Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

powrót do starej dobrej kody

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
300 mg kodeiny (dwie paczki sławetnego tjokodinu) + 10 mg hydroksyzyny.
Moja waga to 69 kg
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Domowe Zacisze
Wiek:
21 lat
Doświadczenie:
DXM, kodeina, łysiczka lancetowata, raz changa, powój (LSA), kilka razy amfetamina, dwa razy mefedron, MDMA, clonazepanum, diazepam, zolpidem, Marihuana, raz LSD, gałka muszkatołowa, alkohol niestety bardzo często, nikotyna, kofeina, alpra, 2 CB

powrót do starej dobrej kody

Godzina 17:25- 17:35:

Ładowanie po 5 tabletek w odstępach po 3 minuty, a na koniec jedna tabletka hydroksyzyny.

17:35 - 18:10

Nauka, a raczej próba nauki do egzaminu ze znajomymi za pośrednictwem discorda. Zaczęło wchodzić po 15 minutach. Po około pół h, wyrzut histaminy stawał się nie do zniesienia. Przeprosiłem znajomych i powiedziałem, że pouczę się z nimi innym razem.

18:10 - 19:10

Tragedia, całe moje ciało stało się czerwone, natomiast ja nie mogłem powstrzymać się od impulsywnego drapania. Przeniosłem się do pokoju gościnnego na górze, aby nikt nie zauważył mnie w tym stanie. Próbowałem słuchać muzyki, jednak nie mogłem się na niej skupić, gdyż wypieki nie dawały mi żyć. W pewnym momencie pomyślałem, że muszę przestać o tym myśleć i się uspokoić. Udało się, przestało swędzieć a wypieki powoli zaczęły schodzić, w lustrze łazienki obok mogłem zaobserwować u siebie ten słynny opiatowy wzrok - szklane oczy oraz źrenice małe jak szpilki. Wreszcie odetchnąłem z ulgą.

19:10 - 21:00

Przeniosłem się do pokoju swojego brata, jako że w tamtym czułem się niekomfortowo. Brat grał wtedy na PS na dole, więc nie było z tym problemu. Położyłem się, przykryłem kołdrą i puściłem Mac Demarco. Było cudownie! W przerwach między zatapianiem się w muzyce miałem specyficzne noddy oraz wizje menu jakiś gier karcianych oraz sceny z gier typu mario bross czy inne tego typu rzeczy - co ciekawe w ogóle w takie gry nie gram. Raz byłem świadomy, a innym razem kompletnie odlatywałem. W pewnym momencie spojrzałem na godzinę i stwierdziłem, że nie chcę spędzić całej przygody leżąc. Jednak wstanie oraz utrzymanie się na nogach okazało się nie lada wysiłkiem. Chwiejnym krokiem zszedłem na dół po schodach. Na szczęście nikt mnie nie zauważył, jako że brat grał w najlepsze w Red dead redemption 2, ojciec poszedł na dół do kotłowni do pieca. Moje skradanie przypominało niezgrabny balet słonia między składem porcelany co wynikało z zaburzonego zmysłu równowagi oraz chwiejącego się nieostrego obrazu. Myślałem jednak trzeźwo - otworzyłem sobie drzwi tylnie, aby w razie powrotu z zewnątrz nie narobić harmidru w drzwiach frontowych i nie ściągnąć na siebie uwagi reszty domowników. Następnie ubrałem kurtkę, w której całe szczęście znalazłem paczkę LM'ów zielonych cienkich oraz zapalniczkę.

W uszach The Less I Know The Better by Tame Impala, a ja dziarskim krokiem udaję się do naszej drewnianej altanki, znajdującej się w ogrodzie z tyłu domu. Jeszcze szybki bełcik w śnieg i siadam wygodnie na ławce. Najpierw odpalam świeczki na stole, a później przysuwam do siebie popielniczkę i odpalam pierwszego papierosa. Przez deski altanki przebija się światło ulicznych lamp koloru pomarańczowego. Zaciągam się, odchylam głowę do tyłu i oddaje się ekstazie pośród dźwięków "million little reasons" Oscara Langa. Podnoszę wzrok i przestraszony wzdrygam się - na stół wskoczył mój kot. Pogłaskałem go, a następnie w dalszym ciągu rozkoszuję się ciepłem. Mimo, że cały byłem rozgrzany niczym po 10 shotach bociana, to zacząłem się trząść. W tym też momencie przytomnie zauważyłem, że przecież jest zima a ja rozsunięty, bez czapki z gołą szyją siedzę na zewnątrz, muskany przez mroźny wiatr pędzący doliną Beskidu Niskiego. Zasunąłem się oraz ku swojemu zaskoczeniu odkryłem, że minęło już 40 minut od kiedy przeniosłem się na zewnątrz.

21:00 - 22:45

Wstałem, o mało się przy tym nie przewracając. Typowo pijackim krokiem poszedłem w stronę tylnych drzwi. Drzwi otworzyłem tak cicho jak tylko się dało i w ten sam sposób też je zamknąłem. Najciszej jak tylko się dało poszedłem po schodach do swojego (brata ;)) legowiska. Z dużym wysiłkiem ściągnąłem buty oraz kurtkę, a następnie jak długi padłem na łóżko - widocznie hydroksyzyna, która ma na mnie bardzo mocne działanie, pokazała pełnie swoich możliwości. Zasnąłem... Obudziłem się jeszcze kilka razy w nocy, aby napić się wody, którą wcześniej sobie przygotowałem.

 

Był to przyjemny powrót do kodeiny po pół roku przerwy. Na następne spotkanie będę musiał poczekać kolejne pół roku, ale nie żałuję ;)

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
21 lat
Set and setting: 
Domowe Zacisze
Ocena: 
Doświadczenie: 
DXM, kodeina, łysiczka lancetowata, raz changa, powój (LSA), kilka razy amfetamina, dwa razy mefedron, MDMA, clonazepanum, diazepam, zolpidem, Marihuana, raz LSD, gałka muszkatołowa, alkohol niestety bardzo często, nikotyna, kofeina, alpra, 2 CB
Dawkowanie: 
300 mg kodeiny (dwie paczki sławetnego tjokodinu) + 10 mg hydroksyzyny. Moja waga to 69 kg

Odpowiedzi

Fajnie piszesz, bardzo przyjemnie się to czyta. Też wróciłam do starej znajomej po roku, taką mamy tradycję, warto się jej trzymać :) 

Dzięki za wspomnienie o Macu, faktycznie super siedzi, pozdrawiam z fartem 

trzeba żyć kolorowo ;)

dzisiaj po szkole zajebalem sobie 150ml thioco w syropie
w skrocie bylo chujowo, na poczatku troche mi sie wyostrzyl sluch i rozmazal obraz ale po 5 minutach bylo juz normalnie i od tamtego czasu ok. 11:30 swedzi mnie cialo

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media