zjadacz umysłu
detale
raporty facetoface
zjadacz umysłu
podobne
Set & Setting - Styczeń 2010, wieczór około 18:00, u kolegi w pokoju z gronem znajomych. Dzień wcześniej widziałam efekty u innych, ja sama musiałam się przespać z myślą zapalania owego daru natury.
p.s. - opis ten powstał w ciągu pierwszej godziny po wróceniu do naszego świata, teraz dopiero ma szanse ujrzeć światło dzienne. Pozdrawiam!
Wiek - 22 lata.
Doświadczenie - MJ, Haszysz, Amfetamina, Kokaina, Alkohol, Salvia Divinorum, Mefedron, MDMA, Proszki, Leki.
Spróbuje to opisać, ale może być trudno. Znalazłam się w świecie, który był mi nie do końca znany ale jednak wiedziałam, że już tam kiedyś byłam. Nie trwało to długo. Świat ten zmalał, mnie przytłaczał i zabierał, nie wiem gdzie, pochłaniał całe moje ciało. Bałam się strasznie, że może mnie nie wypuścić, chciałam znaleźć się już tu gdzie jestem, w tej rzeczywistości.
Na początku wszystko zmalało, abym mogła na końcu oprzeć się o mój jeden metr, nic więcej. Musiałam gdzieś iść, bardzo mi się śpieszyło, chciałam ale nie mogłam, musiałam zostać i walczyć z własnym ciałem. Śmieszny był pierwszy obraz on mnie kierował, później nie było mi do śmiechu gdy to zbyt długo mnie prowadziło. Ciekawe natomiast były rzeczy martwe, które należały do mnie, choć ich nie chciałam. Wiedziałam na pewno, że nikt mnie w danej chwili nie rozumie, ani nikogo ze mną nie ma, jestem zdana na siebie w tym jednym metrze pochłaniającym moje całe szczęście. Ale to było miłe teraz to wiem, lecz na czas trwania… sama nie wiem, to tak jakby istniał świat którego nie da się określić słowami, którego nie widać nie czuć i nie słychać, bo tak naprawdę to nic nie słyszałam prócz swoich wyimaginowanych wyobrażeń o ucieczce.
Nic nie widziałam tylko to co mnie pożerało, a zaczęło mnie zjadać od samego początku, nagle bez zapowiedzi, bez żadnego b u m. Wtopiłam się w tło, i nikt o tym nie wiedział, a ja bardzo potrzebowałam tego by ktoś w tym świecie był. Nie było szans żadnych by się ktoś przedostał, bo działo się to w mojej głowie. Tyle rzeczy chciałam powiedzieć, tyle opisać, podzielić się z tym innym obrazem, ale już później nie mogłam bo mnie pogrążył, w momencie gdy przestał być szczęśliwy i to szczęście odebrał. Czułam , że jestem wśród ludzi ale tylko dlatego, że wiedziałam, że oni tam są, choć tak naprawdę byłam sama, bo nikt nie mógł do mnie dotrzeć.
Wiedziałam, że oni nie zrozumieją. Nie zrozumieją tego fotela, dywanu, pokoju, mieszkania. Nie.. nie opisze tego nie da się. Dało kopa, nie ziemskiego, takiego przed którym nie da się uciec, ale do którego chce się wrócić, taki paradoks mały. Być tam z wiarą, że szybko się wróci. Nic nie słyszeć, a widzieć to, co tak bardzo przeraża, ten mały metr, który przemawiał, który się wygiął, rozszerzył inne pole widzenia, rozciągnął na całą długość to, co właśnie nie było dla mnie osiągalne, to co było dobre i co czego chciałam wrócić. Nie mogłam, nie umiałam. Takie chwilowe obłąkanie, Nie jest mi z tym źle, ale źle mi było siedzieć dalej w tej pustce, na tym fotelu, z pożerającym mnie zielonym dywanem. Siedzieć tam gdzie zamiast nogi ma się poręcz od fotela, i nie można tego tak zostawić. Siedzieć i czym prędzej wyjść… ale dokąd.
Było to wbrew wszystkiemu miłe, ale niepokojące. Później gdy rzeczywistość zaczęła do mnie powracać, nie umiałam określić co jest prawdą, wiem, że zaczynałam się cieszyć, że to otchłań mnie puszcza i już nic ode mnie nie chce. Widziałam ludzi, twarze, rozmawiali ze mną, choć jeszcze nie byłam do końca pewna o czym oni do mnie mówią, ja jeszcze tam siedziałam w tej głowie mojej był jeszcze ten uścisk, ale była już bezpieczna nie dosięgło by mnie to drugi raz, cały czas przed oczami było to co mnie zabrało. Oddalało się, aż pozostałam już do końca wśród żywych. Pozostałam z zimnym potem i trzymając się kurczowo swojego ciała, tak jakby wcześniej ktoś mi je zabrał. To było raptem 5 minut. Ale ja wiem, że w tym przestrzeni przebywałam z dobrych parę chwil. Taka nerwica eksperymentalna, obłęd spowodowany przez zmianę bodźców zewnętrznych.
- 11137 odsłon