benzydamina i tajniacy
detale
raporty harnoldzik
benzydamina i tajniacy
Witam, pisze swój pierwszy TR.
Dzień przed planowaną nocka. Ja D i moi kumple K i R Postanowiliśmy zrobić sobie nockę, podczas kwarantanny tylko na dworze. Tak całe haluny na dworze. Kupiliśmy zgrzewke wód i sporo jedzenia.
Godzina 19
Czas zażyczycia, R i K wsypali do buzi i popili, ja rozpuszczone w wodzie 2 saszetki (2 na łebka). Poszliśmy na schody przed wejściem do szkoły. Siedzimy i czekamy.
Około 19:45
R i K mówili że im szybciej weszło, mówili że mieli całe usta swędzące. Mi zaczęło wchodzić. Patrzyłem na wprost na choinkę. Że widzę "niebieskie coś co migocze". Dobra chwila śmiechu, dosłownie z minute lub dwie. Wystraszyłem się bo na czubku choinki była kaczka. Pytam się ich oni mówią że nikogo nie ma. Nagle R rzucił prawym butem przed siebie i że widział pająki. Pokazaliśmy mu że nic tam nie było, nie ubrał. Muzyka przyspieszała i zwalniała a chmury poruszały się jak fale (muzyki typu bass boosted)
20:30
Siedzimy sobie i spotkaliśmy 4 jeże. Uciekliśmy przed nimi na schody. Ja zaproponowałem zapalenie fajki. Palimy tak i ją wyrzuciłem bo gwiazda spadająca spadła. Widziałem przed sobą nie wiem jak to nazwać. Nazwaliśmy to przebłyski/smugi.
Dobra chwila rozmowy, super.
Około 21:20
Opuściła nas koleżanka, zostaliśmy sami. 3 debili po cipaczu chcący spędzić noc na dworze. Wpadliśmy na genialny pomysł, iść ciemnymi miejscami na około na most tam posiedzieć. Idziemy, wchodzimy w ciemność, haluny mocniejsze były. Strasznie dużo smug było oraz nie wiem, jak to wytłumaczyć. Jak ruszałem ręką, to wiedziałem "duszę" nie wiem jak to nazwać. Wyglądało to niewidzialnie ale miało tylko rysy. Dobra poszliśmy na most. Święcimy latarką na most, pusto. Jestem praktycznie na końcu mostu i tam jest kawałek murku żeby sobie odsapac. D mi świeci latarka z boku by zobaczyć co jest na dole. Jak popatrzyłem był tam bezdomny i miał psa. Szczekał głośno. Uciekliśmy. Gdy biegliśmy musieliśmy skręcić w lewo na nasze osiedle. Ja stanąłem krzywo na kostkę, D uderzył w drzewo.
Około 22
Wróciliśmy na schody. K zamula, D mówi że widział na za wierzbą babcie zbierająca gałązki. Dobra spokojnie, tylko smugi i dusza i dziwne pukanie w szkole w okna. My już wystraszeni. Spotkaliśmy kumpla i dał na 4 kawałki pizzy. Zjadam tylko ja i D.
K wszedł na telefon i mówił że ma wszystko rozmazane przed oczami i że denerwuje go swój głos. D zaproponował fajkę. Palimy. Plaga much była przede mną, zacząłem krzyczeć by uciekały. Minęło. Chcieliśmy iść na most wykrzyczeć się
Około 23:30
Poszliśmy znowu się przejść, debili poszli znowu na most, idziemy tam. Szliśmy gęsiego ja pierwszy, K w środku. Mam włączoną latarkę i nagle było szczeknięcie:
Ja:D słyszałeś?
D: Tak
Ja: Może wrócimy?
I nagle wszyscy uciekli przed siebie, tą samo drogą co wróciliśmy. Wróciliśmy na schody.
00:00
Siedzimy na schodach, gadaliśmy o nocce zrobionej kilka tygodni temu każde po cipaczu; po krotce przez 3 godziny staliśmy na skrzyżowaniu i uciekaliśmy przed każdym autem. Dobra skończyliśmy sobie opowiadać. A po prawej stronie od szkoły, jechał rowerzysta, za nim auto. Schowaliśmy się za filarami. Widzimy napis "POLICJA" już mieliśmy "kloca" w spodniach. Wpadliśmy na genialny pomysł, rundka wokół osiedla dla zabicia czasu.
00:30
Powróciliśmy na schody, przed ciągle to samo, haluny mocno dawały w kość ale było fajne ale nie wiedzieliśmy co nas czekało. K był na "warcie". Ja i D jedliśmy. Tą samą drogą ale na wprost jechało srebrne auto.
Zaczęło wykręcać, wjeżdżają pod most kierujący na hałdę. I wysiedli z auta, święcili na nas latarki. Stoimy za filarami. D mówi
"Nie spierdalaj cię". Zacząłem uciekać przed siebie. Oni także. Gdy pobiegliśmy około 100 metrów. Szliśmy na most, zza bloku wyjechał duży radiowóz. Na sygnale. My wróciliśmy na schody ale przypomniało nam się że tam byli tajniacy. Poszliśmy takim skrótem. I zacząłem mówić "Chłopaki tam stoi auto! Popatrzcie w tej ciemności widać białe światła." D powiedział że to niemożliwe. I patrzymy w trzech, tylko łebki nasze było widać. I auto ruszyło. My uciekliśmy do najbliżej klatki. Przesiedzieliśmy tam z 10 minut może. K był zesrany ze stresu. W klatce mi drastycznie haluny mocniejsze, w piwnicy zaczęło pukać, uciekliśmy.
1:00
Myśleliśmy nad planem na powrót na schody, bo tam mieliśmy całe jedzenie i picie. Staliśmy i wychylaliśmy się. Tajniacy sprawdzali szkoły. Zawróciliśmy, i poszliśmy na most. Dalej był radiowóz w tamtym miejscu. D powiedział że możemy iść do klatki jego babci na 15 minut, poszliśmy. Tam w miarę spokojnie. Mówiliśmy dalej nad planem "szkolnym". Staliśmy w drzwiach i mówimy: Ryzykujemy czy siedzimy ? I tak w kółko. Aż ja powiedziałem ryzykujemy. Poszliśmy. Na szkolny. D ubezpieczał tyłu, ja i K poszliśmy po resztę. Poszliśmy na boisko. I mówiliśmy że pójdziemy na całkiem inny most, bo będziemy widzieć całą naszą okolice. D się nie zgodził mówiąc że to głupie. Więc poszliśmy główna ulica na plac zabaw na ławeczkę usiąść. Siedzimy dobre 30 minut, i nagle praktycznie w tym samym czasie wszyscy, mówimy "kurwa widzicie głowy zza krzaków?" Uciekliśmy szybko, pobiegliśmy obok skrzyżowania i na przedszkole. Usiąść obok i klapnąć. Siedzimy tak około 10 minut, zauważyliśmy że w lustrze (drogowym) widać światła w naszym kierunku. Poszliśmy za blok przed nami i patrzymy co to jedzie. Nie zgadniecie, tak policja. Pobiegliśmy przed siebie wracając na ławkę, i słyszeliśmy 2 różne syreny. Na mojej okolicy, była straż pożarna i policja. Duży patrol policji dalej był w tym samym miejscu. Stwierdziliśmy że będziemy ich obserwować z daleka.
Około 2:15
Dalej ich obserwowaliśmy, policja pojechała. Szliśmy główną drogą aż tu tak patrol. Skręcili do nas, my już uciekaliśmy. Znaliśmy te tereny lepiej, to był jedyny plus. Halucynacje dalej były tragiczne. Światła się unosiły, dusza, smugi. Straciliśmy ich bo pobiegliśmy na most (nasz cel) i uciekliśmy polami. Zajęło to nam około 15 minut.
2:30
Wróciliśmy na schody, wystresowani, słabi, zmarnowani i zmęczeni. Po policji ani ślad. D i K siedzieli na telefonie, opowiadając co to była za akcja. I tak minęło ciupkę czasu.
4:00
4 z hakiem, słyszymy ryki, śmiech co szli na pola obok szkoły. Schowaliśmy się za filary i przeczekaliśmy. Poszli na ogródek, pies szczekał i poszli na pola. Minęło łagodnie, gorzej z oczami :) około 4:40 wrócili.
5:00
Gdy było już jasno, poszliśmy do lasu zrobić ognisko bo trochę nas wyziębiło. Tam siedzieliśmy nie całą godzinkę i poszliśmy na spacer na 1.5 godziny. Nikogo nie trzymało już, śmialiśmy że jesteśmy debilami co takie coś odwalają w nocy. Co bawią się w kotka i myszkę z policją a przegraną było 30 tysięcy złotych.
Więc bardzo dziękuje za przeczytanie tego raportu, mam nadzieję że nie wyszedł źle. Trzymajcie sie.
- 2097 odsłon