dxm - dziewiczy rejs
detale
Dzień I:
T-20m: 375mg,
T+1h: 75mg,
T+3: 150mg
Ogółem: 600mg
Dzień II:
T-20m: 450mg
T+3h: 105mg
Ogółem: 555mg
Wolna chałupa, ja i moja dziewczyna, która towarzyszyła mi pierwszego dnia.
raporty keczupowy zolwik
dxm - dziewiczy rejs
podobne
Oto mały raport, w którym będą przeplatały się opisy doświadczeń z dwóch dni, podczas których zniknęło 78 tabletek. Jedna w kawie. :(
Idąc za radą użytkowników [H] wrzucałem tabletki robiąc przerwy, i zagryzałem cytryną.
T: 0m (~21:30)
[Tutaj popełniłem kardynalny błąd, ponieważ zaniedbałem kwestię S&S]
Siedząc w salonie przy laptopie poczułem, że Dex powoli "puka do drzwi." Nastąpiły zmiany w odbiorze bodźców, które raczej trudno mi opisać ze względu na to, że był to mój dziewiczy rejs.
Wejściu towarzyszył przypływ energii, który wykorzystałem do małego ogarnięcia gniazda.
Wystąpiły drobne problemy z interpretacją rzeczywistości. Dźwięki płynące z otoczenia były raczej napastliwe, oglądanie TV sprawiało fizyczny dyskomfort (drażniło oczy). Dziwne to uczucie, gdy jest się jednocześnie pobudzonym, i na tyle rozstrojonym, że często podczas przemieszczania bark witał się z futryną. Ogólnie rzecz biorąc pierwsze półtorej godziny poszło na coś co zrobić musiałem, a na tripowanie raczej dobre nie jest. Drukowanie, wizyta u ciotki etc. Było więc średnio. W międzyczasie dorzuciłem 75mg.
T: +2h (~23:30)
Przemieściwszy się w przytulniejsze kąty, tj. mój pokój, A. postanowiła pójść spać, ponieważ o 4:00AM mieliśmy pobudkę. Początkowo lekko zawiedziony panem Dexem uznałem, że i ja pójdę spać.
Gdy się położyłem i zamknąłem oczy pojawiły się CEV'y. Ciemność przerodziła się w Ciemność z Głębią, nie wiem jak to inaczej nazwać. Ale to nie istotne. Zaczęły wyłaniać się wizje materii jako cyfrowych pikseli. W tym momencie otworzyłem oczy i zobaczyłem, że mój ciemny pokój się rozszerza. Ściana obok mojej głowy stała się sufitem nowego miejsca. Ciało było lekkie, jakby wtopione w łóżko. Ogólnie bardzo przyjemne wrażenia. Przypomniałem sobie o tym, co wchłonąłem podczas nabywania informacji o DXM, i w tym momencie zrozumiałem swój błąd, który popełniłem na początku.
S&S Kurwo!
T: + 2,5h (~00:00)
Postanowiłem łapać wiatr w żagle. Uruchomiłem lapka, dorzuciłem 150mg, i zaprosiłem MJ na wycieczkę. Cudownym trafem na dysku znalazł się album Sphongle - Nothing Lasts...But Nothing is Lost. Założyłem słuchawki, obróciłem komputer żeby mnie nie rozpraszał i położyłem się do łóżka. Zaczęła się niesamowita muzyczna podróż.
T: +3h (00:30)
Powoli PODDAŁEM się muzyce. Stopniowo zacząłem słyszeć ją całym ciałem. Pojawiające się CEV'y zaprowadziły mnie w wizualną podróż. Zanurzając się coraz głębiej moje ciało rozpłynęło się. Była tylko czysta świadomość, z której muzyka wypływała. Świadomość, dzięki której muzyka mogła się manifestować.. Poczułem, jak niesamowite jest po prostu istnienie.
Moje ciało zostało przykryte muzyczną pierzyną, z którą stopniowo się połączyło i wibrowało w jej rytm. Być muzyką! Pokręcone, ekstatyczne uczucie.
T: +4-6h
W międzyczasie wstałem raz czy dwa do okna celem zapalenia szlugina. Nie podchodziły.
Spojrzałem przez okno na gwiazdy. Najjaśniej świecąca gwiazda miała lekko pomarańczowe zabarwienie. Gdy jej się przyglądałem, nagle spostrzegłem, że nie jest to gwiazda, tylko mały statek UFO, który odleciał w przestrzeń, a chwilę później reszta "gwiazd" podąrzyła za nim. Dopiero teraz zauważyłem, że nie świecą gwiazdy, bo niebo jest zachmurzone. Całkiem miły akcent na zakończenie.
Około 3:00 położyłem się spać. Budzik zawył o 4:00. Byłem już raczej trzeźwy, ale uczucie "dziwności" było ze mną dopóki nie położyłem się spać po 6:00, gdy odprowadziłem A. na busa do domu.
II.
Drugiego dnia byłem już sam. Dzień spędziłem na koszeniu jebutnej trawy, która wyrosła za moich rządów.
Wieczorem siedząc na balkonie, i podziwiając zachód słońca wrzucałem powoli zamierzoną dawkę 450mg.
T + 30m (~21:30):
Po wejściu od razu wiedziałem co robić. Zapaliłem MJ i położyłem się do łóżka, celem odbycia kolejnej muzycznej podróży, i tak też się stało. W pewnym momencie poczułem znów to uczucie rozpływania się. Teraz jednak miało trochę inny charakter, ponieważ subtelnie czułem, jakbym zaraz miał wyjść z fizycznego ciała. Jakby ucisk, czy wyciąganie. Cóż, powiedziałem sobie, że dzisiaj z ciała nigdzie się nie wybieram. I oto otuliłem się znów muzyczną pierzynką.
T + 2h (~23:00):
Postanowiłem dorzucić 120mg, udało się dorzucić 105, bo jeden kaszlak wpadł mi do kubka po kawie.
I tu niestety zjebałem, bo sporo przesiedziałem przeglądając internet. Nie było to łatwe, bo widzenie było podwójne, byłem trochę zdezorientowany. Ale cóż. Uparłem się...
T + 4-6h:
Około pół godziny spędziłem wisząc na oknie i podziwiając noc. Kosmitów nie było, ale nie ma na co narzekać. Zabawa wzrokiem była ciekawym doświadczeniem. Poczucie przemieszczania obiektów wraz ze zmianą punktu skupienia wzroku. Gdy wyszedłem z okna położyłem się spać. Rano bez żadnych kaców.
Więcej grzechów nie pamiętam.
Ogólnie doświadczenia bardzo pozytywne.
- 9051 odsłon