Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

czwarty wymiar, czyli wkroczenie w świat magii.

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
10 mg na głowę ;)
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
U siebie w domku jednorodzinnym. Niesamowita ciekawość i podniecenie temu towarzyszące. Zaraz po koncercie w mej rodzinnej miejscowości.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Wtedy niewiele wiedziałem o tripowaniu. Jedyne co to alkohol pity w ilościach nieumiarkowanych przez okres około 2 lat, tytoń, okazjonalnie baka :)

czwarty wymiar, czyli wkroczenie w świat magii.

Nie mam pojęcia jak to się stało. Odwiozłem pijaną gromadkę kumpli do domu, został jeden. To, że byłem trzeźwy dawało możliwości i to spore. A że nudziłoby mi się niesamowicie u siebie w domowym zaciszu, postanowiliśmy jeszcze sprawdzić co dzieje się w pubach.

W zasadzie to nie działo się nic szczególnego. Spotkaliśmy kumpla, zaczeliśmy pogawędkę. Przysłuchiwałem się co mówili na temat 2c-e, co wzbudziło moją ciekawość. W końcu ich rozmowa przerodziła się w opowieść, którą słuchałem. Momentalnie stwierdziłem, że taka okazja za szybko się nie powtórzy. Wolna chata, kumpel, który podejmie się roli przewodnika. Szybki telefon do drugiego znajomego.

 

T 00:00 Kumpel odmierzył strzykawką dokładnie po 10ml roztworu dla mnie i dla siebie. Toast i zaczynamy zabawę :)

 

Podekscytowany siedzę przy kompie, kumpel wbija dzide. Puszczam mu trochę muzy, pytając się co będzie klimatycznie pasować. W zasadzie nic mu się nie podobało, co mnie trochę zmartwiło. Nie czułem się zbyt pewnie, miałem lekkiego stracha co może się stać.

Żebym tylko nie wyskoczył przez okno. Żebym tylko nie dzwonił do ludzi, krzycząc ze strachu.

Co za chore myśli :)

Gdy tylko ściągnąłem jednego, drugiego macha, totalnie się wyluzowałem. Nie mogłem się doczekać. Nie wiedziałem wtedy czego, ale to było nieważne.

T+30min Rozluźniony siedzę sobie przy kompie, słuchając jakiś ambientów. Kumpel leży na łóżku z zamkniętymi oczami. Powiedział, że się kładzie, także się nim nie martwiłem. Czułem 'coś'. Nie wiedziałem za bardzo co, ale w mózgu generowała mi się jedna myśl. To będzie odlot.

 

T+1h Kumpel ruszył się z wyra. Nie wyglądał za dobrze. W sumie miałem świadomość tego, że trzepnął sobie po nosie wcześniej vladem i był już konkretnie zjarany w chwili spożycia 2c-p. Zrozumiałem go bez słów i podałem kosz na śmieci. Od tego czasu już zawsze wyrzucam śmieci regularnie :P

 

T+1,5h Dobra, nic mu nie jest, podłoga ogarnięta. Czemu tylko jakoś tak dziwnie się czuje? "Weź się połż i odpal XXX-XXX na yt. Tak też zrobiłem. I to było chyba najlepsze co mogłem zrobić. Zamknąłem oczy rozluźniając się. Wkroczyłem do kolorowego świata. W sumie może nie aż tak kolorowego, lecz zielone światełka, które tam spotkałem totalnie mnie pochłonęły. Liczyły się tylko one. Co lepsze, wiedziałem o tym co myślą, a one wiedziały co ja myślę. Swoje emocje oddawały za pomocą emikonek, układając się we wzorki i buźki. Czułem się cudownie.

 

T+2h Wszystko co dobre ma swój koniec. Nadeszły czerwone światełka. Prawdopodobnie dla mnie był to symbol agresji, zła i w ogóle wszystkiego negatywnego. Zaatakowały te kochane zielone światełka, które stały się moimi przyjaciółmi. Czułem się wtedy po prostu źle. Chciałem się ich pozbyć. Sprawić by znikną. To była wojna myśli, w głowie, we mnie. Koncentrowałem się jak mogłem by tylko się ich pozbyć, żeby tylko uwolnić zielone, które były dobre.

 

T+2,5h Udało się. Zniknęły. Lecz co się dzieje, mój umysł leci. Widzę chumry i jasne niebo. Widzę jak mijam wszystko i lecę cały czas w górę. Mój umysł był wolny. Był bardziej wyzwolony niż kiedykolwiek, czułem się lepszy od jakiejkolwiek istoty na świecie. Zastanawiałem się po co ludzie ograniczają swoje umysły alkoholem. Po co to robić? Przecież wtedy nie da się myśleć. Ja za to myślałem o wielu rzeczach. Przemyślałem sporo spraw, które mnie męczyły. Nie pamiętam już dokładnie co to było, lecz wiem, że miało to wpływ ma moje życie. Pozytywny wpływ.

 

T+3h Oglądam na zamkniętych oczach różne światełka. Nie miały one już większego sensu, lecz wciąż były ciekawe. Zdałem sobie też sprawę, że co jakiś czas, gdy utwór na youtube się kończył, kumpel mówił mi co mam wpisać, a ja to wpisywałem. Spojrzałem na niego, jego nos zdawał się wydłużać, jego twarz stawała się obca. Zamknąłem oczy - ostatnie czego chciałem, to czuć strach.

 

T+3,5h Kolory, światła w mej głowie mnie przytłaczały. Nie wiedziałem już co się dzieje, co jest prawdą, a co fikcją. Co jest realne, a co urojone? Kątem oka ujrzałem zeszyt od niemieckiego. Szybko zamknąłem oczy myśląc o nim. W głowie nie zmieniał swojego wyglądu. Odechnąłem, wciąż panowałem nad sytuacją. 

T+4h Wszystko powoli zaczynało się uspokajać. Zaczęliśmy rozmawiać z kumplem. Poszliśmy do łazienki. Zobaczyłem lalkę mojej młodszej siostry i poczułem nieopisany strach. Jej pusty wzrok był przerażający. Szybko wróciłem do pokoju i odpaliłem fajkę. Nigdy nie sądziłem, że tytoń może tak pomagać w uspokojeniu. Chodziliśmy też po domu, kumpel oglądal obrazy wiszące na ścianach. Wydawały się one czymś nie z tego świata, doskonale oddawały głębie. I tak lubiłem je na codzień, lecz wtedy zdawały się być całkowicie w 3D. 

 

T+4,5h Fajki się skończyły, nadszedł czas by ruszyć się z domu i iść do nocnego. 1,5km w takim stanie zdawał mi się niezłą misją. Postanowiłem, że pójdziemy przez las. To było głupie, jedyne co nam to dało, to zadyszkę w chodzeniu pod górkę i błoto w butach. Czułem basy w uszach. Reszta drogi w jedną i w drugą stronę przebiegła zupełnie normalnie, wszystko stało się spokojne. Jedyne co było nienaturalne to te basy.

 

T+6h Postanowiliśmy obejrzeć film. Nie myśląc zbyt wiele, odpaliłem "Wszystko co kocham". I nie byłoby w tym nic nienaturalnego, jeśli w momencie przemówienie Jaruzelskiego nie przypomniał mi się astronauta widniejący na obrazu przy jednym z utworów z yt. Stwierdziłem, że Jaruzelski wygląda jak kuzyn astronauty. Dosłownie. Dopiero w chwili, gdy kumpel padł ze śmiechu zrozumiałem, że to było dosyć dziwne podsumowanie :D

 

Później siedzieliśmy oglądając różne filmiki na yt. Zadzwoniłem do kumpeli, która miała spore doświadczenie w tripowaniu i poprosiłem ją by pomogła mi się i dom nieco ogarnąć. Posprzątaliśmy, wypiliśmy po kawce, pogadaliśmy. Jakoś koło godziny 12 czułem się w miarę sobą i odwiozłem ziomka do domu. Gdy jednak włączyłem trance poczułem lekki nawrót. Muzyka ma moc.

 

Wróciłem do domu, glebłem się na łóżko i patrzyłem jak kłęby dymu tytoniowego unoszą się po pokoju. Cholera jasna, jak ja to wywietrze do wieczora...

 

Ten pierwszy raz był cudownym przeżyciem. Po raz pierwszy w życiu poczułem się psychicznie wolny, niezależy. Czułem, że żyję. Wszystko czym się przejmowałem i martwiłem było dla mnie czymś łatwiejszym. W sumie to nie były problemy. To ja się zadręczałem. I jeszcze ten alkohol. Od tamtej pory w zasadzie nie piję. Nie odczuwam potrzeby, a wręcz mam wstręt do alkoholu. Zrozumiałem, jakie jest to bezsensowne, upijanie się. 

 

Nowo narodzony, zacząłem żyć.

 

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
U siebie w domku jednorodzinnym. Niesamowita ciekawość i podniecenie temu towarzyszące. Zaraz po koncercie w mej rodzinnej miejscowości.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Wtedy niewiele wiedziałem o tripowaniu. Jedyne co to alkohol pity w ilościach nieumiarkowanych przez okres około 2 lat, tytoń, okazjonalnie baka :)
chemia: 
Dawkowanie: 
10 mg na głowę ;)
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media