m&m czyli me & mouses. plus dzień z kodeiną.
detale
m&m czyli me & mouses. plus dzień z kodeiną.
podobne
Set & Setting
Koniec maja, deszczowe dni, u babci na wsi. Moje nastawienie pozytywne, bardzo zaciekawiony efektów benzy ale górę miało zmęczenie i nuda. W planach spędzenie ciekawego wieczoru. Sam
jako degustator, do późnej nocy ze znajomymi ale o tym trochę niżej będzie.
Dawka:
1500mg benzydaminy, 6h później 150mg kodeiny i po kolejnych 4 godzinach dorzucone drugie 150mg kodeiny (gdyby nie strach po benzie to byłoby 300mg kodeiny razem)
Wiek:17
Waga:70kg
Doświadczenie:MJ, Haszysz, Amfetamina, Metaamfetamina, MDMA, DXM, Metadon, Aviomarin, Inhalanty, Ketony, Mieszanki 'ziołowe', Alkohol, Kawa, Tytoń. I coś tam jeszcze ale nie pamiętam...
I po raz pierwszy Benzydamina oraz Kodeina
Właściwie to mój pierwszy TR.I pierwszy kontakt z benzą i kodą.
Po drugim tygodniu czytania na forach i przeglądania trip raportów na temat kodeiny i benzydaminy zdecydowałem się zakupić 3 saszetki Tantum Rosa i 2 paczki Thiocodin. O tych substancjach już wiedziałem wszystko czyli jakie dawki, mniej więcej działanie, ekstrakcja, skutki uboczne itp itd. Planowałem zarzucić sobie benzę i za jakieś 2 dni kodeinę, jednak plan się zmienił ale o tym dalej.
Part 1 "Za kulisami"
Po szkole pojechałem do babci na wioskę, było deszczowo ale ciepło. Dzień zamulony, zły
humor, zmęczony po szkole i podróży dziadowskim PKSem przez Etiopię (czyt. drogi brukowe i skaczący autobus). Pocieszałem się faktem, że wieczorem łyknę benzydaminę i będzie ciekawie,
poprawi się humor i na wszystko będę miał wyjebkę. I tak też się stało...
Part 2 "Wyjście na scenę"
Godz. 20:00
Gadałem z kumplem na drodze, którego tutaj nazwę jako WW. Rozpadał się deszcz i trzeba było gdzieś się uchronić, wybraliśmy przystanek autobusowy. Zanim jednak tam trafiliśmy zaszedłem do domu aby wyekstrahowany już wcześniej mokry proszek rozpuścić w wodzie jabłkowej i wypić go :) Szklankę roztworu na 2 łyki, podbiło mnie od słonego niczym woda morska smaku, popiłem to jeszcze szklanką wody, wytarłem 'wary' i już po wszystkim.
Wróciłem do WW i poszliśmy na przystanek.Rozmawialiśmy... rozmawialiśmy...
Part 3 "Odsłonięcie kurtyny"
około Godz. 20:30
Gadka z WW wciąż trwała. Pisk w uszach uświadomił mnie, że benzydamina zaczęła już się popisywać. Oczekiwałem na OEV'y ale nic specjalnego się nie działo, po za tym, że na niebie widziałem malutkie, brązowe trąbki powietrzne, co na mnie nie zrobiło wrażenia.
WW proponuje mi wypad do opuszczonej dużej stodoły. Pomysł oczywiście świetny jak dla głodnego OEV'ów, więc od razu wyruszyliśmy.
około Godz. 21:00 czyli T+1h
W stodole półmrok i sporo gratów dookoła. WW zaczyna się nudzić i gra sobie na telefonie. Ja zacząłem odczuwać problem z równowagą, czy problemem można to nazwać. Po prostu inaczej się chodzi i tak machnie czasem na bok.
Part 4 "Akcja"
T+1,5hPo ok 30 minutach od przyjścia do tej stodoły wszedł mi taki haj jak po MJ (nie to samo ale lekko podobne) i euforia przyćmiła mi łeb totalnie. Szczęście mnie ogarnęło i dobry czilałt.
Halucynacje słuchowe polegały na tym, że dźwięk spadającego deszczu na dach i wypływającego z rynn, przelewającego się po blaszanych rzeczach interpretowałem jako przróżne głosy ludzi, rozmowy, słyszałem tłumy ludzi, muzykę.
Moja rozmowa z WW:
Ja: Słyszysz?
WW: Co?
Ja: Ludzi? Ktoś przyszedł i słucha muzyki?
WW: To deszcz. Schizy masz.
Ja: Nie. To na pewno ktoś przyszedł
...itd
Wzrokowe halucynacje chwilę później zacząłem odczuwać. Pierwszym efektem, który zrobił na mnie niesamowite wrażenie to błyski przechodzące przez znajdujące się tam graty i wszystko co mnie otaczało. Drewno błyszczało, betonowy słup, plastikowe wiadro- wszystko. Widziałem też takie niebieskie fale przechodzące w różne strony. Kolory były wyrazistsze.
Bardzo podobało mi się kiedy poruszałem ręką to jak w 'matriksie' zostawały smugi albo obraz przeskakiwał. Moja bluzka (biała w zielone paski) tak mocno świeciła, że czułem się jak świetlik.
Ja oczywiście podziwiałem piękno, które mnie otaczało w opuszczonej wielkiej stodole po benzie, a WW zamulony grał na komórce. W końcu dosiadłem się do niego. Wzrok skierowałem ku górze a tam wielki pająk, który zrywa się na pajęczynie i leci na mnie. Panika!
Ja; Weź go kurwa ze mnie!!!
WW: Co mam wziąć?
Ja: Pająka! Weź go kurwaa ze mnie!!
WW: Nie masz żadnego pająka
Ja: Jak kurwa nie mam, jak mam! Weź goooooooo!
WW: Nie masz. To tylko schiz, wyluzuj.
Machnął 2 razy ręką, że niby go zrzucił ze mnie i nieco się uspokoiłem ale znów z mojej pięknie świecącej bluzki wyfrunęły złote pszczoły, zostawiające po sobie też złote smugi. Ja oczywiście zacząłem uciekać, biegać w kółku, odganiać je. Znów podobny dialog zaistniał jak ten wyżej tyle, że chciałem aby WW pomógł mi odganiać odemnie te pszczoły. Zdałem sobie sprawę, że to halucynacja i zniknęły pszczoły.
T+ 2h czyli około 22:00
Przyszła moja kochana ciocia z którą czasami ćpam ;) i poratowała mnie papierosem. Tytoń nie miał żadnego wpływu na fazę. Wróciłem z nią do domu. Zrobiła mi kawę, bo mnie chwiało lekko. Siedzieliśmy w kuchni i oglądaliśmy "M jak Miłość" hehe. Komentowałem cały czas ten serial, jego prostotę i monotonność. Ciekawie mi się gadało z ciocią popalając papierosy i popijając kawę. byłem wyjątkowo dowcipny, humor mi dopisywał.Błyski i fale wciąż trwały, euforia też. Problemów z mową żadnych nie było tyle, że słyszałem swój głos jakby inny był ale to tylko halucynacja słuchowa zapewne. Chciałem zobaczyć czy jakiś ciekawy film będzie w programie TV ale niestety nie mogłem przeczytać żadnego słowa co stało się naszą zabawą. Ciocia mi pokazywała co mam czytać a ja nie mogłem dojrzeć się nawet litery z żadnej odległości. Miała ze mnie dobry ubaw.
T+4h czyli godz.24:00
Faza wciąż miła, pełen relaks, poczucie humoru, niebieskie ala elektryczne fale, błyski. Halucynacje wzrokowe jednak przestały być silne jak wcześniej tak jak i słuchowe nie miały takiego wyrazu, a momentami myślałem że już wcale mi przeszły. Siedziałem z ciocią przed kompem i śmieliśmy się z filmików w internecie.
Godz. ok 01:00
Pora iść spać. Ciocia poszła do siebie, ja do siebie. Zgarnąłem laptopa po drodze, by w łóżku posłuchać ambientu. Jednak gdy przyszło co do czego zapomniałem o słuchaniu muzyki. Miałem 2 opakowania Thiocodinu. Miesiąc wcześniej miałem kontakt z metadonem i niewielkimi jego ilościami, co wcale nie dawało mi nawet nadziei, że mam wyrobione receptory. Miałem kodeinę zarzucić sobie innym razem, jednak na fazie po benzydaminie myślałem nieco inaczej na
ten temat.
T+6h Godz. 02:00
Laptop wyłączony, ciemno w pokoju. Sięgnąłem jednak po opakowanie Thiocodinu czyli 150 mg kodeiny, rozkruszyłem, zamieszałem w szklance wody i łyk. Ehhh Obrzydliwy smak ale poszło. Wiem, wiem, baranem jestem, bo ekstrakcji nie zrobiłem mimo, że
byłem świadomy jakie mogą być skutki i jak szkodzą 'zbędne' składniki Thiocodinu, a stało się tak, bo na byłem nafazowany po benzie, a nie chciałem robić ekstrakcji niemalże nad ranem budząc przy tym babcię. A nie chciałem aby trip się kończył. Dobra, zarzucona koda. Nie wiem czy coś zdziałała, bo euforię i tak czułem. Jednak gdzieś już koło 04:00 zacząłem widzieć myszy i słyszeć też. Cały czas myślałem, że siedzą myszy w poduszce i kołdrze. Więc
skakałem, łapałem, uciekałem, dusiłem myszy i trzepałem pościel ze 100 razy do godz. 05:30. Mimo, że normalnie jestem pewny, że mysz u mojej babci w domu nie ma to i tak nie mogłem się jakoś do tego przekonać podczas tripu. Wszystko oczywiście było halucynacją. Normalnie nie boję się mysz, bo nawet sam posiadam szczura ale trip wywołał lęk we mnie przed nimi.
Ok. godz.05:30
Z myszami wygrałem. To ja zostałem prezydentem łóżka i jednej myszce pozwoliłem zostać premierem ;D W końcu przekonałem sam siebie, że to halucynacja tylko i stukałem się w głowę z 15 minut jak mogłem być tak głupi, że uwierzyłem, że taka sytuacja mogłaby zaistnieć i jak mogłem się bać małych myszek. Głupi byłem i do dziś to sobie powtarzam.Działania kody nie wiem czy czułem, ciężko mi powiedzieć, bo byłem zajęty walką z myszami o moje łóżko. Ostatki halucynacji polegały na lataniu niebieskiej diody od laptopa po całym pokoju.
Wstałem ogarnąłem się do szkoły.
O 6:00 Czułem się tak bardziej zwyczajnie niż tripowo już. Zrobiłem sobie kawę, zjadłem 2 kanapki (trochę na siłę). Wrzuciłem sobie kolejne 150mg kodeiny (drugi i ostatni raz bez ekstrakcji) i autobusem do
szkoły.
Part 5 "Brawa"
W autobusie zaczęło robić mi się euforycznie, błogo i byłem uspokojony- taki chill bardzo przyjemny. Świetnie mi się rozmawiało w drodze (jazda banem- 45min). Potem w szkole czas płynął baaardzo powoli- wolniej jeszcze od Mary Jane, wiele wolniej. Beztrosko się
czułem, a szczególnie spędzając przerwy na papierosie. Wszystko mi szło po myśli, wszystko mi się chciało robić. Łapałem dobre oceny, bardzo dobrze mi wychodziły rzeczy, które lubię robić. Za wszystkim stała na pewno kodeina, a raczej jej działanie. Dzień minął bez złego samopoczucia/zjazdu itp. Wszystko było super mimo, że waliłem kodę bez ekstrakcji. Jednak następnym razem ekstrakcję będę robił, bo jednak chce zaoszczędzić trochę zdrowia na ćpanie
:P Podsumowując benzydamina jest bardzo ciekawą substancją, a kodeina jest czymś co mógłbym zażywać codziennie na śniadanie. Dodam jeszcze, że oczy po benzie mogą mieć szersze źrenice, jednak u mnie nie było widać prawie wcale, co normalnie po amfie chodzę z pięciozłotówkami 2 dni. Oczy po kodeinie tez nie przyciągały uwagi ludzi, mimo, że nie patrzyłem jak wyglądają.
Dzięki za zainteresowanie moim pierwszym trip raportem. piona
- 16972 odsłony
Odpowiedzi
benzydamina
to mnie tylko upewniło, że niebezpiecznie jest brać benzę samemu. jest się bardzo podatnym na wkręty z których ciężko się potem wyrwać. widzę że ktoś także zauważył że dźwięk np deszczu może się zmienić w piękną muzykę ;] machanie ręką do światła też jest super
jak lubisz miksy to polecam mieszać benzydaminę albo kodę z paleniem. to potęguje doznania, wierz mi. przejrzyj moje TR-ki, napisałem coś na ten temat;]
szkoda mi trochę twojej wątroby, ona nie musi wcale boleć.
pozrawiam
Wkręty ;)
Właśnie mnie dziwi, że tak się dałeś ponieść tym halucynacjom. Ja z nastawieniem, że będzie ostro po prostu wiedziałem co jest wymyślone a co nie. Jeszcze jedna mała rada to żeby po benzynce nie patrzeć w miejsca blisko siebie :) Zawsze to lepiej zobaczyć pająka na ścianie niż na brzuchu :)
Te omamy słuchowe były dla mnie najbardziej psychodeliczne, ogolnie mam identyczne odczucia jak Ty :) Fajny TR, pozdrawiam :)