Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

czy chcesz może w kanał?

detale

Chemia:
Apteka:

czy chcesz może w kanał?

Set & Setting: Najpierw akademik, następnie park "cytadela".

Wiek: 22

Doświadczenie: DXM, ketamina, kodeina, tramadol, fentanyl, morfina, diazepam, benzydamina, amfetamina, mdma, mefedron, metkatynon, LSD, LSA, 2C-e, grzyby, marihuana

Zupełnie jak z czarnej głębi stanęła przede mną wielka pompka-piątka. Panika. Strach. Nie, uciekam, za dużo. Czy ja tego właściwie chcę? Zostać starym ćpunem z trzęsącymi się rękoma z manią na punkcie podawania sobie wszystkich substancji i.v. cz i.m. Cofam się parę kroków.

Opieram plecami o żółtą ścianę. Pompka-piątka zbliża się. Wielkie ze strachu oczy. — Bądź dzielna — słyszę nieopodal. — Dasz radę. Wyobraź sobie, że jesteś na wojnie, nie możesz się poddać. Musisz, no, musisz tego spróbować! No dalej, poradzisz sobie, jesteś odważna. — Dobrze. Niech wejdzie. Mocne ukłucie. Poczułam nieprzyjemny ból rozlewanego w moim ciele fentanylu, który przechodził się z miejsca do miejsca, docierając do każdej komórki, przepływając przez tkanki. — No. Wiedzieliśmy, że sobie poradzisz. — usłyszałam. Zdążyłam powiedzieć jeszcze — Za ile to zacznie działać? — kiedy osunęłam się na ziemię. Leżałam długo, urywki świadomości pozwalały mi odnajdywać w przestrzeni głosy pełne zdenerwowania i przejęcia. — Co się stało? Ile ty jej dałeś? Nie powinno działać tak od razu. Jezu. Co to była za dawka? Ona ma drgawki. Boże. Cała drga. Straciła przytomność? O Matko boska! Nie, ona więcej nie ćpa. Na razie dajemy sobie spokój. A. Jesteś z nami? Powiedz coś! No powiedz! Chryste, szybko masz coś na to? Daj jej fety. Podam jej strzykawką do buzi.

Po chwili, słyszę: — lepiej? — Kiwnęłam. Dałam radę podnieść głowę. Co czułam? Nie wiem. Znajdowałam się na granicy świadomości, nie było to najprzyjemniejsze doznanie. Jednak błogostan pozostał. Piękny błogostan. Nie ma zła. Nic nie trzeba. Wolność. Samodzielnie wzięłam więcej amfetaminy, uśmiechając się w duchu do zdania — Ona więcej nie ćpa — które padło dosłownie 10 minut temu. Z początku chwiejnie, później pewniej, stanęłam, będąc na pięknym opioidowo-amfetaminowym haju. Nie minęła sekunda nim zapomniałam o sytuacji sprzed 20 minut. Czułam moc, wolność, pewność siebie, radość, euforię, czułam moje rozlewające się w głowie neuroprzekaźniki, które ukazywały mi najciekawsze aspekty świata, jego kolory. Chęć działania, mogąca bez najmniejszych przeszkód dokonać niemożliwego. Brak smutków, brak zmartwień, jedynie aktualne przeżycia.

— Daj mi moją strzykawkę. — Rzekłam z szerokim, ćpuńskim uśmiechem na ustach patrząc na towarzyszy wytrzeszczonymi oczami, przechylając głowę w bok.

Z pompką-piatką w ręce stałam na najwyższym piętrze spoglądając w dół. Roześmiałam się w głos widząc rozmawiającą na korytarzu parę.

— Wiecie, co? — z szerokim uśmiechem rzekłam do kompanów — Ja myslę, że oni na pewno chcieli by w kanał. — jeszcze szerszy uśmiech. Był odrobinę przerażający.

Niewiele myśląc zeszłam na dół, gdzie stał już jedynie młody chłopak. Podeszłam blisko przed nim, bez uśmiechu, patrząc jedynie dużymi, pustymi oczami.

— Cześć — rzekłam

— Hm. Cześć. Chciałabyś czegoś konkretnego?

— Nie. — odparłam bez zmiany mimiki

Kolega wydawał się odrobinę zaniepokojony.

— Chciałam się zapoznać. — kontynuowałam — i zadać ci jedno pytanie… — chwila ciszy — Chcesz może w kanał? — zaśmiałam się głośno, momentalnie wyciągając strzykawkę z igłą, uśmiechając się szeroko, psychodelicznie.

Kolega zrobił krok do tyłu.

— Nie — odparł poczym szybko się oddalił.

Następnie, pytanie owo zadane zostało także chłopakowi siedzącemu w kuchni, który zaproponował mi smażenie naleśników, jako alternatywne wyjście dla ćpania. Uznał, że woli tą czynność, aniżeli dawać sobie w żyłę i chciałby, bym ja także tak postępowała. Wydał mi się bardzo pozytywny, zatem życzyłam mu miłego smażenia, smacznego i wyszłam.

Najciekawiej zareagowała pewna dziewczyna na korytarzu, która głośno krzycząc, puściła się pędem, biegnąc przed siebie w wielkim strachu. Z oddali słyszała mój śmiech.

Obawiałam się, że dziewczę może zawołać ochronę, dlatego czym prędzej opuściliśmy akademik. Potem okazało się, że urosłam w oczach ludzi mieszkających na tym piętrze do rangi strasznego krwiopijcy próbującego wyssać z nich szczęście i zabić. Cóż.

Na dworze zapadał już zmierzch, zbliżała się 22. Rzuciłam pomysłem, by udać się do mojego byłego nauczyciela od biologii, który udzielał mi dodatkowych lekcji, wciąż i wciąż nieudolnie zmagając się z próbami zaproszenia mnie na kawę. Niestety w domu go nie zastałam. A mogłoby być to ciekawe.

Około 2 w nocy we trójkę dotarliśmy na cytadelę. Po drodze poświęciliśmy chwilę na pogłębianie zmian świadomości kreśląc amfetaminowo-tabletowe kreski na opuszczonych placach zabaw.

Na cytadeli pojedynczo napotkani ludzie także nie byli przekonani do brania w kanał, jednak nasza podróż w celu znalezienia tej jednej, wybranej osoby która się zgodzi, nie dobiegła jeszcze końca. Jedna para umówiła się z nami na pojutrze, jednak nie bądźmy naiwni. Po długiej drodze odnaleźliśmy pomnik Boga Słońca, przy którym także wznieśliśmy specyficzne modły. Od pomnika w dół rozciągały się długie schody. Godzina była około trzeciej w nocy.

Nagle ukazał się nam dziwny widok. Przez schody z boku na bok, z lasu i do lasu, a także kawałek w górę i w dół chodził człowiek z latarką. Chodził wolno, ciągle tą samą trasą w górę, z bok, w dół w bok, ciągle w kółko, jednostajnym tempem z latarką skierowaną w dół. O trzeciej w nocy.

Co ciekawe, żadne z nas nie miało w sobie nawet odrobiny strachu, co jak na to patrzę teraz, było wręcz szczeniacko niebezpieczne.

Na schody weszli dwaj młodzieńcy, niemal trzeźwi. Po pytaniu czy chcą po kablach uciekli, jednak długo zapewniani, że w strzykawkach nic nie ma, zgodzili się powrócić i pogadać. Bardzo przerażał ich mężczyzna z latarką, jednak w naszym obecnym stanie uznaliśmy ich za wybitnych tchórzy i postanowiliśmy śledzić owego człowieka. Gdy wszedł do lasu, poszliśmy za nim. Słyszeliśmy odgłos zgniatanych liści, jednak w ciemności nic nie było widać. Nagle zatrzymał się. Odwrócił i zaświecił nam latarką prosto w twarze.

Uznaliśmy wtedy, że widocznie nie chce ani naszego towarzystwa, ani w kanał, więc wycofaliśmy się. Teraz przypominając to sobie, nie wiem, co mogło się wydarzyć gdybyśmy do niego podeszli, kim był ten człowiek. Cieszę się jednak, że nie widziałam jego twarzy.

Ponownie, tym razem wzbogaceni o dwóch nowych członków załogi, zapałaliśmy chęcią do szukania bunkra. Idąc ścieżkami w końcu natrafiliśmy na ślad prowadzący do na wpół zamkniętej kamiennej budowy. Nasi nowi przyjaciele bardzo się bali, nie chcieli tam wchodzić, jednak my zupełnie bez większych emocji ominęliśmy rozwaloną kratę za która mieściło się niskie, wilgotne, mroczne pomieszczenie. Okrążając je, natrafiliśmy na niski na metr i wąski na pół korytarz w którym panowała absolutna ciemność. Weszliśmy tam. Długo szliśmy tym maleńkim przejściem, gdy ku naszemu rozczarowaniu trafiliśmy na ścianę. Cóż, trudno, zawróciliśmy i wyszliśmy z bunkra.

Postanowiliśmy powoli wracać, w międzyczasie wchodząc do małego pomieszczenia, gdzie spali bezdomni. Uznaliśmy ich za niedostatecznie ciekawe obiekty i wyszliśmy.

Powoli wróciliśmy do swoich domów. Bez lęku czy innych negatywnych emocji. Zło nie istnieje.

Ocena: 
apteka: 
chemia: 

Odpowiedzi

Podoba mi sie ten styl.
Strasznie popierdolona akcja.

trip swietny, podoba mi sie i styl i sama akcja oczywiscie:)

ja spytany, czy chce w kanal, raczej bym nie odmowil - szkoda, ze nie znalazlem sie na waszej trasie:)

pozdr

no cóż, jestem kolejną osobą która Cię prawie zabiła. Nie życzę sobie ani nikomu więcej takich akcji. Ale reszta tripa i raportu super.

k**wa idioci jednak wjebujecie młodą w opiaty! P**rdolona bezmyślność. Chuje.

popieram przedmówce ;D

Fajnie pisany tr na totalnej wyjebce. Szkoda że Cię nie spotkałem w parku Lady A. ;)
Skupiłaś się raczej na rzeczywistości opisując swoje przeżycia.
Troszkę szkoda że nie poświęciłaś więcej liter na opisanie momentów gdy docierały do Ciebie już tylko "urywki świadomości". Stylowy tr mam nadzieje że nie wyjdziesz poza rekreacyjny użytek ;).

tego za bardzo niestety nie pamiętałam ;]
Obawiam się, że wyszłam nieco poza użytek rekreacyjny, ostatnio wróciłam z odwyku ;/ Poznałam nieco ciekawych ludzi i jakoś to się potoczyło ;) Ale miło mi bardzo za pozytywne komentarze :)

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media