chemiczna marihuana - utrata przytomności i 30 minutowy trip
detale
po 2 było wystarczająco żeby mieć rozpierdol,
natomiast 4 strzały to była moja granica...
Spotkanie z kumplami ja i dwóch kolegów, w mieście w którym byłem pierwszy raz także wszystko było nowe.
Byłem trochę nie wyspany i po dwóch piwach.
To był trochę spontan nie mieliśmy jarania
ale mieliśmy ochotę zapalić...
Metedron - jeden raz, MDMA (Ecstasy) - dużo razy
raporty arek83
chemiczna marihuana - utrata przytomności i 30 minutowy trip
podobne
Ogólnie mówiąc nie nazwałbym tego badtripem choć z punktu widzenia moich znajomych tak to wyglądało.
to było raczej jak „sen” ...
Było to 2 dni temu także sytuacja jest świeża.
Mieszkam od kilku lat w Niemczech... zgadałem się z kolegą że pojedziemy odwiedzić znajomego do Norymberg tj. około 220 km od nas.
Mieliśmy ogarnąć jakieś palenie ale się nie udało, także pojechaliśmy bez.
Jak byliśmy już na miejscu około 12:30 w południe w Norymbergi
poszliśmy już we 3 z naszym znajomym na miasto (do centrum) wypiliśmy po 2 piwa i w sumie nie mieliśmy konkretnego planu na wieczór
siedzieliśmy w parku i patrzeliśmy na emerytów grających w jakieś kulki (petanka)...
Stwierdziliśmy że musimy coś ogarnąć jakieś palenie, zaczęliśmy wypatrywać jakiś ziomeczków którzy mogliby coś mieć bo w sumie nikogo tam nie znaliśmy...
No i stało się przyszła grupka murzynów około pięciu, rozsiedli się na trawie i po prostu zaczęli palić blanta.
Podbiliśmy do nich z prostym pytanie czy mają coś sprzedać oczywiście mieli kupiliśmy 3G za 30€
Murzyni tak naprawdę byli uchodźcami z Somali i Zambia, po chwili rozmowy z nimi i sprzedaniu nam palenia poczęstowali nas blantem którego sami palili
ściągnąłem 2 buch koledzy też po 2 buchy i dosłownie po 1 minucie mieliśmy 100% fazę.
To była dziwna sytuacja bo zastanawiałem się czy to tylko ja mam taka bombę czy wszyscy ale zauważyłem że
ze wszystkimi jest coś nie tak.
Nagle zaczęli wszyscy wstawać, kręcić się, szukać swoich rzeczy po chwili pożegnaliśmy się z nimi oni poszli w swoją stronę my w swoją mieliśmy 3g i fazę na 100% taką że przez chwilę chciałem żeby to się już skończyło.
Szliśmy z parku na miasto i bałem się że się tam pogubimy ale jakoś ogarnęliśmy zaczęliśmy się szwendać z jednym piwem którego nikt nie chciał i gdzieś je zostawiliśmy.
po jakiś 30 min do 1 godziny faza schodzi i właściwie można znowu palić, po zejściu całkiem w porządku, dobre samopoczucie i chęć ponownego zapalenia.
Nie wiedzieliśmy czy to palenie które kupiliśmy to to samo którym nas poczęstowali ale wiedzieliśmy że było kurewsko mocne.
Jeśli chodzi o to co kupiliśmy to na oko było tego jakiś 2g nie 3... w sumie byłem trochę niezadowolony, wyglądało to na jakąś sieczkę nie było topów tylko taka mielonka myślałem że to będzie jakaś lipa.
Ale tak naprawdę nadal nie wiedzieliśmy z czym mamy do czynienia to było zaprawione jakąś chemią.
No dobra do rzeczy, skręciliśmy blanta do tytoniu dosypaliśmy "na oko" dużą szczyptę tego czegoś.
No i zaczynamy palić usiedliśmy na takich schodkach przy bocznej drodze w sumie nie było nas tak widać
u góry była furtka i nikt tam nie chodził tylko że na przeciwko był blok gdzie mieszkali ludzie...
Stwierdziliśmy że jesteśmy już trochę zahartowani (po wcześniejszym paleniu z murzynami) więc nie powinno nas tak kopnąć i kolega jako pierwszy ściągnął 4 buchy,
drugi kolega też,
mówili że już ich kopło, trochę im nie wierzyłem no i ja też
już po drugim strzale czułem że mi mięknie w nogach ściągnąłem jeszcze 2 - w sumie 4.
No i się zaczęło siedzieliśmy na tych schodkach tacy upalenie stwierdziliśmy że musimy stąd iść wiedziałem że przesadziłem miałem taką fazę że jakbym chciał zejść albo wyjść wyżej po tych schodach musiałbym iść na czworaka bo bałbym się, żeby się nie przewrócić.
Wszystko mi wirowało coś jakbym się porządnie najebał alkoholem i do tego mocne schizy,
próbowałem opanować sytuacje siedząc ale zauważyłem że jestem w sytuacji bezsensownej bez wyjścia
na dół nie mogłem iść bo tam były jakieś mieszkania i mogliby mnie zobaczył ludzie takiego zeschizowanego… a żeby pójść na górę musieli by najpierw wstać koledzy bo oni blokowali mi wyjście po schodach wyżej górę... to były wąskie schodki ale dość strome...
i cały czas słyszałem coś takiego:
- musimy iść
- ale gdzie
- nie wiem
- to wstań
- nie mogę
- ale po co
- zostańmy tutaj
- musimy iść
- to chodźmy
- po co
- nie wiem
- ja pierdole ale bomba
- chodźmy
- gdzie
-nie wiem
- po co
- zostańmy
coś w tym stylu,
i tak w kółko, wydawało mi się jakby to była jakaś rozmowa bez sensu mówiliśmy żeby iść a cały czas siedzieliśmy w miejscu cały ten dialog rozmowy wyglądał jakby był czytany z kartki było pytanie i od razu odpowiedź ale takie błędne koło, dosłownie co kilka sekund miałem inną fazę i właściwie po 5 min urwał mi się film... straciłem przytomność.
Odgrywały się dwie sytuacje czyli to co się działo w mojej głowie i to co się działo z moim ciałem to co się działo z moim ciałem
widzieli i opowiadali mi koledzy i ja tego w ogóle nie pamiętam podobno byłem nieprzytomny przez 30 min.
Ja to odczuwam tak jakbym spał i miał sen czyli widziałem coś i myślałem że ta rzeczywistość we śnie była prawdziwą rzeczywistością nie byłem świadomy tego że przed chwilą siedziałem ze znajomymi…
widziałem żółto czerwony wir ale miałem takie odczuci że to ja jestem tym wirem albo obserwatorem tego wiru trudno mi powiedzieć… wiem że to jest pojebane co piszę ale takie coś miałem
ten wir kręcił się bardzo szybko w lewą stronę i coraz bardziej w głąb i czym bardziej się zawężał to tym bardzie zwiększała się jego siła ale nie kręcił się jednostajnie momentami szybciej momentami wolniej i nieważne było że on się zawężał, on po prostu miał nieskończoną moc i nieskończone możliwości tak jakby nigdy się nie kończył…
miałem wrażenie że mam nad nim kontrole nie czułem strachu byłem spokojny wiedziałem że w każdej chwili mogę wrócić kiedy tylko zechcę gdzieś tam wiedziałem że czym bardziej posuwam się w głąb tego wiru od czegoś się oddalam, te obrazy były nasycone jasnym odcieniem głównie żółto czerwonym.
w miedzy czasie słyszałem pewne informacje... że od wiru wszystko zależy, że wiele rzeczy jest uzależnione od tego wiru i od tego z jaką siłą on sie kręci i różne inne... nie wszystko pamiętam tak jak po obudzeniu się ze snu nie wszystko się pamięta.
W pewnym momencie poczułem że wracam nie do końca wiem czy z własnej woli - coś w stylu że powinienem już wrócić i zacząłem się kręcić w drugą stronę w prawo,
natomiast wir nadal się kręcił w lewo a ja na przekór niego w prawo i coraz wyżej, sprawiało mi to lekką trudność ale taka do pokonania cały czas byłem spokojny nie czułem strachu,
aż zacząłem słyszeć kolegów "żyjesz, oddychasz, co Ci jest..."
i się obudziłem przez chwilę miałem szum w uszach i tak jakby wirowało mi w głowie ale gdzieś po 2 - 3 minutach mi to minęło
w klatce piersiowej czułem dziwny ucisk coś tak jakbym wstrzymał oddech na dłuższą chwilę albo coś w tym stylu...
aha i miałem wrażenie że to wszystko trwało 1 min max 2 min
jak się obudziłem byłem zdziwiony że jest jasno – jest dzień… nie wiem czemu wydawało mi się że powinien być wieczór i powinno być już ciemno…
natomiast znajomi mówią że niebyło mnie pół godziny.
Jak ja byłem nieobecny znajomi widzieli mnie jak siedziałem na schodku
miałem napięte mięśnie i na przemian oddychałem albo szybko albo wolno
później się przewróciłem i jebłem głową o schodek i mimo to się nie obudziłem,
dodatkowo uderzałem pięścią o schodek i coś majaczyłem,
oni próbowali mnie wybudzić i mieli zamiar dzwonić na pogotowie jeden kolega chodził patrzeć na jakiej ulicy się znajdujemy
żeby wiedzieć gdzie ma przyjechać pogotowie... to jest najgorsze że oni w tym momencie też musieli mieć mocną fazę i jeszcze ja odleciałem...
w sumie to tylko mogę sobie wyobrazić co oni przeżywali.
Najdziwniejsze jest to że jak ja się wybudziłem to czułem się bardzo dobrze tylko przez chwilę byłem oszołomiony przez te zawroty w głowie i szum w uszach.
poza tym nie rozumiałem dlaczego oni chcieli uciekać z tego miejsca dopiero po chwili zaczęli mi mówić co ja odjebałem i oczywiście nie chciało mi się w to wierzyć że 30 min mnie nie było,
dopiero jak zobaczyłem że mam poranioną rękę i powiedzieli że uderzałem nią po betonowych schodach to dopiero uwierzyłem.
W rzeczywistości czułem się dobrze na ten moment trwało to wszystko dla mnie jakieś 7min - 5min przed utratą świadomości i 2 min w tym śnie a tak naprawde trwało to wszystko
pond pół godziny...
Poszliśmy stamtąd!
Po jakiejś godzinie znowu zapaliliśmy z tym ze ja już paliłem tylko jednego bucha Max 2
do wieczora jeszcze przypalaliśmy około 2 albo 3 razy zakończyliśmy o 3:30 w nocy z nieprzyjemnym bólem głowy.
Ogólnie dziwna sprawa, pierwszy raz mi się coś takiego przydarzyło zawsze po paleniu było wszystko okey.
Przeprosiłem kolegów że ich wystraszyłem i teraz wiem że z chemicznie zaprawianym ziołem trzeba uważać!
Najlepiej zawsze spróbować małego bucha jak jest niepewne palenie.
Takie moje dygresje to jak jest mocna faza lepiej szybko wstać i gdzieś to rozchodzić nie siadać nie zamykać oczów bo można się zamknąć we własnym umyśle… i może być po prostu dziwnie zwłaszcza po takiej chemii
Co o tym myślicie ? To jest mój pierwszy wpis… z narkotykami mam doświadczenie od 17 lat ale pierwszy raz zdarzyło mi się stracić przytomność i na dodatek mieć taką wizje.
Dziwna sprawa było to trochę osobiste przeżycie ale postanowiłem się tym z Wami podzielić.
Napisanie tego pozwoliło mi tę sytuacje trochę uporządkować w głowie i jeszcze raz przemyśleć.
- 17094 odsłony
Odpowiedzi
Kolegę chyba pokarało :D
Kolegę chyba pokarało :D