prywatny przewodnik
detale
raporty thefuertaventuragoat
prywatny przewodnik
podobne
Substancja: Psilocybe cubensis odmiana ecuadorian
Dawka:3,5 g suche, niemielone, popite sokiem porzeczkowym.
Set&settings: przygotowany umysł (15 minutowe medytacje co wieczór przez miesiąc, zredukowanie stresu do minimum, itp.) I ciało (w miarę zdrowe odżywianie z niewielką ilością mięsa, zwiększona aktywność fizyczna, nawadnianie się). Z racji pory roku - ciepły kocyk, duży kubek kakao i słuchawki na uszy z muzyką wykonawców: "Labolatorium pieśni- Sztoj pa moru" oraz reszta utworów, jednak ten pojawiał się bardzo często. Ostatni lekki posiłek 4h przed startem.
Doświadczenie: psychodeliki (2cb, lsd, grzyby, mdma), stymulanty praktycznie od A do Z, weed, alkohol do niedawna nałogowo, nikotyna.
Od pewnego czasu krzątał się po moim umyśle plan spotkania z magiczną naturą w postaci grzybków. Zadbałem o odpowiednie przygotowanie przed ceremonia, jak i w dniu wycieczki. Zdążyłem już wynieść naukę z poprzednich tripów z różnymi dawkami materiału badawczego - "Podróż z tymi grzybami to jak lot samolotem, tylko to nie Ty jesteś pilotem! Niech trip kształtuje się sam, a wyciągniesz z niego wszystko to co najlepsze i pozytywne". Z taką więc myślą sproszkowane grzybki zalałem do soku owocowego, podziękowałem w głębi serca grzybom za to, że pieknie rosły i poprosiłem o opiekę taką samą, jaką ja im oferuję.
Z racji pewnego dystansu czasowego między "dzisiaj" a "dzień tripa" nie pokażę dokładnych widełek czasowych. Będzie to podzielone na główne fazy podróży.
Loading...
Słucham w słuchawkach dousznych twórczości zespołu Labolatorium Pieśni, bo w sumie to natrafiłem na nich przez przypadek dzisiaj po południu podczas planowania playlisty. Słowiański klimat i piękne głosy wykonawczyń sprawiły, że od razu stwierdziłem, że będą mi te rytmy towarzyszyły przez resztę wieczoru. W trakcie wsłuchwiania się w ciekawe brzmienia zaczynam ziewać - to jasny znak sygnał ustalony z moim organizmem, że mamy gościa w krwiobiegu. Po około 15 ziewnięciu należy opisać tę procedurę:
Z objawów bycia pod wpływem aktualnie lepszy humor, delikatnie wyostrzone kolory, skowronki w brzuchu i lekka głową.
1. Otwieram buzię w celu rozpoczęcia ziewnięcia.
2. Jednocześnie zamykam oczy.
3. W tle słowiańskie rytmy.
4. Ziewam.
5. Powoli zamykam buzię w celu dokończenia procedury i w sposób zsynchronizowany otwieram też oczy.
Oho! Okazało się, że dzieliło mnie jedno ziewniecie od rozpoczęcia najintensywniejszego momentu tego wieczoru.
Loading completed...
Po magicznym ziewnięciu nie znajdowałem się już pod kocykiem na swojej kanapie do chillu, a przedostałem się w sam środek przepięknej puszczy rozsadowionej gdzieś w obszarze środkowej Europy. W mojej głowie - gdzie nie spojrzę - tam wysokie, mocne i majestatyczne drzewa liściaste jak i smukłe, być może trochę skromne choć również okazale i niemałe drzewa iglaste. Po pewnym czasie podziwiania piękna natury zacząłem się rozglądać w celu odnalezienia dzisiejszej drogi, która mimo, że jeszcze nieznana, to już określona została przeze mnie mianem właściwej na dzisiaj.
Zacząłem powolnym, trochę niepewnym krokiem iść tą ścieżką, mijając po drodze fantastyczne rośliny mniejszego pokroju wraz z akompaniamentem przedstawicieli świata fauny. Nie chciałem im przeszkadzać w realizacji ich małych, jednak priorytetowych zapewne celów. Biernie obserwowałem jak mróweczki tworzyły niesamowite figury geometryczne w czasie wędrówki z pokarmem do mrowiska. Jak bystry koliber podleciał do barwnego kielicha kwiata, którego nazwy nie zna nikt na świecie. Jak pobierał nektar, trzepał skrzydełkami z prędkością światła przez co mimowolnie otrzepywał z siebie jakiś magiczny pył, który to też rozprzestrzeniał się w naszej lokalnej atmosferze. Kontynuując włóczęgę i prowadzone obserwacje doznałem nagłego uderzenia w ciele. Najpierw było uczcie jakby ktoś wygenerował kulę energii, a później ona przeszyła mnie na wysokości klatki piersiowej, zakotwiczyła się w moim wnętrzu, a następnie eksplodowała. Tym samym zapełniając każda komórkę mojego ciała potężną dawką energii, mistycyzmu i po prostu niespotykanego nigdy wcześniej szczęścia i empatii.
Dzięki takiemu zastrzykowi energii przyspieszyłem podświadomie kroku i dotarłem do miejsca, które jakbyś zobaczył, to stwierdziłbyś - opuszczona świątynia w stylu Azteckim z wyrytymi w kamieniu charakterystycznymi dla tamtego klimatu wzory i napisy. Drzwi otworzyły się same, kurz został zaciągnięty do środka by przemienić się w rodzaj kolibrowego magicznego pyłu. Stworzył dla mnie swego rodzaju falujacą, bladoróżową i jaskrawą ścieżkę, prowadząca mnie - jak się okazało - do kolejnych drzwi. Nagle stop. Stoję sam przed wysokimi, kamiennymi drzwiami. Zniknęła droga, zniknął ponadprzeciętny dobry humor. Atmosfera zrobiła się poważna i patetyczna. Dotknąłem okurzonych wrót i zapytałem czy to tutaj jest mi przykazane dzisiaj dotrzeć. Usłyszałem gdzieś z tyłu głowy kojący głos mężczyzny. Wywiązał się między nami dialog, który przeobraził się w następnej kolejności całą rozmową.
[On]: - Jesteś już gotowy, by poznać prawdę i nosić jej brzemię przez resztę życia?
[Ja]: - Nie jestem pewien. Jeśli tu jestem - chciałbym przynajmniej sprawdzić, czy będę w stanie przejść przez ten proces.
[On]: - Dobrze. Wejdź proszę. Rozpoczynamy Twoje oświecenie.
Wtem wskazał ręką na kamienne wrota, które z lekkością piórka otworzyły się, a ja w niezrozumiały sposób znalazłem się w środku komnaty w kształcie okręgu, po którego obwodzie ustawione były potężne filary z wyrytymi znakami. Znalazłem się na środku komnaty. W tle dziwne szumy, śpiewy ludowe i rytmiczna muzyka tworzona przez bębny wielkości małego samochodu. Kto grał? Nie wiem, ponad kopułą, jakby nad szybą usadowieni byli jacyś na pierwszy rzut oka mędrcy i doświadczone życiem osoby, które zapewniały tło dźwiękowe.
W powietrzu mnóstwo kurzu, który samoistnie modyfikuje się w magiczny pył, który dostaje się do moich dróg oddechowych. Czuję, że daje mi klarowność umysłu i spokój duszy. Przede mną pokazuje się jakby cień smukłej, czarnej postaci. Cień jest w trójwymiarze i mówi:
- Oto Twój umysł stwierdził, że jesteś gotowy na przejście do naszego wymiaru świadomości. Naszych zasad, które ustalamy. Naszych dzieci, których na Ziemi pilnujmy. My - twórcy i istoty zarządzające Twoim światem. Odpowiemy na wszystkie pytania, na wszystkie problemy mamy rozwiązanie i wytłumaczenie racjonalne dla zjawisk dla Ciebie niezrozumiałych.
[[W tym momencie zapytałem o powód tego, co spotkało moja rodzinę w ostatnim okresie, który chce by został pominięty że względu na rodzaj intymności]]
- Jeżeli jesteście faktycznie prawdziwi, to udowodnijcie. - powiedziałem.
- Wiesz gdzie masz udo? Poczujesz za chwilę moją dłoń.
W tym momencie w rzeczywistości moje udo rozdadzone zostało przez ogromną dawkę energii przekazanej przez istotę-cień. Za chwilę to samo uczucie w brzuchu - jak przy pierwszym zakochaniu. Jestem pełen ambicji, pewności siebie i światła.
- Pokażę Ci w jakim matrixie znajdujesz się Ty, Twoja kochana rodzina, przyjaciele, znajomi, inni ludzie.
Nie zdążyłem do końca wysłuchać jego wypowiedzi, a już mknęliśmy ku górze. Czułem całym ciałem lot i przeciążenie jakie temu towarzyszy. Coś jak skok na bungee, tylko w drugą stronę. Uczucie jak najbardziej urealnione i empirycznie przeżyte w tym momencie.
Przebiliśmy się przez szklaną kopułę lub coś w tym rodzaju a następnie w otoczeniu kompletnej, aż kaleczącej wręcz zmysł słuchu ciszy przykucnęliśmy nad jednym z przezroczystych kwadratów, które też były pojedynczymy elementami tworzącymi całą warstwę kopuły. Mój przewodnik-cień zaczął opowiadać:
- Popatrz proszę na Wasz świat.
Spoglądam - na początku widzę cala kulę ziemska a wraz ze wzrostem skupienia wzroku przybliżam kulę ziemska pod kopułę i widzę coraz więcej szczegółów z lotu ptaka. Zatrzymałem się w momencie, gdzie widzialem z tej perspektywy jakieś mocno zurbanizowane miasto z pędzącymi nie wiadomo w jakim celu ludźmi.
- Każdy z Was jest taki sam. Każdy podąża za swoim zbawieniem. Często jest to pieniądz, sława, lub inną dowolna rzecz bądź stan rzeczy. Musicie stanowić masę nieświadomych byśmy mogli zapewnić Wam spokój ducha, równomierne rozłożenie doznań przez całe życie i fałszywe przekonanie, że macie nad tym wszystkim kontrolę. Swoboda nie jest przeznaczona dla każdego z Was. Ty możesz z tym żyć w Waszym świecie i zrozumiesz sens oraz rodzaj działań jakie musisz podejmować. Jako istota z przywilejami pozwolę Ci otworzyć nasz filtr. Czyli te przezroczyste kwadraty połączone w całokształt. Stanowiący system naczyń połączonych.
Za pozwoleniem siła umysłu i energià przekazana wcześniej przez mojego przewodnika sprawiłem, że pod nogami nie mieliśmy już żadnej stabilizacji, a mimo to tkwiliśmy w przestrzeni w pozycji kucającej.
Na Ziemi zaczęło rozpętywać się piekło. Została rozpoczętą przepowiednia z Księgi Apokalipsy. Krok po kroku na czele z czterema jej jeźdźcami, którzy beż zastanowienia i z uporem maniaka dążyły do realizacji przeznaczonych im celów. Stałem się naocznyn świadkiem każdej z plag z bliska, potem wróciłem do mojego przewodnika x prośbą o powstrzymanie tego.
- Nie zrobiłem tego bez powodu. Wasz świat potrzebuje czasami resetu, który właśnie wykonam. Rozpoczynamy od wielkiego wybuchu i tak dalej, i tak dalej... znasz historię z literatury.
Nagle beng! Ostatni obraz to wdzięczny, miłosierny i szczery uśmiech mojego przewodnika i otworzyłem oczy na kanapie do chillu przed telewizorem. Przepaliłem sprawę papierosem, zastanowiłem się co zaszło. Wróciłem na kanapę próbowałem wywołać jeszcze te wizje do kontynuacji. Jednak usłyszałem po prostu:
"Pokazałem Ci prawdę. Analizuj i wykorzystuj ją. A teraz odpocznij, pobaw się wizualizacjami, zobacz muzykę i sprawdź jak bardzo ten sam utwór zmienia się podczas kolejnego słuchania. Powodzenia."
I tak jak powiedział - końcówka tripu była czystą rekreacją i zabawą. Żałuję że nie spisałem po tripie szczegółowego przebiegu zdarzeń...
Dzięki za przeczytanie, z fartem byki!
- 2966 odsłon