chwilo zostań, trwajmy - kodeina.
detale
raporty sacros
chwilo zostań, trwajmy - kodeina.
podobne
12:50 - Wrzucam 15 mg dxm na wzmocnienie kodeiny (tylko 15 mg ze względu na to, że wczoraj zarzuciłem 30 mg czekając aż dxm się załaduje, żeby kode wrzucić, poczułem straszny ból głowy i ogólnie bardzo złe samopoczucie, więc sobie pomyślałem, że jednak nie wrzuce tego dnia kody, bo tylko bym zmarnował, może to dlatego, że byłem po 3 piwach, nie wiem.)
13:00 - Wyszedłem na miasto się przejść, po powrocie miałem zarzucić kode.
13:55 - Wróciłem do domu, przygotowałem roztwór kodeiny swoim sposobem, niestety było to na szybkiego, przeznaczyłem na to dokładnie 23 ml wody zimnej, wsypałem rozkruszony roztwór, wymieszałem elektroniczną mieszarką dokładnie no i wlew per rectum (na końcówce pompki umieściłem patyczek do uszu bez waty i tak wlałem pozostałe 20 ml które mi zostało, 3 ml niestety stratne) prawie natychmiast poczułem lekkie działanie, wydłubałem zaraz thiocodin 6 * 15 mg zjadłem nie rozgryzając, złapała mnie straszna zgada, więc zjadłem 2 kanapki na składaka, żeby przegryźć i znowu wyszedłem na miasto, czułem to co raz mocniejsze działanie, taka dziwaczna ciężkość całego ciała, ciepło na twarzy, czułem też jakby ciśnienie które panowało mi w głowie, byłem znacznie spowolniony, więc powoli połaziłem sobie troszkę, do momentu kiedy poczułem, ze moje nogi dość mocno opadły z sił, postanowiłem więc wracać do domu, po drodze chciałem sobie poprawić buta (taka głupia drobnostka, ale..) stanołem więc na jednej nodze lekko się pochylając no i buuum, ledwo (!) utrzymałem równowage, zostawiłem więc buta i delikatnie zataczając się zaszedłem do domu wchodząc po schodach poczułem, że ciężej mi się oddycha, pewnie gdybym został to napykał bym sobie przypału.
14:10 - Jestem już w domu, włączam muzyke, widzę, że mam jeszcze 60 mg kody z thiocodinu, więc je zjadłem odrazu, popijając obrzydłym napojem.
14:20 - Czuje (jestem już pewny) że reszta kody się załadowała, pojawiły się dość silne efekty, mocniejsze zaburzenia równowagi, ale do ogarnięcia, bardzo mocne spowolnienie ogólne, oczy mam ledwo otwarte, siłuje się z nimi żeby pozostały otwarte, gorąco na twarzy (to pewnie przez wyrzut histamin), ogółem na ciele tylko nieco cieplej, bardziej byłem narażony na pocenie się, przy jakiejkolwiek czynności, emocje mam bardzo stłumione od parunastu minut, naprawdę, czuje się prawie jakbym miał deficyt lęku, ogólnie wszystkich emocji, nie przejmuje się już niczym, wątpie żeby coś mnie zmartwiło, nieco ciszej słysze muzyke, jakby delikatnie przytkane czymś uszy (pewnie ciśnienie wewnątrzczaszkowe) mam na wszystko wyjebane ogółem, tylko lecąca w tle muzyka (leciało: Fu - Czarna Chmura) mnie nieco zainspirowała, w końcu poczułem jej piękno, boże ten bit, te fłow, ten tekst..położyłem się na chwile, gdy tak leżałem doszło właśnie te ciekawe uczucie, jakbym nie czuł ciała, niby je czułem, ale nie czułem :D Ciekawe to było, przełączyłem muzyke na Ambient (MDB Beautifull Voice vol. 06 POLECAM!!) i znowu się położyłem na pare minut, zawiesiłem wzrok na suficie i leżałem bez ruchu w tej wielkiej emocjonalnej pustce (pierwszy raz miałem aż taką pustke)
14:55 Postanowiłem spróbować wyjść na chwilke na miasto, od tak się przejść, jest Niedziela, bardzo słoneczna do tego, więc napiem się troche wody, żeby znieść tą ogromną suszę w ustach.
15:05 - Wróciłem do domu, po krótce spróbuję napisać co się działo, w sumie nic nadzwyczajnego.
Wyszedłem z domu i ustałem na chodniku, patrzyłem się w jeden punkt z dobrą minute, po tym czasie
do mnie dotarło, że się "zawiesiłem" :D, więc poszedłem dalej, słyszę nagle "Strzałeczka" po paru sekundach dopiero dotarło do mnie, że kolega usiłował się ze mną przywitać, więc niezgrabnie podniosłem rękę do góry i mu odpowiedziałem (zapewne pomyślał, że jestem najebany alko)
Przemyślałem sprawe, że nie potrzebnie wychodziłem na te je**ne miasto i szybko się wróciłem, po powrocie napiłem się wody, zachodzę do lodówki, patrze jest wódka, więc kieliszek sobie polałem, zapuściłem muzyczkę i się położyłem, tym razem na dłużej, bo leżałem z dobrą godzinkę, przysypiałem delikatnie i się budziłem, ale cały czas myślałem o czymś, co nie raz miałem lekkie zawroty głowy i jakby takie drobne wibracje, czy telepanie w nogach szczególnie, było przyjemnie, bo nie mogło być inaczej, ale efekty powoli co raz to bardziej zaczeły słabnąć, miałem tak ogromną chęć dorzucenia najmniej drugie tyle, że szok, gdybym miał więcej kasy, to nie zawachałbym się nawet na chwilę, nie patrząc na to czy nie przedobrze czasem.
16:10 - Wstałem, nieco pod irytowany, że efektów coraz mniej, ale jest wporządku, dopóki nie będe miał powodu żeby się zdenerwować, to będzie ok (jak koda schodzi jestem bardzo nerwowy) w takim stanie jak już zaczyna schodzić bardzo lubie się przejść po mieście taki "pusty" ale już bez efektu ciężkiego ciała, mam wtedy swój świat i ide taki przywieszony :D Więc robie sobie pare kanapek, zapaliłem szluga i wychodze, no nie da się opisać jak mi się przyjemnie idzie, jestem jakby "nowy" jakby zmęczenie mniej mnie się imało (susza w ustach oczywiście towarzyszyła mi cały czas i towarzyszy do teraz wraz z lekką sedacją, kiedy to jest 20:57) przeszedłem tak pół miasta.
17:20 - Wróciłem, wszystkie najlepsze efekty już dawno znikneły, żałuje tylko, że nie zarzuciłem ze 450 mg, ale następnym razem nie pożałuje sobie.
Ogólnie bardzo pozytywnie z kodeiną, prócz jednego razu, który miał miejsce ze 3 miesiące temu przy dawce 270 mg, akcje miałem jakbym miał super nadaktywny CYP2D6, nie byłem przygotowany na takie pieprznięcie (i dlatego zniwelowałem działanie kawą, żałuje do dziś, bo już nie zdarzyło mi się nic podobnego po tamtym) to było z nikąd nic nie zpowiadało takiej fazy, króciótko opiszę efekty
- Mocne zaburzenia ostrości w oczach, literki które były troche dalej odemnie rozlewały się.
- Bardzo silne wyluzowanie, tak silne, że nie byłem w stanie chodzić i funkcjonować.
- Sedacja jak po 5 mg alprazolamu.
- Zawieszenie tak mocne, że nie dałoby rady dogadać się.
- mowa tez zamazana.
- zaburzenia równowagi, zawroty głowy.
- Oddech naprawdę był wyjątkowo spowolniony i spłycony.
- Pociłem się, niemal litrami :)
- Mega oszołomienie i odrealnienie na bani.
Koda to koda, raz klepnie fest, raz lekko, raz wcale, jak chce i bez zapowiedzi :)
- 26684 odsłony
Odpowiedzi
Nowoczesny
Opiatowiec i jak ogarniasz wszystko... mnie to dziwi kurde ,że jak ja alko do antka piłem to rzygałem 2 dni a inni po mimo ,że powinni czują się świetnie jak ty... ale to szczegół
Ja od dawna nie czułem ciepła kodeinowego tylko raz albo 2. Tak to znieczulenie i apatia ewentualnie jak pójdę spać zgrzany to miałem 2 razy jak to nazwali na forum opiatowy orgazm... pół sen i ciągle kręcenie się na łóżku bo każdy dotyk, łaskotanie itp. jest jak orgazm albo dobry masaż. Pozdro