Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

the lunatic is in my head!

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
30mg P.O.
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Zmęczony psychicznie, fizycznie po pracy, lecz pozytywnie nastawiony do nocnego tripa.
Pokój, noc, łóżko i słuchawki.
Wiek:
24 lat
Doświadczenie:
DXM (~50x)
MXE (~30x)
Kodeina (6x)
Alkohol (unikam ale się zdarzy)
Tytoń (pół paczki/dzień)
DOC (1x)
DOI (1x)
25i-Nbome (1x)
Metafedron (4x)
Klefedron (1x)
4-ACO-DMT (2x)
4-HO-MET (4x)

raporty szarlatan

the lunatic is in my head!

Namaste!

Mój pierwszy TR na Neurogroove, proszę o wyrozumiałość. Gdzie niegdzie mogą się trafić opisy w stylu strumienia świadomości, myślę, że przy opisywaniu doświadczeń psychodelicznych taki sposób zdaje egzamin. Niestety, wiele subtelnych szczegółów jest już nie do odzyskania na następny dzień. To po prostu trzeba przeżyć :)

 

W moim życiu miałem okazję kilka razy spotkać z Metocyną, były to jednak wyprawy leśne, gdzie siedząc przy ognisku z bębenkiem jednałem się z naturą. Tym razem jednak, biorąc pod uwagę warunki pogodowe, postanowiłem podjąć się samotnej wyprawy w (nie)znane w zaciszu własnego pokoju, przy akompaniamencie Pink Floydów. 

Z racji tego, że czas miejscami był trudny to określenia, podaję wartości przybliżone.

T+00:00 (godzina 00:30)

Podjąłem wyzwanie i wysypując odmierzone 30mg pod język, usiadłem przed monitorem, z zamiarem obejrzenia The Wall na komputerze.

T+00:10 

Pierwsze odczuwalne efekty. Coś się dzieje!

T+00:20

Oto jest... wejście które od razu dało mi znać, że będzie mocno. Szybko zrezygnowałem z siedzenia przed monitorem na rzecz wygodnego łóżka. Odpalam Pink Floyd "Dark Side of The Moon" i jestem w domu.

T+00:30

Stało się, uderzenie euforii, wszystko jest możliwe. Po chwili stwierdzam "za dużo!!!", dość! Matko, kto by pomyślał, że to zajebiste uczucie może tak męczyć! Proszę, niech minie bo pęknę... (dlatego trip leśny > leżenie w jednym miejscu, może człowieka roznieść, a w lesie jest ujście energii). 

Jestem gitarą, i gram na sobie. Niesamowite uczucie, gdy każdy dźwięk przeżywasz w tak głęboki sposób... kocham Floydów!

To co się działo przed moimi oczami, przekraczało wszystko co do tej pory widziałem przy tryptaminach. Niesamowite fraktale w całym pokoju, rezonujące do muzyki, kolory.... coś pięknego. 

W głowie rodzą się niesamowite myśli, słyszę głos kobiety, która jak z reklamy telewizyjnej Hometa opowiada o jego działaniu, i co chwilę słyszę "Tylko zamknij oczy!". Słucham się za każdym razem, pod powiekami wszystkie wzory nabierają na sile, światło aż razi, przychodzi moment ponownego otwarcia oczu, pokój zamienia się w swoistą scenerię z bajki... lampka jest fraktalowym drzewem, ściany pokryte są pięknem. Nie do opisania!

T+00:50

Początkowa euforia zdaje się opuszczać moje ciało... na szczęście, co za dużo to niezdrowo! Przechodzę w kolejny etap podróży, zmieniam płytę na "The Wall" i zostaję wciągnięty w opowieść. (Nigdy więcej nie będę próbował oglądać czegokolwiek na komputerze... przecież mój mózg potrafi to wszystko opowiedzieć 100x lepiej w swój własny sposób)

Zostaję wciągnięty w muzyczny świat opowieści, jestem tam, widzę jak stoję na scenie w Berlinie, 300 tysięczna widownia, i gram, i śpiewam, i oni mnie kochają. Każdy kolejny dźwięk, każde uderzenie strun wynosi mnie ponad chmury. Przeżywam tę opowieść jakbym słyszał ją po raz pierwszy, jak sława potrafi zniszczyć człowieka, wyciągam całkiem nowe wnioski, do których w stanie normalnych dochodziłbym dużo więcej czasu.

T+01:15

Oho! Zaczyna się... głupawka, śmiech szalonego człowieka. Ciekawe jest to, że przypomniały mi się rzeczy z pierwszego tripa leśnego z Metocyną, rzeczy o których już dawno zapomniałem. Przykładowo widziałem siebie i trzeźwego kumpla jak siedzimy przy ognisku, próbuję mu wytłumaczyć co zażyłem, i w momencie kiedy żartem tłumaczę mu, że to jest taka Mahometka, wybucham śmiechem na dobre 15 minut, zapętlając się w tym szaleństwie na amen.

Całe szczęście wiedziony już jakimś doświadczeniem, potrafiłem zdławić napady śmiechu w zalążku... w większości przypadków :)

Po jednym takim napadzie, cwaniacko sięgnąłem po husteczkę, by udać opróżnianie nosa. Czułem się niesamowicie "cwaniacko", myśli typu "ohoho taki jestem, tu haha a tu husteczka i wszystko gra, ooo biedny ma katarek, ojej" I wtedy zobaczyłem siebie, wyraz twarzy największej gwiazdy estrady... na twarzy dziwnego ptaka, podobnego do bardzo pokrzywionego dzięcioła. Byłem nim... szaleństwo. Powtórzyło się to nieskończoną ilość razy, takie małe zapętlenie.

T+01:40

Gram dalej, na wyimaginowanej gitarze przemierzam autostrady muzyki. Co chwila zaplątuję się w słuchawki, ale mi to nie przeszkadza. Czuję się taki wolny... lecę!

T+02:30

Peak wyraźnie minął. Ale nie jestem z tego powodu zawiedziony, czuję się dalej pełen pozytywnej energii, muzyka dalej niesamowicie porusza wyobraźnią a śmiech jest już możliwy do bezproblemowego opanowania metodą "dobra dobra, super kolego ale pośmiejesz się z tego jutro, ale teraz nie marnuj czasu!"

T+03:00

Decyduję się wyjść na papierosa, ubieram się powoli śmiejąc się po cichu z samego siebie. Godzina 3:30, a ja w klapkach, dresiwie, kamizelce i czapce wychodzę przed dom. Mam wrażenie, że jestem obserwowany! Chowam się szybko za róg domu i kończę papierosa zachwycając się drzewami iglastymi, jakie to piękne... gwiazdy przebijają się przez chmury, gdzie niegdzie spadają z nieba. To trzeba doświadczyć!

T+03:30

Pani moja psychodela opuszcza moją głowę, zaczynam ziewać na potęgę. Dalej czuję się splątany i niesamowicie zmęczony, o jakbym sobie teraz zasnął!

T+04:00

Niestety, mója głowa miała inne plany. Wolała plątać się myślami, przewracać z boku na bok w poszukiwaniu wygodnej pozycji. Nic nie pomagało, marzyłem w tym momencie o piwie... ale lodówka tak daleko, nie mam siły, przecież zaraz zasnę!

T+05:00

Dalej się męczę, pragnienie daje się we znaki, a w pokoju wody niestety już brakło... i znowu, kuchnia tak daleko... na 100% zaraz zasnę!

T+06:00

Godzina 6:30 rano, nadszedł upragniony sen. 

 

Następny dzień lekki afterglow i zmęczenie. 6h to za mało by odespać takie loty. 

 

Wnioski:

- Po długich przerwach od tryptamin może jednak warto zaczynać od niższych dawek. Nie spodziewałem się takiego uderzenia po 30mg.

- Każdy robi to co lubi. Jednak jeśli nie możesz zdecydować się na scenerię przygód z Metocyną, zawsze wybieraj naturę :) 

- Na następny raz, koniecznie muszę przygotować sobie pakiet nasenny, po co się tak męczyć!

 

Dziękuję za przeczytanie moich przeżyć!

Szarlatan

 

 

 

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
24 lat
Set and setting: 
Zmęczony psychicznie, fizycznie po pracy, lecz pozytywnie nastawiony do nocnego tripa. Pokój, noc, łóżko i słuchawki.
Ocena: 
Doświadczenie: 
DXM (~50x) MXE (~30x) Kodeina (6x) Alkohol (unikam ale się zdarzy) Tytoń (pół paczki/dzień) DOC (1x) DOI (1x) 25i-Nbome (1x) Metafedron (4x) Klefedron (1x) 4-ACO-DMT (2x) 4-HO-MET (4x)
chemia: 
Dawkowanie: 
30mg P.O.

Odpowiedzi

"Czułem się niesamowicie "cwaniacko", myśli typu "ohoho taki jestem, tu haha a tu husteczka i wszystko gra, ooo biedny ma katarek, ojej" I wtedy zobaczyłem siebie, wyraz twarzy największej gwiazdy estrady... na twarzy dziwnego ptaka, podobnego do bardzo pokrzywionego dzięcioła. Byłem nim... szaleństwo. "

Oj znam to psychodeliczne szaleństwo, znam... Ciekawy stan umysłu który można wykorzystać do uzyskania bardzo cennych wglądów.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media