Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

becoming insane

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Apteka:
Dawkowanie:
50mg 4-HO-MET
300mg DXM
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Poprzedniej nocy brałem 600mg DXM byłem trochę zmęczony i nie miałem za bardzo ochoty na kolejny trip. Mimo wszystko zdecydowałem się na to, bo chciałem przekonać się jak to będzie.
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Marihuana: kiedyś często
DXM: 9 razy
4-ACO-DMT: 2 razy
4-HO-MET: 2 razy

becoming insane

Nigdy wcześniej przed tym doświadczeniem nie miałem Bad Tripa. Co prawda drugie starcie z DXM nie należało do najprzyjemniejszych, ale nie było tak źle. Godzin podawał nie będę, bo nie pamiętam za dobrze, a zrestą nie mają one większego znaczenia.

Rano wypiłem litr 25% soku porzeczkowego i wziąłem 300mg DXM. Czekając na pierwsze efekty czytałem e-booka na tablecie. Po ponad godzinie obraz zaczął być nieostry, a ja mi było bardzo przyjemnie. 50mg M4-HO-METa rozprowadziłem po jamie ustnej i przytrzymałem z 10 min.
Zacząłem się ubierać z zamiarem wyjścia do lasu.

Gdy szedłem w kierunku lasu wyglądające spomiędzy chmur słonce świeciło mi w twarz, zaczęły pojawiać się ciekawe CEV'y, ale nie przyglądałem im się jeszcze, bo wpadł bym niechybnie na coś, pochłonięty kolorowymi wzorkami pod oczami. Szło się bardzo przyjemnie, tak jakbym unosił się w powietrzu. Przyjemnie miękkie spodnie dotykały moich nóg, czułem się jakbym leżał w łóżku, z tym że szedłem przez las. Otoczenie było już wyraźnie inne, czas i odległość uległy wydłużeniu i wszystko zaczęło wyglądać inaczej. Było jakby bardziej klimatycznie. Miałem wrażenie jakbym przeniósł się w inny świat, podobny do naszego, ale jednak inny.

Doszedłem na łąkę, byłem na pasie wysuszonej roślinności o szerokości ok. 10m, rosną tam tylko takie such mechy, pojedyńcze świerki i wrzosy. Co ciekawe kilkanaście metrów dalej jest lekko podmokły teren. Miałem wrażenie że znajduję się na jakimś rozległym stepie. Spojrzałem na chmury które przybrały bardziej geometryczne kształty, wyglądały jak zwinięty Snake z Nokii.

Zatrzymałem się i zacząłem podziwiać CEV'y. Tło było ciemno czerwone i jakieś tam fraktale, których już nie pamiętam, po pewnym czasie obraz zaczął przesuwać się w dół (właściwie w górę, to tak jak ja bym patrzył się w dół) robił się jaśniej czerwony, a miejsce fraktali zajęło ciemno czerowne, ozdobne, rozciągnięte pismo tak, że w zasięgu mojego wzroku były dwie litery, ale nie mogłem ich odczytać. Otworzyłem oczy i dopiero po jakimś czasie znikały litery i czerwone tło. Znowu zamknąłem oczy i wszystko się powtórzyło, więc stwierdziłem że to niezbyt ciekawe. Przystałem w tamtym miejscu i ogarnęło mnie uczucie dziwności. Stwierdziłem że wszystko jest dziwne, nie potrafiłem nawet tego wytłumaczyć(a przynajmniej nie pamiętam wytłumaczenia). Przypomniała teoria nowości McKenny. W końcu zaczęło być to lekko przytłaczające. Cały czas miałem w głowie tą myśl. Łaziłem w kółko nie bardzo na to zważając i powtarzając że to strasznie dziwne. Usiadłem i poczułem niesamowitą harmonię. Miałem wrażenie jakbym doznał uczucia boskości, trudno to wyrazić. Przez tą krótką, a może długą chwilę byłem wszystkim, albo niczym. Widziałem siebie siedzącego po turecku, a od mojego ciała bił lekko żólty strumień. Nie wiem czy nie straciłem na chwilę świadomości. Miałem wrażenie jakby ktoś lub coś chciało się ze mną porozumieć. W końcu wstałem zdumiony i zastanawiałem się nad tym czego doznałem. Postanowiłem iść na zieloną trawkę i usiąść pod drzewem, ale zobaczyłem uciekającego węża w trawie, więc stwierdziłem że nie będę wchodził mu w drogę. Kierowałem się w stronę domu. Po drodze naszła mnie myśl że być może nie jestem do końca zdrowy umysłowo, a to co widziałem było tylko wynikiem zaburzeń psychicznych. W końcu jednak przestałem o tym myśleć.

Wracałem do domu rozmyślając nad tym co mi się przytrafiło, kiedyś już powiedzmy że miałem kontakt z tym "czymś", więc stwierdziłem że muszę się dowiedzieć co to takiego.

Doszedłem do domu, usiadłem na kanapie i zmknąłem oczy. Wtedy zobaczyłem chyba najpiękniejszy CEV jaki kiedykolwiek widziałem. Pomimo zamkniętych oczu widziałem swój pokój normalnie, no prawie normalnie. Obszar widzenia był znacznie poszerzony widziałem sufit nade mną i podłogę. Wszystko wyglądało jak mozaika, albo ułożone puzzle. Pies przeszedł obok mojej nogi i zobaczyłem go tak jakbym miał otwarte oczy, a byłem pewny że tak nie jest. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem, owszem widziałem niewyraźne zarysy mojego pokoju na większych dawkach DXM, ale był to raczej statyczny obraz, w tym przypadku widziałem nawet poruszające się obiekty. W dodatku widok był tak piękny że mogłem tylko siedzieć z otwartą buzią i podziwiać to co widzę. Po pewnym czasie jednak, CEV'y nagle zmieniły się w bezładne kształty, coś jak bardziej jaskrawe i kolorowe powidoki. Nie spodobało mi się to, więc włączyłem komputer.

 

Zauważyłem że obraz trochę się zniekształca, ale nie niepokoiło mnie to jeszcze. Sprawdziłem maila i widząc że nie mam żadnej wiadomości od sklepu gdzie zamówiłem książki, mocno się zamrtwiłem że straciłem wydane na nią kasę. Strasznie mnie to przejęło. Popadłem w lekką paranoję. W końcu pogodziłem się z tym i zacząłem oglądać 9gaga. Wtedy zauważyłem że obrazki tam są już poważnie zniekształcone, a z czasem nie mogłem już zobaczyć co się w ogóle na nich znajduje. W dodatku zacząłem słyszeć brzęczenie osy. Rozejrzałem się za nią, ale nigdzie jej nie było. Po pewnym czasie zaczęło się nasilać, razem z szumem wiatraczka i wiedziałem że to tylko mi się wydaję, jednak nadal słyszałem brzęczenie. Zacząłem się martwić. Wszedłem na inną strone żeby przekonać się czy to z tamtymi obrazkami jest coś nie tak, czy ze mną. Okazało się że ze mną. To już mnie bardzo zmartwiło. Zacząłem się denerwować. Zauważyłem że ciężej jest mi się skupić. Stwierdziłem że poczytam i może mnie to uspokoi. Pech chicał że skończyłem czytanie na końcu książki, gdzie były przypisy i wyglądały tak że jakiś cytat był pisany kursywą- a potem omawiany. Jak zobaczyłem że pierwsze linijki każdego akapitu są pochylone, zaczynają się od wielokropków i w dodatku nie mają żadnego sensu w porównaniu z dalszą częścią, jeszcze bardziej się przeraziłem. Zacząłem panikować, litery wydawały się być zapisane do góry nogami, tekst był kompletnie bez sensu. Odłożyłem tablet i postarałem się w myślach dodać jakieś liczby, ale nie wychodziło mi nawet same wymyślenie jakichś liczb. Pomyślałem że uszkodziłem sobie mózg, że będę debilem. Co gorsza miałem wrażenie że ten proces postępuje i nie mogę zrobić coraz prostszych zadań. Przypomniał mi się gość, który ćpał, najwyraźniej za dużo, był niezbyt zdrowy umysłowo i niedawno się powiesił. Pomyślałem że ja też będę jebnięty, a perspektywa bycia chorym umysłowo przerażała mnie bardziej od śmierci. Przeszło mi nawet przez myśl że jeśli spotka mnie taki los będę musiał opuścić to ciało na zawsze. Byłem zrozpaczony. Chciało mi się płakać. Jak dam sobie radę w życiu? Byłem całkiem bystrym człowiekiem, a teraz nie będę nawet potrafił wykonać prostych czynności. Jak ja zdam maturę? W końcu serce zaczęło mocno i szybko bić i stwierdziłem że pewnie zaraz zejdę. Zastanawiałem się czy nie zadzwonić po karetkę, stwierdziłem jednak że nie warto. Położyłem i czekałem na koniec. Nie bałem i nie boję się śmierci, obawiałem się tylko nieprzyjemnych doznań zaraz przed nią.

 

Leżałem tak obojętnie i chyba zacząłem sobie śpiewać motyw z "Rancza" który przypdakowo wcześniej usłyszałem. I w ciągu jakiejś minuty wszystko wróciło do normy. Okazało się że jescze nie oszalałem, że to był tylko bad trip. Zacząłem się śmiać. Jeszcze chwile temu przeżywałem koszmar, a teraz jakbym się przebudził. Wszystko było normalne i ten powrót do normalności, ta ulga to chyba najlepsza część całego tripa.

 

Mam wrażenie że jestem dosyć odporny na wszelkiego rodzaju nieprzyjemne myśli, straszne wizje, nie obawiam się śmierci itp. Podświadomość jednak ze mnie zakpiła i pokazała że mimo wszystko zawsze w głębi umysłu znajdzie się coś, co sprawi, że życie na chwilę zmienia się w koszmar. Być może nie powinienem był decydować się na trip tamtego dnia, tak czy inaczej było to bogate przeżycie i nie żałuję tego.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Poprzedniej nocy brałem 600mg DXM byłem trochę zmęczony i nie miałem za bardzo ochoty na kolejny trip. Mimo wszystko zdecydowałem się na to, bo chciałem przekonać się jak to będzie.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Marihuana: kiedyś często DXM: 9 razy 4-ACO-DMT: 2 razy 4-HO-MET: 2 razy
chemia: 
Dawkowanie: 
50mg 4-HO-MET 300mg DXM

Odpowiedzi

Początkowe przygwożdżenie, poczucie boskości (w moim przypadku raczej zaznanie boskości). Kontakt z tym "czymś"- Ja miałem wizualny, słuchowy jak i dotykowy. Brzęczenie również u mnie wystąpiło, jednak bardziej przypominało komara który utknął w moim gardle które pojawiło się wraz z uczuciem czegoś po środku klatki piersiowej, jednak to wszystko po 4-Aco-DMT
Paranoja i "zepsułem sobie mózg i zostanę debilem" jest efektem działania Dekstrometorfanu, a z agonistami 5HT2a jest silnie wzmocnione, jednak jeżeli zażywałeś ten miks tydzień temu, to byłeś w tym "niedobrym układzie gwiazd"- Ja również wtedy zażywałem i miałem identyczne przemyślenia i BadTrip (tak samo kilku moich znajomych).
Moim zdaniem tak duża dawka DXMu tylko zepsuła ci mistyczność tripa wprowadzając paranoję. Jeżeli już miksujesz, to zacznij od 2mg/kg DXMu i psychodelik 40-90 minut później.

Moja myśl przewodnia po przeczytaniu że miksowałeś z DXM - umistycznić się na debilnym stanie? Pewnie jakbyś walną 4-aco-dmt to miałbyś dopiero hardcore w głowie. Niemniej domyśliłem się z sukcesem co czułeś, chodź dzięki temu TR nie będzie z mojej strony pokusy na taki miks.

Ponownie to przeczytałem i ponownie zostałem zauroczony tym TR. Ładny opis narodzin i śmierci w... Tym czymś :D

Po kilku innych doświadczeniach z mixowaniem DXM z tryptaminami, stwierdzam że ten moment w którym wszystko zaczęło wydawać się dziwne to po prostu ta słynna sigma, ew. jakiś inny podobny fenomen. W każdym razie za każdym razem gdy miksuję tryptaminy z DXM nadchodzi przełomowy moment w którym w ciągu kilku sekund jakby "budzę się" z tripu. Jest to dosyć niecodzienne. Charakteryzuje się to wspomnianym uczuciem dziwności, czasami jakieś "mistyczne" przeżycia, poza tym splątanie i zaburzenia pamięci krótkotrwałej co prowadzi do paranoi i uczucia zapętlenia(nogi mnie bolą- usiądę, nudzi mi się włączę telewizor, gorąco otworzę okno, nogi mnie bolą- usiądę...) wcześniej coś takiego wywoływało u mnie bad tripy, teraz poznałem mechanizm działania i jest to tylko nieprzyjemne. Nie polecam osobiście takich mixów, bo pomimo iż dysocjant+tryptamina to niezapomniane przeżycia wzrokowo-słuchowe, to nie warte skutków ubocznych.

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media