moda na mefedron vol.1
detale
moda na mefedron vol.1
podobne
Zdarzenia które opiszę miały miejsce ładnych kilka lat wstecz.
Byłam w trakcie kilkumiesięcznego intensywnego związku z mefedronem. Opowieśc zaczyna się na początku sierpnia a więc tuż przed delegalizacją, która jeszcze wtedy nie docierała do mojej świadomości. Wracam do domu z urlopu. Właściwie to nie był mój dom, tylko wynajmowana kawalerka na parterze, którą śmiało można by nazwac speluną. Jeden stół, jedna kanapa, jedna żarówka, wiele brudu.
Chyba w drodze powrotnej cały czas łudziłam się, że sięgnięcie do worka nie będzie pierwszą rzeczą którą zrobię po przekroczeniu progu mieszkania. Właściwie to w tamtym momencie byłam pewna, źe tak się nie stanie. Całkiem dobrze się trzymałam przez te dwa tygodnie bez mefedronu. Nie mając odwagi wypełnic czas czymś bardziej kreatywnym łykałam w tym czasie przterminowany klonazepam z szuflady mamy. Jakoś zleciało, nie pamiętam zbyt wiele.
Jeszcze przed wyjazdem zamówiłam większą ilośc pięknych kryształów. Jedna z lepszych partii jakie kiedykolwiek trzymałam w rękach. Przez plastikową barierę przedostawał się drażniący zmysły zapach nie do pomylenia z niczym innym. Wprost czuło się jak impuls przenika zakończenia nerwowe i dociera do ośrodków mózgowych zwiastując fale euforii. Ten zapach utrzymywał się w moim portfelu jeszcze parę miesięcy po delegalizacji; boleśnie przypominał minione chwile. W chwili powrotu czekało na mnie w mieszkaniu około osmiu gramów kruszcu.
Wysiadam pod domem. Dzień był bardzo ciepły, słoneczny, nie pojawiła się ani jedna chmurka na niebieskim tle. Przemek już na mnie czekał, zaskoczyło mnie to. Wyluzowany jak zawsze... a może jednak trochę spięty. Zrobiło mi się nawet miło – ktoś na mnie czeka. Na mój wrak. On: mój pesudo-przyjaciel. Ja: jego pesudo-kochanka. Kompani do kreski.
Wchodzimy do mieszkania. Jest w nim przyjemnie chłodno w porównaniu z upałem na zewnątrz. Rozmowa trwała parę minut, nie więcej, po czym pękłam. Właściwie to zdążyłam tylko odłożyc bagaże. Jestem podekstytowana, rozdrażniona, rozkręcona, napalona. Nie myślę – mefedron przejął kontrolę. Tylko gdzie on jest do cholery? Za nic w świecie nie mogę sobie przypomniec gdzie przed wyjazdem włożyłam pakunek. Schowałam go w obawie że właściciele mieszkania będą węszyc a teraz sama nie mogę go znaleźc. Szukam w kanapie, w szafie z ubraniami potem w kuchni ale przecież z tej części mieszkania raczej nie korzystałam. -”Gdzie on kurwa jest?!” Przemek mówi żebym się uspokoiła a ja biegam jak szalona. Opętana. Jestem już przecież tak blisko – to jakiś koszmar. W głowie kotłują się czarne myśli i apokaliptyczne scenariusze – a co jeśli go zabrali? A co jeśli go nie ma?? Dalej szukam, przerzucam wszystko co się napatoczy – JEST! Był w łazience. Idiotycznośc kryjówki samą mnie zadziwia. Czuję ulgę, trochę się uspokajam, uśmiecham.
Przecieram kanciasty kawałek potłuczonego lustra – jedyne lustro jakie mam w mieszkaniu. Czasem przed wyjściem zdażało mi się w nim przeglądac, częściej jednak robił za podkład. Przy pomocy szklanki rozdrabniam kryształy na drobniejsze kawałki ale jeszcze nie puder. Przyjemne dla ucha zgrzytanie. Przesypuję, formuję. Przemek nie chce – woli swoją mieszaną amfetaminę. Nie lubi zbyt mocno tracic kontroli. Nie pojmuję tego ale się nie narzucam – będzie więcej dla mnie. Rurkę – słomkę mam już w dłoni ale jeszcze chwilę sobie posiedzę. Pomedytuję. Podelektuje się chwilą tuż przed. Jestem spokojna. Może nawet nachodzą mnie lekkie obawy, pojawia się zwątpienie. - Po co Ci to? Bardzo delikatny, ledwie słyszalny sygnał sprzeciwu z mojego ciałoumysłu. Jednak już nie ma odwrotu, wszystko przygotowane.
Jeszcze włączam muzykę. Nagranie z Sunrise Afterparty 2008 które przyniósł kiedyś Przemek - uwielbiałam je na wejście. Nigdy nie byłam na tej imprezie (i nigdy nie będę), co nie przeszkadzało mi słuchac tej kompilacji non stop. Nieskończona ilośc odtworzeń raz po razie. Złudna chwilo trwaj.
Ostatecznie stwierdzam że jestem gotowa choc chyba nie zupełnie świadoma. Stoję nad przepaścią i w końcu decyduję się na skok. Do jednej dziurki od nosa przykładam rurkę, drugą zatykam palcem. Powoli lecz zdecydowanie przesuwam po znikającej kryształowej ścieżce. Drobinki kaleczą moje tkanki by chwile potem połączy się z krwią. Oczy z bólu zachodzą łzami, dłonie robią się wilgotne. Plecami opadam na oparcie. Momentalnie cały zewnętrzny świat przestaje istniec a ja zapadam się w sobie. Mięknę, rozpływam i rozmywam się. Zalewa mnie fala rozkoszy która rozpływa się po sercu niczym ciepły miód - och, jak mi niewypowiedzialnie dobrze! Przestrzeń rozjaśnia się i rozszerza. Wszystkie zwątpienia, troski, smutki zniknęły, zostały odcięte. Skoczyłam i lecę a one zostały gdzieś daleko na krawędzi, stąd już ich nie widzę.
Serce pracuje pod większym obciążeniem ale nie czuję nieprzyjemności, wręcz przeciwnie. Ciało pozostaje lekkie ale nie mam mocy żeby się podnieśc. Tak mi błogo. Wsłuchuję się w muzykę lekko kołysząc głową. Rzeczywistośc napełnia się miłością – moją do świata i świata do mnie. Każdy dźwięk i wibracja niesie ze sobą pozytywne przesłanie – tu nie ma nienawiści i złości. To jest wolności miejsce! Wyśniona kraina o której zawsze marzyłam. Czas przestaje istniec, pozostaje tylko wrażenie.
Na twarz przykleiłam uśmiech od ucha do ucha chociaż szczęki trzymam twardo zaciśnięte. Przez półotwarte powieki, półprzytomna zerkam na Przemka. Nie raz widział mnie już w tym stanie, właściwie to nigdy nie spędziliśmy czasu na trzeźwo. Jestem teraz wyluzowana, zabawna, trochę szalona – możemy się bawic. Rozmowa rozkręca się sama, temat za tematem. Tak jak podczas pierwszego spotkania.
Z niewielkiego zasobu utwrów muzycznych wybieramy nieskomplikowane klasyki z gatunku techno i electro. Stymulacja zwiększa naszą wylewnośc, poruszamy kwastie od błachych po intymne. Jestem duszą towarzystwa: otwarta, współczująca, szanująca. Pewna siebie. Z perspektywy czasu dostrzegam, że pomimo empati, cały czas pozostawał między nami, z jednej i drugiej strony, ułamek nieszczerości. W tamtej chwili zupełnie go nie rejestrowałam.
Niezauważalnie mijają kolejne minuty. Z dobrze ukrywanym rozczarowaniem przyjełam wiadomośc, że noc spędzę sama a Przemek zdecydował się wrócic do matki swoich dzieci. Właściwie to nie powinno mnie to w ogóle dziwic – przecież cały czas zachęcałam go do wspierania rodziny. Plącząc nogi odprowadzam go do drzwi, do zobaczenia!
Euforia powoli opada. Stoję w brzydkim, pustym pokoju nie wiedząc co ze sobą zrobic. Zapijam fazę słodkim alkoholem z bąbelkami. Płynny cukier tylko pogarsza suchośc w ustach. Zmęczenie i nadmiar wrażeń związany z powrotem do domu odciągneły mnie od dłuższego posiedzenia nad lustrem. Siedzę jeszcze chwilę przed rażącym ekranem monitora, jedynym żródłem światła w pomieszczeniu. Powietrze robi się coraz cięższe, coraz bardziej mdłe. Obraz przed oczami zatacza koła. Myśli mieszają się ze sobą tworząc jedną zlepioną breję. Nie mam już siły. Sunę parę ostatnich kroków by w końcu legnąc na łóżku. Zasypiam.
Push me, and then just touch me
So I can get my
S a t i s f a c t i o n
- 20057 odsłon
Odpowiedzi
Książkę wydaj. Głodne
Książkę wydaj. Głodne narkotykowych sensacji społeczeństwo chętnie ją kupi pisaną w tym stylu. Zostaniesz drugą Christiane F, zarobisz kupę kasy i będziesz miała na mefedron. :-)
Akutalnie inne priorytety
Akutalnie inne priorytety
Przyjemnie się czyta. Czekamy
Przyjemnie się czyta. Czekamy na więcej.
"Lepiej umrzeć z głodu, niż umierać na głodzie."