Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

trzy chwile szczęścia w grzybowym sosie

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
20 szt.; 35 szt; 55-60 szt.
Rodzaj przeżycia:
Wiek:
30 lat

trzy chwile szczęścia w grzybowym sosie

Trudno. Niech się dzieje co chce. Nieważne, że już po 17. Nieważne, że moja dziewczyna jest na mnie zła, a jutro idę do roboty. Nieważe, że nie wszystkich tutaj znam. Ale jestem tutaj z Nimi, im ufam. W miejscu, które znam. Zjarany do tego jestem niemołosiernie i usatysfakcjonowany po ciekawym dniu.Gniotę kulkę, wyliczone 20. Smaczne.

Dookoła chaos, wszyscy są ciekawi efektów. Jedni efektów u innych, a Ci inni efektów u siebie. Umysł dyktuje mi przeróże scenariusze, czy to już to? Staram sobie wyobrazić to uczucie i przygotować na to co nieuniknione. No właśnie, - pomyślałem - już tego nie cofnę. Trochę ryzykowne myślenie jak na mój ścisły, niewyobrażalnie nudny, zasadniczy umysł.

Ekscytacja oczekiwaniem przerodziła się w oczekiwaną ekscytację, lub inaczej - ekstazę. Czułem jak coś powoli zwala mnie z nóg; czuję wiotkość, jakbym się upił lekkim alkoholem. Serce wali jak oszalałe, całe ciało drży. Drżenie każdej komórki ciała przeradza się w subtelny, nieustający orgazm, każdego neuronu i każdej komórki ciała. Drzewa, widziane z 9 piętra, urosły i otworzyły się w formie Alei, zapraszając mnie do środka, wabiąc ciągle puchnącymi od liści gałęziami. Byłem zdziwiony, to było piękne i tak proste w przekazie. Tak naturalne i oczywiste. Chcę się tym podzielić, wracam do pokoju! Jakże inaczej ten pokój wyglądał w tych okolicznościach - kolory, cienie, ludzie - całe wrażenie istnienia tego pokoju było inne. Nie było lepiej ani gorzej. Inaczej. Ciekawie.

Potem był śmiech. Radość, entuzjazm, emocjonalny orgazm, orgia zmysłów, a na koniec świetne obrazy przy zamkniętych oczach. Lekkie zmęczenie ciągłym ograzmem komórkowym i genialnościa wszystkiego i wszystkich. Czuję, że rozumiem każdą mysł znajomych, zanim oni dokończą pierwszą sylabę. I tak jest w rzeczywistości. Kanał informacyjny rozszerza się do niewyobrażalnych rozmiarów obejmując wszystko to co umysł jest w stanie pojąć. Przez głowę przelatują miliony myśli i każda jest cenna i genialna. Nie znam sposóbu na określenie tego stanu umysłu niż "pojmowanie wszystkiego". Tego nie da się opisać ani wyrazić w żadnym języku i mowie niewerbalnej. Obecny świat przestaje istnieć, chociaż nowy jest stworzony na jego podstawach. Czas nie ma znaczenia; w ogóle nie istnieje takie pojęcie jak Czas.

Koniec bardzo orzeźwiający. Jakbym był świeżą kartką w segregatorze, gotową do zapisania ale przesiąknięta zapachem książek pomiędzy, którymi któś upchnął ją na lata.

 

Dzień kolejny

Początek weekendu, środek złotej jesieni. Nauczeni doświadczeniem, wybieramy miejscówkę, zbieramy. Jest piękna pogoda. Jest przepięknie w sercu i w głowie. Czuję wolność, uwalniam się z więzów toksycznych lat i okoliczności. Jesień jest piękna szczególnie w okolicach lasu, puszczy, łąk i tak dzikich osiedli ludzkich, że ciężko było mi uwierzyć, że to tuż tuż. Chodzimy po łąkach - niezmiennie mokrych, zroszonych. Palimy jointy i rozmawiamy o wszystkim; śmiechu kupa. :) Morda cieszy się za każdym razem jak dojrzę białą główkę pośród traw! Satysfakcja i spokój. Jemy na łonie natury.Połykam, zupełnie niesmaczne i całkiem obrzydliwe, sztuk 35. Jesteśmy tylko ze znajomym, druga dusza zbiera Prawdziwe grzyby. Mój umysł lekko panikuje bo wie co go czeka. Zaczyna się tym subtelnym, lekim szokiem; to kwestia jednego mrugnięcia oka... kiedy nagle "Oto jest Inaczej".

Potem euforia, wiotkość, splątanie ekstatycznymi emocjami - boże jakie to jest przecudowne, płacz, krzycz, ciesz się! Jak wyrazić tak przeogromną miłość do natury - drzew, trawy, a przede wszystkim mchu!? :) Radość jest wspaniała - taka prosta i jednoznaczna. Stajesz się częścią Całości i to jest piękne i radosne. Wracamy do industralnej rzeczywistości, godziny mijają ale wszystko jest ciekawe i niezwykłe. Nawet nudne warszawskie osiedle może pokazać lepszą stronę. Drzewo pośrodku blokowiska. Tego pragnie mój umysł i ciało - jedności z naturą. Jej, tak, bo to chyba ona, liście są jak wielobarwny dywan, jak usłana nim bezpieczna przystań.

Panie X, panie X! niech Pan jeszcze powie naszym widzom jakie światy Pan odwiedził i jak psychodeliki moga zmienić Świat! Specjalnie dla naszych widzów. Pan X, okolicznej sławy specjalista od środków zmieniających świadomość. Przez połowę życia zbierałem doświadczenie w jaskini, a dopiero w odległej drugiej połowie skosztowałem trawki. Jako częsty użytkownik tejże i partycypant w dwóch (2!) grzybowych tripach czuję się w pełni władny wykładać Wam prawdę objawioną.
Taki człowiek mądry, a jak se później pomyśli to wstyd.

 

Trzecia podróż

Dzień był chujowy na maksa - deszcz, my we dwóch na polanie, mokro w chuj. Nazbieraliśmy, spadamy, bo leje i ciemno. Nie jest mi dobrze, miło ani ciepło, ale ulegam namowom i zjadam 50 obślizgłych, obrzydliwych grzybów. Za każdym razem w smaku są coraz gorsze. Staram sie umilać czas papierosem, przecież mam jeszcze czas zanim wejdzie. Znam ten balkon, znam to osiedle. Cierpiałem tutaj tyle lat. Tyle lat...po co ja tu przyjechałem. Szukałem chyba przytulnego, znanego miejsca. Kiedyś nazywałem to domem - tak zjem tu grzyby, będzie miło. I jesteśmy w moim byłym domu, zjedzeni przez 50/70 dorodnych grzybków.

Zaczyna się oszałamiająco szybko - niecały jeden papieros, a bloki zaczynają wariować, drzewa rosnąć i zrobiło się jasno, pomimo, że głęboka jesienna noc, 15 po teleekspresie. Wiem że będzie ciężko, chociażby dlatego, że sam nie udźwignę ciężaru tej Wspaniałości skoro na ziemi trzyma mnie Moja Była. Tak, ona tam nadal mieszka, dobrze nam się czasem gada. Mówią, że człowiek uczy się na błędach. I ten będzie dotkliwy. Wiem to gdy wracam z balkonu, widzę jej minę, słucham żali, widzę łzy. Oczywiście jako dyplomowany Pscychonauta, wciągający DMT nosem, będę umiał temu zaradzić. I nawet przez moment mi się udaje, osiągam siódmy poziom spokoju i słucham muzyki. Zapomniałem o tym neuralnym, orgazmicznym gwałcicielu mózgu. Kto by pomyślał, że muzyka może wyglądać; można ją dotknąć i smakować.

Muzykę się tworzy czy muzyka tworzy Świat? Zamknij oczy, słuchaj i dotykaj. Patrz - kolory, falujący ruch z gracją podsuwa nowe wyobrażenia kształtów, światła i kolorów. Nie chcesz otwierać oczu. Jesteś w swoim świecie barw i kształtów, jest Ci dobrze, muzyka odrywa Cię od ciała. Taaaa, serio? Każdy tak mówi jak się naćpa! Słuchaj Pana X - zjesz, pogadamy.

Wszystko ma swój koniec lub ewentualnie staje się czymś innym. Kolor prysł gdy moja zadra opuściła lokum, zostawiając odrobinę jadu zaraz za oczami. Zamknąłem drzwi jak od puszki pandory, wracam do pokoju, ale to już nie to miesce. Chociaż pokrzepiająca muzyka nadal gra. Jedna zła myśl, zmartwienie, zmieniła pokój w spelunę. Kolorowe (dla zwykłych ludzi też kolorowe:)) ściany pokryły się brudem, kurzem i pleśnią. Wszystkie cienie stały się wyraziste i dominujące. Pokój zdecydowanie nie był przyjemny i nie chcial mnie w sobie. Natłok myśli, kraina szczęścia i radości oddala się z każdym buchem nerwowo palonego papierosa. Dobry Duszek obok mnie doznaje właśnie mózgowego orgazmu i ponoć "najpiekniejszego doznania w całym życiu". On umiera ze szczęścia, a mnie zjadają demony samotności, ciemności... to mój umysł sam się zjada. Ogarniam, zaczynam liczyć - proste rzeczy, coś co mnie utrzyma w realnym świecie. Duszek się ulatnia, zostaję sam. Czuję się lepiej, spokojniej, wchodze pod kołdrę i całkowicie ogarniam wierzgający umysł. Korzystam jeszcze chwilę z dobrodziejstwa natury i tworzę piekne widoki w rytm muzyki.

Czy daty, miejsca i czasy; wnioski, podsumowania i obietnice są ważne? To była piękna jesień - złota ale też zupełnie inaczej kolorowa. Każdy moment tej fraszki, opowiastki, namiastki prawdziwej eopopei jest wart zapamiętania i mam nadzieję, że zostanie to ze mną po grób. Nikt z Was nigdy nie będzie czuł tego co ja. Będzie lepiej lub gorzej. Inaczej. Ja mam jeszcze ususzone trochę szczęścia na wypadek, zupełny przypadek leśnych wypadów.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
30 lat
Ocena: 
Dawkowanie: 
20 szt.; 35 szt; 55-60 szt.

Odpowiedzi

Miło się czyta - masz lekkie pióro. Przyczepić moge się jedynie do zbyt skompego opisu doznań po grzybkach. Mając taki styl mógłbyś ładnie i ciekawie odmalować swoje wrażenia na tripie. Tak czy inaczej leci pięć gwiazdek ;-)

Vis a vis z drzwiami
Od pokoju do planety

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media