Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

na granicy snu

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
1xtabletka 10 mg
Set&Setting:
Raczej ponury. W swoim pokoju w nienajlepszym humorze. Chciałem iść spać.
Wiek:
19 lat
Doświadczenie:
LSD, Zolpidem, Konopie, Alkohol, Dekstrometorfan

raporty leuckart1

na granicy snu

 

Tabletkę Stillnoxu kładę pod językiem. Po chwili zmywa się cukrowa otoczka. Moje usta wypełnia gorzki smak. Czekam parę minut i z minuty na minutę zaczyna mi się robić lżej, jakby moje ciało pływało w cieczy. Kończę pisać jedną ważną wiadomość do przyjaciela i zamykam komunikator. Cały czas ze słuchawkami na uszach wybieram utwór (Archive – Again), by wyciszyć się przed snem.

Po chwili, ledwo powstrzymując odruch wymiotny podchodzę do umywalki. Popijam gorzkie błoto po rozpuszczonej tabletce i wracam do komputera.

W ciągu kolejnych czuję lekką senność, a obrazy wyświetlone przez komputer zaczynają wystawać przed monitor. Wsłuchuję się w piosenkę. Włączam na chwilę aplikację rysującą piękne wzory – ma to stanowić symulację cieczy przesączającej się przez porowaty materiał, inaczej zjawiska perkolacji. Kolorowe punkty nie wydają się leżeć w jednej płaszczyźnie, oprócz tego wirują i falują na wszystkie strony.

Przypominam sobie, dlaczego wziąłem tę tabletkę, to znaczy, dlaczego spodziewałem się, że nie będę mógł zasnąć. W słuchawkach słyszę sekwencję instrumentalną (6 minuta) – wydaje się być złożoną z dźwięków różnych maszyn budowlanych. Widzę oczami wyobraźni te maszyny, naprawiające mój umysł, tak, by nie było w nim więcej niepokoju, żebym postępował zgodnie ze sobą i nie robił sobie kłopotu niepotrzebnie. Parę minut z uśmiechem na ustach słucham, jak wszystko się porządkuje w mojej głowie.

Gdy utwór się kończy, odrywam się z tego półsnu i uświadamiam sobie, że nie mogę iść po prostu spać, muszę wykorzystać ten wieczór tak bardzo, jak bardzo da się wykorzystać tę bialutką tabletkę. Jest za jasno, żebym pozwolił mojej wyobraźni rozwinąć skrzydła. Chwiejnym krokiem idę w stronę drzwi (oh, jak lekko) i gaszę światło. Wracam po omacku do komputera (pokój wydawał się pogrążony w kompletnej ciemności). Gdy siadam, zauważam, że wyobraźnia zaczyna mi płatać figle. Otwieram więc nowy dokument w Wordzie i zaczynam pisać:

Jestem w pokoju, który nie jest koniecznie pusty. Mam wrażenie, że ktoś stoi za mną – odwracam się i nie widzę nikogo. Kiedy używam myszki, pomaga mi cudowna istota. Widzę tylko jej biała rękę. Próbuję objąć jej dłoń, ale ona znika.

Moje ręce są czerwone, pomarańczowe, takie, jakimi bym je widział w świetle ogniska. Gdy przybliżyłem głowę do komputera. Na lewo od monitora jakaś postać się częstuje moimi chipsami (pustą paczką po chipsach). A teraz przykręca mi monitor. Znika, gdy próbuję na nią spojrzeć. Piszę na komputerze, litery znajdują się kilka centymetrów przed kartką.

Postać w czarnym ubraniu chwile powstrzymywała mnie przed zmianą pozycji. Litery, które pisze wiszą w powietrzu przed monitorem. Jak wprowadzam jakąś nową, to się odbija od pozostałych, przestawia je, zachowuje się jak wrzucona do basenu piłeczka pingpongowa.

Refren posenki mnie woła „Jan Jan”. Człowiek, który stoi za mną i przegryza chipsy  chyba też to słyszy. Odwracam się – jakiś pies chowa się za lodówkę, nie znajdę go tam. To wszystko przywidzenia. Tutaj, wokół laptopa jest światło, dookoła jest ciemność. A na granicy światła i cienia halucynacje.

Komputer wydaje się konstruktem cywilizacji w porównaniu do barbarzyństwa ciemnej rzeczywistości wokół – widać kompleksowe budowle, struktury, każda wstająca ikonka, wszystko w ładnie stonowanych barwach i moje mosty łączące świat ciemności i duchów tak delikatnych, że znikają po spojrzeniu z tym cywilizowanym, moje mosty: mysz i klawiatura. Jeden z takich duchów ciągle próbuje zabrać mi okulary, jednak nie jest w stanie tego dokończyć. W płynącym tekście na ekranie pewne akapity próbują dopisać się same – falujące przed kartką słowa wydają się żyć własnym życiem. Zwida, która ciągle próbuje wyjść zza ramek okularów, słabo sobie radzi – co chwila ją zauważam, a ona wtedy rozpływa się, by mogła powstać na nowo.

Było mi niewygodnie sięgnąć po mysz. Gdy spróbowałem użyć touchpada, pojawiający się znikąd kot spróbował mnie w tym ubiec. Zniknął, gdy tylko go zobaczyłem.

Włączam „WebGL fluid experiment” Pokazuje cuda. Oglądam pojawiające się ludzkie I zwierzęce twarze po każdym zamieszaniu.

Odwracam się, bo kątem oka widziałem kawiarenkę. Jednak patrzę i wszystko wraca do normy, nadal siedzę w ciemny, pokoju. Gdzieś w słuchawkach mój kolega mówi, że strasznie mnie słyszy. Ignoruję go.

Z kolei symulator zjawiska perkolacji za każdym kliknięciem kreuje zbiór twarzy, zbiór istot zamkniętych w drzewach i liściach – każda narysowana kolorowa twarz to jedna z nich.

Rysuje też jednorożca, a potem dwóch ludzi tańczących ze sobą, a następnie otacza ich wieńcami kwiatów, które się rozpływają dalej.

Kolejny, zaczynający się jak płatek śniegu, zmieni się w stadko szczeniaków
W końcu na ekranie zostają potwory i zwierzęta, ludzie i rośliny i nie zmieści się nic więcej. Moi towarzysze ze skraju pola widzenia patrzą z aprobatą.

Rysuje nowy obraz, zmieniam prawdopodobieństwo występowania krawędzi na 0.55.

Klikam. Cały obraz wypełnia się po chwili – jeden samotny wilk wyje, dookoła niekończącej się dżungli. Na pewno można temu przypisać jakąś symbolikę.

 Starczy na miły wieczór, czas spać.

 

Posłowie: Wiele razy brałem w swoim życiu zolpidem w celach terapeutycznych (tj. nasennych), nigdy rekreacyjnie. Kilka razy jednak czułem się jak na granicy snu – jeżeli tylko się rozluźniłem i rozproszyłem uwagę, świat się wypełniał moimi fantazjami. Jednak teraz po raz pierwszy postanowiłem rzucić się w wir doświadczenia i zapisywać wszystko na bieżąco – pamięć o marach jest prawie tak ulotna jak same te mary. Efektem jest coś pięknego (wspomnienia są piękne, piękno samego tekstu nie mi oceniać).

Tekst zapisany w czasie doświadczenia został w nieznaczny sposób zmienione, gdy spisywałem resztę – głównie poprawiłem ortografię i interpunkcję, upośledzoną przez używkę. Kilka razy przepisałem zdanie, bo było niejasne. Niczego nie pominąłem.

Substancja wiodąca: 
Wiek: 
19 lat
Set and setting: 
Raczej ponury. W swoim pokoju w nienajlepszym humorze. Chciałem iść spać.
Ocena: 
Doświadczenie: 
LSD, Zolpidem, Konopie, Alkohol, Dekstrometorfan
Dawkowanie: 
1xtabletka 10 mg

Odpowiedzi

Z czym mozna byloby porownac dzialanie zolpidu?

 

 

Zolpidem nie przypomina ani klasycznych psychodelików, ani dysocjantów.

Z jednej strony działa troszkę podobnie do alkoholu, człowiek chodzi mniej pewnie, wielu rzeczy nie pamięta, czasem się zachowuje irracjonalnie, z drugiej, w spokojnym otoczeniu wprowadza w stan snu na jawia (tak to potrafię najlepiej okeślić). Pojawiają się drobne wizualizacje geometryczne i obrazy na ekranach wydają się  być trójwymiarowe, podobnie jak po LSD, jednak to coś zupełnie innego (chociażby wizualizacje po zolpidemie nie są malowane tęczową paletą barw). Wizji przy zamkniętych oczach człowiek nie ma, bo natychmiast zasypia. A całą resztę opisałem w TR.

Muchomór czerowny może mieć podobne działanie, oddziałuje na te same receptory. Ale nie wiem, nie jadłem.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media