Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

dmt, czyli podróż do świata kolorowych kafelków i tysięcy czasoprzestrzeni.

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Dawkowanie:
40mg na 2 zaciągnięcia
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
W domu u kolegi w dzień zakupu kosmicznego proszku
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Marihuana(bardzo często) DXM(2 razy) kodeina(duuużo) mdma(2 razy) grzyby (w dawce jedynie 0.5g więc było tylko trochę dziwnie)

dmt, czyli podróż do świata kolorowych kafelków i tysięcy czasoprzestrzeni.

Zacznijmy od tego, że moja przygoda z DMT była pierwszą prawidłową przygodą z jakimkolwiek psychodelikiem. Jedyną moją stycznością z substancjami poszerzającymi zmysły była przygoda z bardzo małą dawką grzybów (0.5g), więc można powiedzieć, że rzucałem się na głęboką wodę. (Z góry przepraszam za brak odniesienia do czasu ale podczas tripu on nie istniał, a po nim nie pamiętałem nawet kiedy się zaczął) Warto dodać, że DMT paliłem z fajki freebase.

Była to moja druga próba z DMT, ponieważ godzinę przed udało mi się zaciągnąć tylko raz przez niepewność. Za drugim razem udało mi się jednak wziąć 2 duże buchy, z czego pierwszy był naprawdę wielki, a drugi już trochę mniejszy.

Od razu po wtórnym zaciągnięciu się poczułem dziwne uczucie trzęsienia się całej powierzchni mojej twarzy zupełnie jak gdyby ktoś masował mi ją takim smiesznym pistoletem. Później pojawia się dziura w pamięci, więc nie potrafię określić czy czułem prędkość podróży opisywaną w innych raportach. Obudziłem się w czarnej przestrzeni, gdzie były dwie postacie. Na prawo na dziwnym pudełku albo kwadracie siedział mężczyzna (byłem pewny że to mój tata), a na lewo czułem obecność kobiety (niestety nie było mi dane jej zobaczyć, ale byłem pewny, że to moja mama). Na tle mężczyzny była ściana złożona z kafelków, które z każdą sekundą się mnożyły, dzięki czemu widziałem coraz więcej i słyszałem zupełnie jakby dźwięk był powtórzony kilka razy (bardzo mnie irytowało, gdy któryś z moich znajomych coś mówił i o dziwo udało mi się w jakiś sposób ich uciszyć złym, zdezorientowanym tonem). Warto dodać, że przez cały czas podróży slyszalem pisk, jednak nie był on jednolity, wręcz przeciwnie tworzył pewnego rodzaju melodię, która do końca życia będzie mi się kojarzyła z tą substancją. Po ustąpieniu najmocniejszego etapu stanu wizjonerskiego nagrałem na dyktafon swoje przeżycia, dzięki czemu możecie teraz o nich czytać.

Wiem że jest to zapewne napisane w dziwny, chaotyczny sposób, ale jednak jest to mój pierwszy raport, więc proszę o wyrozumiałość. Opisuje moje przeżycie także po to, aby zapytać się czy moja podróż była tym, czym powinno być dmt, czy jednak powinienem spróbować udać się do tej krainy jeszcze raz. Dziękuję wam wszystkim za przeczytanie moich wypocin, mam nadzieję, że kiedyś też będziecie mogli doświadczyć magii tej substancji.

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
W domu u kolegi w dzień zakupu kosmicznego proszku
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marihuana(bardzo często) DXM(2 razy) kodeina(duuużo) mdma(2 razy) grzyby (w dawce jedynie 0.5g więc było tylko trochę dziwnie)
natura: 
Dawkowanie: 
40mg na 2 zaciągnięcia

Odpowiedzi

Nie ma czegoś takiego "jak powinna wyglądać podróż po psychodeliku X". Każde doświadczenie jest twoje i niczyje inne. Jeżeli masz gościa-ojca na pudełku, a za nim mnogość kafelków - to jest git.

Nie było to przebicie ale zdecydowanie doszedłeś trochę dalej niż początkowe efekty, ponieważ spotkałeś jakieś istoty.

Jeżeli poczujesz, że powinieneś - to leć. 

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media