Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

szybka faza na mefedronie - pierwszy tripraport.

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
1x sniff - 145mg mefedronu, a raczej metafedronu (3mmc), przeczucie mi podpowiada, że nie jest to prawdziwe 4mmc.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Późny niedzielny wieczór, sam w domu. Czuję spokój ducha, ale też zmęczenie, po powrocie od dziewczyny. Wziąłem u niej 150mg Pregabaliny, także mnie zmuliło (albo doszło do mnie zmęczenie po niezbyt dobrze przespanej nocy) i prawie u niej zasnąłem, ale już mi trochę lepiej po tym jak się przewietrzyłem wracając. Wczoraj i przedwczoraj również wziąłem kolegę mateusza, poniżej napiszę ile dokładnie co i jak, bo może kogoś ciekawić, a drugich już niezbyt. Kontynuując - dobry dzień, myślałem że będę miał zjazd lub że się nie obudzę zbyt wcześnie i jak zawsze kolega mnie zdziwił, bo było wszystko dobrze, spokój i radość ducha (już na trzeźwo oczywiście). Jedyne co mnie irytuje w cholerę to dekoncentracja, za nic w świecie nie mogę się skupić, jutro pewnie będę miał to ponownie, ale chce to ograniczyć najbardziej jak się da, dlatego biorę pare suplementów, ale to opisze kiedy co i jak już w tripraporcie poniżej. Dzisiaj biorę to tylko, aby napisać swój pierwszy raport, bo bardzo mnie to "kręci", wiem kiedy dać upust i jak już czuję, że coś jest nie tak, to przestaje. Przy zjazdach następnego dnia nie kusi mnie aby zapodać znowu, ale właśnie przeciwnie - wiem, że to koniec i muszę przestać na dłuższy czas. Więc na najbliższy czas nie będę spotykał się z tym kolegą.

Piątek - zapodałem wtedy doustnie jakieś 300mg-350mg, nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się że było to 350mg. Trochę wtedy mi się problemów nazbierało i pomyślałem "czemu nie i tak nie mam co zrobić w aktualnej sytuacji, a dawno nic nie brałem". Następnie zrobiłem parę ważniejszych rzeczy, które wydaje mi się że trochę pomogły mi na dłuższą metę z tymi wspomnianymi problemami, których wole nie zdradzać.

Sobota - ok. godziny 23 zapodałem donosowo 60mg, było wszystko czuć dobrze, nie było to tak mocne i inwazyjne jak za każdym razem (chodzi mi tu o euforie i uczucia miłości, empatii itp. ; nie lubię tego odczuwać w taki sposób, na ogół jestem osobą miłą i bardzo współczującą, co nie oznacza, że jak ktoś mi zrobi krzywdę to ja mu nadstawię drugi policzek, co to to nie ;)) wracając, czułem dobry speed, czyli to co tak uwielbiam i dość dobre, ale nie inwazyjne uczucia empatii itp. jak to jest w wyższych dawkach. Z tego co zauważyłem to przy mefedronie i jego izomerach przy niższych dawkach głównie wzrasta "uczucie szybkości", a już przy wyższych głównie euforia i empatia. Następnie 2-3h po tym jak mi zaczęło schodzić, zapodałem doustnie 240mg, poczułem wydłużenie efektu zejścia i może lekko większe pobudzenie, i tyle. Zasmuciło mnie to, ale cóż czasami tak bywa.
WAGA - 80kg (wzrostu nie podaje, bo jeszcze ktos mnie namierzy, ale mega niski ani ulany nie jestem)
Wiek:
17 lat
Doświadczenie:
Marihuana - 20-30 razy. Pare razy oczywisty chemol, raz straciłem kontrole i pamięć na pare godzin, i nic z tego wydarzenia nie pamiętam. Często miałem też takie mocne wizje i deja vu, po samym zielsku. No fajne, przez pierwsze 15 razy nie byłem do tego chętny, bo nie czułem się na tym tak dobrze i miałem na następny dzień lub przez następne dni "zjazd", dziwne, ale prawdziwe. Dopiero po wzięciu pierwszego kwasa i zrozumieniu, tego że muszę całkowicie się oddać i w to wejść, wszystko było i jest dużo lepiej. No i teraz mam też prawdziwe, niepolskie MJ.

Amfetamina - 2 razy, pierwszy raz był mocny, kolega poczęstował, zajebista szybkość. Przy drugim razie, pare miesięcy później - nic nie poczułem.

Mefedron(4mmc)/Metafedron(3mmc) - 5-6 razy, pierwszy trip był przekozak, 130mg na jeden raz, byłem szybszy niż ktokolwiek na świecie, miałem tyle energii, pewności siebie i uczucia nie tyle wyższości nad innymi, co tego, że każdy człowiek, w tym szczególnie ja, może być kim chce i może być najlepszy.

DXM - 3-4 razy, nie pamiętam nigdy wszystkiego, ale przyjemna faza, lekkie visuale, świetnie się chilluje i słucha muzyki, zajebisty seks.

LSD - piękna substancja... ale w chuj długo trwa i nawet po 12h czasami nie można zasnąć kurwa, bo myśli i pobudzenie jest zbyt mocne. Ale i tak daje dużo do myślenia i pokazuje ładne "obrazki". Mam na temat tej substancji oraz każdego innego psychodela bardzo pozytywne i ciekawe zdanie, ale to kiedy indziej.

Grzyby psylocybinowe - raz ok. 3g, nie poczułem nic.

MDMA w krysztale - 1 raz - 3 kreski, razem ok. 330mg. Nie podobało mi się, zbyt duża euforia i zbyt dużo serotoniny. Nie cierpię tego uczucia, jakieś zbyt chwilowe, sztuczne, puste i nudne, ale może to też przez kontakt, bo wtedy miałem do wyboru z kolegami tylko jedną osobę, która nie ma zbyt dobrego jakościowo towaru.

Alkohol - Jak każdy Polak, ale nie piłem jakoś bardzo wiele razy. Nie przepadam za tym, raz na jakiś czas lampkę wina najwyżej mam ochotę wypić, a nie zerować litra.

Gałka muszkatołowa - raz chyba po zielsku i fecie lub mdma, nie pamiętam dokładnie, wiem, że wziąłem to z kolegą na "zjazd".

szybka faza na mefedronie - pierwszy tripraport.

*Od razu chciałbym powiedzieć, że jestem na cyklu testosteronowym enanthate, 300mg/E7D, więc może to dawać lekkie różnice. Nie, nie jestem trans, przygotowywuje się do zawodów sportowych i zgadzam się, próbowanie mefedronu raz czy dwa w porównaniu do cyklu w tym wieku to całkowita głupota, i nikomu nie polecam tego robić, ale oczywiście robicie wszystko na własną kartę. No i przecież ten mój wiek to może być fikcja haha. Miłego czytania.*

22:40 - T-50m -  wziąłem ok. 1g Witaminy C.

 

*ODTĄD PISAŁEM JUŻ PO WZIĘCIU!*

23:32-23:33 - T=0 - 145mg (zmierzone na wadze) donosowo do prawej dziurki w jednej dużej kresce. Bolało przez dokładnie minutę, oko całe czerwone, parę łez z niego poszło, mocny spływ, prawa strona głowy napierdalała jak jasny **uj, ale szybko minęło, dokładnie po minucie. Ale te objawy mam zawsze heh, im większa kreska tym tylko trochę bardziej boli, ale już mi to, aż tak nie przeszkadza i się przyzwyczaiłem. A no i jeszcze wspomne o tym, że rzadko biorę kolejne kreski (maksymalnie wziąłem podczas jednej "sesji" trzy podajże), bo czuje że im więcej biore na jednej "sesji" tym bardziej uzależniony się staje, dlatego wszystko najczęściej biore na raz i nie przesadzam z dawkowaniem. + Chce jeszcze dodać, że chwile przed wzięciem złapał mnie lekki stresik po zobaczeniu tak dużej kreski i nie wiem czy tylko ja tak mam, ale czasami w takich sytuacjach łapie mnie ból brzucha i "fizjologiczna chęć" na posiedzenie na tronie, chociaż godzine przed wzięciem się dopiero co wypróżniałem. Jak macie na to jakiś sposób to piszcie, bo mi to bardzo przeszkadza w takich sytuacjach xD.

 

23:36 - T+3m - mierzę wszystko na stoperze, więc dokładnie wiem jak i kiedy czas mija, i co się dokładnie dzieje. Wracając po minucie od wzięcia już czułem, że coraz bardziej się pobudzam z sekundy na sekunde, a po trzech minutach poczułem już takie napięcie w całym ciele i skok wszystkich uczuć do góry.

 

23:37-23:38 - T+4,5m - podszedłem do lustra i patrzyłem się w oczy, źrenice nie były jakoś mega duże, ale były takie... pełne? A tęczówki czyste, tak mi się przyjemnie patrzyło w moje własne oczy jak nigdy, tak mnie to uspokajało... czułem mrowienie nad głową. Posprzątałem i wyszedłem w końcu z łazienki, gdzie dział się cały początek. Przypadkowo nadepnąłem na ogon lub łape mojej kotki, bo energiczna dziewczyna wybiegła, a ja mimo mojej, heh, "szybkości" nie zdążyłem zareagować i się tego sam nie spodziewałem. Uciekła ode mnie, ale w końcu wyszła do mnie i ją mocno przytuliłem i przeprosiłem, a teraz siedzi ze mną jak to pisze, wiem, że nie każdy lubi zwierzęta, ale czułem, że jest to dla mnie ważne, dlatego to napisałem, no i ona jest po prostu moim skarbem, który mi zawsze pomaga. Usiadłem do kompa i teraz pisze ten tekst. 

23:52 - T+19,30m - skończyłem jak narazie pisać ten "wstęp" do tripa, po 20 minutach, eh w końcu. Nogi mi latają jak po*ebane. Dobra ide przemyć dziurke w nosie wodą z solą morską i wziąć suple, aby nie mieć takiego zjazdu później, też je zaraz rozpiszę.

*Już podczas pisania tego odczułem duży spadek efektów, ciało szybko straciło tego speeda ;/ jedynie moje myślenie, umysł jest pobudzony/e, brak takiego zaciekawienia, niektórymi rzeczami/sytuacjami, np. moimi oczami, ich pięknem. Brak takiego mrowienia poza obrębem głowy(?) trudno to wyjaśnić, ale przez pierwsze 10 minut tak miałem i to było... przekurwiście przyjemne uczucie.*

00:03 - T+30m - Wziąłem ok. 3-4g l-karnityny i wypiłem wodę (250ml) z jedną tabletką elektrolitów z firmy na L (nie jestem pewien czy można podawać tu nazwy firm i stron, dlatego nie będę ich pisał, bo nie chce dostać bana). Zrobiłem wodę z solą morską (1 łyżeczka soli morskiej, ja akurat mam sól kłodawską, to jest to samo co sól himalajska, ok. 10g-13g, rozpuszczone w 250ml ciepłej wody). Wodę następnie "niuchnąłem" prawą dziurką z 4-5 razy. Błona śluzowa bolała jakbym po raz kolejny wciągał matiego, ale wiem, że na dłuższą metę to się opłaca, bo czuję, że moja prawa dziurka się goi i przy smarkaniu nosa przez następne dni, nie leci mi krew. Więc to rozwiązanie bardzo polecam, bo warto.

00:23 - T+50m - piszę z dziewczyną. Chce zaraz zrobić dwie prace domowe, aby w końcu zdać to liceum, bo nie mam zbyt ciekawej sytuacji, ale o wiele bardziej od tego wolę pisać raport o "mojej przygodzie" i czytać o substancjach psychoaktywnych. Na prawdę ciekawią mnie te tematy. Czuję się teraz trochę jak wczoraj, gdy już mi faza po kresce schodziła i dorzuciłem troche doustnie. No niezbyt fajnie. Chce teraz jeszcze pochodzić po domu coś porobić i zjeść banana, i może jakieś białko, a potem pracki domowe eh. A i nie wiem czy o tym już wspominałem, ale mam wrażenie, że bardzo szybko wzrasta mi tolerancja i coraz szybciej schodzi mi główna faza. Odstawię to na jakiś czas i za jakiś tydzień spróbuje większej ilości fety i też pewnie napisze tripraport.

 

00:52 - T+1:20h - Pochodziłem troche po domu, pisałem i nadal piszę z kolegą, i dziewczyną. Słucham rapu. Nie czuję tego co było na początku przez pierwsze 20m i niestety wiem, że to już nie powróci samo. Mam ogromną ochotę, aby dorzucić kolejną kreske czy dwie, tylko że nie ma czego dorzucić heh i lepiej. Smutno mi trochę z tego powodu i czuję taką pustke w sercu, ale pozostaje nadal przy pozytywnym myśleniu, że nie będzie zjazdu i następnego dnia będzie dobrze. Dziwnie mi się piszę nie tak jak zawsze, jakoś tylko przez te wcześniej wspomniane pierwsze 20m miałem bardzo czysty umysł, a teraz znowu lekko powróciła ta dekoncentracja i znowu mnie to irytuje, bo zapominam o tym co mam zrobić lub napisać. Czuję się teraz troche podobnie do średniej dawki kofeiny, ale bez tego typowego kołotania serca. Nie tego akurat oczekiwałem.

 

1:24 - T+1:50h - Tak mi przyszło teraz do głowy, że może efekt był słabszy, bo się obżarłem pizzy jakieś 2h przed zapodaniem mefedronu, nie wiem. Czuję się już normalnie, tak jakbym pare godzin temu wstał, wypoczęty taki. Wziąłem ponownie 3-4g l-karnityny (na wielu stronach piszę, że dobrze jest brać ok. 0,5-1g, ale wydaje mi się że jest to za mało ze względu na wchłanialność karnityny, która wynosi 15-18% doustnie, a zastrzyków co 2h raczej nikt by nie robił), ok. 1g witaminy C, może trochę więcej i ponownie tabletke elektrolitów. Oczywiście popijam wodę przez cały okres tripa. I teraz zajadam sobie bananka.

*Jakby, ktoś nie wiedział, to biore te suple, głównie po to, aby mieć jak najmniejszy zjazd, oddziałowywuje to tam na jakieś receptory w pozytywny sposób, najlepiej działa to na ten legendarny zjazd po mdma, ale ja stosuje to już po każdej takiej wycieńczającej używce, mimo, że po matim zjazdów nie mam, to wole dmuchać na zimne. Nie jestem specem, więc nie wiem, czy może to skracać działanie lub je osłabiać. Jeśli ktoś coś więcej wie, to napiszcie.*

1:32 - T+2h - Już mi się odechciewa dziś wszystkiego, chce żeby już był następny dzień, po lekcjach, totalny chill, ale trzeba jeszcze pójść spać i spróbować się wyspać.

 

1:38 - T+2:06h - Oglądam kanał Drugslab, te ich filmy są świetnie zrobione i tak uspokajają człowieka, szkoda, że już przestali cokolwiek tworzyć.

2:03 - T+2:30h - Dobra skończyłem odrabiać pracę domową, jestem już zmęczony tym wszystkim i chce po prostu odpocząć i pójść spać. Rano wstane, przeczytam wszystko jeszcze raz i dopiszę, jak się czuje. Jeszcze przed spaniem wezmę 3-4g l-karnityny, 1g witaminy C i 15g aminokwasy, głównie ze względu na zawartą tyrozynę, która pomaga w wytwarzaniu dopaminy, jest jej jakieś 500mg w 15g, mało, ale zawsze coś. Jest też pare innych zawartych tu aminokwasów, które może pomogą, ale nie ma sensu ich wymieniać.

 

2:15 - T+2:40h - Jeszcze chwile przed snem zjadłem 2 serki wiejskie z mlekiem i kakao (tym gorzkim naturalnym). Nie wiem czy to ważne, chociaż z tego co czytałem to białko i kakao, ma tam jakieś pozytywne efekty co do zejścia. No cóż naturka.

 

ok. 3:00 - T+3:30h - Usnąłem.

 

12:55 - T+13:30h (Coś koło tego) - Wstałem jakieś 50 minut temu, mam tyle energii. Zdążyłem na ostatnią lekcję, ale chociaż sobie pospałem.  Nie mam żadnych skutków ubocznych, czuję się nawet lepiej niż w nocy podczas tej fazy zejściowej. 0 dekoncentracji jak narazie. Wziąłem już elektrolity, witamine C, l-karnityne i reszte aminokwasów, aby później mnie nic nie zaskoczyło. Teraz pora coś zjeść.

 

13:32 - T+14h - Zjadłem kurczaka z ryżem i białym chlebem. Przeredagowywuję tekst i zauważyłem, że pozjadałem pare słówek, liter lub zrobiłem literówkę. Czuję suchość mojego gardła mimo dużej ilości wypitej wody i elektrolitów. Nie mam już nic więcej do dodania.

 

Dobra cały tripraport napisany, jeśli macie jakieś pytania, odpowiedzi na moje zagwozdki, czy też chcecie po prostu napisać coś ciekawego, pomóc to zapraszam do komentarzy. Jestem podekscytowany tym moim tekstem. Chcę jeszcze dodać, że o wiele lepiej brać to z kimś i coś razem robić, choć samemu jako alternatywa, w cichym domu, to coś innego, ciekawe przeżycie, ale jednak odczucia podobne. Przez jakiś okres nie będę tego brał, bo po co coś brać jak efekty spadają. Jakoś w tym tygodniu (raczej pod jego koniec) wezme ok. 300mg fety i zobaczymy jak polecę. Może sam albo z kimś, czas pokażę. Teraz nie mam już takiej manii do pisania i piszę o wiele wolniej, nie jest to też tak ciekawe, i magiczne jak w nocy. Nie mam już raczej nic do dodania, wszystkim życzę mile spędzonego czasu i (o ile się zdecydujecie) brania tych magicznych substancji z GŁOWĄ!!

Bajoss.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
17 lat
Set and setting: 
Późny niedzielny wieczór, sam w domu. Czuję spokój ducha, ale też zmęczenie, po powrocie od dziewczyny. Wziąłem u niej 150mg Pregabaliny, także mnie zmuliło (albo doszło do mnie zmęczenie po niezbyt dobrze przespanej nocy) i prawie u niej zasnąłem, ale już mi trochę lepiej po tym jak się przewietrzyłem wracając. Wczoraj i przedwczoraj również wziąłem kolegę mateusza, poniżej napiszę ile dokładnie co i jak, bo może kogoś ciekawić, a drugich już niezbyt. Kontynuując - dobry dzień, myślałem że będę miał zjazd lub że się nie obudzę zbyt wcześnie i jak zawsze kolega mnie zdziwił, bo było wszystko dobrze, spokój i radość ducha (już na trzeźwo oczywiście). Jedyne co mnie irytuje w cholerę to dekoncentracja, za nic w świecie nie mogę się skupić, jutro pewnie będę miał to ponownie, ale chce to ograniczyć najbardziej jak się da, dlatego biorę pare suplementów, ale to opisze kiedy co i jak już w tripraporcie poniżej. Dzisiaj biorę to tylko, aby napisać swój pierwszy raport, bo bardzo mnie to "kręci", wiem kiedy dać upust i jak już czuję, że coś jest nie tak, to przestaje. Przy zjazdach następnego dnia nie kusi mnie aby zapodać znowu, ale właśnie przeciwnie - wiem, że to koniec i muszę przestać na dłuższy czas. Więc na najbliższy czas nie będę spotykał się z tym kolegą. Piątek - zapodałem wtedy doustnie jakieś 300mg-350mg, nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się że było to 350mg. Trochę wtedy mi się problemów nazbierało i pomyślałem "czemu nie i tak nie mam co zrobić w aktualnej sytuacji, a dawno nic nie brałem". Następnie zrobiłem parę ważniejszych rzeczy, które wydaje mi się że trochę pomogły mi na dłuższą metę z tymi wspomnianymi problemami, których wole nie zdradzać. Sobota - ok. godziny 23 zapodałem donosowo 60mg, było wszystko czuć dobrze, nie było to tak mocne i inwazyjne jak za każdym razem (chodzi mi tu o euforie i uczucia miłości, empatii itp. ; nie lubię tego odczuwać w taki sposób, na ogół jestem osobą miłą i bardzo współczującą, co nie oznacza, że jak ktoś mi zrobi krzywdę to ja mu nadstawię drugi policzek, co to to nie ;)) wracając, czułem dobry speed, czyli to co tak uwielbiam i dość dobre, ale nie inwazyjne uczucia empatii itp. jak to jest w wyższych dawkach. Z tego co zauważyłem to przy mefedronie i jego izomerach przy niższych dawkach głównie wzrasta "uczucie szybkości", a już przy wyższych głównie euforia i empatia. Następnie 2-3h po tym jak mi zaczęło schodzić, zapodałem doustnie 240mg, poczułem wydłużenie efektu zejścia i może lekko większe pobudzenie, i tyle. Zasmuciło mnie to, ale cóż czasami tak bywa. WAGA - 80kg (wzrostu nie podaje, bo jeszcze ktos mnie namierzy, ale mega niski ani ulany nie jestem)
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marihuana - 20-30 razy. Pare razy oczywisty chemol, raz straciłem kontrole i pamięć na pare godzin, i nic z tego wydarzenia nie pamiętam. Często miałem też takie mocne wizje i deja vu, po samym zielsku. No fajne, przez pierwsze 15 razy nie byłem do tego chętny, bo nie czułem się na tym tak dobrze i miałem na następny dzień lub przez następne dni "zjazd", dziwne, ale prawdziwe. Dopiero po wzięciu pierwszego kwasa i zrozumieniu, tego że muszę całkowicie się oddać i w to wejść, wszystko było i jest dużo lepiej. No i teraz mam też prawdziwe, niepolskie MJ. Amfetamina - 2 razy, pierwszy raz był mocny, kolega poczęstował, zajebista szybkość. Przy drugim razie, pare miesięcy później - nic nie poczułem. Mefedron(4mmc)/Metafedron(3mmc) - 5-6 razy, pierwszy trip był przekozak, 130mg na jeden raz, byłem szybszy niż ktokolwiek na świecie, miałem tyle energii, pewności siebie i uczucia nie tyle wyższości nad innymi, co tego, że każdy człowiek, w tym szczególnie ja, może być kim chce i może być najlepszy. DXM - 3-4 razy, nie pamiętam nigdy wszystkiego, ale przyjemna faza, lekkie visuale, świetnie się chilluje i słucha muzyki, zajebisty seks. LSD - piękna substancja... ale w chuj długo trwa i nawet po 12h czasami nie można zasnąć kurwa, bo myśli i pobudzenie jest zbyt mocne. Ale i tak daje dużo do myślenia i pokazuje ładne "obrazki". Mam na temat tej substancji oraz każdego innego psychodela bardzo pozytywne i ciekawe zdanie, ale to kiedy indziej. Grzyby psylocybinowe - raz ok. 3g, nie poczułem nic. MDMA w krysztale - 1 raz - 3 kreski, razem ok. 330mg. Nie podobało mi się, zbyt duża euforia i zbyt dużo serotoniny. Nie cierpię tego uczucia, jakieś zbyt chwilowe, sztuczne, puste i nudne, ale może to też przez kontakt, bo wtedy miałem do wyboru z kolegami tylko jedną osobę, która nie ma zbyt dobrego jakościowo towaru. Alkohol - Jak każdy Polak, ale nie piłem jakoś bardzo wiele razy. Nie przepadam za tym, raz na jakiś czas lampkę wina najwyżej mam ochotę wypić, a nie zerować litra. Gałka muszkatołowa - raz chyba po zielsku i fecie lub mdma, nie pamiętam dokładnie, wiem, że wziąłem to z kolegą na "zjazd".
chemia: 
Dawkowanie: 
1x sniff - 145mg mefedronu, a raczej metafedronu (3mmc), przeczucie mi podpowiada, że nie jest to prawdziwe 4mmc.

Odpowiedzi

Raport obrazowo napisany.Co do fizjologicznych potrzeb przed zarzuceniem to mam to samo ;v Spodziewam się że tworzy się to od lekkiego stresiku.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media