Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

psychodeliczna inicjacja

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
Jeden blotter od LL o mocy 150 ug
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Własny dom, jesień, nienajlepszy stan umysłu.
Wiek:
28 lat
Doświadczenie:
Wtedy tylko THC, koks i wóda

psychodeliczna inicjacja

W tamtym czasie miałem nikłe pojęcie o substancjach psychoaktywnych. Dopiero zaczynałem czytać hyperreal, fascynowały mnie doświadczenia psychodeliczne oraz świadomość. Ze względu na wrodzone lenistwo, postawiłem rozdziewiczyć się poprzez analog LSD ze względu na jego dostępność, (wtedy) legalność i prostotę użycia. Grzyby natomiast wydawały mi się zbyt czasochłonne, a mnie cechowała niecierpliwość i ogromna ciekawość, zatem odłożyłem je na inny czas (kto mnie "czyta" ten wie, że to jednak z nimi zostałem na dłużej). 

Blotter przyjąłem o 23, we własnym domu. Na zewnątrz hulał porywisty wiatr, w kominku trzaskał ogień. Późna jesień tak wygląda. Nie mówiłem o swojej próbie żonie, choć akurat tej nocy zupełnie nie wpłynęło to na moje doświadczenie. Dawka okazała się na tyle mała, że nie wywołała u mnie żadnych skutków z tych, które można by zaliczyć do przypałowych. 

Pamiętam doskonale pierwsze efekty, jakby to było wczoraj. Byłem oczarowany, dotychczas dobrze znałem działanie THC i alkoholu, a tutaj dostałem jakby drugą stronę medalu. Ogień, choć z natury niestabilny i pozostający w ciągłym ruchu, falował kompletnie nierealnie, a jednocześnie jakby to się działo naprawdę w naszej rzeczywistości, z poszanowaniem wszelkich praw i zasad fizyki. Albo paproć - zaczęła wić się niczym zanurzona w wodzie, w każdą stronę odchylając się, kurcząc i rozciągając. Nawet najlepszy blockbuster z najwyższej jakości CGI nie jest w stanie osiągnąć takiego poziomu realizmu. Byłem święcie przekonany, że TO SIĘ DZIEJE. Przytknąłem palec bliżej, a łodyga paproci oplotła go w delikatnym uścisku. Wszystko na moich oczach, dosłownie czułem ruch rośliny. Żałowałem, że nikt tego nie może potwierdzić, nikt inny nie dzieli ze mną tej euforii odkrywania nieznanego. Pod powiekami skrzyły się płaszczyzny szachowe, strzelały korki szampana (a przynajmniej tak to wyglądało), lały się strumienie złote i srebrne poprzeplatane jakby plamami oleju w kolorze fioletowym i zielonym. Fiolet i zieleń okazały się potem kolorami przewodnimi zarówno tej podróży, jak i kolejnych kwaśnych wycieczek. 

Prócz powyższych zmian percepcji, zauważyłem poważne upośledzenie myślenia przyczynowo skutkowego. Prosta czynność, jak liczenie do 10, była wręcz niemożliwa do wykonania. Gdzieś między 4 a 5 zacząłem się zastanawiać, czy już powiedziałem 4, czy może powinienem być na cyfrze 6? Bawiło mnie to niezmiernie, doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że jestem pod wpływem substancji, zachowując jednak (no, powiedzmy) pełną kontrolę nad sobą. 

Postanowiłem w końcu się położyć, choć wiedziałem dobrze - o zaśnięciu nie ma mowy. Do ciemnego pokoju wpadało przez okno światło księżyca. Daję głowę, byłem przekonany jak nigdy wcześniej, że ktoś stoi na zewnątrz i rzuca na moją ścianę promienie ultrafioletu, płynnie przechodzące w zieleń, czerwień i kolor złoty. Wiedziałem, ale jednocześnie nie mogłem uwierzyć, że to tylko efekt działania kwasu. Tej nocy dużo rozmyślałem, rozwiązując ogrom zagadek logicznych, których "logika" była na tyle kwaśna, by teraz wydawały się kompletnie bezsensowne. Wciąż przepełniała mnie wewnętrzna euforia i radość, trzymałem je jednak w ryzach, by przypadkiem nie zbudzić śpiącej obok żony. Nawet takie eksplorowanie własnej świadomości, z pozoru bezczynne, było dla mnie w tamtej chwili zbawienne. Uśmierzyło nieco ból istnienia, natłok myśli w zasadzie w końcu znalazł odpowiednie kanały, dzięki czemu byłem w stanie rozładować wzbierające we mnie od jakiegoś czasu napięcie. Nie był to może >>przełom<<, ale na pewno >>wyłom<<, bez którego moja późniejsza autoterapia nie mogłaby trwać i dać takich sukcesów, jakie dała. 

Opisy działania kwasu zdawały się być nader dokładne. Zaczęło puszczać nad ranem, a dopiero około godziny siódmej byłem w stanie położyć się spać. Niestety pół godziny później musiałem już wstawać, zatem resztę dnia zastanawiałem się, skąd przyszedł taki pomysł, aby łykać karton w środku tygodnia? Pomimo wyczerpania, cieszył mnie wyraźny afterglow. Przeprosiłem nawet żonę za moje ostatnie dość męczące zachowania. Czułem, że właśnie popchnąłem pierwszy klocek domina. Wprawdzie nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo psychodeliki wpłyną na moje życie, dzisiaj jednak jestem pełen podziwu i wdzięczności za ostatnie lata. Gdybym mógł, podziękowałbym sobie z przeszłości. Uratowałeś nam życie, tak naprawdę. Dosłownie i w przenośni. 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
28 lat
Set and setting: 
Własny dom, jesień, nienajlepszy stan umysłu.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Wtedy tylko THC, koks i wóda
chemia: 
Dawkowanie: 
Jeden blotter od LL o mocy 150 ug
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media