Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

że raz są smaczne

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
50 polskich wysuszonych grzybków, pokrojonych i zalanych wrzątkiem
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
saska
Wiek:
21 lat
Doświadczenie:
no

raporty anzelm

że raz są smaczne

Ja i mój adwokat znaleźliśmy sie w przyciemnionym pokoju, na jednej z najbardziej zielonych dzielnic Warszawy, wcześniej zaopatrzeni w piwka, kilka blantów i sto sztuk grzybków. Za oknami powoli się ściemniało, więc pokroiliśmy nasz skarb na kawałeczki, wcześniej dzieląc wszystko na pół i zalaliśmy te cuda wrzątkiem z zielonej herbaty.

Jeżeli któs nie jest fanem gumową-piaszczystych materii, radzę zaopatrzyć wasz napar w cukier,  najlepiej miód by pozbyć sie smaku  mchu. Pijąc napar i słuchając Apteki popadałem w coraz większe uczucie zadowolenia, a myślami już znalazłem sie w swoim nowym mieście które sam niedługo zaprojektuje. Zegarek wskazywał równo 21.37.

Po wypiciu niezbyt smakowitego napoju, postanowiliśmy doprawić się małym lolkiem, by przypadkiem nie zwrócić wszystkiego w drodze. Mój adwokat już przeżyl raz taką fontannę i wolałem tego drugi raz nie widzieć.

Wyszliśmy z mieszkania. Jest godzina 22.00

Kiedy dotarliśmy nad Wisłę, było już całkowicie ciemno i nieco pustawo, poza grupką młodzianów przy ognisku. Postanowiliśmy usiąść przy Grubej Kaśce na naszym narkotykowym pieńku, na którym zawsze próbowaliśmy pierwszy raz nowych specyfików. O godzinie 22.15 zacząłem czuć pierwsze efekty, przyjemny ucisk na brzuchu i lekkie zmiany kolorów.

Wszystko wydawało się nieco jaśniejsze, a kolory zaczęły mienić sie złotawo-zielonkawym odcieniem. Tafle wody przybliżały się i oddalały zostawiając po sobie kilkumetrowe ślady i pozostawiając mnie w dziwnym przeświadczeniu, że będzie tylko lepiej. Posiedzieliśmy tak jeszcze jakieś dwadzieścia minut, paląc fajka, nieco rozmawiając o tym czego się spodziewamy i co my tu właściwie chcemy robić z tym fantem, którego działania jeszcze nie znamy.

Mój adwokat rzekł iż powinniśmy postępować jak pierwsi ludzie po specyfikach i traktować cokolwiek się dzieję jako normę, dlatego śladem Hofmanna, postanowiliśmy sie poruszać, niestety (choć może i bezpieczniej nie na rowerze). Padł pomysł aby usiaść na kilkumetrowej rurze, która wystawała z wielkiej piaskowej góry tuż przy brzegu Wisły na przeciw Boat House. Idąc przez piasek zacząłem odczuwać ciężkość w nogach, i coś jakby rozświetlenie w środku głowy oraz niezbyt przyjemny ucisk na potylice, który później przerodził sie w coś większego. Spojrzałem na mojego towarzysza, który w tym momencie był juz załkowicie zamieniony w grzyba i stwierdził, że musimy jednak usiąc bo jest sajgon! Tak też zrobiliśmy, siedząc na najwyższym miejscu w okoliy zaczęliśmy podziwiać działanie.

Widok na Most Poniatowskiego i  wszystko wieżowce w centrum wraz z PKIN zaczęły falować na boki niby poruszane przez wiatr, kiedy starałem się zrobić lekki zoom, mój wzrok był w stanie prześwietlić powietrze, wszystko zastygło niczym para wodna tuż przed moimi oczami. Drzewa i ludzie w restauracji zaczeły się przybliżac i oddalać. Moja głowa zdawała sie być ustawiony na wysokowści przynajmniej trzech metrów, ilekroć wstawałem miałem wrażenie, że jestem wysoki niby drabina, i cały sie giboczę w rytm powiewów wiatru. Adwokat siedział dwudziestą minute, uśmiechając sie do siebie, i co jakiś czas bełkocząc pod nosem o tym co to on nie widze i jak jest mu dobrze! Zegarek wybił 22.30 choć miałem wrażenie, że jest już jasno i ok czwartej, żyłem w przeświadczeniu, że to już wszystko na co stać grzyba, ponieważ nic więcej się nie wydarzyło.

Postanowiliśmy wrócic do domu zapalić lolka i wypić piwko nieco zawiedzeni działaniem.

Wtedy adwokat powiedzial mi która tak naprawdę jest godzina. I w tej chwili coś mnie uderzyło i to z niesamowitą siła.

Czułem się całkowicie lekki, całkowicie świeży i chętny na wszystko co przyniesie mi ta chwila.

Myśli zaczęly transportowac coraz to inne ciekawostki. O muzyce, o tym, że ludzie nie potrafią życ, i o tym, że łąka na niebie się kończy, a ja tańczę na Słońcu, jak powiedział Kaziu.

Pomyślałem o mojej niespełnionej miłości, i chciałem się poddac temu co się zaraz zdarzy, zacząlem wyczuwać dziwne fale i odpływy które nawiedziały moją głowę z coraz to ciekawszym tematem. Zdałem sobie sprawę,  że już nigdy nie wrócę do Oli, a nawet jeśli, to nie będe w stanie jej kochać jak wcześniej ponieważ jest inna osobą, bo przecież nie sposób jest kochac danej osoby nie wiedząc o czym myślala i marzyła przez poprzednie pięć lat, życie i myśli człowieka są w stałej transformacji w zależności od, tego co widzi dookoła siebie i przeżyl tworzy swój światopogląd i dostosowuje się do otoczenia. Tak, człowiek to tylko zwierzę, którę wykształciło w sobie złe nawyki, gdybyśmy byli nieco bardziej "zwierzęcy" potrafilibyśmy odczuwać na tych samych falach co np. koty albo żyrafy. Postanowiłem zapalić papierosa, i zapomnieć na chwilę o tych smutnych faktach.

Miałem ochotę połozyć sie na wysokiej na metr trawie w nieco wydeptanym miejscu i odpoczać. Zegarek wskazuje 23.15, więc tak naprawdę minęlo bardzo niewiele :)

Kiedy już tak leżeliśmy od kilku sekund, zacząłem powoli zdawac sobie sprawę jak to właściwie dziala, zaburzenia czasu, brak orientacji w terenie, ucisk w brzuchu, a jeśli to trucizna? Kiedyś ludzie zjedząc to przypadkiem chcieli to jak najszybciej zwrócić, a ja za to zapłaciłem i to prawie 70zł! Popadałem w lekką paranoję co chwilę wstajać, myśląc ze minęła godzina i trzeba do domu, gdy zawsze okazywało się, że minęła, chwila a wiedziałem o tym co jakiś czas patrząc na papierosa który ciągle sie tlił niebiesko - żółtym ogniem w mojej niesamowicie gładkiej dużej ręce z niewiarygodnie długimi palcami, wszystko na co nie spojrzałem wydawało mi sie całkowicie nowe, nie mogłem się nadziwić dlaczego na trzeźwo nie czerpię takiej radości z tego co mnie otacza, te miliony odcieni, szaty kolorów, które zmieniają się w zależności od mojego nastroju.

Przypatrywałem sie jednemu drzewu z zegarkiem przed oczami, przez około pietnaście minut. W czasie tego czasu drzewo potrafiło zmienić barwę od ciemno-złotego koloru, do zielono-pomarańczowych. Liście sie poruszały w niewiarygodnie wolnym tempie, wszystko zaczeło mi przypominać jakiś film który tylko ja potrafię rozszyfrować i sterować nim wedle moich emocji.

Ok. godziny 24 postanowiliśmy jednak doprawić się lolkiem i piwkiem z powodu braku wody, której butelkę zgubilem chodząc w kółko na przestrzeni 2x2m, nie mam pojęcia jak do tego doszło, choć możliwym jest iż zakopałem te butelkę na poźniej. 

Idąc do mieszkania przechodziliśmy przez tunel, który wydawał sie niecodziennie długi. Wychodząc na ulice, napotkaliśmy kobietę idaca z dwom pieskami. Jeden z nich to Dalmatyńczyk, który od zawsze był duży, poniewac pamiętam go. Nie raz gdy mijam te miłą kobiecine idąc rano na autobus. Jednak tym razem jedyne co byłem w stanie wydusić widząc kobiecinke to " O nieeeeeeeeee!" i w tym momencie nastąpiły tak wielkie salwy śmiechu, że mój adwokat nie wiedząc o co właściwie chodzi odwrócił sie z lekko zmieszaną miną, prosząc mnie o jakikolwiek objaw dobrego wychowania i przejście dalej, jednak nie wytrzymał, gdy wskazałem ręką na powód mojej erupcji śmiechu sam zaczął sie kręcic w wokół włanej osi patrząc w góre i śmiejąc sie. Tak więc dwóch rosłych chłopców po 180 - 195 w kapturach zaczęło wskazywac palcem na kobiete o 24 na jednej z najciemniejszych ulic Saskiej Kępy.

 

24.30 Dotarliśy do naszego schronu.

Lolek, kanapa i już po mnie.

Oglądamy film o podwodnym świecie na discovery, a ja tworzę chorę cobrazy w swojej głowie, majac wrażenie zatapiania sie w kanapę.

O czymkolwiek nie pomyślałem widziałem dokładnie obraz pod powiekami, który mogłem dowolnie modelowac i nastrajać wedle życzen.

Wyszedłem na balkon, odetchnąc świeżym powietrzem, a cała okolica i pobliskie domki zdawały się stać tuż obok mnie. Widziałem dokładnie co znajduję sie za oknem, i będąc lekko w szoku zawołałem adwokata który stwierdził to samo...

Po kolejnej salwie śmiechów chichów postanowiliśmy zagrac w PES'a. Z Adwokatem znamy się od pięciu lat, przez ten czas mogłem wygrac w zaokrągleniu ok. pięciu meczy, lecz nie dziś, wygrałem 3:0, znajomy lekko zdziwiony " Jak? Ale jak do tego doszło?" jedyne co odpowiedziałem to " Ja? Ja nie wiem to nie zależy ode mnie, one przejęły nade mną władze, te grzybki!"

Ok. godziny 1 wypaliliśmy ostatniego lolka i dopijając piwka, przechodziłem powoli w faze całkowitego uspokojenia i kontemplacji tego co mnie otacza, odczuwałem powoli, że wszystko powoli słabnie, a już po chwili poczułem sie całkowicie trzeźwy.

 

Jeżeli mogę opisać w kilku słowach moje wrażenie to grzybki są taka maszyną ktorą wygnie Cię w ten sposób, że zobaczysz własne gałki oczne, a Mandaryna z protezą łokcia na billbordzie może cmoknać mojego dziadka ze sztucznym wąsem Hitlera, który przypiąlem mu na 80 urodziny, nie chcę się chwalić, ale tak było!

Grzybki to piękna sytuacja którą trzeba zaakceptować, budząc się rano miałem wrażenie, że będe, do tego wracał co jakiś czas.

Tym razem jednak nie zapłacę za nie a dowiem się gdzie rosną i sam je uzbieram

 

PS. Jeśli ktoś słyszał o jakieś psychodelicznej łace proszę o komentarz.

 

Sztywniutko!

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
21 lat
Set and setting: 
saska
Ocena: 
Doświadczenie: 
no
Dawkowanie: 
50 polskich wysuszonych grzybków, pokrojonych i zalanych wrzątkiem

Odpowiedzi

Fajnie się to czyta, klarownie i konkretnie. Jakbyście popłyneli Wisłą pod prąd, tak gdzieś pod granice miasta to nie jedną psychodeliczną łąke byście znaleźli. Zapraszam następnym razem. :)

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media