"znalazłem się w zoo pełnym gadów. ktoś lał im wódę."- czyli kinderćpunki na wakacjach.
"znalazłem się w zoo pełnym gadów. ktoś lał im wódę."- czyli kinderćpunki na wakacjach.
podobne
Set & Settings: wolne mieszkanie gdzieś na mazurskim zadupiu. Nastroje pozytywne, jak zwykle. Ja pracuję, Lady A. wakacjuje w pełni.
Substancje przyjęte: w sumie w przeciągu niecałego tygodnia na dwie osoby zeszło jakieś 15 opakowań Antidolu, 3 kartony kwasu, 4 tabletki ecstasy, niecały gram słabej fety, 3 paczki Akodinu i duuużo alkoholu.
Wiek: 22
Doświadczenie: LSD, LSA, kokaina, mefedron, metkatynon, amfetamina, DXM, MJ, fentanyl, kodeina, benzydamina i różne inne szity ;)
A zaczęło się tak:
Wieczorem po pracy jadę na dworzec po Lady A. Wiedziałam, że może być ciężko. W smsach pisała mi, że chyba znajduje się w kurniku, gdyż zewsząd otacza ją ptactwo, które na dodatek rozmawia ze sobą po czesku.
Zjadła pół kartona, nie chciało mi się wierzyć, że aż tak nie ogarnia rzeczywistości, lecz na wszelki wypadek przyjechałam na dworzec wcześniej, żeby w razie potrzeby asekurować A.
Wysiadła dzielnie, zawiozłam ją do mieszkania i zamknęłam na klucz, by pojechać do miasta coś załatwić.
Gdy po półtorej godziny wróciłam, zastałam Lady A. leżącą na podłodze całą umazaną farbami plakatowymi. Napis na jej brzuchu głosił 'Jestem kwasem'. Namalowała również obraz, który, jak stwierdziła, również miał wyrażać jej kwasowatość; dla mnie jednak, przynajmniej wtedy, przedstawiał on banana. Moją uwagę zwrócił również stosik petitków z domalowanymi flamastrem buźkami.
- A więc to jest ciasteczkowa kraina - pomyślałam, czując, że połówka kartona zaczyna już wchodzić.
Zaczęłyśmy z A. filozofować, dochodząc do wielu błyskotliwych wniosków. Otóż ludzie zbyt na serio podchodzą do życia i zbyt wiele od niego oczekują, nie mogą również uwolnić swoich myśli z pewnych schematów. Uznałyśmy więc, że nie nam, osobom skrajnie otwartym, potrzebny jest kwas, ale tym wszystkim zamkniętym, trzymającym własne umysły w klatkach.
Myślę, że wszyscy powinni jeść kwas, profilaktycznie.
Drugi dzień był w miarę spokojny, chillout przy reddsach i dropsach. Z nostalgią wspominamy czasy 'jak to kiedyś dobrze kopało'. Ach, tolerka.
Jedziemy nad morze? A czemu nie! Plaża, piasek, woda i całkiem dobra pogoda ;) Idziemy się wykąpać.
- To co, zarzucamy po kartonie?
- Najwyżej będzie pizda.
Z kartonami pod językiem idziemy na frytki i piwo. A. chce zajebać żółtą dmuchaną smokopodobną zabawkę, co stanowczo jej odradzam. Na pocieszenie kradnie keczup z restauracji.
Na plaży dużo ludzi, dzwonimy do kumpeli, która pracuje jako barmanka, że musi koniecznie tu przyjechać i polać wódy tym wszystkim mutantom.
Niebo układa się w mozaikę, jest pięknie i miękko. A. prosi, żebym sfilmowała jej 'drogę krzyżową', gdyż naprawdę ciężko jej się idzie z torbą po piachu.
Ja opowiadam jak zwykle o potrzebie hodowania ludzi.
Zaczyna się chmurzyć. Wracamy.
Ach, piękna była jazda samochodem na kwasie! Chociaż gdy zrobiło się ciemno, na drogę zaczęły wyskakiwać małpy i był to znak, że musimy jechać troszeczkę wolniej.
Po powrocie- rozczarowanie. Nie mamy już nic do ćpania! Na szczęście istnieją apteki całodobowe. Tylko w co się zaopatrzyć? A. wyraziła chęć pizgania metkata po kablach, ale Acatar jest drogi... i jeszcze tyle roboty z tym! jedno opakowanie Antka już nie kopie jak kiedyś, jaka więc decyzja? Kupujemy Akodin! Stary, dobry dekstrometorfan wychodzi najekonomiczniej.
Z akodinowej pizdy mało pamiętam, no, może oprócz tego, że przy kawałku The Knife 'Behind the bushes' (polecam na tripowanie!) Pan Dekstrometorfaniusz zaprowadził mnie do swych najbardziej odległych krain. A. krzyczała jeszcze coś, że mam wyjść na dwór, bo tam jest fajnie, ale ja chyba poszłam spać.
Mój kochany żołądek ogłosił strajk generalny. A. stanęła na wysokości zadania i postanowiła mnie wyleczyć Jedynym Słusznym Lekiem. Dzielnie ekstrahowała Antki, a ja chodziłam do pracy napizgana. Przyjemnie było, a co najważniejsze- wyleczyłam się z żołądkowych dolegliwości.
Koniec zabawy (opisanej tutaj w ogromnym skrócie) i czas będzie iść do pracy na trzeźwo.
Ale będzie jeszcze czas się napizgać.
Pozdrawiam wszystkich fanów niewysublimowanego stanu nietrzeźwości.
- 68044 odsłony
Odpowiedzi
Ha!
Przezabawna historia. Nie ma to jak się napizgać i nakurwić. :-)
Nice...
Chętnie bym Was poznał, zkwaszone damy ;)
:)
Jak dla mnie to nie podchodzicie do tego zbytnio odpowiedzialnie, a gdy prowadziłyście samochód to zdecydowanie przesadziłyście.
I tak bym Was chętnie poznała :D
Psychedelic :)
;]
Traktujemy życie z przymrużeniem oka, po prostu ;P
I jesteśmy bardzo otwarte na wszelkie nowe znajomości ;)
I will eat your soul.
;)
Też chętnie was poznam, tylko jak z kontaktem? GG?
Najlepszy Moment
Polecam malowanie obrazów całą swoją osobą od pasa w górę. Dla mnie najpiękniejszy był moment, gdy ja, leżąc na kanapie z nogami na stole, calutka w farbie, wzdycham "ah, to życie!", podczas gdy M. Chodzi po pokoju w przebraniu tygrysa grając w krykieta flamingiem. ;]
Jestescie popaprane!
Gdybyście zwijały w rulony kartony metr na metr, a później zapodawały je sobie doodbytniczo albo i "dowcipnie", to nawet bym nic nie skomentował...
Jednak macie nasrane we łbach i dlatego jednak skomentuje.
Każdy kto prowadzi auto w odmiennych stanach świadomości jest skończonym kretynem, bo ma w dupie innych uczestników ruchu.
Lubisz brać? Bardzo dobrze, ale nie każ innym płacić za to zdrowiem i życiem.
Święte słowa
Święte słowa
odpowiedzialność
Ludzie stają się coraz bardziej nieodpowiedzialni, tylko dlatego narkotyki uważane są wroga publiczengo numer jeden. Takie podejście do używania jakichkolwiek substancji zupełnie do mnie nie przemawia.
Właśnie bardzo dobrze, że
Właśnie bardzo dobrze, że prowadziły samochód pod wpływem kwasu. Napisały, że zwolniły, jak małpy zaczęły wychodzić na droge, więc nie widzę w tym nic złego ;D
pieknie opowiedziane
prawie jakbym byla tam z Wami
materiał na żonę
materiał na żonę
"Najwyżej będzie pizda"?
"Najwyżej będzie pizda"? Słabe podejście ;)