strzał w obliczu desperacji
detale
Kodeina, DXM, Benzydamina, DMH, Gałka muszkatołowa, Eter Dietylowy, Wenlafaksyna, 1,4 BDO, Fenibut, Etanol, Karyzoprodol, PST, Kratom, Tramadol, LSA, 1p-LSD, MDMA, 2C-B, Kofeina, Amfetamina, Metylokatynon, Pseudoefedryna, Kokaina, Metylofenidat, Mefedron, IDRA-21, THC, HHC, HHCP, HHCO, HHCPO, THCPO.
strzał w obliczu desperacji
Dzień rozpoczął się nad wyraz pozytywnie, wstałem wcześnie rano do roboty, wyspany i w dobrym humorze. Był to czwart dzień przerwy po weekendowym maratonie podawania stymulantów dożylnie i donosowo. Mój stan psychiczny znacznie się poprawił i praca fizyczna mijała mi nadspodziewanie dobrze. Zmieniło się to na chwilę przed końcem pracy, kiedy dowiedziałem się, że znajomy z którym ostatnio poleciałem, dostał całkiem sporą sumę pieniędzy. Od razu wiedziałem, że nie skończy się to inaczej niż kolejną intoksykacją, jednak tym razem nie mogłem mu w tym towarzyszyć, ponieważ następnego dnia musiałem wstać do pracy. Wracając do domu, głód narkotykowy podsuwał mi różne pomysły na uzyskanie odmiennego stanu świadomości przy ogranicznym budżecie, a najbardziej kusząca była zalegająca w mojej szufladzie resztka 2C-B, którą dostałem jako sampel od vendora. Pomysł podania tego specyfiku w kabel chodził mi po głowie, odkąd pierwszy raz spróbowałem tej drogi podania.
Kiedy dotarłem do domu, wydawało mi się, że opanowałem swoje pragnienie, jednak wieczorem dowiedziałem się, że grupka moich kompanów w samozniszczeniu spożywa mój ukochany mefedron be zemnie. W tym momencie ciśnienie okazało się zbyt silne, zgarnąłem z domu dwójkę, sól fizjologiczną i sznurek mający posłużyć za stazę i praktycznie pobiegłem do apteki po sprzęt. Jako że obawiałem się swojego stanu po iniekcji, postanowiłem wykonać ją w lesie koło mojego domu, aby móc uniknąć kontaktu z jakimikolwiek ludźmi. Kiedy dotarłem na miejsce, po uprzednim zakupieniu pompki i igły, siadłem na kłodzie i na dużym ciśnieniu zabrałem się za przygotowanie strzała. Sprzęt zabrany z domu nie był do końca czysty i nie miałem nic do przefiltrowania roztworu, ale ciśnienie było zbyt duże, aby się tym teraz martwić. Wlałem sól fizjologiczną do samarki, przelałem następnie do kubeczka i zaciągnąłem przez zwinięty kawałek papieru. Udało mi się trafić w kabel i trzęsącymi się rękami podałem powoli zawartość pompki.
Kiedy tylko docisnąłem tłoczek, zaatakował mnie owad będący połączeniem ważki z szerszeniem, jestem prawie pewien, że owad tam był, jednak raczej nie mógł on mieć takiej formy. Spanikowały, wyjąłem igłę i wstałem z kłody, gdy nagle faza uderzyła mnie z pełną mocą. Momentalnie wszystko rozjaśniło się i zaczęło agresywnie falować, a mój mózg zalała silna euforia i stymulacja. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, jednak odczuwałem też silny niepokój. Zieleń lasu zrobiła się znacznie bardziej kolorowa oraz zdawała się oddychać. Natychmiast ruszyłem, nie mogąc wytrzymać w miejscu. Idąc, czułem jakby cały świat zakręcał się wokół mnie, tak jakbym był chomikiem w kołowrotku. Przez chwilę chodziłem w kółko po lesie, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Chciałem napisać do znajomych radośnie jedzących właśnie mefa, ale udało mi się napisać jedynie "oo kurwa, co tu się odjebało" Niesiony ogromną stymulacją udałem się w stronę dzikiej części lasu, którą uznałem za idealne miejsce do spędzenia tripa. Po drodze musiałem na chwilę wyjść na ulicę, co dało mi jeszcze więcej bodźców. Na asfalcie widziałem ciągi fraktali, zieleń zmieniała kolory, a droga poruszała się w górę i w dół.
Dotarłem na moją ulubioną polankę, gdzie chciałem chwilę odpocząć, jednak kiedy się zatrzymałem, wizuale przybrały na sile, a do tego zaatakowała mnie chmara komarów, które okazały się moją najgorszą udręką podczas tripa. Zdecydowałem się iść dalej przez zarośla, bo zatrzymywanie się wywoływało nieokreślony dyskomfort. Kiedy szedłem przed siebie, moje oczy były atakowane przez wyginające się i oddychające drzewa oraz całą resztę roślinności. Pojawił się też niepokój dotyczący braku higieny zastrzyku, czułem dziwne drętwienie w całej kończynie, a do tego nie mogłem ocenić jej stanu z powodu zaburzonego widzenia. Po około pół godziny krążenia po lesie poczułem się zmęczony i przytłoczony moim stanem, przypomniało mi się, że kiedyś po wrzuceniu saszetki nikotynowej na dwójce faza się uspokoiła. Jako że miałem je przy sobie, zarzuciłem jedną i usiadłem na ściółce. Po chwili mój stan psychiczny się poprawił, pozwalając na zebranie myśli i uspokojenie się, ale atakujące komary nie pozwoliły pozostać w tym miejscu. Stymulacja znacząco osłabła na silę, co skłoniło mnie do ponownego zatrzymania się i położyłenia na ziemi. Patrząc w niebo, czułem się bardzo dobrze, ale dwójka ma to do siebie, że nie pozwala pozostać w miejscu, więc ponownie ruszyłem dalej. Od tego momentu halucynacje ustąpiły, a że zbliżał się zmrok, zdecydowałem się opuścić las. Po drodze pisałem z porobionymi ziomkami, próbując opisać im mój stan, gdy niespodziewanie usłyszałem hałas z zarośli. Zamarłem i nasłuchiwałem, a po chwili zobaczyłem przed sobą dzika, normalnie byłoby to dość straszne, ale w tym stanie po prostu odwróciłem się, i poszedłem w stronę innego wyjścia z lasu. Obawy znajomych na temat mojego stanu sprawiły, że poczułem się smutny i uznałem, że dobrze będzie pozbyć się całego sprzętu, zakopując go w lesie.
W końcu wyszedłem na ulicę i ruszyłem przez siebie, nie czując żadnego zmęczenia. Przeszedłem tak może z pięć kilometrów, rozmyślając o swoim życiu. Doszedłem do wniosku, że wieczna tułaczka pośród substancji psychoaktywnych jest dla mnie jedynym komfortowym stanem. Z powodu bardzo wczesnego wpadnięcia w nałóg, tak naprawdę nigdy nie poznałem normalnego życia i nie będę już w stanie go docenić. Ciągła walka z nałogami i testowanie własnych limitów jest moim naturalnym środowiskiem i zapewne nic nie może tego zmienić. Faza powoli przechodziła w przyjemne afterglow, więc poczułem się na tyle pewnie, aby wrócić do domu. Dobry nastrój towarzyszył mi już do końca dnia i zmotywował do napisania tego trip raportu.
Podsumowując, nie namawiam nikogo do brania narkotyków dożylnie, jednak jeżeli już to zrobiliście, to podania psychodelika w ten sposób jest naprawdę unikalnym doświadczeniem. Żałuję jedynie okoliczności oraz braku higieny przy podaniu. Ten trip pozwolił mi na chwilę wyrwać się z pętli uzależnienia od stymulantów, dzięki czemu mogłem poukładać parę spraw w mojej głowie. Było to też najmocniejsze doświadczenie psychodeliczne w moim życiu, któremu musiałem stawić czoła w niekomfortowym otoczeniu, dzięki czemu przełamałem swój strach przed tą grupą substancji.
Do usłyszenia w kolejnym trip raporcie (oby).
- 10 odsłon