97
Uczysz się w szkole średniej
Uczysz się w szkole średniej czy w gimnazjum? Powodzenia w walce z nałogiem! Trzymam kciuki :)
Dziękuje
Połowa liceum już za mną. Niby nie jaram, ale mam huśtawke nastrojów od czterech dni i czuje ,że stąpam po krawędzi. Pale zioło, gdy już nie mogę wytrzymać z nadmiaru emocji, które tak tłumiłam dopem.
Hrrr...
N / Kato / 97
Staraj się rozmawiać dużo,
Staraj się rozmawiać dużo, normalny sprzęt tak jak i synt z dop to w dużym stopniu depresant, nie wolno siedzieć i zamykać sie samemu w sobie w swoich problemach. Staraj sie zmienić otoczenie bądź unikać bo to tez ma swoje odbicie w Tobie
Życzę Powodzenia
dobry report
sam mam 18 lat i również mam potężną amotywacje, dosłownie nic mi sie nie chce, moje detoksy tez polegały na przedbiegach, teraz zapale raz na tydzien moze i jest troche roznicy ale planuje zejsc do raz na miesiac, nwm czy mi sie uda ale mam nadzieje :) z fartem kolezanko!
a taki ćpunek ze mnie, nie wybitny ale w jakimś tam stopniu..
Rzucenie nałogu
Człowiek sam z siebie jest zdolny do wszystkiego. Ma pełną władzę nad tym co robi. Skoro dałaś radę sama tak się uzależnić to tak samo dasz radę pozbyć się uzależnienia całkowicie i wrócić do pełni wolności. Sam w swoim życiu rzuciłem 2 nałogi; papierosy (po 7 latach) i hazard (po 3 latach, z przerwami na skrajne finansowe depresje). Oba rzuciłem z dnia na dzień. Ograniczanie się do mniejszej częstotlwiości użycia, albo mniejszych dawek NIGDY nie prowadzi do wyzwolenia. Fajki to było "lajtowe uzależnienie", jednak w hazard popłynąłem w opór. Cały czas o tym myślałem, byłem wściekły kiedy nie mogłem grać, robiłem rzeczy nieuczciwe byleby zdobyć pieniądze i je wpłacić. Dla tych krótkich chwil wielkich i skrajnych emocji poświęcałem godziny życia i tysiące złotych. Po czasie zmiany zaczęły atakować także fizjologię, pojawiły się napięcia mięśniowe, wybuchowość na zmianę z ospałością. Byłem jakby "obok" całego realnego życia, bo liczyło się tylko jedno - zasiąść wieczorem na PokerStars. Nadawałem się właściwie tylko do ośrodka. Nie powiedziałem jednak o tym nikomu i sam z dnia na dzień przestałem. Oba nałogi rzuciłem zaczynając od poważnego pytania: Czy lepiej dla mnie jest palić/grać czy nie palić/nie grać? W obu przypadkach odpowiadałem przecząco, a podstawą życia jest podejmowanie przecież korzystnych decyzji. I za każdym razem kiedy tylko pomyślałem o jeszcze jednej fajce/partii; stawałem przed wyborem: STRACIĆ(zapalić/zagrać)/ZYSKAĆ(nie-||-)? Oczywiście, logicznie odpowiadałem tylko ZYSKAĆ. Oba czynniki uzależniające w dniu rzucenia przestały dla mnie istnieć. Do dziś od tego czasu nie wypaliłem ani jednej fajki i nie utopiłem już ani 1 zł.
Najgorzej jest zacząć. Warto przyglądać się uważnie pozytywnym zmianom jakie to za sobą niesie, a te zauważysz już po kilku dniach. Zwracaj uwagę na to jak wraca Ci apetyt, jak zmienia się Twoje myślenie, myśl o zaoszczędzonych pieniądzach, ciesz się z tego, że nie musisz już kłamać. Każdy organizm, a zwłaszcza tak młody jak Twój ma zdolność do bardzo szybkiej regeneracji. Przyglądaj się mu uważnie, a zobaczysz jak szybko podziękuje Ci za odstawienie. Bądź dumna z pierwszych efektów, to największa motywacja. I nie zwracaj uwagi na to co mówią inni ludzie i znajomi; oni mówią o przeszłości, która już nie ma żadnego znaczenia. Nie czuj się winna ani odrzucona, to był zakręt w Twoim życiu, gorszy moment, który miewa każdy człowiek. Zostaw go za plecami i ciesz się z odyzskiwanej wolności. Pamiętaj, że to Ty masz pełną władzę na swoim orgaizmem i umiesz w pełni zapanować nad każdą substancją. Powodzenia ;)
Na razie
Na razie doszłam do tego ,że nie muszę palić tego codziennie. Palę raz na dwa tygodnie, ale nawet z takimi odstępami już po jednej lufie mnie nie kopie. Więc doszłam do wniosku ,że po co to robić. Nigdy nie rozumiałam uzależnienia od hazardu.. Gry za które się płaci, a przecież można grać za darmo w o wiele lepsze. A wygrywać na loteriach i mniej kasy na to idzie. Ale skoro istnieje taki nałóg, to ktoś faktycznie musi brąć w ten hazard. Gratuluje tak wielkiej siły woli, że potrafiłeś tak z dnia na dzień postanowić coś i trzymać się tego. Ja idę małymi kroczkami do przodu. Najgorsze jest to ,że wszystkie ciuchy są mi za małe, nawet legginsy, a apetyt nie wraca..
Hrrr...
N / Kato / 97
Popraw błędy w artykule i
Popraw błędy w artykule i zadbaj o pisownię.
Ps. Uerka to nie dopalacz, to syntetyczny kannabinoid. Dopalacze to wszelkie tajfuny, cząstki boga, grzebienie i inne gówna które nie powinny mieć prawa bytu.
Trzęsiesz się przez tachykardię, warto się uspokajać kodą.
Powodzenia i ciesz się, że nie wjebałaś się jak ja we fluorki.
Taa
Na rynku uerek nazywa się rozpałka do pieca.. I w sumie wydaje mi się ,że jego skład się zmienia, bo co pare msc inaczej pachnie palony.
Nie chce brać kody, bo boje sie że wpadne z jednego nałogu w inny. Hm, nawet nie wiem co to są te fluorki.
Hrrr...
N / Kato / 97
i dobrze, że nie wiesz co to
i dobrze, że nie wiesz co to są flurki bo i to byś zaczeła wpierdalać