taj-fun bez funu
taj-fun bez funu
Cała historia miała miejsce około 10 lat temu. Kiedy tzw. dopy były w pełni legalne.
Miałem okazję testować wiele z nich. Ciężko powiedzieć, na czym to mogło być.
Umówiłem się z kolegą S na koncert.
Temat nabył w sieciowej popularnej stacjonarce.
Z tym samym tematem miałem do czynienia wielokrotnie wcześniej. Tego co wydażyło się tym razem nie mogłem się spodziewać.
Spoktaliśmy się w rynku. Około 21:00 wtedy też w toalecie baru na przeciwko naszej docelowej destynacji spalisiśmy lufkę - a w zasadzie po 2 buchy. Mówię do S, że nic nie poczujemy. On mówi żebym poczekał. Pyta kiedy paliłem Tajfuna. Odpowiadam, że 2-3 miesiące wcześniej.
Zanim wyszliśmy z baru w podpiwniczeniu doznałem mocnego udrzenia. Dezorientacji. Faza była bardzo psychodeliczna.
Nim przeszliśmy na drugą stronę rynku przyczepiił się do nas jakiś gość. Miał jakiś problem do S. Przerażenie we mnie zaczęło narastać. Wchodzimy do klubu. Po schodach w dół. Pełno w nim osób w długich włosach ubranych na czarno. W powietrzu widoczny jest coraz gęstszy dym. Cały czas schodzimy w dół. Nie ma to końca. Zaczynam obawaić się i zadawać sobie pytanie: czy Ci wszyscy ludzie są wampirami i po prostu mnie zjedzą czy satanistami, którzy złożą mnie w ofierze.
Na samym dole na scenie występuje jakiś zespół. Facet ma maske gazową na twarzy.
Mówię do S, że źle się czuję i że idę do domu. Wychodzę. Droga do góry ciągnie się podobnie jak droga w dół. Czuje wzrok na mnie. Ewidentnie nie pasuje do całego towarzystwa. Mam wrażenie, że zaraz zostane pożarty albo, że ktoś wbije mi nóż w plecy. Powoli ale zdecydowanie wychodzę. Idę na postoj taksówek. Panie kierowco do domu! Podaje adres. Po drodzę zastanawiam się czy kierowca nie jest z nimi wszystkimi w zmowie i czy zawiezie mnie do domu czy do miejsca gdzie zostanę złożony w ofierze szatanowi. Koszmar trwa. Na szczęście podałem tylko nazwę ulicy. Wysiadam 300 m od mojego bloku. Drogi piechotą nie pamiętam.
Przychodzę na mieszkanie moich współlokatorów nie ma. Wyjechali na weekend. Na szczęście. Włączam tv. Moje serce wali jak oszalałe. Zastanawiam sie czy rury nie huczą podejrzanie. Pije wode. Bardzo chce mi się pić.
Oglądam coś w TV.
Jest przed 23:00 faza schodzi.
Jeszcze nigdy się tak nie bałem.
Uspokajam się i idę spać.
Rano nie czuje niesmaku w ustach charakterystycznego dla tego typu substancji
- 3036 odsłon