Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

migawka kolorów, słuchowe omamy czyli tantum rosa na wieczór

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Apteka:
Dawkowanie:
2 saszetki czyli około 1000mg benzydaminy
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Dzień całkiem normalny, posiłek spożyty kilka godzin przed zażyciem substancji. Głównym powodem, że był to idealny czas na halucynacje było to, że miałem wolne mieszkanie na kilka dni. Oczekiwałem po prostu miłego doświadczenia, czegoś innego gdyż wcześniej miałem doświadczenia tylko alkoholem i thc.
Wiek:
20 lat
Doświadczenie:
Marihuana praktycznie codziennie
Alkohol niestety też

migawka kolorów, słuchowe omamy czyli tantum rosa na wieczór

Jako, że to pierwszy raz z benzydaminą to zdecydowałem się na dwie saszetki Tantum Rosa. Przeprowadziłem ekstrakcje a następnie uzyskany osad zalałem jak najmniejszą ilością soku pomarańczowego. O godzinie 23:30 spożyłem specyfik. Smak bardzo intensywnie słony, okropny ale płynu na tyle mało że było to do przeżycia. Brzuch od razu się odezwał ale zapiłem jeszcze sokiem pomarańczowym i winogronowym żeby zabić smak i jakoś zatrzymałem całość w żołądku. Z informacji których zaczerpnąłem wcześniej dowiedziałem się, że benzydaminę warto zmixować gdyż sama nie wpływa jakoś znacząco na trzeźwość umysłu. Niestety nie miałem akurat dostępu do MJ dlatego zrobiłem sobie drinka. W oczekiwaniu na efekty postanowiłem zażyć gorącej, relaksującej kąpieli.

Po około pół godzinie zacząłem odczuwać, że coś się zaczyna dziać. Dziwne nakręcenie, jakby więcej energii i chęci do życia, ale oczekiwałem czegoś lepszego. No więc czekam i nagle przyszło- nie spodziewałem się, że substancja rozpuszczana w układzie pokarmowym potrafi tak znienacka się załadować. Poczułem uderzenie w głowę jak po mocnym bongo i już nie miałem wątpliwości, że się zaczęło. Leżąc tak (ciągle w wannie) zacząłem widzieć dziwne falowanie w kącie na suficie ale kiedy chciałem zrobić zdjęcie to zniknęło. Po chwili uświadomiłem sobie, że to co widzę to powietrze które ucieka do wentylacji. Postanowiłem więc nie marnować czasu w łazience ale kiedy spróbowałem wstać poczułem się jakbym był naprawdę solidnie najebany. Z dużymi problemami wygrzebałem się i poszedłem do salonu.

Czułem duży, narastający niepokój pomimo że na tripa czułem się przygotowany i z dobrym nastawieniem go rozpocząłem. Żeby nie dać się wkręcić w badtripa postanowiłem zdać relacje koledze poprzez internetowy komunikator głosowy. Była godzina 0:40. Podczas rozmowy kątem oka cały czas widziałem jakieś dziwne plamy, cienie które z czasem przerodziły się w przebłyski, światła i „błyskawice”. Kiedy zrobiłem gwałtowny ruch ręką zobaczyłem jakąś dziwną, niebieską poświatę która podążała za ruchem ręki. To samo działo się kiedy podrzucałem jakiś przedmiot – opadając zostawiały za sobą niebieską poświatę. Wszystko na ekranie zaczynało się rozmywać, nie byłem w stanie odczytać godziny. Oczy bolały mnie już od monitora więc o 1:20 postanowiłem zakończyć rozmowę.

Przechodząc po przedpokoju spojrzałem w dół- kafelki zaczęły się mienić, lekko wirować, postanowiłem dać się ponieść i gapiłem się tak z przyjemnością. Widziałem jak powietrze wije się po podłodze i ucieka pod drzwi. Dużo naczytałem się o tym, że każdy po benzie widzi pająki… i rzeczywiście każda najmniejsza kropka na ścianie czy podłodze dostawała nóg i poruszała się a kiedy chciałem ją nagrać to zatrzymywały się jakby nie chciały żeby ktoś poza mną wiedział o ich istnieniu. Bardzo przyjemnie wpatrywało mi się jak te małe owady opanowują mieszkanie a u jednego z nich (jeden z dwóch pająków podczas całego tripa, który wielkością przypominał krzyżaka, wszystkie pozostałe to naprawdę małe pajączki) zaobserwowałem jak wije sieć- był zawieszony pomiędzy ścianą a sufitem i widziałem dokładnie ruchy jego rąk które zgrabnie i szczegółowo plotły pajęczynę a nawet widziałem cień który rzucał. Podczas jednej z wizyt w łazience (warto wspomnieć, że benza [albo raczej Tantum Rosa] jest bardzo moczopędna – może przez to że zawiera dużo soli a co za tym idzie bardzo obciąża nerki?) usłyszałem, że ktoś wszedł do mieszkania. Moja pierwsza myśl – spokojnie, jestem na haju, nic się nie dzieje, ale zaraz usłyszałem głos lokatorki która chodzi po mieszkaniu i pyta gdzie jestem. Słyszę ją wyraźnie ale nie wierzę w to, że wróciła. Ostrożnie wychodzę z łazienki, ale tak jak myślałem – nikogo nie ma. Spróbowałem sprawdzić co się stanie gdy całkowicie zgaszę światła ale nie było nic ciekawego – najlepsze efekty wizualne uzyskiwałem kiedy zapalone było lekkie światło.

Dać upust pęcherzowi chodziłem regularnie co kilka/kilkanaście minut ale były to spacery bardzo udane – wykafelkowana podłoga i ściany oraz lustra na przeciwległych ścianach w łazience znakomicie odbijały światło przez co w moich oczach wszystko migało czerwonymi i niebieskimi promieniami pomimo tego, że żarówka w łazience świeci normalnym światłem. W łazience podobały mi się również lustra – dużo czasu spędziłem rozmawiając telepatycznie z własnym odbiciem. Źrenice szerokie, przeszklone, błyszczące, wory pod oczami a skóra twarzy pożółkła (teraz myślę, że mogło to być spowodowane obciążonymi nerkami). Chodząc tak po mieszkaniu i szukając przygód natrafiłem na krzyż na ścianie – coś mnie do niego przyciągnęło. Spędziłem pod nim kilka minut, oddając się duchowym refleksją które z tyłu głowy towarzyszyły mi przez całego tripa. Ciekawym zjawiskiem były jakby fale powietrza wijące się po ścianach. Kiedy wyszedłem na balkon od razu doznałem czegoś nowego – wszystkie lampy i światła miasta wirowały w moich oczach świecąc na żółto, czerwono, niebiesko i fioletowo. Poruszałem nimi każdym ruchem gałek ocznych, prawo, lewo, góra czy dół - wszystkie posłusznie wykonywały moje polecenia. Spędziłem tak dobre pół godziny ale kiedy poczułem zimno schowałem się do mieszkania.

Siedząc w salonie usłyszałem niepokojące odgłosy dobiegające z kuchni. Spojrzałem w tamtą stronę i dostrzegłem w szafce odbicie czegoś. Poruszało się i po chwili zobaczyło, że je obserwuje. Nie spodobało mu się. Wydawało jakieś dziwne dźwięki, coś jak syczenie, warczenie ale ciężko to porównać do znanego mi dźwięku. Choć się przestraszyłem to jednak nadal wiedziałem, że to tylko moja głowa, obserwowałem dalej a postać (wysokość około pół metra) przestała być słyszalna i zaczęła komunikować się ze mną telepatycznie. Był to jakiś posłannik diabła i kazałem mu się wynosić bo chciał mnie wpędzić w badtripa. Moja koordynacja ruchowa była zaburzona, choć wypiłem niecałe 0,5l wódki to było to spowodowane działaniem benzy. Ciekawym zjawiskiem było też uczucie jakby chodziły po mnie jakieś owady- mrówki albo wcześniej już spotykane pająki jednak kiedy szukałem ich na ciele to nic nie znajdowałem. Do czasu. Stopy miałem bose, oparte na podłodze i nagle poczułem, że coś po nich zaczyna wchodzić. Wiedziałem że to urojony pająk ale jednak kiedy wszedł pod nogawkę wkurwiłem się i chciałem go się go pozbyć. I wtedy zobaczyłem tego pająka na swojej nodze (wielkością jak pająk krzyżak), krzyknąłem, podskoczyłem i choć nie boję się pająków to przerażony próbowałem go z siebie zrzucić. Po chwili wiedziałem, że go nie było ale i tak szybko pobiegłem założyć skarpety żeby zapobiec takim sytuacjom w dalszej części podróży.

Zmieniło się też moje postrzeganie muzyki. Kiedy odpaliłem piosenkę zaskoczyłem się mocno – była jakby dwukrotnie przyspieszona i po kilku sekundach musiałem ją wyłączyć bo po prostu nie dało się tego słuchać. Najbardziej realistyczne były właśnie omamy słuchowe. Kiedy stałem na balkonie bawiąc się światłami co chwilę słyszałem jakby nadjeżdżające samochody, coraz bliżej i bliżej a kiedy już miałem je zobaczyć to dźwięk stopniowo się wyciszał. Ogólnie dźwięki miasta sobotnią nocą były intensywne – cały czas słyszałem jakieś rozmowy pijanych ludzi, jakieś awantury. Usłyszałem grupę ludzi którzy pijani dyskutowali gdzieś blisko balkonu, zacząłem się rozglądać i zobaczyłem coś co wyglądało jakby gdzieś tam siedzieli sobie na ławce. Obserwowałem ich tak ale w pewnym momencie zauważyli mój wzrok skupiający się na nich. Zaczęli do mnie machać ale ja nadal myślałem, że tylko mi się wydaje. I wtedy usłyszałem wyzwiska w moją stronę, że jestem chujem bo nawet nie umiem im odmachać. Byłem już wtedy pewien, że to nie urojenie – przecież ich widzę i do tego dokładnie słyszę co mówią więc zacząłem machać rękami jak pojebany w ich stronę – i wtedy nastała cisza, wszystkie głosy z mojej głowy w jednej chwili zniknęły. Dotarło do mnie, że to było tylko złudzenie i zdziwiłem się, że aż tak odpłynąłem.

Wraz ze wschodem słońca omamy wzrokowe słabły. O godzinie 6 rano postanowiłem się położyć. O zaśnięciu nie było mowy jednak doznawałem bardzo dużej ilości czegoś na pograniczu snu i rzeczywistości – dziesiątki krótkich „historyjek” przewijały się przez moją wyobraźnię. O godzinie 9 zjadłem zupkę chińską a po 2 minutach ją wyrzygałem. I tak wyglądały następne 2-3 godziny. Przełyk i gardło całe „poparzone” od roztworu solnego. Warto mieć na uwadze, że jak juz się zacznie to naprawdę ciężko przestać więc najlepiej w ogóle nie zaczynać wymiotować (może jakieś leki by w tym pomogły?). Resztę dnia przeleżałem. Kiedy zaczęło się ściemniać powróciły bardzo lekkie powidoki. Na szczęście po długim leżeniu i 40 godzinach bez snu (około godziny 23) udało mi się zasnąć. Kolejny dzień był całkiem normalny, towarzyszył mi jednak ciągły ból w oczach. Kiedy się ściemniło nie widziałem już powidoków, jednak wieczorem miałem problemy z zaśnięciem i nasilił się ból oczu. Poszedłem do łazienki i znów odczuwałem lekkie omamy wzrokowe, światło odbijało się od wszystkiego, denerwowało mnie. Teraz jest kolejny dzień, moje lewe oko łzawi i czuję jakby coś je przyciskało. No cóż, pozostaje mi tylko czekać aż również ten negatywny skutek uboczny ustąpi. Nie wykluczam powtórzenia tego doświadczenia w przyszłości, tym razem z większą dawką oraz MJ.r

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
20 lat
Set and setting: 
Dzień całkiem normalny, posiłek spożyty kilka godzin przed zażyciem substancji. Głównym powodem, że był to idealny czas na halucynacje było to, że miałem wolne mieszkanie na kilka dni. Oczekiwałem po prostu miłego doświadczenia, czegoś innego gdyż wcześniej miałem doświadczenia tylko alkoholem i thc.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marihuana praktycznie codziennie Alkohol niestety też
natura: 
apteka: 
Dawkowanie: 
2 saszetki czyli około 1000mg benzydaminy
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media