Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

małpa w każdym z nas, czyli odklejka na balonie

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Chemia:
Apteka:
Dawkowanie:
100mg MDMA
180mg Kokainy
2 jointy
Kilka balonów
2 średnie ścieżki mefa
2mg klona
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Techno domówka na 150 osób
Planowo miałem bawić się z MDMA jednak na wszelki wypadek gdyby działanie się skończyło a impreza trwała w najlepsze wziąłem ze sobą 180mg kokainy.
Nastawienie pozytywne, cieszyłem się na potężną imprezę w nowym gronie i przy dobrej muzyce.
Wiek:
22 lat
Doświadczenie:
MDMA średnio co 2 miesiące;
N2O parę razy w miesiącu;
marihuana średnio 3 razy w tygodniu;
alkohol kiedyś często i dużo, teraz 0;
kokaina 4x razy;
DMT 1 raz
LSD 8 razy;
LSA 3 razy;
Feta 2 razy;
DMT raz;
DXM 2 razy;

małpa w każdym z nas, czyli odklejka na balonie

Start godzina ok. 20:00

Wraz z M, F i D wyruszyliśmy na organizowaną wielką domówkę z zapewnionym pakietem atrakcji (2 sceny techno, stoisko z balonami z N2O, piętra domu przerobione na wystawę artystyczną) M i F ok 19 zarzucili po 100ug LSD, ja z D o 21 przyjęliśmy oralnie ok 100 mg MDMA. W między czasie zapoznawaliśmy się z lokalizacją i przyjęliśmy po parę baloników. Nie wiem czy też tak macie, ale u mnie balon, (nawet solidny) na trzeźwo nie wywołuje szczególnych efektów, poza lekkim falowaniem obrazu i skupieniem się tylko na danej chwili. W miksie (szczególnie z mj) dopiero pokazuje pazur i potrafi zabrać w podróż, ale o tym niebawem. MDMA zaczęło się ładować, moje nogi znowu poczuły się lekkie niczym puch, a ręce same zaczęły falować w rytm chillowego seciku miksowanego na żywo. Trochę się pobujałem na parkiecie napawając chwilą.

23:00

Postanowiłem poszukać reszty ekipy. Udało mi się znaleźć D i F siedzących na zewnątrz. Analizowali, świeżo powstałe murale xD. Zapaliliśmy jointa wymieniliśmy się dotychczasowymi wrażeniami. F po kartonie, wyjątkowo nakręcony był na sztukę i większość czasu podziwiał obrazy i rzeźby. Nic w tym dziwnego bo klimat był naprawdę kosmiczny. Specjalnie udekorowane pomieszczenia, idealnie odwzorowywały charakter twórców.

1:30

Działanie mdma znacząco spadło, a impreza trwała w najlepsze. Po zapaleniu kolejnego gibona, uznałem, że może warto dorzucić kokainę, skoro nie czuję, że jestem niemal trzeźwy. Poszedłem do kibla i usypałem ścieżkę na ok 100 mg.

1:40

Kokaina zaczyna się przebijać, nos i gardło porządnie znieczulone. Poczułem dziwny ciężar w nogach i lekki mętlik w głowie (zdecydowanie nie polecam łączyć kokainy z mdma, nawet na zejściu, marnowanie sortu i samopoczucia). Licząc, że zaraz wszystko się ustabilizuję i znowu będę mógł wejść w imprezowy mood poszedłem zakupić balona z N2O.

2

1:50

Zadowolony z balonem w łapie siadam na kanapie w salonie, po prawej siędzi M, po lewej jakaś obca laska. Zaczynam inhalacje, wdycham, wydycham, wdycham wydycham, wdycham, wydycham... w pewnym momencie balon wymsknął mi się z mordy i „odmuchał” lekko laskę po lewej. Postanowiłem się tym nie przejmować i leciałem z balonem dalej. Od tego momentu opis ten raczej nie opisuje, rzeczywistości jedynie moją potężnie zniekształconą perspektywę wydarzeń. Rzeczywistość naglę zaczęła uciekać, a obraz zaczął się zbiegać do jednego punktu, alby totalnie zniknąć. Rytm z głośników był jednostajny. Z każdym nowym uderzeniem wydawało mi się, że zdążyłem przeżyć moje życie po raz kolejny, tylko po to, aby zacząć od nowa i przeżywać je tak w nieskończoność, raz za razem z prędkością 130bpmów 😉. Nie wiem ile to trwało i czy miałem zamknięte oczy, ale po chwili, zauważyłem że do dziewczyny, która siedziała obok, podbił jakiś nabity facet, wskazał na mnie palcem i powiedział „to on?”. Pizda balona jeszcze mnie nie puściła więc byłem w ciężkim szoku. Sekundę później podbił jeszcze jeden chłop, znowu pokazał na mnie palcem i spytał jej „to on?”. To mnie dosyć poważnie zaniepokoiło, mimo że jeszcze nie zdążyłem wrócić z balonowej krainy. Przestraszyłem się nieco, że zaraz mi zajebią xD i uznałem, że namówię M, żebyśmy zmienili miejsce. W momencie, w którym zacząłem się do niego zwracać, czas zaczął w kosmicznym tempie cofać się, a ja byłem na jebanej sawannie i próbowałem wrzaskiem poinformować jakiegoś innego małpiszona o niebezpieczeństwie. Wydawało mi się, że jestem pierwszym osobnikiem, który użył sygnału dźwiękowego, żeby ostrzec kogoś innego. Uczucie to trwało bardzo krótko ale było bardzo intensywne i ciężko je opisać. Udało mi się wydusić z siebie „idziemy stąd?”. M odpowiedział coś w stylu „pewnie możemy iść”. W salonie było mnóstwo osób, które trzeba było ominąć. Począwszy od dwóch kolesi, którzy stali zaraz obok. Gdy wstałem z kanapy jeden z nich popatrzył się na mnie i powiedział „nie wychodź stąd”. Poryło mi to lekko beret, ale postanowiłem go ignorować. Jakie było moje zdziwienie, gdy każda osoba, którą minąłem w drodze do drzwi, odwracała się w moim kierunku i mówiła „stój!” „nie wychodź stąd” itp. Droga do wyjścia trwała wieczność, a ja myślałem, że zaraz mnie wszyscy zajebią. Gdy udało mi się wyjść na zewnątrz odetchnąłem z ulgą i podzieliłem się doświadczeniem z M. Ten odpowiedział, że nic takiego nie zauważył i ,że musiała mi wejść jakaś chora wkręta. Trochę mnie to uspokoiło, jednak pewna sieczka w głowie pozostała. Nigdy wcześniej nie miałem, negatywnych stanów po jakiejkolwiek substancji, nie licząc mj po której czasem zdarzało mi się łapać paranoje.

3

Godzina była jeszcze młoda a impreza trwała w najlepsze, pobujałem się jeszcze trochę na parkiecie. W międzyczasie zostałem poczęstowany ścieżką mefedronu, niestety po takim miksie niewiele poczułem. Po chwili dociągnąłem drugą, ta niestety też niewiele wniosła, poza lekkim dodatkiem energii.

Ok. 6 zaczęła mi się ładować spora zwała, więc zarzuciłem 2 mg klonazepamu, ustabilizował nastrój i pozwolił się jeszcze trochę pobawić. Tu i ówdzie luźna gadka z co wytrwalszymi zawodnikami, bo jednak większość wiary zdążyła zawinąć do domu. Po zjedzeniu klona niestety pojawiły się pewne luki w pamięci, ale raczej nic istotnego nie zniknęło xD.

Do domu wróciłem po godzinie 8 przysypiając w uberze. Niestety następnego dnia miałem pracę na 16, na szczęście klon ratował sytuacje, + wsparłem się rano herbatką z kratomu, więc dzień w pracy minął na sporej wyjebce. Niestety kolejne dni były wyjątkowo ciężkie, nie polecam takich miksów!

Jest to mój pierwszy trip raport, jestem otwarty na konstruktywną krytykę. Może przy okazji kogoś ustrzeże przed nierozsądnym miksowaniem. Pozdro!

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
22 lat
Set and setting: 
Techno domówka na 150 osób Planowo miałem bawić się z MDMA jednak na wszelki wypadek gdyby działanie się skończyło a impreza trwała w najlepsze wziąłem ze sobą 180mg kokainy. Nastawienie pozytywne, cieszyłem się na potężną imprezę w nowym gronie i przy dobrej muzyce.
Ocena: 
Doświadczenie: 
MDMA średnio co 2 miesiące; N2O parę razy w miesiącu; marihuana średnio 3 razy w tygodniu; alkohol kiedyś często i dużo, teraz 0; kokaina 4x razy; DMT 1 raz LSD 8 razy; LSA 3 razy; Feta 2 razy; DMT raz; DXM 2 razy;
natura: 
apteka: 
Dawkowanie: 
100mg MDMA 180mg Kokainy 2 jointy Kilka balonów 2 średnie ścieżki mefa 2mg klona
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media