450mg panny kodeiny
detale
raporty efhxdv
Użytkownik nie dodał jeszcze żadnego raportu
450mg panny kodeiny
dostałem dzisiaj pieniądze, które całościowo miałem przeznaczyć na buty, jednak postanowiłem, że kupie używane, a reszte hajsu
przeznacze na moje dość ambiwalentne "hobby". na szczęście thico jest dostępne w prawie każdej aptece. kupiłem 3 opakowania,
za niedługo dam się ponieść defragmentacji stanu świadomości, totalnemu odpoczynkowi i ucieczce przed toksyczną rzeczywistością. a dokładniej, zaraz przyjme 450mg kodeiny.
format: t + x
21:05 + 0
zjadam pierwsze opakowanie thico, w odstępach czasowych 2 tabl/2min, smak jest okropny (rozgryzam tabletki), ale da się go znieść, nie mam odruchów wymiotnych, przy okazji odpalam w tle playliste ze spotifaja. bovie-starman rozpoczyna moją przygodę, którą zapewne powiele jeszcze nieraz...
21:05 + 7
ok, pierwsze poszło. bez większego zastanowienia biore 2 tabsy z kolejnego. niech stanie się to, co ma się stać
mam odruchy wymiotne, nienawidzę i jednocześnie kocham te tabletki. pisałem, ambiwalentne "hobby". siedze na małym taboreciku (nie mam fotela) patrze na te nieszczęsne tabletki, które zaraz znajdą sie w moim organiźmie i doporowadzą mnie do szczęścia, które jednak będzie jedynie utopijną wizją szczęścia, w rzeczywistości od "prawdziwego"
szczęścia tylko się oddalam. to takie uczucie jak w titanicu, gdy rose widziała jak jack stopniowo umiera na jej oczach.
21:05 + 15
drugie opakowanie poszło do śmietnika, stojącego obok mojego biurka. bovie leci w najlepsze, zaraz jednym dynamicznym klikiem zmienię go na black sabbath. szkoda, że ludzie w 1970 nie mieli takiej możliwośći, jednym kliknięciem poszerzać gusta muzyczne, przeżywać to wszystko na żywo
wyobraźcie sobie
spotykasz się ze swoimi znajomymi w starej chatce, jest rok 1970, palisz z nimi blanty i z gramofonu leci pierwszy album black sabbath..poezja, ale i dygresja, temat był o kodzie.
czuję to co zwykle po takim krótkim okresie czasowym od zażycia. duży komfort fizyczny, jest mi ciepło, odziwo nic mnie nie swędzi i nigdy nie swędziało
o wlasnie wleciało the police - fajnie.
21:05 + 20
czas na trzecie opakowanie. nie wiem, czy naprawde tego chce. bardziej to koda chce mnie. ale sam sobie wybrałem taką rzeczywistość. a raczej ciężkie dzieciństwo i misinterpretacja towarzysząca mi od urodzenia
(i pewnie aż po grób będzie mi towarzyszyć) mi to wybrały, lub chociaż się do tego przyczyniły. sam siebie momentami nie rozumiem.
21:05 + 22
moje dłonie zaczynają tak lekko funkcjonować, czuję się taki spokojny, moje wszystkie problemy nagle znikają, czuje się jak po majce, ale wiem, że to źle.
brzuch zaczyna napierdalać i uciskać, normalne po takiej dawce sulfa
połknąłem następne dwa tabsy z trzeciego opakowania..co ja robie? przecież nie urodziłem sie taki..miałem kochająca matkę,została ćpunem, ale na swój legalny i społecznie akceptowalny sposób
a ja? faszeruje się kodą,słucham black sabbath i myśle o przeszłości i przyszłośći. chciałbym żyć gdzie indziej, ale jest mi dobrze, komfortowo
21:05 + 40
czuje, ze koda zaczeła działać na moja psychikę. dochodzę do głebokich przemyślen nt. swojej egzystencji i racji bytu. jestem smutnym człowiekiem. zgłebiam te odnóża mojego mozgu, których nie byłbym w stanie odkryć na trzeźwo. ale peak jeszcze przede mną
jest mi cholernie ciepło, nawet na balkonie. nie mam już petów, pewnie zaraz wyjdę do nocnego po kolejną paczke, przy okazji umilę troche trip.
chciałbym przenieść swoje przemyślenia na tekst, jednak nie potrafie. mam mnóstwo myśli, których nie potrafie opanować pismem. czuje się dziki,odrealniony, zupełnie z innego świata.
kurde,przyjemmie rozpoczyna się ten trip. w tle leci nirvanka, jest mi dobrze, mimo, że dalej mam swiadomosc smutku swojego bytu. lubie filozoficzne przemyślenia, sprawiają mi one poczucie satysfakcji, jestem z siebie dumny, co bardzo rzadko się zdarza.
idę pograć w fife, zobaczymy jak u mnie teraz z koncentracją. pózniej wyjde po pety, i podczas peaku na swieżym powietrzu bede analizował cel swojej egzynstencji. w końcu, przecież jakiś musi byc. nie moge jako czternastoletni ćpun po prostu sobie być. muszę coś oznaczać, mieć jakaś etymologie, historię
czuję taką przyjemna indyferencje. chociaż, jak nawinął koza
"nie daj sie zwieść indyferencji, to przez nią powstaje iluzja czasu"
zabawne.
21:05 + 50
słucham sobię stoner metalu i gram w fife. dawno nie czułem się tak ZAJEBISCIE. jest mi po prostu dobrze. zapomniałem o wszystkich syfach, liczy sie chyba teraźniejszość,nie?
życie jest takie idealne. czuję się jak we śnie. słucham mojego ulubionego zespołu (black sabbath [tak wiem bardzo oryginalny wybór faworyta, po prostu uważam ten zespol za absolutny ideał i definicję dobrej muzyki])
w miedzyczasie gram w fife i rozpierdalam kazdego, jestem idealnie skoncetrowany. pisze ze znajomymi na ktorych mi zalezy o powaznych sprawach (głownie o gospodarce w aktualnych czasach-epidemia)
z negatywów pojawiło sie nieustąpliwe swedzenie. wkurwia to troszke, ale da sie przeżyć. jestem spokojnym i zdysntansowanym człowiekiem. potrafię panować nad emocjami, dlatego lubię rozmawiać z ludźmi o skrajnie odmiennych poglądach.
21:05 + 75
czuje już swędzenie. to jest chyba peak, nie wiem, ale jest mi zajebiście. czuje się taki lekki. pisze ze znajomymi o tym, czy wyznawanie i praktykowanie zasad religijnych (chrześcijaństwo) jest moralnie dobre, o muzyce. jest jednym slowem GENIALNIE. a black sabbath to poezja. brakowało mi ciebie panno K. ,jednakze wiem, ze im częściej się z tobą spotykam, tym mniej jest mnie we mnie
fajne są te przemyślenia. zacząłem siebie lubieć .dziwne, ale fajne......
21:05 + 83
w fife gra się bardzo przyjemnie. bs tylko podwaja ten efekt. uwielbiam działanie kodeiny na mój organizm. zaraz wyjdę do nocnego po pety, przy okazji zadzwonie do swojego dobrego znajomego. życie jest takie piękne.
dobija mnie świadomość, że to sie skonczy. w sensie... to to życie wcale nie będzie takie piękne cały czas?
tak wiem, dość infantylne pytanie.. żyjemy w dobie cynizmu i materializmu, ludzie coraz mniej dla siebie znaczą.
coś o mnie
urodziłem sie w bardzo komunistycznej rodzinie. miałem ciężkie dzieciństwo. cieżko mi coś więcej teraz napisac, bo wróca mi wszystkie złe myśli,a nie chce złapać chwilowego bad tripa.
21:05 + 100
cały efekt powoli zaczyna ustawać.
21:05 + 145
byłem na tripie po fajki. było całkiem fajnie. spotkałem grupkę ziomków, pytali mnie o bletki, ale niestety nie miałem. czuje, że już po wszystkim. było fajnie
21:05 + 160
tak jak myślałem, koniec tripa. było to dość ciekawe doświadczenie.
moja ocena tripa - 9/10
*duża koncentracja na najważniejszych apektach prowadzenia debaty z rozmówcą,
*ogromna produktywność i chęć egzystowania, złudne poczucie odnalezienia celu,
*ciekawy fizyczny komfort, uczucie lekkości, spokoju,
*komfort psychiczny i poczucie bezpieczeństwa.
Panno K. to była naprawde ciekawa randka, nie pierwsza i zapewne nie ostatnia...
- 3061 odsłon