Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

wszystko i nic - oświecenie

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
200ug
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Poprzednie tripy na kwasie bardzo pozytywne, więc nastawienie też takie.
Początek tripu u mnie w domu, potem park.
Wiek:
21 lat
Doświadczenie:
grzyby, kokaina, marihuana, amfetamina, mdma, klefedron, mefedron, 2c-b, ald52

wszystko i nic - oświecenie

Trip, który opisuję, był moim największym duchowym przeżyciem, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam.

Kwiecień 2021. około godz. 17:00 u mnie w domu, wrzucamy z K. po blotterze.

Pół godziny później pojawiają się pierwsze wizuale - lekkie fraktale na suficie. Patrzę na ścianę, tam pomarańczowe światło odbijające się na niej, które wydaje się jeszcze bardziej pomarańczowe, niż można to sobie tylko wyobrazić, takie ciepłe i takie miłe, że samo patrzenie na nie daje uczucie błogości. Uśmiecham się do ściany, próbując wytłumaczyć K. moje zadowolenie. Odpowiada, że też już zaczyna czuć.

K. pyta mnie, czy mam jakąś kartkę, bo chce skręcić jointa. Zaczynam więc poszukiwania kartki, co wydawało mi się wtedy bardzo ciężkim zadaniem. Samo wstanie z sofy nie było akurat tym, o czym wtedy marzyłam, ale jakoś udało mi się doczłapać do regału z zeszytami. Wyciągnęłam kilka zeszytów i zaczęłam je przeglądać, bardzo spodobała mi się okładka z głową kota, całkiem psychodeliczna. Położyłam wszystkie zeszyty na podłodze i cieszyłam się ich widokiem i dotykiem. Chciałam tylko się śmiać i obserwować mój pokój. Nie miałam ochoty rozmawiać, zazwyczaj moja mowa na kwasie staje się upośledzona i ciężko mi sklecić sensowne zdanie, pomimo tego, że myśli są bardzo wyraziste.

Nagle K. wyciąga zioło, za którego zapachem nie przepadam (pewnie ze względu na moje nieprzyjemne doświadczenia z paleniem), dodatkowo przez mój wyostrzony zapach na kwasie, moje odczucia zostały spotęgowane i musiałam wyjść do innego pokoju, by tego nie czuć. W tym pokoju doznałam uczucia, jakbym przebywała w starej chatce w lesie. Patrzyłam przez okno na drzewa, które były dla mnie tak żywe, jakby miały osobowości, zaczęły mnie trochę przerażać, więc wróciłam do pokoju, gdzie był K., który powiedział, że możemy wychodzić na spacer.

Wzięłam jakiś sweter i próbowałam go założyć, ale tym razem zadanie mnie przerosło. Nie widziałam, gdzie jest otwór na rękaw, a gdzie na głowę i co w ogóle trzeba z tym zrobić xD i K. musiał mi pomóc się ubrać, jednocześnie śmiejąc się ze mnie. Ja też się śmiałam i tak śmialiśmy się w sumie przez parę minut, nie mogąc tego opanować. W końcu udało nam się wyjść z domu.

Poszliśmy do parku, zaczęło robić się ciemno. Znowu miałam dziwne uczucie, patrząc na drzewa. Wydawały się jeszcze większe niż były w rzeczywistości. Jacyś ludzie szli za nami, ich głosy brzmiały jak jakieś dziwne echo, nie podobały mi się ani ich głosy, ani fakt, że zbliżają się w naszą stronę. (Zawsze na kwasie trzeźwi ludzie mnie jakoś przerażają.) Kiedy przechodzili obok, wyprzedzając mnie, ich głosy były dla mnie tak głośne, jakbym słyszała je z głębi mojego umysłu i kiedy się oddalili, odczułam ulgę. Zauważyłam wtedy, że jest to mężczyzna i kobieta, karykatury z przerysowanymi częściami ciała. 

Dotarliśmy do miejsca, gdzie widać port i miasto, mnóstwo świateł, które pięknie mieniły się różnymi kolorami i pulsowały. Patrzenie na to było niesamowicie przyjemne, więc staliśmy tak jakiś czas, nic nie mówiąc.

Poszliśmy na drogę, gdzie był jakiś oświetlony budynek, przy którym stanęliśmy i go podziwialiśmy. Nagle moją uwagę zwróciła nadzwyczajnie zielona trawa pod moimi nogami, ogarnęło mnie jakieś dziwne, nieznane, lecz ekscytujące uczucie.

Później będąc przy drzewie, w momencie, kiedy na nie spojrzałam, doświadczyłam czegoś, co ciężko opisać słowami: było to silne odczucie jakiegoś połączenia między mną a tym drzewem, widząc to z mojej perspektywy, ale też z perspektywy tego drzewa... Pojebane, ale nie aż tak, jak to, co nastąpi później.

Wracając do domu, co też było mega wyzwaniem, bo co chwilę gubiliśmy drogę, a przejście na światłach zdawało się nam niebezpieczne przez samochody wokół, K. nagle zerwał jakąś roślinę i mi ją pokazał, byłam nią tak zainteresowana, że zabrałam ją ze sobą do domu, cały czas ją dotykałam i oglądałam z każdej strony. Będąc już pod domem, stało się coś, dzięki czemu ten trip jest taki wyjątkowy. Gadaliśmy z K. o jakichś duchowych tematach, ale w momencie, kiedy powiedział do mnie zdanie: "czas jest względny", mój świat zatrzymał się całkowicie, nagle zobaczyłam wizję - czasu z perspektywy przedmiotu, a raczej to, że tego czasu tam nie ma, i w sekundę zrozumiałam, że skoro gdzieś może go nie być, to w ogóle nie istnieje. Po tym od razu nastąpiła kolejna wizja - cały świat zaczął się kręcić jak w jakimś wahadle i wszystko złączyło się w jedność - białe światło, ogarniające mnie najpiękniejszym uczuciem, jakie kiedykolwiek w życiu poczułam. Ciepło, miłość i szczęście to najlepiej opisujące te uczucie słowa. Było to wrażenie, jakbym zobaczyła tę wizję, jakby znad moich oczu, a nie bezpośrednio z nich, usłyszała dźwięk jakiegoś gongu w momencie zobaczenia tego światła i jakby całe moje ciało przeszył prąd z jakąś energią. Tak chyba najlepiej mogę to opisać.

Będąc w ciągłym szoku szłam dalej, weszliśmy do klatki i po schodach do mojego mieszkania. Usiadłam w przedpokoju i zobaczyłam super intensywne, kolorowe fraktale na białej ścianie. Nie mogłam przestać się uśmiechać. W końcu poszłam do pokoju gdzie był K., położyłam się na łóżku i słuchaliśmy muzyki. Czułam najprawdziwsze, czyste szczęście, jakiego nigdy wcześniej nie czułam, szczęście z bycia, leżenia, słuchania muzyki. Zaczęłam płakać ze szczęścia, chciałam przekazać K., co czuję i co zobaczyłam, ale nie potrafiłam słowami. Powiedział, że zauważył pod domem, jak nagle się zatrzymałam i moja mina od tamtego momentu jest inna. Zdołałam tylko powiedzieć, że chodzi o wszystko i nic, że zobaczyłam wszystko i nic.... Śmiał się ze mnie: - Jak to wszystko i nic? To o coś mi chodzi, czy nic? - Czułam się bezsilna, bo w sumie nie wiedziałam w tamtej chwili jak inaczej nazwać to, co zobaczyłam... Po wielu próbach w końcu udało mi się mu to wytłumaczyć, znowu zaczęłam płakać na myśl o tamtym uczuciu i powiedziałam: "Dlaczego ludzie nie są szczęśliwi? Życie jest takie piękne, to uczucie... Chciałabym, żeby każdy tego doświadczył. Chcę, żeby ludzie byli szczęśliwi". 

K. nagle stał się bardziej poważny i powiedział, że właśnie czytał o przypadkach, gdzie ludzie na LSD doznali takiego nagłego uczucia oświecenia, że niektórzy medytują, by tego doświadczyć i po latach nie są w stanie, i że muszę być bardzo uduchowioną osobą, skoro mnie to spotkało. 

Ja gdzieś tam od zawsze interesowałam się duchowością i próbowałam szukać różnych informacji, ale nigdy nie byłam niczego pewna, nie wiedziałam, że przeżycie wizji oświecenia jest w ogóle możliwe poprzez sam kwas i czy w ogóle ludzie naprawdę czegoś takiego doświadczają kiedykolwiek, czy to tylko wymysł, także było to totalnie randomowe w moim przypadku i szokujące.

Później miałam jeszcze jedną wizję, powstania wszechświata - jakby wahadło, które tworzy atom. 

Siedziałam i probowałam przetwarzać te wszystkie informacje. K. co chwilę pytał, co się stało, ale nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, nie miałam słów na to wszystko. Otworzyłam notatnik w telefonie i zaczęłam zapisywać, co przychodziło mi do głowy. Zapiski o atomach, perspektywach, wymiarach. Wszystko łączyło mi się w jedną całość, całkiem nowe informacje, o których nigdy nawet nie śniłam. Kiedy K. spał, a ja już zapisałam wszystko, patrzyłam w sufit i znowu leciały mi łzy ze szczęścia. Myślałam o tym, jak niesamowite jest to, że wszystko jest perspektywą i atomy mogą doświadczać siebie, czyli innych atomów, tak jak moje ciało jako zbiór atomów, patrzy na sufit, który też jest zbiorem atomów.

 

Patrząc na ten sufit czułam, jakbym patrzyła na siebie samą w innej formie. Czułam po prostu nieopisaną jedność z każdą cząstką wszechświata. 

 

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
21 lat
Set and setting: 
Poprzednie tripy na kwasie bardzo pozytywne, więc nastawienie też takie. Początek tripu u mnie w domu, potem park.
Ocena: 
Doświadczenie: 
grzyby, kokaina, marihuana, amfetamina, mdma, klefedron, mefedron, 2c-b, ald52
chemia: 
Dawkowanie: 
200ug

Odpowiedzi

Ostro i pozytywnie :D

Smakosz92

Hej,

miałem ciarki czytając Twoją opowieść bo przeżyłem coś bardzo podobnego wczoraj. A moment w którym mialem poczucie zrozumienia wszystkiego, tego że czas nie istnieje (lub ma zupelnie inny bezramowy wymiar) był najpiękniejszym doznaniem jakiego doświadczyłem. Teraz wiem co to drzwi percepcji🤫 Awake Shake dreams from your hair

My pretty child
My sweet one
Choose the day
And choose the sign of your day
The day's divinity
First thing you see

A vast radiant beach
In a cool jeweled moon
Couples naked race down by it's quiet side
And we laugh like soft, mad children
Smug in the wooly cotton brains of infancy
The music and voices are all around us
Choose they croon the ancient ones
Beneath the moon
Beside an ancient lake
Enter again the sweet forest
Enter the hot dream
Come with us
Everything is broken up and dances

JimMorisON

"Czas nie istnieje", bo jest tylko wieczna teraźniejszość, a w niej doświadczenie, co daje "iluzję" upływu czasu; w istocie rzeczy upływa doświadczenie (w tym świecie o modelu linearnym – przyczyna-skutek). PS: uwielbiam LSD!!!

Nie wierz w cuda – POLEGAJ na nich!

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media