Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

patologia

detale

Substancja wiodąca:
Apteka:
Dawkowanie:
Naprawdę dużo alkoholu. Pół opakowania Acodinu (nie sądziłam, że tak mnie poniesie) ok 1g amfetaminy.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Najpierw działka koleżanki, później różne miejsca począwszy od jakiejś melińskiej nory skończywszy na opuszczonym bunkrze.
Wiek:
22 lat
Doświadczenie:
Alkohol - już chyba nałóg
Amfetamina - powoli zaczyna być w/w
Kokaina - kilka razy
Marihuana - noooo kilkadziesiąt razy, nie liczyłam
Mefedron - 2 razy
Pfpp (parafluoropiperazyna, czy jakoś tak) - 1 raz za dużo
Morfina - raz
DXM - kilkanaście razy

raporty widze muzyke

patologia

Wszystko zaczęło się od tego, że w nocy z 12 na 13 sierpnia miał być najbardziej widoczny na terenie kraju deszcz meteorytów. Jako, że mieszkam w dużym, oświetlonym mieście, postanowiłam na jedną noc przenieść się do pewnego miasteczka, w którym mam wielu znajomych oraz chłopaka i wraz z nimi podziwiać te piękne widoki.

Z Moim nie było najlepiej już od dłuższego czasu, martwiłam się że zażywanie dragów oraz alkohol nas niszczy. Mieliśmy wobec tego swego rodzaju deal, że nic nie bierzemy. Przynajmniej przez jakiś czas. Gdy przyjechałam, przenieśliśmy się do domku działkowego naszej pato-koleżanki (pato od patologii, słowo to głęboko wryło się już w moją psychikę). Pato-koleżanka, nazwijmy ją M., czekała na nas z arsenałem tanich win, muzyką i dobrym nastrojem.

- Tylko bez żadnego porno, proszę Was dziś! - rzekła, na co zanieśliśmy się śmiechem i stuknęliśmy butelkami.

*** 

Oczywiście nie dotrzymaliśmy słowa. Po kilku godzinach, totalnie schlani, skończyliśmy w łóżku wyładowując na sobie zgromadzone przez ostatni czas emocje. Gdy już należycie się na sobie WYŻYLIŚMY (inaczej tego nie określę, skończyłam z rozbitą głową i krwawiącą wargą, mój K., z poranionymi plecami i spuchniętym okiem) i wróciliśmy do M., okazało się, że nie jest sama. Towarzyszyło jej jeszcze dwóch znajomych - J., i B., oraz kolejne butelki. CHLAŃSTWO TRWA.

 

***

- O, widziałeś? Spadająca gwiazda! - mówię leniwym głosem leżąc głową na jego kolanach

- Pomyślałaś życzenie? 

- Tak, zaraz się spełni.

I go całuję.

O kurwa, coś mi nie gra. To nie jest K.! 

Uciekam. 

*** 

Wszyscy już śpią. Ja znalazłam opakowanie tego nieszczęsnego Acodinu, nieprzytomna już prawie z pijaństwa. "Kurwa, niepełne, a tak liczyłam na jakąś banię!" myślę, poczym łykam te 12-naście tabletek i popijam winem.

Budzi się J., rozmawiamy, bełkoczemy, palimy fajki. J., idzie do domu, zostaję sama. 

Nagle to czuję. Nie wskok na I lekkie patooł (jak lubię to nazywać), ale słabe III. Kurna, po 12-nastu tabletkach? MASAKRA!

Nie ogarniam co się ze mną dzieje, nogi mam jak z waty, w głowie wiruje, wszystko się rozmazuje, nie mogę się ruszyć, wstaję, upadam, pełznę, czołgam się, GDZIE JA KURWA JESTEM, pada deszcz, jest ciemno, wstrząsają mną suche dorsje, "no zdechnę na deszczu w drgawkach" myślę i kompletnie odlatuję.

***

Docieram do łóżka. Nie wiem, kto śpi obok. Momentalnie zapadam w sen. Realistyczne wizje, jakich doświadczałam, doprowadzają mnie do szaleństwa. Widzę siebie z góry, wygiętą i mokrą z rozwartą szczęką, niemo wołającą o przebaczenie. Czuję, że nie należę do tego świata. Myślę, że ktoś powinien podpalić ten dom z nami w środku, a wcześniej pourywać nam głowy by zniszczyć nas, wyplenić z tego świata. Myśli odchodzą...obraz ciemnieje...nadchodzi mrok.

 

***

Po kilkunastu godzinach budzę się w jakiejś norze. Nie wiem, gdzie jestem. Co ja tu robię, jak ja się tu znalazłam? Leżę na kolanach K., myślę "ufff...przynajmniej on tu jest". Rozglądam się po pomieszczeniu, widzę komputer z uruchomioną grą. Legue of Legends, czy jakoś tak. Z głośników sączy się soundtrack do gry, prawdopodonie, a z monitora spogląda na mnie postać kobiety z białymi włosami, oczami bez tęczówek, lekko poruszająca się pod wpływem wiatru. I ta muzyka, przeszywająca mnie na wskroś.

 

***

Ktoś daje mi piwo.

Piję.

Wracam do stanu przed.

Ktoś coś rozsypuje na blacie, jakiś biało-różowy proszek. 

- Co to? - pytam ledwo przytomna.

- Feta, ale chyba zmieszana z jakimiś pigułami, jebnij bo kiepsko wyglądasz, jakbyś miała zaraz zejść

 

Jebłam. Nie wiem, czy to była feta, czy bardziej piguły lub czy działające na mnie wyjątkowo jeszcze aco zmiksowało alkohol i towar, bo z mojej głowy została sieczka. Pamiętam wszystko wyjątkowo trzeźwo, lecz w przyspieszonym tępie. Chodziłam jak zombie. Ktoś mi dawał piwo - piłam, ktoś mi sypał kreskę - wciągałam. Przemieszczaliśmy się wesołą, ćpuńską gromadą, z której znałam może 2 osoby z jednej dziury do drugiej. Nie pamiętam, jak wróciłam do domu, do swojego miasta. Po prostu obudziłam się w swoim łóżku i przez chwilę myślałam, że to wszystko sen. Na lekkiej bani czuję się do dziś. Zostało mi jakieś halo w głowie i nie wiem, kiedy minie.

Wiem, że trip jest opisany bardzo chaotycznie, ale chaotyczna była ta wyprawa. Wszystko się rozkręcało powoli...powoli...potem były przebłyski świadomości, potem całkowity odlot i potem...POBUDKA. Został mi tylko jakiś ćpuński rzyg artystyczny:

Przepoczwarzam się ja

Każdego dnia

Wpadam w szał

Kurewsko boli mnie świat!

Zanim zasnę

Rzygam światłem

Dopełniam się kłamstwem

Gdzie jest nadzieja - matka ma?!

 

Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale czuję się źle. Psychicznie, w głowie mam gąbkę, w sercu mam dziurę. A to wszystko dlatego, że jestem borderline. 

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
22 lat
Set and setting: 
Najpierw działka koleżanki, później różne miejsca począwszy od jakiejś melińskiej nory skończywszy na opuszczonym bunkrze.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Alkohol - już chyba nałóg Amfetamina - powoli zaczyna być w/w Kokaina - kilka razy Marihuana - noooo kilkadziesiąt razy, nie liczyłam Mefedron - 2 razy Pfpp (parafluoropiperazyna, czy jakoś tak) - 1 raz za dużo Morfina - raz DXM - kilkanaście razy
Dawkowanie: 
Naprawdę dużo alkoholu. Pół opakowania Acodinu (nie sądziłam, że tak mnie poniesie) ok 1g amfetaminy.

Odpowiedzi

Publikuje tylko dla przestrogi, jestes bardziej pierdolnieta niz ja, BRAWO,

 nagrode wysle poczta. :D

jestem pierdolnięta, to już pewne. po powrocie do domu przez kolejne dni płynęłam tak mocno, że już zapomniałam, jak się chodzi :P najśmieszniej iść o 18-nastej do koleżanki do knajpy na kawę a 12 h później obudzić się znowu w dziwnym towarzystwie w jakimś parku :P jak mnie najdzie wena, to może opiszę. 

Ciekawy opis przeżyć, ładny język, podziwiam Cię. Więcej takich :D

utozsamiam się z artystycznym cpunskim rzygiem!

...

Amfi

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media